Od 1 września br. Agravis Technik Polska Sp. z o.o. zajmie się sprzedażą pełnego asortymentu marki Fendt oraz Valtra w północno-zachodniej Polsce. Spółka należy do Agravis Technik Holding GmbH.
– Zakładając niezależną spółkę z siedzibą w Poznaniu zamierzamy odgrywać ważną rolę na rynku maszyn i urządzeń rolniczych w Polsce – podkreśla Członek Zarządu Agravis ds. finansowych, Johannes Schulte-Althoff
– Rozwijamy swoje kompetencje na rynkach zagranicznych i zapewniamy sobie obecność na ryku, który – naszym zdaniem – jest rynkiem przyszłościowym i leży w bezpośrednim sąsiedztwie naszego głównego terenu działania w Niemczech – wyjaśnia Gerd Schulz, Prezes Agravis Technik Holding GmbH – Jednocześnie pozycjonujemy się jako silny Partner AGCO dla marek Fendt i Valtra także na rynku polskim.
Marka Zetor gości w Czeskich Budziejowicach na Międzynarodowych Targach Země Živitelka już po raz 45. W dniach od 23.08 do 28.08 na zwiedzających czekają wszystkie sześć modeli ciągników rodem z Brna.
Największym zainteresowaniem podczas wystawy cieszy się przedstawiciel zmodernizowanej serii Crystal HD o mocy maksymalnej 171 KM. Oprócz tego w pawilonie Z wystawiono Zetory: Utilix, Hortus, Major z nowym designem, Proxima oraz Forterra.
– 2018-ty rok oznacza dla spółki Zetor okres modernizacji modeli i wprowadzania nowych wyrobów na rynek. Od wiosny oferujemy maszyny o mocy od 40 do 70 koni mechanicznych – Utilix oraz Hortus. W lipcu seryjna produkcja Major została wdrożona w nowym designie. W ciągu roku wdrożono modele ciągników Proxima oraz Forterra, które posiadają szczególne cechy bezpieczeństwa, takie jak układy hamulcowe itp. Wszystko było zaplanowane na jesień, kiedy zamierzaliśmy wprowadzić na rynek nowy Zetor Crystal HD. Cieszę się, że maszyna zostanie zaprezentowana profesjonalistom i udostępniona publicznie na rynku krajowym w ramach targów Zemi Živitelce. Jestem przekonany, że najmocniejszy ciągnik w portfelu zadowoli klientów nawiązując na 50-letnią historię tego modelu –mówi Marián Lipovský, dyrektor wykonawczy Zetor Tractors a.s.
W zmodernizowanym Crystalu znajdziemy sprawdzony 6-cylindrowy silnik Deutz o pojemności skokowej 6,1 l i spełniający normy emisji Stage IV. Jest to obecnie najsilniejszy ciągnik w gamie Zetora. Ponadto ciągnik posiada skrzynię biegów Zetor Eco 40 o przełożeniach 30/30. W najbardziej powszechnym zakresie prędkości roboczych 4-12 km/h ciągnik posiada 13 przełożeń. Tylny TUZ umożliwia podnoszenie maksymalnie 8,5 t. Zadbano również o szereg funkcji wspomagających komfort pracy operatora.
Firma Claas na podstawie badania zadowolenia klientów przyznaje co roku tytuł Dealera Roku Claas. Badania przeprowadzane są telefonicznie, wśród ponad 1200 klientów, którzy zakupili maszynę marki Claas w ciągu ostatnich dwóch sezonów. Podczas sondy badane są poziomy zadowolenia w różnych aspektach współpracy – doradztwo przy sprzedaży, usługi serwisowe oraz zaopatrzenie w części zamienne. Jednocześnie padają pytania o zadowolenie z maszyn marki Claas – a to wszystko w skali od 1 do 5.
Trójka liderów
Tegoroczni laureaci tytułu Dealer Roku Claas otrzymali swoje wyróżnienia w siedzibie Claas w Niepruszewie. Najwyższe wyniki w badaniach, zawierające się w przedziale od 4,1 do 4,7, uzyskali:
Agrimasz sp z o.o.
PHZ Kalchem sp. z o.o.
Świerkot sp. z o.o.
W imieniu wyróżnionych firm nagrody z rąk Zarządu Claas Polska odebrali: Jarosław Kogut – Prezes Zarządu Agrimasz sp. z o.o.; Waldemar Kalisz – Prezes Zarządu PHZ Kalchem sp. z o.o., Grzegorz Świerkot – Prezes Zarządu Świerkot sp. z o.o.
Od lewej: Christian Haake, Członek Zarządu ds. finansów; Krystian Jarzembowski, Dyrektor Handlowy CLAAS; Waldemar Kalisz, Prezes Zarządu PHZ Kalchem sp. z o.o.; Piotr Strzelecki, Członek Zarządu ds. sprzedaży; Jarosław Kogut, Prezes Zarządu Agrimasz sp. z o.o.; Sławomir Lewczyk, Kierownik Rozwoju Sieci Dealerskiej; Grzegorz Świerkot, Prezes Zarządu Świerkot sp. z o.o.
Podczas tegorocznej wystawy Agro Show w Bednarach zostaną zaprezentowane nowe ciągniki marki Kubota o kilku wariantach mocy. Będzie to m.in. doskonała okazja, by po raz pierwszy zobaczyć następcę najpopularniejszego japońskiego ciągnika – model L5040.
– Podczas tegorocznych targów Agro Show zaprezentujemy kierunek, w którym zmierza Kubota w Europie. Japońskie ciągniki nowej generacji są maszynami w pełni przystosowanymi do lokalnych warunków pracy, a jednocześnie niezmiennie reprezentują tę samą, japońską jakość. Co ważne, wszystkie prezentowane maszyny są już dostępne w naszej sieci dilerskiej, w najlepszym na rynku finansowaniu fabrycznym Kubota Finance – mówi Andrzej Sosiński, Manager ds. Marketingu marki Kubota.
Popularny sadownik po modernizacji
Kubota L5040 to jeden z najpopularniejszych ciągników sadowniczych w Polsce. W zeszłym roku nabywców znalazło niemal 200 sztuk modelu o mocy 51 KM. W Bednarach będzie prezentowany jego następca – Kubota L2501 – w którym dokonano wiele modyfikacji pod kątem wygody i wydajności pracy. Poprawiono czytelność tablicy wskaźników, a silnik dostosowano do obowiązujących norm unijnych. Moc nowego ciągnika zaniżono do 49 KM, aby utrzymać prostotę konstrukcji – w dalszym ciągu zachowano mechaniczny wtrysk paliwa i brak filtra DPF.
Nowa kabina
Kolejną nowością są dwa ciągniki z serii M4002 – Kubota M4062 oraz Kubota M4072 – o mocy odpowiednio 66 i 74 KM. Te ciągniki średniej mocy zastępują modele M6060 i M7060. Jedną z widocznych zmian w stosunku do poprzedników jest nowa, bardziej przestronna kabina. Ponadto model M4072 będzie mógł być wyposażony w skrzynię przekładniową 36/36 oraz rewers elektrohydrauliczny. Zadbano również o komfort operatora poprzez zastosowanie pneumatycznie amortyzowanego fotela, nowej cyfrowej deski rozdzielczej, a także dzięki zwiększeniu zakresu regulacji kolumny kierowniczej. Nowa kabina Ultra Large Cab II będzie mogła być wyposażona w fotel pasażera. W modelach wyposażonych w półbiegi dostępna będzie opcja elektronicznego sterowania sprzęgłem na dźwigni zmiany biegów.
Kubota MGX
Nowa pokrywa silnika to jeden z wyróżników kolejnej generacji ciągników Kubota serii MGX, na którą składa się 5 typów o mocach od 104 do 143 KM. Pod wspomnianą pokrywą mogą znajdować się jednostki napędowe V3800 o pojemności 3,8 l lub V6108 o pojemności 6,1 l.
– Kolejna generacja ciągników Kubota MGX, oprócz szeregu usprawnień funkcjonalnych i wizualnych, otrzymała silniki o zoptymalizowanej charakterystyce. Jak widać, w myśl powiedzenia, iż „lepsze jest wrogiem dobrego”, Japończycy są w stanie doskonalić jednostki, które już i tak oferują rewelacyjne osiągi – mówi Grzegorz Czerwiak, Manager produktu marki Kubota.
Ciągniki wyposażono w przekładnię Powershift z 8 biegami w 3 zakresach oraz możliwością ich zmiany pod obciążeniem. W rezultacie daje to 24 biegi do przodu i do tyłu lub – w opcji z biegami pełzającymi – nawet po 32 przełożenia. Nowością w serii MGX są jeszcze m.in. przedni opcjonalny TUZ zintegrowany z podwoziem ciągnika oraz układ automatycznego rozłączania przedniego napędu połączony z układem kierowniczym. Układ ten ma służyć zmniejszeniu promienia skrętu. Od teraz do listy opcji trafiły również: amortyzacja przedniej osi oraz rozwiązania dla rolnictwa precyzyjnego.
Największa seria
Podczas targów Agro Show swoją polską premierę będzie miała również największa seria ciągników Kubota, czyli M7002. Nowy ciągnik otrzymał wiele układów wspierających komfort pracy operatora. Należy do nich m.in. opcjonalne zawieszenie kabiny, nowy fotel operatora, opcjonalne reflektory LED, a także wyższa jakość wykończenia wnętrza kabiny. Na życzenie kupującego ciągnik może być wyposażony również w takie udogodnienia, jak elektrycznie regulowane lusterka zewnętrzne. Jednak prawdziwą innowacją w M7002 jest 6-biegowa skrzynia Powershift w standardzie posiadająca przełożenia 30/15, a w opcjonalnej wersji z biegami pełzającymi aż 54/27.
Kompaktowe ciągniki
Tegoroczna reprezentacja marki Kubota podczas targów w Bednarach będzie obejmować również ciągle rozwijaną gamę ciągników kompaktowych. Według ostatnich badań firmy Martin&Jacob, w pierwszym półroczu br. marka Kubota zajęła pierwsze miejsce w sprzedaży ciągników kompaktowych o mocy do 40 KM na terenie naszego kraju. Na zwiedzających będą czekały modele z serii L1 oraz mikrociągniki serii B1, B2 oraz BX.
Autor: prof. dr hab. Zenon Woźnica, Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu
Adiuwanty stanowią ważną grupę substancji wspomagających aplikację i działanie środków ochrony roślin. Liczne badania wskazują, a doświadczenia praktyki rolniczej potwierdzają, że odpowiednio dobrany adiuwant gwarantuje wysoką skuteczność stosowanego środka ochrony, gdyż w znacznym stopniu łagodzi lub znosi wpływ czynników niesprzyjających jego działaniu.
Adiuwant na dobre i złe warunki
Powszechnie wiadomo też, że w warunkach bardziej korzystnych wiele adiuwantów umożliwia uzyskanie wysokiej skuteczności stosowanych agrochemikaliów użytych w dawkach niższych niż zalecane. W końcowym rozrachunku przynosi to wymierne korzyści biologiczne, obniża koszty ochrony oraz zmniejsza zagrożenie pestycydów dla środowiska. Wielostronne korzyści stosowania adiuwantów wspomagających działanie dolistnych środków ochrony roślin są dobrze udokumentowane, i doceniane przez licznych użytkowników. Dobrze dobrany adiuwant gwarantuje bowiem działanie tych agrochemikaliów na wysokim poziomie nawet w skrajnie zróżnicowanych warunkach biologicznych, pogodowych i technicznych. O ich skuteczności decyduje zatrzymanie możliwie jak największej liczby kropel na opryskiwanej powierzchni, wniknięcie substancji aktywnej do komórek roślinnych oraz jej dotarcie do miejsca działania. Usprawnienie tych procesów przez odpowiednio dobrany adiuwant (surfaktant, olej, substancję mineralną lub ich mieszaniny) w przypadku herbicydów skutkuje znacznym poprawieniem skuteczności chwastobójczej, zwłaszcza przy występowaniu w składzie zachwaszczenia gatunków mniej wrażliwych, przy niekorzystnym przebiegu pogody, a także stosowaniu wody twardej do sporządzania cieczy opryskowej. W ochronie roślin przed chwastami stosuje się jednak nie tylko herbicydy dolistne. Jak to jest zatem w przypadku herbicydów stosowanych doglebowo? Czy i one wymagają adiuwanta wspomagającego ich działanie? Wiadomo bowiem, że herbicydy te, aby mogły wykazać oczekiwaną skuteczność, muszą również w odpowiedniej ilości dotrzeć do miejsca działania, pomimo że sposób ich stosowania i docierania do chwastów jest diametralnie różny i uzależniony od innych czynników niż w przypadku herbicydów dolistnych.
Doglebowe muszą dobrze pokryć glebę
Herbicydy doglebowe stosuje się najczęściej w formie opryskiwania na powierzchnię gleby, a tylko niektóre, i tylko w warunkach skrajnej suszy, miesza się płytko z glebą (np. lenacyl w ochronie buraka cukrowego). Idealnie byłoby, gdyby padające na powierzchnię gleby krople cieczy opryskowej dokładnie ją pokryły w formie jednolitej warstewki (mikrofilmu). Takie pokrycie zwiększa bowiem szansę kontaktu każdego wschodzącego chwastu z substancją aktywną herbicydu. Jest to ważne, ale na ogół niewystarczające. Dla efektywnego działania herbicydów stosowanych doglebowo istotne jest również to, aby odpowiednia część zastosowanej substancji aktywnej dotarła na niewielką głębokość do gleby i znalazła się w strefie kiełkowania chwastów. Ze strefy tej, tj. od 0 do 5 cm, kiełkuje bowiem zdecydowana większość chwastów nasiennych (ocenia się, że ponad 99%), a tylko nieliczne (np. owies głuchy) mogą wschodzić z warstw głębszych (do 20 cm). W strefie kiełkowania herbicyd może działać bezpośrednio na chwasty, dostając się do nich już w czasie pęcznienia nasion – pierwszego etapu kiełkowania lub na chwasty skiełkowane, a nawet wschodzące, wnikając przez wytworzone korzonki zarodkowe i inne podziemne ich części. Kluczową rolę umożliwiającą przemieszczanie herbicydu z powierzchni gleby w kierunku kiełkujących nasion chwastów oraz jego pobranie odgrywa znajdująca się w glebie woda. Susza glebowa, a więc jej brak lub niedostateczna ilość w warstwie, z której kiełkuje najwięcej nasion chwastów (0–5 cm), to najczęściej spotykana przyczyna słabej aktywności herbicydów doglebowych, a czasami nawet jej braku. Na glebach, na których powierzchnia jest silnie przesuszona w wyniku braku opadów i dodatkowo poprzez uprawę mechaniczną, część chwastów wschodzących z większych głębokości bezpiecznie pokonuje warstwę, w której znajduje się nieaktywny, pozbawiony kontaktu z wodą, herbicyd. Późniejsza jego aktywacja przez opady nie odgrywa już przeważnie żadnej roli, gdyż chwasty są już nadmiernie wyrośnięte, silnie zakorzenione i bardziej odporne. Z drugiej strony nadmierne opady, które wystąpią krótko po zastosowaniu herbicydów doglebowych, są również niepożądane, gdyż mogą spowodować wymycie herbicydu z powierzchni gleby i ze strefy kiełkowania chwastów do głębszych warstw gleby. Jest to szczególnie niebezpieczne na glebach lekkich i może skutkować obniżeniem, a nawet brakiem chwastobójczego działania zastosowanego herbicydu. Ponadto, przemieszczony herbicyd może zostać pobrany przez znajdujące się głębiej korzenie roślin uprawnych, co stwarza niebezpieczeństwo uszkodzenia zasiewów (fitotoksyczności). Przykładem takiego oddziaływania mogą być liczne uszkodzenia rzepaku ozimego w okresie jesiennym przez zastosowane herbicydy zawierające chlomazon. Uszkodzenia te objawiają się charakterystycznym bieleniem liści i okresowym zahamowaniem roślin we wzroście. Co prawda, w etykietach tych herbicydów zaznacza się, że uszkodzenia te są przemijające, jednak należy pamiętać, że w przypadku rzepaku nawet krótkotrwałe jego zahamowanie we wzroście w okresie jesiennym skutkować może nieosiągnięciem odpowiedniej fazy przed spoczynkiem zimowym i naraża go na wymarznięcie. W razie nadmiernych opadów dochodzi często do szybkiego wmycia herbicydów do głębszych warstw gleby, a nawet do wód gruntowych. Prowadzi to z jednej strony do braku skuteczności chwastobójczej, a z drugiej – do skażenia wód gruntowych, często na obszarze znacznie większym niż opryskiwana powierzchnia (wody gruntowe łatwo przemieszczają się).
Trudne warunki na mocnych polach
Chwastobójcze działanie herbicydów doglebowych może być ograniczane innymi właściwościami gleby niż jej wilgotność, a mianowicie składem mechanicznym gleby i zawartością w niej substancji organicznej. Trzeba bowiem pamiętać, że im cząsteczki mineralne w glebie są w stanie większego rozdrobnienia i im więcej w glebie znajduje się substancji organicznej, a jednocześnie im niższa jest wilgotność gleby, tym herbicydy są z nią silniej wiązane i tym mniejsza ich ilość jest dostępna dla chwastów. Szczególnie dużą zdolność sorpcyjną mają gleby bardziej zasobne w próchnicę, a także gleby gliniaste i ilaste. Biorąc pod uwagę fakt, że herbicydy doglebowe są stosunkowo często stosowane do ochrony roślin uprawnych przed chwastami i w wielu przypadkach są ważnym elementem programu odchwaszczania, zainteresowanie adiuwantami wspomagającymi ich działanie, zwłaszcza w skrajnie niekorzystnych warunkach (susza glebowa, nadmiar wody w glebie) ogromnie wzrasta.
Adiuwanty zwiększają skuteczność!
Odpowiedzią na to było opracowanie i udostępnienie rolnictwu w ostatnich latach wielu adiuwantów wspomagających działanie herbicydów doglebowych. Należy do nich m.in. adiuwant Atpolan Soil Maxx, który został wprowadzony do praktyki rolniczej dzięki współpracy kilku polskich jednostek naukowych z krajowym przemysłem chemicznym. Ten innowacyjny, opatentowany w 2018 r. wspomagacz oparty jest na starannie dobranej mieszaninie kilku olejów, substancji powierzchniowo- -czynnych i buforujących. Współdziałające z sobą składniki adiuwanta umożliwiają dokładne pokrycie powierzchni gleby przez ciecz opryskową w formie jednolitego filmu, zapewniają dokładną penetrację gruzełków i powierzchniowej, częściowo przesuszonej warstwy gleby oraz ułatwiają dotarcie substancji aktywnej do strefy kiełkowania chwastów na głębokość do ok. 5 cm. Jednocześnie adiuwant ten w dużym stopniu zapobiega dalszemu przemieszczaniu herbicydu, spowodowane przez nadmierne opady deszczu, poza strefę kiełkowania chwastów – do strefy korzeniowej roślin uprawnych i dalej do wód gruntowych. Przyczynia się to z jednej strony do poprawienia skuteczności chwastobójczej preparatów doglebowych i zachowania wierności ich działania w szerokim przedziale wilgotności gleby, a z drugiej – do zmniejszenia fitotoksyczności w stosunku do chronionych roślin uprawnych oraz do zmniejszenia zanieczyszczenia środowiska. Jak wykazują badania prowadzone przez Zakład Herbologii i Technik Uprawy Roli IUNG-PIB we Wrocławiu, a także Katedrę Agronomii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, Atpolan Soil Maxx jest przydatny do stosowania ze wszystkimi agrochemikaliami doglebowymi, a zwłaszcza herbicydami opartymi na chlomazonie oraz jego mieszaninie z metazachlorem, stosowanymi do odchwaszczania rzepaku. W tym przypadku Atpolan Soil Maxx, poza poprawieniem skuteczności chwastobójczej, znacząco obniża uszkodzenia roślin przez chlomazon, objawiające się bieleniem blaszek liściowych i okresowym zahamowaniem wzrostu. Uszkodzenia takie mają zwykle miejsce po obfitych opadach, zwłaszcza na glebach lżejszych. Zalecana dawka adiuwanta Atpolan Soil Maxx w zasadzie nie przekracza 0,5 l/ha, co jest niewątpliwie zaletą, gdyż nie podnosi znacząco kosztów odchwaszczania. Zatem czy warto stosować adiuwanty do herbicydów (także do innych agrochemikaliów doglebowych)? Trzeba jasno powiedzieć – adiuwanty te na pewno nie zastąpią wody koniecznej dla pobrania i aktywacji stosowanych substancji aktywnych. Jednak, jak wykazują badania, nawet przy minimalnej jej zawartości na powierzchni gleby oraz w strefie kiełkowania chwastów, są w stanie ułatwić dotarcie większej ilości herbicydu do miejsca jego pobrania, co zwykle skutkuje poprawą skuteczności chwastobójczej. Również w skrajnie odmiennych warunkach (przy nadmiernych opadach) udowodniony wpływ adiuwantów na zmniejszenie wypłukiwania herbicydów ze sfery kiełkowania chwastów do sfery korzeni roślin uprawnych i dalej do wód gruntowych uzasadnia ich wybór do każdego zabiegu doglebowego.
Dzięki dodatku adiuwantu można uzyskać lepsze działanie nawet obniżonych dawek herbicydów
Sztuką jest umierać dla ojczyzny, ale największą sztuką jest dobrze żyć dla niej – słowa kardynała Stefana Wyszyńskiego są ponadczasowe i uniwersalne. W roku jubileuszowym setnej rocznicy odzyskania niepodległości niech te słowa będą drogowskazem postaw patriotycznych. Wszyscy bowiem bierzemy odpowiedzialność za nasz kraj. | Bernadetta Ryńska
W czerwcowym numerze naszego miesięcznika prezentujemy państwu historię rodziny zawziętej i zdeterminowanej. To dzięki postawom swoich przodków pan Alfred Kieloch ze wsi Gościsław (powiat średzki) gospodaruje teraz na przeszło tysiącu hektarach. Nie byłoby tego, gdyby nie pracowitość, której nauczył się od swojego ojca i dziadków.
7 kwietnia 1947 r.; fotografi a ślubna Teodory i Franciszka Kielochów. Tuż przy nowożeńcach stoją ich rodzice: przy pannie młodej – Aleksander Prokop wraz z Eleonorą, przy panu młodym – Marianna Kieloch, a za nią stoi mąż Franciszek.
Praca w hucie i na roli
Początki tradycji związanej z pracą na roli w rodzinie Kielochów sięgają już XIX wieku. W 1892 roku urodził się dziadek pana Alfreda, Franciszek Kieloch. Najprawdopodobniej wywodził się z rolniczej rodziny. Już jako młody mężczyzna uprawiał 3 morgi ziemi położone we wsi Dębowa Wola (woj. świętokrzyskie). Osiem lat później, w 1900 roku, w położonym nieopodal Sarnówku na świat przyszedł Aleksander Prokop. Jak się później okaże, los zwiąże ze sobą bardzo silnie tych dwóch mężczyzn. Aleksander, dziadek pana Alfreda ze strony jego mamy, również miał w posiadaniu nieduży obszar ziemi. Początek XX wieku nie był okresem łatwym na ziemiach polskich. 3 morgi, czyli ok. 1,5 hektara, z ledwością wystarczało na wykarmienie rodziny. Ratunkiem dla tamtejszej ludności była Huta Ostrowiec, w której pracowała większość mężczyzn z ościennych miejscowości. To właśnie przy ciężkiej pracy w hucie los po raz pierwszy skrzyżował ze sobą drogi Franciszka i Aleksandra. Okres I wojny światowej był dla tych młodych jeszcze chłopaków sprawdzianem wytrwałości i waleczności. Dzięki niezłomnym postawom udało im się przeżyć ten trudny czas. Franciszek został wcielony w szeregi armii rosyjskiej (były to tereny zaboru rosyjskiego), a następnie zesłany na dwa lata niewoli niemieckiej. Aleksander natomiast, już jako 15-letni chłopiec wstąpił w szeregi Legionów Polskich. Służba u boku Piłsudskiego szczególnie mocno zapadła Aleksandrowi w pamięć. U schyłku swoich lat bardzo często wspominał swoją szablę i mundur ułański, o których opowiadał swojemu wnukowi, panu Alfredowi, podczas gry w karty. Jak sam pan Alfred mówi, te rozmowy z dziadkiem były dla niego pierwszymi, prawdziwymi lekcjami historii Polski. Po ustąpieniu walk I wojny światowej, w 1920 roku, starszy z kolegów, Franciszek, bierze ślub z Marianną Fijał i zakłada rodzinę. Rok później – w 1921 roku – na świat przychodzi pierwsze z czworga dzieci Marianny i Franciszka, pierworodny syn i przyszły zięć Aleksandra Prokopa, Franciszek Kieloch. On również pójdzie w ślady ojca, niestrudzenie pracując najpierw w hucie, a później w cukrowni. Zrządzeniem losu w tym samym 1920 roku 20-letni Aleksander zakłada swoją rodzinę. Wraz z żoną Eleonorą (z domu Bochniak) mają czwórkę dzieci, w tym córkę Teodorę, którą za kilkanaście lat wyda się za wspomnianego już wcześniej Franciszka.
Legitymacja Związku Osadników Wojskowych na Ziemiach Odzyskanych przyznana Franciszkowi Kielochowi w 1948 roku uprawniająca do osiedlenia się na gospodarstwie w Gościsławiu.
Zagubione pamiątki
Zarówno Kielochy, jak i Prokopy pracują w hucie aż do 1945 roku. Jak obu rodzinom udało się przetrwać czasy II wojny światowej, dokładnie nie wiadomo. Pan Alfred głęboko nad tym ubolewa. Z rodzinnych przekazów wynika, że młody Franciszek, tata pana Alfreda, w ślad za swoim ojcem Franciszkiem wstąpił do wojska i walczył w okolicach Ostrowa. Pan Alfred wspomina, że z tamtych czasów niewiele zostało pamiątek rodzinnych. Szabla i mundur dziadka przepadły, możliwe nawet, że celowo zostały spalone przez rodzinę w obawie przed represjami i szykanami, jakie mogły ich spotkać ze strony niemieckich oprawców. Sam jest jednym z najmłodszych spośród pięciorga rodzeństwa. W czasie, kiedy dziadkowie jeszcze żyli, on i jego rodzeństwo byli jeszcze dziećmi, nie do końca świadomymi historii i losów, jakie miały niegdyś miejsce – nie wiedzieli, o co pytać swoich dziadków.
Pogrzeb dziadka Aleksandra Prokopa. Za trumną jedna z kuzynek niesie poduszkę z orderem, który zostanie złożony do grobu.
Pierwszy z prawej na dole – dziadek Franciszek Kieloch. Pozostałe osoby to znajomi z wioski. Kielochowie utrzymywali dobre stosunki z innymi rolnikami, będąc dla siebie wzajemnie „kumami” – rodzicami chrzestnymi swoich dzieci.
Znaczący ślub
Z legitymacji Związku Osadników Wojskowych na Ziemiach Odzyskanych, jaka zachowała się do dziś, wiadomo, że w 1946 roku aktem nadania rodziny Kielochów i Prokopów sprowadziły się na tereny Dolnego Śląska. Początkowo dziadek Franciszek wraz z Marianną i dziećmi osiedlili się na 7-hektarowym gospodarstwie we wsi Pawłowice Małe, natomiast rodzina Prokopów zamieszkała w sąsiednich Pawłowicach Wielkich, również obejmując gospodarstwo wraz z 7 hektarami ziemi. Obie wsie znajdują się na terenie gminy Wądroże Wielkie. Rok 1947 jest szczególnie ważny w historii obu rodzin. To właśnie wtedy ślub biorą Teodora Prokop i Franciszek Kieloch, łącząc tym samym na stałe dwa bliskie sobie rody. Nowożeńcy sprowadzają się na poniemieckie gospodarstwo w położonej 22 kilometry od Pawłowic wsi Gościsław.
1954 rok – chrzest brata pana Alfreda – Jana. Na zdjęciu rodzice: Franciszek i Teodora oraz córka Danuta.
Czasy powojenne na ziemiach odzyskanych
Terytorium województwa dolnośląskiego to tzw. Ziemie Odzyskane. Wysiedlani po II wojnie światowej Niemcy nie wierzyli w niepomyślne zakończenie wojny. Dużą część majątku zostawiali na miejscu, myśląc, że wkrótce powrócą do swoich domostw. Gospodarstwo w Gościsławiu było względnie zadbane. Zachował się dom wraz z chlewnią i oborą. Naprawy wymagał jedynie dach i niektóre okna. Franciszek i Teodora stopniowo rozwijają gospodarstwo. Na swoje potrzeby chowają 3 świnie i 5 krów dojnych. Ten, wydawać by się mogło, nieduży inwentarz pozwalał wyżywić rodzinę, opłacić podatki, zakupić nawóz i pokryć koszty związane z kształceniem pięciorga dzieci. Na polach uprawiają głównie zboża i buraki cukrowe, a także len i konopie. Jak w każdym ówczesnym gospodarstwie, tak i u Kielochów większość prac polowych wykonywało się ręcznie lub z pomocą konia. Wymagało to dużych nakładów pracy i wielu rąk do pomocy. Angażowani byli wszyscy z rodziny, również dzieci. Gdy robót było wyjątkowo dużo, w Gościsławiu rolnicy pomagali sobie wzajemnie, chodząc na tak zwany odrobek. Warta uwagi jest także technologia uprawy roślin włóknistych. W gospodarstwie Kielochów len uprawiano w latach 60., a konopie aż do lat 80. Są to rośliny wyjątkowo wysokie, szczególnie konopie, które mogą dorastać nawet do 3–4 metrów. Jeszcze przed zbiorem wymagane było wycięcie tzw. płaskoni, czyli osobników męskich. Żeby móc w tak wysokim łanie rozpoznać rośliny przeznaczone do usunięcia, potrzebne były dwie osoby. Jedna z nich z pozycji wozu drabiniastego, na którym postawiona była dodatkowo deska dla podwyższenia, instruowała z granicy pola, jak poruszać się w łanie i którą roślinę należy ściąć. Dodatkowo, by móc sprzedać len i konopie po wyższej cenie, rośliny po zbiorze należało poddać roszeniu. Ścięta słoma leżała na ściernisku, naturalnie zwilżana przez deszcz, a następnie suszona na słońcu. By proces ten mógł przebiec prawidłowo, należało co jakiś czas taką słomę przewracać. Do tego celu potrzebne były długie, nawet na 3 metry kije, którymi obracało się taką słomę. Trzeba było robić to umiejętnie, by nie poplątać ze sobą leżących łodyg.
Z szacunkiem do chleba
W rodzinie Kielochów często powtarzane było przysłowie: Co masz zjeść dzisiaj, zjedz jutro, a co masz zrobić jutro, zrób dzisiaj. Pan Alfred doskonale pamięta te słowa do dziś. Z tego prostego zdania płynie głębokie przesłanie wskazujące na ważne cechy: oszczędność i pracowitość. To właśnie obowiązek pomocy w gospodarstwie i ciężka praca u boku ojca nauczyła go szacunku do ziemi i chleba. Z utęsknieniem wspomina chrupiącą skórkę domowego chleba i tradycję robienia znaku krzyża przed ukrojeniem kromki. Doskonale zna trud i poświęcenie, jakie trzeba włożyć, by móc ten chleb zjeść.
1956 rok – chrzciny siostry pana Alfreda – Alicji. W lewym górnym rogu babcia Eleonora Prokop.
Wartości ponad nowoczesność
Dziś pan Alfred prowadzi ponadtysiąchektarowe, rodzinne gospodarstwo. Wraz z żoną Zuzanną mają sześcioro dzieci – najmłodszą córkę i pięciu synów silnie związanych z rolnictwem. Czterej z nich to właściciele części gruntów ornych, które wchodzą w skład gospodarstwa. Gdy w 1985 roku pan Alfred przejmował gospodarstwo po swoim ojcu, był w posiadaniu zaledwie 12 hektarów, małego Ursusa C-328 z demobilu, przyczepy, dwuskibowego pługa, kopaczki do ziemniaków i rozsiewacza do nawozów. Dzisiaj prosperuje na ogromnym obszarze, stosując najnowsze technologie usprawniające zarówno pracę, jak i polepszające wydajność i plonowanie. Jest naocznym świadkiem skoku technologicznego, jaki dokonał się w rolnictwie na przestrzeni lat. Sam jako młody chłopak prowadził konia przy pługu, a dziś obsługuje ogromne ciągniki z systemami GPS. Mimo tylu udogodnień z uśmiechem wraca do młodzieńczych lat i pracy na roli, która nauczyła go pracowitości i szacunku do ziemi. Te wartości przekazane mu przez ojca i dziadków wpaja teraz swoim dzieciom. Doskonale wie, że by gospodarstwo mogło nadal dobrze prosperować w rękach przyszłych następców, muszą oni darzyć się wzajemnym szacunkiem i zaufaniem. Bo przecież od wieków wiadomo, że zgoda buduje, a niezgoda rujnuje.
Serdecznie zapraszamy na XIII Jesienny Jarmark „od pola do stołu”, który odbędzie się 16 września 2018 r. w Mazowieckim Ośrodku Doradztwa Rolniczego z siedzibą w Warszawie, Oddział Poświętne w Płońsku.
Jesienny Jarmark „od pola do stołu” ma już swoją tradycję, o jego atrakcyjności świadczy wzrastająca co roku liczba zwiedzających. Celem Jarmarku jest promocja dziedzictwa kulturowego mazowieckiej wsi, różnych form przedsiębiorczości wiejskiej, twórczości ludowej, gospodarstw rolnych wytwarzających żywność tradycyjną i ekologiczną. Miłośnikom ogrodów lub żywności tradycyjnej i ekologicznej proponujemy skorzystanie z kiermaszu kwiatów, krzewów i starych odmian drzew owocowych lub lokalnych wytwórców żywności. Oferta XIII Jesiennego Jarmarku jest bardzo bogata.
Program:
10.00 – 10.30 Uroczyste otwarcie XIII Jesiennego Jarmarku „od pola do stołu” (scena)
10.30 – 15.30 Konferencja „Produkcja żywności na niewielką skalę
i wprowadzanie jej na rynek w krótkich łańcuchach dystrybucji” (Centrum Edukacyjno-Konferencyjne)
10.30 – 13.00 IX Przegląd Ludowych Zespołów Artystycznych (scena)
13.30 – 14.00 Wręczenie nagród laureatom konkursu IX Przeglądu Ludowych Zespołów Artystycznych (scena)
9.00 – 17.00 Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2014-2020 informacje w punkcie informacyjnym MODR O/Poświętne
(wystawa)
9.00 – 17.00 Kiermasze żywności tradycyjnej i ekologicznej, twórczości ludowej, rękodzieła oraz kwiatów, krzewów, drzewek (wystawa)
Organizatorem XIII Jesiennego Jarmarku „od pola do stołu” jest Mazowiecki Ośrodek Doradztwa Rolniczego z siedzibą w Warszawie Oddział Poświętne w Płońsku.
ePlantator- Pogoda Rolnika to najnowsza aplikacja skierowana dla rolników i sadowników. ePlantator to połączenie aplikacji pogodowej, planera i lokalizatora. Umożliwia sprawdzanie aktualnych warunków atmosferycznych na wielu polach. W momencie, gdy na polu pojawią się korzystne warunki dla określonego rodzaju prac, aplikacja informuje o tym użytkownika w specjalnym komunikacie. Trafność lokalnej prognozy pogody na najbliższe 3 godziny wynos w aplikacji aż 99%. ePlantator jest pierwszym tego typu narzędziem na polskim rynku. Dzięki swojej prostocie i precyzyjnym danym, zdobywa coraz szerszą rzeszę użytkowników, zarówno w kraju, jak i na świecie. Aplikacja dostępna jest na telefony z system Android oraz w sklepie Google Play. Magazyn Agro Profil pełni patronat merytoryczny nad aplikacją. W przygotowaniu są kolejne aplikacje, które zostaną Państwu wkrótce udostępnione.
Traktory marki Zetor od lat kojarzą się z kolorem czerwonym. Jednak w tym roku można było spotkać w naszym kraju Zetory w niecodziennym malowaniu, będącym formą nagrody dla czterech najlepszych dealerów. Przedstawiciele spółki Zetor Polska przekazali specjalnie przygotowane ciągniki w kaliskiej siedzibie.
– Rok 2018 jest dla naszych dealerów bardzo interesujący z punktu widzenia sprzedaży traktorów Zetor. W okresie od maja do czerwca, czwórce z nich udało się przekroczyć plany sprzedażowe w ilości sprzedanych maszyn. Przygotowaliśmy dla nich nagrodę – traktory Forterra HSX w nowych wersjach kolorystycznych, które uroczyście przekazaliśmy im w Kaliszu – wyjaśnia Arkadiusz Fułek, dyrektor Zetor Polska Sp. z o. o.
Specjalna, srebrna Forterra HSX 140, w nagrodę za przekroczenie granicy 1000 sprzedanych traktorów, trafiła do spółki Interwax z siedzibą w Żninie, która współpracę z Zetor Polska rozpoczęła w 2002 roku. Kolejna, tym razem biała, Forterra HSX 130 trafiła do firmy Agromasz z Rzekunia, gdzie sprzedano w ciągu 20 lat 1300 traktorów marki Zetor. O dwieście sztuk więcej, od 1996 roku, sprzedała spółka Kunert Sp. J. z siedzibą w Poladowie. Nagrodą za to osiągnięcie była Forterra HSX 140 w kolorze szary mat. Najlepszy wynik uzyskała natomiast firma Rolmech Sp. z o.o. z Płońska, która od 1997 roku sprzedała 2000 sztuk Zetorów. Nagrodą za ten sukces była czarna Forterra HSX 140.
– Nagrodzeni dealerzy przekroczyli wysokie plany sprzedaży. Chcemy im podziękować za ich pracę, troskę o klienta, a także za ich podejście przy rozwiązywaniu różnych sytuacji. Jesteśmy szczęśliwi, że ich wybór padł na markę Zetor, oraz że w ten niecodzienny sposób mogliśmy wyrazić naszą wdzięczność. Wierzę, że będziemy kontynuować i rozwijać naszą współpracę, a osiągnięty sukces będzie motywacją nie tylko dla sprzedawców z Polski, ale i z innych krajów na całym świecie, gdzie Zetor ma swoje przedstawicielstwa – mówi Lukáš Krejčíř, dyrektor finansowy i handlowy Zetor Tractors, a.s.
Warto dodać, że nie była to pierwsza akcja stosowania specjalnego malowania w ciągnikach Zetor. Na rynek grecki wprowadzono traktor w barwach narodowych w podziękowaniu za 60-letnią współpracę. Również na 25. rocznicę istnienia marki na polskim rynku wypuszczono na rynek limitowaną edycję biało-czerwonych Zetorów.
Większość upraw kukurydzy ziarnowej w Teksasie jest siana w lutym, a kukurydza posiana w tym okresie jest gotowa do skoszenia na ziarno z początkiem lipca. Jej zbiór trwa przez lipiec i początkowe dni sierpnia. Im bardziej na północ, termin zasiewu kukurydzy oraz rozpoczęcia żniw kukurydzianych przesuwa się w czasie.
Nawet trzy zbiory
Klimat w Teksasie pozwala na zebranie w ciągu roku dwóch a teoretycznie nawet trzech zbiorów z gruntów ornych. Jeśli przedplonem dla kukurydzy są zboża takie jak pszenica, żyto, owies posiane w wrześniu, październiku i początku listopada to okres ich zbioru przypada na maj, ewentualnie pierwsze dni czerwca a kukurydza posiana na przełomie maja i czerwca będzie zbierana tutaj w wrześniu i październiku.
Pod pojęciem gotowa do skoszenia farmerzy w Teksasie i innych południowych stanach USA mają na myśli ziarno o wilgotności nieprzekraczającej 15-15,5%, które można przechowywać bez dodatkowego dosuszania. Przed rozpoczęciem żniw kolby w charakterystyczny sposób zwisają, tak jakby miały zaraz spaść na ziemię.
Usługa zbioru kukurydzy na ziarno z dostarczonym przez usługodawcę zestawem z przyczepą przeładowczą to koszt 27 $ od akra (67,5 $ od hektara), co po aktualnym kursie amerykańskiej waluty daje prawie 250 zł za hektar.
Plon kukurydzy w USA
W tym miejscu pojawia się zapewne pytanie jak plonuje kukurydza w Teksasie, oraz jakie ceny otrzymują lokalni farmerzy. Średnia wieloletnia plonów to 7 t suchej kukurydzy z hektara, natomiast ubiegłoroczne zbiory kształtowały się na poziomie 8,9 t/ha. W tym roku ze względu na panującą również tam suszę plony są niższe od średniej wieloletniej. Tam, gdzie rolnicy nie mają deszczowni zbierają 2-6,5 tony z hektara. Ceny na przełomie lipca i sierpnia oscylowały w granicach 3,75 $/ buszel, czyli niespełna 550 złotych za tonę suchego ziarna. |Dariusz Śmigielski
W sierpniu i wrześniu kończy się okres na zużycie istniejących zapasów środków ochrony roślin dla unieszkodliwiania, przechowywania i stosowania.
Jeszcze w sierpniu
Tylko do 28 sierpnia możemy stosować herbicyd Cuckoo 750 WG zawierający tribenuron metylu. Do tej pory stosowany był w uprawach pszenicy ozimej i jarej oraz jęczmienia jarego w zwalczaniu: chabra bławatka, gwiazdnicy pospolitej, jasnoty różowej, komosy białej, maku polnego, nawrotu polnego, przytuli czepnej, rumianku pospolitego, tasznika pospolitego oraz tobołków polnych.
Do 29 sierpnia można stosować również inny herbicyd oparty o tribenuron metylu Sabata 75 WG. Stosowany był w uprawie pszenicy ozimego do zwalczania chabra bławatka, jasnoty różowej, komosy białej, maku polnego oraz tobołków polnych, natomiast w uprawach pszenicy jarej i jęczmienia jarego do zwalczania chabra bławatka, gwiazdnicy pospolitej, jasnoty różowej, komosy białej, maku polnego, nawrotu polnego, przytuli czepnej, rumianku pospolitego, tasznika pospolitego oraz tobołków polnych.
Tylko do września
24 września mija okres stosowania środka opartego o glifosat Agrofarm Glyfosat 360 SL. Stosowany jest na polach uprawnych do zwalczania fiołka polnego, ostrożenia polnego, perzu właściwego, rumianu polnego oraz samosiewów zbóż. Wykorzystanie środka dotyczy również placów magazynowych i terenów nieużytkowanych rolniczo. OW