Co znajdziesz w artykule?
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował dane według tych informacji, przeciętny rolnik w Polsce zarabia na każdym hektarze ziemi prawie 5,5 tys. zł. Informacja ta wywołała falę oburzenia wśród rolników, którzy kwestionują rzetelność tych statystyk.
Szeroki kontekst statystyczny
Dane te jednak są mocno uogólnione i nie oddają rzeczywistości w sposób pełny. Tradycyjnie prym w zarobkach wiedzie województwo zachodniopomorskie, gdzie przeciętny rolnik dysponuje ponad 32 hektarami ziemi. W przypadku tak dużego gospodarstwa roczny dochód może teoretycznie wynieść aż 175 tys. zł. Na pierwszy rzut oka wygląda to obiecująco, ale czy w praktyce tak to wygląda?
Obserwując różnice między województwami, warto zauważyć, że w Warmii i Mazurach czy województwie lubuskim sytuacja nie wygląda już tak różowo. Prawda jest taka, że realia finansowe polskich rolników różnią się znacznie, co obrazuje ich codzienna walka o przetrwanie.
Metodologia GUS a rzeczywistość rolników
Problem z danymi GUS tkwi w ich metodologii. Urząd posługuje się pojęciem hektara rozliczeniowego, co oznacza, że pod uwagę brane są plony, jakie rolnik powinien uzyskać z ziemi o określonej klasie. W Polsce dominują gleby klasy III i IV, a te o wyższej jakości, zdolne do generowania wyższych plonów, są w mniejszości. Dlatego też, rolnicy, którzy pracują na mniej urodzajnych gruntach, mogą mieć problemy z osiągnięciem nawet średnich dochodów.
Głos rolników – w obronie prawdy
W obliczu tych danych, rolnicy są coraz bardziej zaniepokojeni. W badaniu przeprowadzonym przez GUS w czerwcu 2023 roku zaledwie 10% respondentów stwierdziło, że produkcja rolna jest opłacalna. Aż 40% uznało ją za nieopłacalną. Jeszcze rok temu w tym samym badaniu o nieopłacalności produkcji mówił co trzeci rolnik, co pokazuje znaczący wzrost pesymizmu w branży.
Mateusz Żurawiński, rolnik z Pułtuska, wprost wskazuje, że wyniki GUS są „mocno przestrzelone”. Przytacza przykład żniw kukurydzianych, gdzie z jednego hektara można zebrać maksymalnie 4800 zł przychodu, po odliczeniu kosztów produkcji, pozostaje niewiele. Żurawiński podkreśla, że „może gdyby napisali 1,5 tys. zł, to bym się zgodził”, co tylko potwierdza wątpliwości wobec wiarygodności danych.
Koszty produkcji – nieustanny wzrost
Marcin Sobczuk, prezes Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego, wskazuje na rosnące koszty utrzymania gospodarstw. „Jeszcze niedawno co roku wydawałem kilkaset tysięcy złotych na odnawianie swojego parku maszyn. Teraz tnę koszty i całkowicie wstrzymałem się z wymianą sprzętu” – mówi. Problemy z cenami płodów rolnych oraz kosztem pracy stają się codziennością.
Według Sobczuka, średnia cena za tonę zbóż wynosi 700 zł, a dochód z hektara z pszenicy to zaledwie około 4200 zł, co w obliczu rosnących wydatków przekłada się na minimalne zyski.
Społeczne odebranie danych GUS ma swoje konsekwencje. W obliczu tak mocno ugruntowanej percepcji, rolnicy mogą być postrzegani jako osoby, które zarabiają ogromne pieniądze, co nie tylko wprowadza w błąd, ale również wpływa na ich możliwości uzyskania wsparcia finansowego.