Wiosna to okres intensywnych prac polowych związanych również ze stosowaniem środków ochrony roślin.
Osoby stosujące środki ochrony roślin nie mogą stwarzać zagrożeń dla zdrowia ludzi, zwierząt i środowiska. Muszą również przeciwdziałać znoszeniu środków ochrony roślin na obszary i obiekty niebędące celem zabiegu.
Wymagania przy stosowaniu środków ochrony
Profesjonalny użytkownik środków ochrony roślin, który planuje chemiczną ochronę roślin musi w szczególności pamiętać o sześciu niżej wyszczególnionych wymogach.
Integrowana ochrona roślin!
Użytkownicy profesjonalni, stosujący środki ochrony roślin są zobligowani uwzględniać wymogi integrowanej ochrony roślin określone w rozporządzeniu Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 18 kwietnia 2013 r. w sprawie wymagań integrowanej ochrony roślin. Według wymienionego rozporządzenia producent rolny powinien przed zastosowaniem chemicznej ochrony roślin wykorzystać wszelkie dostępne działania i metody ochrony przed agrofagami aby ograniczyć stosowane pestycydy. Zastosowanie chemicznej ochrony roślin powinno być również poprzedzone działaniami monitoringowymi w uprawie oraz podparte odpowiednimi instrumentami naukowymi i doradztwem. Jednym z podstawowych wymogów integrowanej ochrony roślin jest również ochrona organizmów pożytecznych oraz stwarzanie warunków sprzyjających ich występowaniu. W szczególności dotyczy to owadów zapylających i naturalnych wrogów organizmów szkodliwych.
Tylko zarejestrowane środki ochrony roślin i zgodnie z etykietą!
Do ochrony upraw można stosować wyłącznie środki ochrony roślin dopuszczone do obrotu i stosowania na podstawie wydanych przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi zezwoleń lub pozwoleń na handel równoległy. Ich wykaz znajduje się w rejestrze udostępnionym na stronie internetowej Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Na stronie Ministerstwa udostępnione są również etykiety środków. Zapisów etykiet należy bezwzględnie przestrzegać.
Zachowanie warunków prawidłowego stosowania środków ochrony roślin!
Użytkownicy profesjonalni muszą przestrzegać wymogów określonych w rozporządzeniu Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 31 marca 2014 r. w sprawie warunków stosowania środków ochrony roślin tj. m.in. zachowywać minimalne odległości od określonych miejsc lub obiektów. Na terenie otwartym środki ochrony roślin można stosować, jeżeli prędkość wiatru nie przekracza 4 m/s.
Obowiązkowe szkolenia!
Osoby stosujące środki ochrony roślin muszą posiadać odpowiednie kwalifikacje potwierdzone zaświadczeniem o ukończeniu szkolenia w zakresie stosowania środków ochrony roślin lub doradztwa dotyczącego środków ochrony roślin, lub integrowanej produkcji roślin, lub innego dokumentu potwierdzającego uprawnienia do stosowania pestycydów.
Obowiązkowe badanie i kalibracja sprzętu do stosowania środków ochrony roślin!
Na posiadaczach m.in. opryskiwaczy ciąży obowiązek przeprowadzania okresowych badań potwierdzających sprawność techniczną sprzętu. Pierwsze badanie nowego sprzętu przeprowadza się nie później niż po upływie 5 lat od dnia jego nabycia. Aby zapewnić prawidłowe stosowanie środków ochrony roślin do zabiegów można używać wyłącznie sprzętu sprawnego technicznie oraz prawidłowo skalibrowanego.
Dokumentowanie wykonanych zabiegów środkami ochrony roślin!
Użytkownik profesjonalny jest zobligowany również do prowadzenia i przechowywania przez 3 lata dokumentacji dotyczącej stosowanych środków ochrony roślin. W dokumentacji należy zanotować nazwę środka ochrony roślin, czas zastosowania i zastosowaną dawkę, obszar i uprawy, na których zastosowano środek ochrony roślin oraz wskazać sposób realizacji wymagań integrowanej ochrony roślin poprzez podanie co najmniej przyczyny wykonania zabiegu środkiem ochrony roślin.
Użytkownik profesjonalny środków ochrony roślin w przypadku braku ważnego szkolenia i/lub przebadanego sprzętu do stosowania środków ochrony roślin przed rozpoczęciem chemicznej ochrony roślin powinien uzupełnić kwalifikacje i/lub poddać badaniom sprzęt w jednostkach do tego uprawnionych.
Rejestry przedsiębiorców i podmiotów prowadzących działalność w zakresie:
prowadzenia szkoleń w zakresie środków ochrony roślin;
potwierdzania sprawności technicznej sprzętu przeznaczonego do stosowania środków ochrony roślin
Amerykański gigant z branży maszyn rolniczych może pochwalić się przekroczeniem pięciu milionów sprzedanych egzemplarzy sprzętu do pielęgnacji trawników wyprodukowanych w fabryce Power Products w Greeneville w stanie Tennessee.
Mała fabryka, duże osiągnięcia
Firma Power Products, początkowo założona jako mała fabryka, jest obecnie największym obiektem firmy John Deere i odpowiada za produkcję wielu kultowych kosiarek sprzedawanych przez markę. Obiekt powstał w 1988 r. i w lipcu ubiegłego roku obchodził swoją 30. rocznicę.
„Produkcja pięciomilionowej maszyny jest znaczącym kamieniem milowym dla zespołu Power Products, John Deere i naszych lojalnych klientów”, powiedział kierownik fabryki Jeff Hollett. „Jesteśmy dumni z dziedzictwa, które zbudowaliśmy w Greeneville, i fakt, że wyprodukowaliśmy już pięć milionów maszyn, potwierdza nasze ogromne doświadczenie”.
Małe modele John Deere
W fabryce Power Products produkowane są obecnie małe modele John Deere kosiarek samojezdnych serii 100, z których niektóre wyposażone są w wielokrotnie nagradzany 30-sekundowy system wymiany filtra oleju Easy Change, a także traktorek ogrodowy S240 oraz kosiarki: Z300 i Z500 o zerowym promieniu skrętu. Podobnie, jak w przypadku wszystkich produktów John Deere, poszczególne modele, są dla nich czymś więcej niż tylko sprzętem.
„Informacja o produkcji w sumie aż pięciu milionów sztuk tak naprawdę nadaje perspektywę naszej codziennej pracy” – dodał Hollett. „To więcej niż produkcja maszyn, to przekazanie ludziom narzędzia do pielągnacjij trawnika, które to narzędzie jest efektem naszego zaangażowania w jakość i uczciwość. Tylko w ten sposób udało nam się osiągnąć ten kamień milowy, co świadczy o długoterminowym sukcesie John Deere Power Products.”
Potwierdzeniem doskonałej jakości maszyn John Deere do pielęgnacji trawników jest nie tylko liczba sprzedanych egzemplarzy, ale też nagrody branżowe. Podczas ostatnich targów Gardenia 2019, pojazd Z-Trac otrzymał Złoty Medal Międzynarodowych Targów Poznańskich.
Kosiarka z mocnym silnikiem i wydajnym agregatem
Kosiarka Z997R charakteryzuje się zerowym promieniem skrętu, mocnym silnikiem i wydajnymi agregatami, dzięki którym wykonuje pracę co najmniej 20 proc. szybciej niż kosiarka czołowa. Dodatkowym atutem tej kosiarki jest unikalne rozwiązanie w postaci opon radialnych Michelin X Tweel Turf, które są odporne na ostre przedmioty, gładko przesuwają się po przeszkodach i są trzy razy bardziej wytrzymałe niż konwencjonalne opony pneumatyczne.
Maszyny Z-Trac są objęte promocyjnym finansowaniem fabrycznym John Deere Financial 0 proc. aż na 5 lat dla osób prowadzących działalność gospodarczą, które zdecydują się na zakup do 30 kwietnia br. w kredycie inwestycyjnym. Więcej szczegółów na temat możliwości sfinansowania zakupu Z-Trac dostępnych jest u każdego autoryzowanego dealera marki John Deere.
Od 29 marca do 27 maja 2019 r. rolnicy mogą ubiegać się o pomoc na inwestycje w „Modernizację gospodarstw rolnych” związane z produkcją prosiąt (obszar A), produkcją mleka krowiego (obszar B) czy produkcją bydła mięsnego (obszar C).
Wnioski przyjmuje ARiMR
Wnioski o przyznanie pomocy przyjmują oddziały regionalne ARiMR właściwe ze względu na miejsce realizacji inwestycji. Można je również złożyć za pośrednictwem biura powiatowego ARiMR, należącego do danego OR (wniosek, złożony za pośrednictwem biura zostanie niezwłocznie przekazany do właściwego OR ARiMR). Dokumenty aplikacyjne można składać osobiście, przez upoważnioną osobę lub przesyłką rejestrowaną, nadaną w placówce Poczty Polskiej. W przypadku osób wspólnie ubiegających się o pomoc wniosek należy złożyć w oddziale regionalnym ARiMR właściwym ze względu na położenie ich gospodarstw. Jeżeli gospodarstwa tych osób są położone na obszarze więcej niż jednego województwa, wniosek składa się w tym województwie, w którym jest położona największa część tych gospodarstw.
Kto może ubiegać się o pomoc?
Pomoc przyznaje się rolnikowi, jeżeli m.in.:
jest posiadaczem samoistnym lub zależnym: gospodarstwa rolnego, obejmującego co najmniej 1 ha i nie więcej niż 300 ha gruntów ornych, sadów, łąk trwałych, pastwisk trwałych, gruntów rolnych zabudowanych, gruntów pod stawami lub gruntów pod rowami, lub nieruchomości służącej do prowadzenia produkcji w zakresie działów specjalnych produkcji rolnej
w gospodarstwie, którego jest posiadaczem, prowadzi w celach zarobkowych działalność rolniczą w zakresie produkcji zwierzęcej lub roślinnej, z wyłączeniem chowu i hodowli ryb, i działalność ta nie jest prowadzona w celach naukowo – badawczych;
ma nadany numer identyfikacyjny w trybie przepisów o krajowym systemie ewidencji producentów, ewidencji gospodarstw rolnych oraz ewidencji wniosków o przyznanie płatności, przy czym w przypadku rolnika będącego wspólnikiem spółki cywilnej pomoc jest przyznawana, jeżeli numer identyfikacyjny został nadany spółce.
O pomoc mogą ubiegać się rolnicy, których gospodarstwa mają określoną wielkość ekonomiczną:
w przypadku inwestycji związanej z obszarem rozwój produkcji prosiąt wielkość ekonomiczna gospodarstwa musi być nie mniejsza niż 10 tys. euro i nie większa niż 250 tys. euro;
jeżeli rolnik planuje inwestycje związane z produkcją mleka krowiego czy bydła mięsnego wielkość ekonomiczna gospodarstwa nie może być mniejsza niż 10 tys. euro i nie większa niż 200 tys. euro.
Wyjątek stanowią gospodarstwa osób wspólnie wnioskujących. W takim przypadku wielkość ekonomiczna pojedynczego gospodarstwa może być mniejsza od 10 tys. euro, przy czym suma wielkości ekonomicznej wszystkich gospodarstw musi wynosić co najmniej 15 tys. euro, a po zrealizowaniu inwestycji, wielkość ekonomiczna gospodarstwa każdego z wspólnie wnioskujących rolników osiągnie wartość co najmniej 10 tys. euro.
W jakiej formie przyznawane jest wsparcie?
Wsparcie przyznawane jest w postaci dofinansowania poniesionych kosztów na realizację danej inwestycji. Poziom dofinansowania wynosi standardowo 50% poniesionych kosztów kwalifikowalnych. Może on być wyższy i wynieść 60%, ale tylko w przypadku gdy o pomoc ubiega się młody rolnik lub gdy wniosek o wsparcie składa wspólnie kilku rolników.
Jaka jest wysokość wsparcia finansowego?
Wysokość wsparcia zależy od rodzaju produkcji. W przypadku inwestycji związanych z:
rozwojem produkcji prosiąt – maksymalne dofinansowanie w PROW 2014 – 2020 wynosi 900 tys. zł;
rozwojem produkcji mleka krowiego – wysokość wsparcia w całym PROW 2014 – 2020 może wynieść 500 tys. zł;
rozwojem produkcji bydła mięsnego – wysokość wsparcia w całym okresie PROW 2014 – 2020 może wynieść 500 tys. zł.
Nasza planeta stoi w obliczu kryzysu związanego z gospodarką wodną. Jest to spowodowane wieloma czynnikami, jednym z nich są zmiany klimatyczne. Według danych ONZ do 2050 roku ponad połowa światowej produkcji roślin uprawnych, przede wszystkim zbóż, zagrożona będzie deficytem wody. Problem niestety dotyczy także Polski. Zmiany klimatyczne w naszym kraju już dawno przestały być jedynie hasłami organizacji pro ekologicznych. Długotrwałe susze stały się codziennością. Dramatyczna w skutkach susza z 2015 roku, która nawet według meteorologów miała być ewenementem, powtórzyła się w 2018. GUS oszacował, iż zbiory zbóż zmniejszyły się o 16%, ziemniaków i rzepaku o 20%. Susza dotknęła też produkcję warzyw – uprawiane pod osłonami uszkodzone zostały przez wysoką temperaturę, a uprawy polowe ucierpiały z powodu deficytu opadów. Już w połowie ubiegłego roku szkody wywołane suszą w rolnictwie wyceniono na 3,5 mld złotych. Jak zatem zabezpieczyć nasze uprawy, by maksymalnie ograniczyć negatywne skutki wysokiej temperatury i niedoborów opadów, które według klimatologów będą coraz częstsze w naszej strefie klimatycznej?
Ochrona plantacji
Nie jesteśmy w stanie przewidzieć wystąpienia suszy, możemy jednak maksymalnie chronić nasze plantacje. Musimy to jednak robić kompleksowo, zapewniając roślinom komfortowe warunki przez cały okres wegetacji, począwszy od odpowiedniego przygotowania stanowiska. Rośliny należy utrzymywać w dobrej kondycji, bo tylko odpowiednio odżywione zniosą stres związany z wysoką temperaturą i okresowym brakiem wody. Żadne z tych działań nie zabezpieczy w pełni naszych upraw, ale pozwoli znacząco ograniczyć niekorzystny wpływ anomalii pogodowych na wielkość i jakość osiąganych plonów. Deficyt wody w glebie może powodować drastyczny spadek plonów roślin uprawnych, a czasem nawet doprowadzić do całkowitego zniszczenia plantacji. Przy zbyt niskiej wilgotności gleby i za wysokim nasłonecznieniu reakcje biologiczne rośliny nie mogą przebiegać właściwie pomimo, iż wszystkie niezbędne zabiegi i pozostałe warunki powinny zapewnić uprawom prawidłowy rozwój. Po doświadczeniach z ostatnich lat działania prewencyjne, chroniące rośliny przed skutkami suszy, powinny być włączone do standardowej agrotechniki. Zabiegiem, który należałoby rozważyć jest dolistne dokarmienie krzemem. To niekonwencjonalny i innowacyjny, stosunkowo niedrogi sposób na zwiększenie tolerancji i odporności roślin na tego typu stresy.
Krzem może pomóc
Krzem jest jednym z podstawowych pierwiastków biosfery. W skorupie ziemskiej znajduje się blisko 30% tego pierwiastka. Jest podstawą składową gleb i odgrywa kluczową rolę w obiegu materii. Przez rośliny pobierany jest w formie kwasów krzemowych. Uwalnianie ich z krzemionki i krzemianów jest procesem nieefektywnym – ograniczonym i bardzo powolnym, tym bardziej, iż kwasy krzemowe w glebie są niestabilne, a ich ilość jest niewystarczająca.
Funkcje krzemu
W roślinach krzem występuje w formie mineralnej, nierozpuszczalnej w wodzie. Pierwiastek ten występuje w komórkach epidermy, mezofilu, ksylemie czy sklerenchymie. Zwiększa sztywność komórek i ich tolerancję na uszkodzenia, w tym mechaniczne. Związki organokrzemowe wbudowane w organizm roślinny redukują skutki zarówno niskiej, jak i wysokiej temperatury, powstrzymują utratę wody w procesach oddychania w warunkach deficytu wody, pozytywnie wpływają na proces fotosyntezy – zwiększają jej wydajność. Jednak przede wszystkim krzem poprzez wzmocnienie ścian komórkowych, znacznie ogranicza straty wody w procesie transpiracji. Zapewnia usprawnienie osmoregulacji, gwarantuje korzystniejszy status wodny oraz lepsze zaopatrzenie w składniki odżywcze. Dodatkowo pierwiastek ten ogranicza wpływ stresu biotycznego spowodowanego przez patogeny i inwazję szkodników, to również zasługa mocniejszych i sztywniejszych ścian komórkowych, stymuluje wzrost korzeni u młodych roślin, a przez to poprawia plonowanie, a także jakość i właściwości przechowalnicze plonów. Jest jednak przed wszystkim świetnym narzędziem zabezpieczającym plantacje przed okresowymi niedoborami wody. Grubsze i twardsze ściany komórkowe stanowią naturalną barierę dla czynników stresowych, nie tylko tych związanych z suszą. To także redukcja zagrożeń związanych z infekcjami chorób grzybowych i szkodników, owadów wyposażonych w ssący aparat gębowy. To wzmocnienie ścian stymuluje naturalną odporność roślin.
Produkty zawierające krzem
Biostymulatory zawierające krzem stanowią cenne uzupełnienie programów ochrony roślin uprawnych, zwłaszcza w dobie ograniczania stosowania środków ochrony roślin. Przykładem takiego preparatu krzemowego, spełniającego te funkcje jest Optysil. To płynny antystresant aktywujący naturalne systemy odpornościowe roślin oraz stymulujący ich wzrost i rozwój. Zawiera łatwo przyswajalny przez rośliny krzem i dzięki temu wzmacnia ściany komórkowe oraz stymuluje szereg ważnych procesów życiowych w roślinie. Zwiększa tolerancję na niekorzystne warunki uprawowe, przede wszystkim na deficyty wody. Polecany jest w uprawach wszystkich gatunków roślin rolniczych i ogrodniczych, do stosowania dolistnego. To nowe narzędzie do niwelowania skutków suszy. Odczyn pH roztworu preparatu jest zbliżony do obojętnego, co pozwala na łączne z innymi preparatami w tym samym zbiorniku.
Zagrożenie wystąpienia suszy jest duże
Takie narzędzie jest szczególnie potrzebne wobec czekających nas dalszych zmian klimatycznych. Zdaniem meteorologów, okresowe deficyty wody i towarzysząca im wysoka temperatura przestaną być zjawiskami ekstremalnymi i staną się standardem w naszej strefie klimatycznej. Doświadczenia choćby ostatnich lat pokazują, że susza może doprowadzić do znacznego, a nawet całkowitego zniszczenia plonów. Dlatego maksymalne zabezpieczenie plantacji przed takimi warunkami pogodowymi powinno być dążeniem każdego producenta.
Na co zwrócić uwagę przy ubezpieczaniu upraw na wiosnę?
Rusza wiosenny sezon ubezpieczania upraw z dopłatami z budżetu państwa. Podobnie jak w roku ubiegłym dopłata może sięgać do 65% wartości umowy.
Ubezpieczenia upraw są obowiązkowe, a w razie klęsk żywiołowych rolnicy, którzy je posiadają, mogą liczyć na dodatkową pomoc państwa w pierwszej kolejności.
W ostatnich latach wiosną najbardziej dotkliwe dla upraw były grad, przymrozki i deszcz nawalny.
Przed jakimi zjawiskami chroni ubezpieczenie uprawowe
Wiosna zbliża się wielkimi krokami. Wegetacja powoli rusza, wysiewane są nawozy, prowadzone zasiewy roślin jarych. Wkrótce można się spodziewać występowania zagrożeń pogodowych dla upraw. Pierwsze przymrozki zazwyczaj pojawiają się na przełomie kwietnia i maja, później w połowie maja (zimni ogrodnicy i zimna Zośka). Mogą one powodować nieodwracalne zniszczenia w plonach, sięgające nawet kilkudziesięciu procent. Wcześniej istnieje ryzyko pojawienia się deszczu nawalnego, gradu czy huraganu (te ostatnie są groźne szczególnie dla roślin specjalnych, takich jak chmiel i tytoń). W przypadku upraw jarych (zwłaszcza na glebach lekkich) w nieco późniejszym okresie zagrożeniem może być susza. Wszystkie te zjawiska w ostatnich latach pojawiały się w naszym kraju z różnym natężeniem. Nie sposób przewidzieć, które z nich i w jakim rejonie kraju będzie dominowało w tym sezonie.
Obowiązkowe ubezpieczenia upraw z dofinansowaniem z budżetu państwa (do 65%) zabezpieczają rolników przed stratami związanymi ze zjawiskami pogodowymi, warto jednak pamiętać, że po podpisaniu umowy ochronnej obowiązuje czternastodniowa karencja. Z zawarciem polisy zabezpieczającej uprawy nie warto czekać do ostatniej chwili.
– Startujemy z wiosennymi polisami uprawowymi 25.03. Z roku na rok zainteresowanie rolników tym ubezpieczeniem rośnie. Przyczyniają się do tego zmiany klimatu oraz duża liczba szkód i zniszczeń upraw w ostatnich latach. Pozytywnym czynnikiem z pewnością jest upowszechnienie dostępności polis dla rolników. Od dwóch lat można je kupić w ponad 2 tys. placówek Poczty Polskiej w całym kraju. Dostępne są tam produkty naszej dedykowanej marki AGRO Ubezpieczenia – mówi Stanisław Sokołowski – Wiceprezes Pocztowego Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych i ekspert ubezpieczeń rolnych.
Co i jak można ubezpieczyć
Ubezpieczeniem mogą zostać objęte tradycyjne uprawy, tj.: zboża, buraki cukrowe, ziemniaki, kukurydza, rzepak. Podejmując decyzję o wyborze ubezpieczenia rolnicy powinni wziąć pod uwagę właściwy zakres polisy (jeden z oferowanych pakietów) i dopasować go do rodzaju prowadzonej produkcji. Odpowiednie dostosowanie ochrony do typu działalności rolnej i potrzeb pozwoli na satysfakcjonujące rozliczenie z towarzystwem ubezpieczeniowym w przypadku wystąpienia szkody.
W tym roku kwota przeznaczona na dopłaty do składek dla rolników powinna być wystarczająca pomimo rosnącego zainteresowania taką formą wsparcia.
– Nasze Towarzystwo rozpoczęło ubezpieczanie upraw w sezonie wiosna 2017 i w każdym kolejnym roku zwiększa zarówno liczbę zawartych umów jak i poszerza ich zakres, korzystając z rosnącego wsparcia finansowego Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi (MRiRW). Naszą misją jako Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych jest ochrona ubezpieczonych rolników poprzez właściwe zarządzanie ryzykiem (dywersyfikacja, reasekuracja, rozpoznawanie ryzyka, eliminowanie ryzyk pewnych). W ubiegłym roku powołaliśmy Departament Ubezpieczeń Rolnych. Tworzą go doświadczeni specjaliści czuwający nad optymalnym doborem pakietów, tak aby były dostępne i osiągalne dla rolników i jednocześnie nie przynosiły strat Towarzystwu Ubezpieczeń. Istotną rolę odgrywa też polityka państwa – w razie wystąpienia kataklizmów i uszkodzenia upraw – większe wsparcie otrzymują rolnicy, którzy zawarli polisy chroniące plony – mówi Stanisław Sokołowski – ekspert, który od 28 lat zajmuje się zawodowo ubezpieczeniami.
Uwaga na typowe błędy przy zawieraniu umowy ubezpieczenia!
Wśród błędów w ubezpieczaniu upraw eksperci wymieniają wybór zbyt wąskiego zakresu ochrony np. pojedynczego ryzyka, podając średnią wydajność i cenę, tak by spełnić obowiązek ubezpieczenia 50% areału upraw wskazanych w ustawie i mieć chociaż minimalną ochronę. Nieprzewidywalność wystąpienia zjawisk pogodowych sprawia, że trudno trafić z wyborem jednostkowego ryzyka, które akurat w danym roku będzie najbardziej dokuczliwe. W 2018 roku największe szkody wyrządziła susza, wcześniej huragany, powodzie a jeszcze wcześniej uprawy ucierpiały w wyniku negatywnych skutków przezimowania.
Kapitał spekulacyjny redukuje krótkie pozycje w zbożach w obawie, że powodzie w północnych stanach USA opóźnią zasiewy.
Miniony tydzień (18-22 marca) przyniósł kontynuację odbicia w notowaniach kontraktów giełdowych na zboża na giełdzie w Chicago. Jeszcze w poniedziałek (11-marca) ceny pszenicy w Chicago zaliczyły 13-miesięczne minima, by na kolejnej sesji doszło do 5% wybicia w górę. Wzrosty cen zbóż w Chicago kontynuowane były przez minione dwa tygodnie. W konsekwencji pszenica i kukurydza odrobiły do teraz 10% i 8%.
Rynek skupił się na wielkich powodziach w zachodnim pasie kukurydzy, w tym w Iowa i Nebrasce, dwóch z trzech największych stanów produkujących to zboże. Zalane zostały liczne elewatory w gospodarstwach rolnych i firm zajmujących się magazynowaniem. Istnieje ryzyko opóźnień w zasiewach, a w konsekwencji na przesunięciu części akrów w stronę soi (wysiewa się później).
Duże opady śniegu i spodziewane powodzie w pasie pszenicy jarej w północnej części USA, zwłaszcza w czołowym stanie Północnej Dakocie, również zwiększyły ryzyko opóźnień w zasiewach. Siew rozpoczyna się tam zwykle w kwietniu.
Na giełdzie Euronex-Paryż kontrakty na unijne zboża pozostają w tym tygodniu w trendzie bocznym. Kukurydza, zarówno ta ze starych, jak i nowych zbiorów, oscyluje wokół poziomu 170 eur/t. Jest to ok. 4 euro powyżej wielomiesięcznego dołka z 11-marca, ale aż o ponad 15 euro poniżej szczytu z początku stycznia tego roku.
Także notowania pszenicy ustabilizowały się w ostatnim tygodniu na poziomie kilka euro powyżej prawie rocznego minimum zaliczonego 11-marca. W odróżnieniu od kukurydzy pszenica z nowych zbiorów wyceniana jest jednak znacznie niżej niż stare ziarno. Seria z dostawą w maju porusza się wokół 189 eur/t, podczas gdy termin wrześniowy wyceniany jest o kilkanaście (ok.12) euro niżej.
Unijny rzepak pozostawał w tym tygodniu pod wpływem drożejącego oleju palmowego i wzrostów na rynku ropy. Notowania serii majowej wzbiły się z 355,5 eur/t (w piątek -15 marca), do 357,5 eur/t na zamknięciu piątkowej sesji. Warto zauważyć, że nasiona rzepaku z nowych zbiorów (seria na sierpień) wyceniane są o ok. 2 euro/ t wyżej. Wzrost tygodniowy byłby jeszcze większy gdyby nie piątkowa przecena o blisko 2 euro.
Tymczasem kanadyjska canola nadal wyceniana jest bardzo nisko. 7 marca notowania canoli spadły do poziomu najniższego od kilku lat, gdy okazało się, że główny nabywca (Chiny) mocno ograniczyły import nasion z Kanady. W konsekwencji zapasy canoli skokowo wzrosną na koniec sezonu, co przekładać się powinno na niskie ceny. Piątek przyniósł 3% spadek notowań canoli w pobliże wieloletnich minimów (-2,6% w skali tygodnia).
Zamknięcie piątkowej sesji w Paryżu (22-03-2019) / zmiana tygodniowa:
Silne spadki notowań giełdowych zbóż w I dekadzie marca przełożyły się automatycznie na niższe ceny zakupu proponowane przez podmioty skupowe. W prawdzie w ostatnich dwóch tygodniach ceny na światowych giełdach odbiły lekko od długoterminowych minimów, to jednak nie miało na razie wpływu na krajowe cenniki. Ofert sprzedaży pszenicy jest na rynku bardzo dużo, zawartych transakcji niewiele. Wynika to głównie z rozbieżności miedzy ceną proponowaną przez producenta, a oczekiwaniami Kupującego. Popyt na pszenicę paszową jest nadal niewielki, a cena transakcyjna nie przekracza kwoty 790 zł/t (z dowozem do odbiorcy). Pszenica konsumpcyjna 12,5% białka jest o 10 zł/t droższa. Dużym zainteresowaniem kupujących cieszy się kukurydza paszowa, jednak do transakcji dochodzi tylko w przypadku ceny nieprzekraczającej 700 zł/t (netto w magazynie producenta). Dobrze sprzedaje się też żyto konsumpcyjne, pod warunkiem, że jego cena nie przekracza 720-730 zł/t netto. Na rynku pojawiło się więcej ofert sprzedaży jęczmienia paszowego, co wpłynęło na obniżenie ceny tego ziarna do poziomu 740-780 zł/t.
Sytuacja na rynku rzepaku nie ulega zmianie. W ofertach sprzedaży jest jeszcze dużo tych nasion, a cena utrzymuje się na poziomie 1480-1520 zł/t. Tyle samo za rzepak można uzyskać podpisując umowę sprzedaży nowych zbiorów, podczas gdy porty gotowe są kontraktować nasiona w cenie 1540-1550 zł/t.
W odróżnieniu od rzepaku ceny proponowane za zboża z tegorocznych zbiorów są zdecydowanie niższe od tych płaconych za ubiegłoroczne ziarno.
Ceny zbóż z nowych zbiorów:
Pszenica: 740 – 760 zł/t;
Żyto konsumpcyjne: 600 – 620 zł/t;
Żyto paszowe: 580 – 600 zł/t;
Kukurydza sucha: 660 zł/t;
Kukurydza mokra: 400 zł/t;
Owies: 500 zł/t.
Oficjalne raporty cenowe MRiRW:
Średnie ceny zakupu w krajowych podmiotach skupowych (tydzień 11-17 marca): – według MRiRW / zmiana tygodniowa:
Pszenica konsumpcyjna: 827 zł/t / -1 zł/t;
Pszenica paszowa: 809 zł/t / -26 zł/t;
Żyto konsumpcyjne: 713 zł/t / -5 zł/t;
Żyto paszowe: 729 zł/t / +13 zł/t;
Jęczmień konsumpcyjny: 839 zł/t / +5 zł/t;
Jęczmień paszowy: 806 zł/t / -19 zł/t;
Jęczmień browarniany: 870 zł/t / +3 zł/t;
Kukurydza: 726 zł/t / -6 zł/t;
Owies konsumpcyjny: 753 zł/t / +1 zł/t;
Owies paszowy: 762 zł/t / -48 zł/t;
Pszenżyto: 780 zł/t /-1 zł/t;
Rzepak: 1645 zł/t (-11 zł/t).
RYNEK PALIW I ROPY
Ceny paliw pozostawały stabilne w ostatnim tygodniu
Za litr ON płacimy teraz (20-03-2019) średnio 5,08 zł i jest to 1 grosz mniej niż jeszcze tydzień temu. Trzy grosze więcej trzeba zapłacić za benzynę 98-oktanową, a najpopularniejsza Pb95 kosztuje średnio 4,78 zł. Oznacza to wzrost tygodniowy o 1 grosz na litrze. Tymczasem ceny hurtowe benzyny 95 zwiększyły się w ciągu tygodnia o 3,5 grosza, ale diesel potaniał o grosz. Oznacza to, że (trudna do uzasadnienia) różnica ceny diesla i benzyny zmalała w hurcie do 30 groszy, z 55 groszy w listopadzie.
Na rynku ropy obowiązuje powolny trend wzrostowy, jednak złoty umacniał się przez ostatnie dwa tygodnie minimalizując wpływ drożejącej ropy na ceny w kraju.
Ceny średnie paliw w detalu: 20-03-2019 / zmiana tygodniowa (według portalu e-petrol.pl):
Średnia marża stacji paliw na 1 litrze Pb95 wyniosła:
2017 r: 17 groszy,
2018 r: 20 groszy,
2019 r: 31 groszy, ale w ostatnim tygodniu to „tylko” 12 gr/l.
Średnia marża na 1 litrze ON wyniosła:
2017 r: 13 groszy,
2018 r: 9 groszy,
2019 r: 18 groszy, ale w ostatnim tygodniu marża sięga 13 gr/l.
Obliczono na podstawie cen publikowanych przez PKN Orlen (ceny hurtowe) i e-Petrol (ceny średnie na stacjach paliw)
Rynek ropy
Na giełdowym rynku ropy obowiązuje powolny trend wzrostowy. Zanim doszło do odwrócenia trendu surowiec notował swoje 16-miesięczne minima (przed Świętami Bożego Narodzenia). Ropa Brent kosztowała wtedy ok. 50 usd/b, w porównaniu do nieco ponad 68 usd/b dzisiaj (21-03-2019). Już wtedy kraje OPEC postanowiły, wraz z Rosją, ograniczyć wydobycie wywołując spekulacyjne zakupy kontraktów. W kolejnych miesiącach okazało się, że redukcja wydobycia i mniejsza podaż stała się faktem.
Tempo wzrostów notowań ropy nie jest duże ze względu na rosnące wydobycie w Stanach Zjednoczonych. Amerykanie zwiększyli swoją produkcję o blisko 1/5 w ciągu roku, do rekordowego poziomu 12,1 mln baryłek dziennie. Od kilku tygodni wspomniany rekord nie jest jednak poprawiany, a zapasy w USA spadają. Sprzyja to kontynuacji trendu wzrostowego.
Pierwszego dnia wiosny w Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu odbyła się kolejna edycja Wagarów z Przyrodą. Była to świetna okazja dla uczniów szkół średnich do zapoznania się z ofertą edukacyjną Wydziału Rolnictwa i Bioinżynierii. Jak co roku mury budynku Biocentrum zapełniły się chłonną wiedzy młodzieżą, która mogła dowiedzieć się między innymi czy rośliny odczuwają stres, jakie są kierunki rozwoju sztucznej inteligencji oraz zapoznać się z pozytywnymi i negatywnymi aspektami występowania mikroorganizmów w środowiskach naturalnych. Szeroka oferta warsztatów i wykładów pozwoliła na głębsze zapoznanie się przyszłych studentów ze specyfiką zawodów, które będą odgrywać istotną rolę w szeroko pojętej branży rolniczej.
Pod takim hasłem odbyła się dzisiaj konferencja prasowa w Ministerstwie Rolnictwa. Wzięli w niej udział Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi Jan Krzysztof Ardanowski oraz Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów Marek Niechciał.
Na początku konferencji minister odniósł się do artykułu, który dzisiaj został opublikowany w jednej z gazet.
– Dziś ukazał się w jednej z gazet wyjątkowo kłamliwy artykuł krzyczący – Alarm! Drożyzna idzie! Premier funduje nam drożyznę! Ten tekst mnie bardzo poruszył. To niedopuszczalne sugerowanie, że podejmowane przez nas działania mogą wytworzyć sytuację galopującej drożyzny – stwierdził z naciskiem minister rolnictwa i rozwoju wsi Jan Krzysztof Ardanowski podczas dzisiejszej konferencji prasowej odpowiadającej na pytanie czy Polacy muszą więcej płacić za żywność?
Jak podkreślił minister rolnictwa polska żywność jest dostępna na całym świecie, a jej sprzedaż idzie coraz lepiej o czym świadczą dane dotyczące eksportu, gdzie jego wartość wynosi ok. 30 mld euro. Świadczy to o tym, że polska żywność jest zdrowa i wysokiej jakości.
Na temat cen detalicznych żywności i o podejmowanych w tej sprawie działaniach mówił również prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów Marek Niechciał. UOKiK prowadzi badania rynku i ingeruje w każdym przypadku stwierdzenia nieprawidłowości.
Prezes podkreślił, że UOKiK posiada pięć laboratoriów, w których analizowany jest m.in. skład różnych produktów.
– Nie ma żadnego powodu, dla którego musiałaby podrożeć żywność – stwierdził prezes UOKiK.
Prezes Niechciał zwrócił uwagę, że często porównywane są produkty nieporównywalne, gdyż w rzeczywistości mają one różny skład, różne dodatki. Szef urzędu kontrolującego m.in. powiązania w ramach łańcucha żywnościowego poinformował również, że w Polsce marki własne stanowią w sieciach handlowych ok. 30%, a np. w Wielkiej Brytanii jest to około 50%.
Zaapelował jednocześnie o sprawdzanie przez konsumentów informacji o konkretnym produkcie, w tym o tym skąd on pochodzi. A także podkreślił rolę patriotyzmu ekonomicznego, gdzie konsument powinien zadecydować o wyborze polskich produktów.
Szef resortu rolnictwa podkreślił natomiast, że to konsument ma prawo wybrać co kupuje, ale musi mieć pełną świadomość co wybiera, musi mieć informację o składzie i pochodzeniu produktu
– Konsument nie może być wprowadzany w błąd, np. co do składu produktu – podkreślił minister.
Zwrócił ponadto uwagę, że państwo ma prawo ingerować w relacje między producentami, a handlowcami, oczywiście w dopuszczalnych unijnym prawem ramach.
– We Francji są takie przepisy. Tam producent musi być precyzyjnie oznaczony, a jeżeli na jego żądanie sieć odmówi umieszczenia takiej informacji na marce własnej, to grozi jej kara w wysokości do 5 mln euro – poinformował minister.
– My również poszukujemy takich rozwiązań, które zapewnią dostęp do sprzedaży mniejszym pomiotom z jednej strony, a z drugiej dadzą konsumentom dostęp do żywności wysokiej jakości – zapewnił szef resortu rolnictwa.
Szef resortu rolnictwa przedstawił również prognozy cen opracowane przez Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej – Państwowy Instytut Badawczy. Wynika z nich, że okresowe wahania cen surowców mogą spowodować wzrost cen detalicznych w granicach 4-5 procent.
– Żadnego armagedonu nie będzie. Produkty mleczne będą miały ceny zbliżone do ubiegłorocznych. Spadną nieco ceny mleka, lekko wzrosną ceny serów i galanterii mlecznej. Możliwy jest niewielki wzrost cen cukru, ale nastąpi spadek cen masła, owoców i jaj. W drugiej części roku mogą wzrosnąć ceny jabłek, gruszek i śliwek, ale mogą obniżyć się na warzywa i przetwory – poinformował minister i podkreślił, że to normalny ruch cen wynikający ze zmieniających się czynników zewnętrznych, takich jak np. obszar zasiewów, warunki klimatyczne i sytuacji na poszczególnych rynkach światowych.
W najbliższych latach sytuacja na rynku środków ochrony roślin zmieni się znacząco. Za sprawą przepisów unijnych wycofywane są kolejne substancje aktywne, co w dłuższej perspektywie może okazać się niekorzystne dla producentów rolnych. Również konsumenci odczują skutki tych zmian, ponieważ długofalowe efekty ograniczeń, dotyczących wszystkich państw członkowskich UE, będą miały wpływ na sytuację na rynku rolno-spożywczym.
Brak odnowienia zezwolenia
Jedną z substancji aktywnych, która zgodnie z art. 4 rozporządzenia wykonawczego Komisji (UE) 2018/1865 z 28 listopada 2018 r. nie otrzymała odnowienia zezwolenia, jest propikonazol. To związek z grupy triazoli, którego atutem jest zwalczanie szerokiego spektrum patogenów. Substancja ta ma odmienny mechanizm oddziaływania na sprawców chorób niż np. strobiluryny, dzięki czemu zwiększa skuteczność eliminacji patogenów i ogranicza powstawanie odporności. Ponieważ propikonazol uzupełnia i wzmacnia działanie innych fungicydów, a ponadto może być mieszany właściwie ze wszystkimi preparatami grzybobójczymi, stanowi doskonały komponent wielu zabiegów. Jego kolejną zaletą jest fakt, że można go aplikować nawet we wczesnych fazach rozwojowych roślin.
Na polskim rynku propikonazol występuje zarówno w postaci preparatów jednoskładnikowych, jak i kilkuskładnikowych. Z informacji opublikowanych przez Ministerstwo Rolnictwa wynika, że 19 października 2019 roku kończy się okres sprzedaży i dystrybucji produktów zawierających propikonazol, natomiast rolnicy mają czas na zużycie posiadanych zapasów tych środków ochrony roślin do 19 marca 2020 roku.
O przyczynach i prawdopodobnych skutkach wycofywania z rynku substancji aktywnych opowiedział Mariusz Michalski, Regionalny Dyrektor Sprzedaży – Polska Wschód w firmie INNVIGO.
Z czego wynikają zmiany na rynku środków ochrony roślin?
– Taka jest polityka unijna. Bada się substancje, a jeśli nie spełniają różnych kryteriów: bezpieczeństwa, wpływu na zdrowie, pozostałości, podejmowana jest decyzja, że mogą stanowić potencjalne zagrożenie dla użytkowników końcowych – czyli konsumentów spożywających pieczywo czy owoce, w przypadku których dana substancja była stosowana na etapie uprawy. Obecnie urzędnicy unijni są nastawieni bardzo prokonsumencko.
Czy we wszystkich przypadkach takie działania są zasadne?
– W przeszłości chodziło przede wszystkim o substancje, które należało wycofać, ponieważ zanieczyszczały wody gruntowe, zalegały w nich lub w glebie oraz miały negatywny wpływ na drobnoustroje i środowisko. To trzeba bezwzględnie eliminować.Teraz dostępne są dużo dokładniejsze metody badań. Niekiedy wyniki wskazują na niepożądane działanie określonych substancji w stosunku do organizmów żywych, a przede wszystkim w odniesieniu do człowieka. Dlatego decyzje o ich wycofywaniu podejmuje się częściej niż kiedyś.
Czy obecność pozostałości w produktach rolnych stanowi ryzyko dla konsumentów?
– Temat ten jest ostatnio bardzo medialny – natomiast w rzeczywistości pozostałości badanych i prawidłowo stosowanych środków ochrony roślin są najczęściej marginalne i nie przekraczają ustalonych norm. Dzisiaj niestety nie da się prowadzić produkcji rolnej bez chemii. Jeśli chce się jeść zdrowo, to jednak chemia jest nieodzowna. Uważam, że czasem bezpieczniejsze są dozwolone pozostałości substancji aktywnej – przebadanej, o której wiemy, jak się zachowuje w organizmach żywych, po jakim czasie powinna zniknąć, ma określone tzw. pozostałości bezpieczne – niż np. mykotoksyny, jakie bardzo często zjadamy nieświadomie z nadpsutymi owocami czy produktami zbożowymi. Nie zdajemy sobie sprawy, ile ich jest w takim produkcie. Na pewno są to dużo silniejsze trucizny.
Skąd użytkownicy mogą czerpać informacje o ewentualnej szkodliwości substancji?
– Każdy może sprawdzić, jaka jest dawka LD50, określająca poziom toksyczności dla organizmów żywych poszczególnych substancji aktywnych, stosowanych w środkach ochrony roślin. Dla każdej substancji LD50 podane jest w karcie charakterystyki. Wspomniany propikonazol ma LD50 > 2000 mg/kg m.c. A poziom toksyczności mykotoksyn to z reguły już kilkadziesiąt mg/kg m.c. Natomiast aflatoksyna – bardzo często występująca mykotoksyna, produkowana przez grzyby z rodzaju Aspergillus – ma LD50 na poziomie 1 mg/kg m.c., czyli jest 2000 razy silniejsza niż propikonazol.Im niższa wartość LD50, tym substancja jest bardziej trująca, ponieważ jej mniejsza ilość stanowi dawkę śmiertelną. Wiadomo, że środków ochrony roślin nikt nie spożywa bezpośrednio. A owoce czy warzywa zaatakowane przez grzyby niestety często zjadamy zupełnie nieświadomie. Nie widzimy grzybni, która rozwinęła się w takim owocu, i nie wiemy, ile jest w nim trucizny.
Czy INNVIGO oferuje preparaty zawierające propikonazol?
– W ubiegłym roku zarejestrowaliśmy nowy produkt, jeden z naszych trójskładnikowych fungicydów – Harcer 425 EC. To unikalna kombinacja wysokich dawek trzech bardzo mocnych triazoli: difenokonazolu, propikonazolu i tebukonazolu. Występuje tu efekt wzajemnego wspomagania się, więc jeżeli jeden z tych triazoli ma lukę na daną chorobę, to z pewnością drugi lub trzeci go uzupełnia. Nie ma obecnie innego takiego produktu na rynku. Rolnicy otrzymali skuteczny, wygodny do zastosowania preparat – nie trzeba nic mieszać ani dodawać. Jednak, ze względu na zawartość propikonazolu, mają jeszcze tylko rok, aby z niego skorzystać. W portfolio INNVIGO są też produkty Weto 250 EC i Propico 250 EC, zawierające tylko propikonazol.
Jakie będą konsekwencje wycofania produktów zawierających propikonazol?
– Propikonazol jest jednym z triazoli, który traci zezwolenia, ale są jeszcze inne triazole na rynku. W naszej ofercie mamy np. difenokonazol czy tebukonazol. Na razie zmniejszy się więc paleta produktów, których rolnik może używać.
Czy w dłuższej perspektywie może przynieść to negatywne skutki?
– Dzisiaj, wbrew pozorom, to jeszcze nie jest duży problem, bo można zastąpić jedną substancję innymi. Jednak jeżeli będą wycofywane kolejne triazole, powstanie zagrożenie, że zostaną dwa lub trzy tzw. bezpieczne, ale opatentowane i produkowane przez potentatów, co może spowodować, że środki ochrony roślin bardzo podrożeją. Z tego powodu wzrosną potem ceny płodów rolnych, czyli konsument będzie płacił więcej za jedzenie.
W jaki jeszcze sposób zmiany te mogą wpłynąć na produkcję rolną?
– Jeżeli będziemy mieli do czynienia z dwiema czy trzema substancjami z grupy triazoli, może to również rodzić konsekwencje w postaci powstawania odporności. Dzisiaj rolnik ma do wyboru kilka różnych triazoli i stosuje je naprzemiennie, więc problem odporności na triazole w przypadku niektórych chorób jest ograniczony. Natomiast jeżeli zostaną dwie, trzy substancje na rynku, to presja na powstawanie odporności może być bardzo duża, a skuteczność tych substancji może spadać po kilku latach. Wtedy będziemy musieli podnosić dawki, czyli będą wyższe pozostałości.
Czy możliwe są inne rozwiązania, żeby zadbać o bezpieczne stosowanie środków ochrony roślin i unikać pozostałości?
– Można by regulować kwestie pozostałości w zupełnie inny sposób, np. przestrzeganiem dawek, pilnowaniem okresów karencji, kontrolami, badaniami i analizami produktów, które trafiają do przetwórstwa. Jeżeli byłoby systemowe rozwiązanie, czyli kompleksowa kontrola płodów rolnych pod kątem pozostałości, to użytkownicy musieliby stosować środki ochrony roślin zgodnie z etykietą. Obserwujemy, jak stopniowo wzrasta świadomość rolników, którzy badają swoje produkty i mają na to certyfikat. Potwierdza to przykład jednego z laboratoriów, które kiedyś wykonywało rocznie kilkadziesiąt analiz pod kątem obecności pozostałości, w tym przypadku w jabłkach – potem nastąpił skok do kilkuset, a w ubiegłym roku zlecono już 1700 takich badań. Czyli producenci rolni coraz częściej chcą mieć pewność, że zabiegi, które wykonują, nie wiążą się z ryzykiem wystąpienia pozostałości, a towar dopuszczony do handlu jest bezpieczny dla konsumentów.
Zarząd Dolnośląskiej Izby Rolniczej po rozpatrzeniu wniosku, który wpłynął do Komisji Uchwał i Wniosków VIII Walnego Zgromadzenia DIR, wystąpił do Krajowej Rady Izb Rolniczych w sprawie podjęcia działań mających na celu wypracowanie i wdrożenie modelu zawodowego szkolnictwa rolniczego odpowiadającemu obecnemu zapotrzebowaniu.
Likwidacja szkół rolniczych i gospodarstw szkolnych, przestarzała baza dydaktyczna, kierunki kształcenia anachroniczne niedostosowane do czasów współczesnych i wymagań, jakie stawia przed młodzieżą zarówno rynek pracy, jak i szybko zmieniające się rolnictwo, wydają się być konsekwencją małej popularności szkół rolniczych w Polsce. Nie ulega wątpliwości, że nowoczesne rolnictwo potrzebuje zmiany oferty kształcenia, nowoczesnej bazy szkoleniowej i dobrze przygotowanej kadry.
Zarząd Dolnośląskiej Izby Rolniczej zaproponował zorganizowanie debaty rolniczej poświęconej szkolnictwu rolniczemu z alternatywą powołania przy KRIR lub Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi zespołu, który mógłby opracować i przygotować rozwiązania w sprawie szkolnictwa rolniczego. Zarząd DIR zadeklarował również gotowość oddelegowania do pracy w takim zespole osób posiadających wiedzę w tym temacie.
Monitorowanie działań producentów nawozów mineralnych
Zarząd Dolnośląskiej Izby Rolniczej, realizując wniosek VIII Walnego Zgromadzenia, zwrócił się do Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi o monitorowanie działań producentów nawozów mineralnych w zakresie ustalania cen nawozów. W ocenie rolników podwyżki cen na nawozy mineralne to działania monopolistyczne. Ostatni drastyczny ich wzrost jest dla rolników mocnym obciążeniem, tym bardziej, że w roku ubiegłym odczuli skutki suszy. Wyczerpanie limitu de minimis spowodowało, że wielu rolników nie może skorzystać z kredytów preferencyjnych, a wydatki ponoszone na zakup środków do produkcji rolnej rosną szybciej niż ceny na płody rolne. W opinii Zarządu Dolnośląskiej Izby Rolniczej jak również rolników należy zbadać, jaka jest przyczyna tego zjawiska. Czy rzeczywiście koszty produkcji nawozów mineralnych, a szczególnie azotowych wzrosły w tak znacznym stopniu?
Stanowisko Zarządu Dolnośląskiej Izby Rolniczej odnośnie poselskiego projektu ustawy o ochronie zwierząt oraz o zmianie niektórych innych ustaw (KP Prawo i Sprawiedliwość)
Dolnośląska Izba Rolnicza jednoznacznie krytycznie ocenia proponowane regulacje i wnosi o ich odrzucenie. Naszym zdaniem dotychczasowe zapisy ustawy o ochronie zwierząt są już i tak mocno restrykcyjne, a wprowadzanie kolejnych sankcji, kolejnych ton bezsensownych przepisów sprowadzi na każdego posiadacza zwierzęcia blady strach przed wtargnięciem na własny teren niezidentyfikowanych „przedstawicieli” tzw. organizacji ,,prozwierzęcych” lub ,,proekologicznych” pod byle pretekstem. Tak zresztą dzieje się już obecnie, gdyż obowiązujące teraz przepisy ustawy o ochronie zwierząt dają możliwość wtargnięcia przez osoby z wątpliwą legitymacją prawną, bez jakiegokolwiek uzasadnienia, na czyjąś nieruchomość i pod byle pretekstem zabrania zwierząt. Organy władzy publicznej, w tym policja, straż miejska są bezradne. Wiąże im ręce wspomniana ustawa i ogromne uprawnienia pseudoekologicznych organizacji, które tylko i wyłącznie z racji zapisu w statucie dostały ogromną władzę w dysponowaniu czyjąś własnością, bez czekania na wyrok sądowy. Proponowane regulacje tylko wzmocnią ten represyjny model. Z dużym zaniepokojeniem przyjmujemy, że projekt zmian jest mocno ideologiczny i wpisuje się w lewicową teorię postrzegania źródła praw zwierząt w tym, że tak jak ludzie mogą one cierpieć, są też zdolne do ograniczonego rozumienia i to w stopniu większym niż ludzie na pewnych etapach życia. Chodzi tu o działania tych środowisk mające na celu spadek ochrony prawnej ludzi, wyrażający się w tzw. „liberalizacji” przepisów aborcyjnych, a od kilkunastu lat także w postępie eutanazji na rzecz zwiększenia praw zwierząt. Oczywiście nie oznacza to, że człowiek może sobie pozwolić na zupełną dowolność w postępowaniu ze zwierzętami – jako istota rozumna, zdolna do kierowania się kryteriami dobra i zła, obciążony jest większą odpowiedzialnością, szczególnie za zwierzęta udomowione, ale nie powinien zwierzętom nadawać praw podmiotowych, tak jakby były one w stanie z nich racjonalnie skorzystać.
Przykład – metraż kojca dla psów
Tytułem przykładu, że ustawodawca traci kontakt z rzeczywistością, może posłużyć propozycja nowelizacji art. 9, która zakłada minimalny metraż kojca dla psów. Postuluje się zapewnienie zwierzęciu, w zależności od jego wielkości, stosowną przestrzeń życiową od 9 do 15 m2. Pragniemy tylko zauważyć, że obecne regulacje dotyczące minimalnej powierzchni lokali socjalnych, oferowanych przez gminę, przewidują dla ludzi dużo mniejszą powierzchnię. Zgodnie z art. 2 ust. 1 pkt 5) ustawy o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i o zmianie Kodeksu cywilnego lokalem socjalnym jest „nadający się do zamieszkania ze względu na wyposażenie i stan techniczny, którego powierzchnia pokoi przypadająca na członka gospodarstwa domowego najemcy nie może być mniejsza niż 5 m2, a w wypadku jednoosobowego gospodarstwa domowego 10 m2, przy czym lokal ten może być o obniżonym standardzie”. Także powierzchnia w celi mieszkalnej w więzieniu, przypadająca na jednego skazanego, powinna wynosić nie mniej niż 3 m2. Jak widać z porównania tych regulacji, psy muszą mieć dużo większą powierzchnię życiową niż ludzie. Takich absurdów w nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt jest niestety więcej.
Jako samorząd rolniczy dalecy jesteśmy od sporów ideologicznych, chcemy koncentrować się na tym, jaki wpływ proponowane regulacje będą miały na życie mieszkańców wsi i prowadzenie hodowli zwierząt gospodarskich. Nie można jednak nie zauważyć prawdziwego tła tej nowelizacji. Powszechnie bowiem wiadomo, że za projektem stoją organizacje przedstawiające siebie jako „prozwierzęce” i „proekologiczne”, w tle stoją olbrzymie pieniądze, jakie te organizacje będą mogły otrzymywać z budżetu państwa na prowadzenie różnego rodzaju schronisk dla zwierząt i innych tego typu usług. Nie dziwi więc, że pod pozorem szumnej pomocy bezbronnym zwierzętom, same będą mogły, praktycznie bez należytego nadzoru ze strony państwa, środki te pozyskiwać na nie wiadomo co. Najgorsze, że będą mogły przejmować na własność zwierzęta, o czym niżej.
Większa uwaga na edukację i szkolenia
Jesteśmy zdania, że nadmierna represyjność prawa nie jest środkiem do osiągnięcia zakładanego przez projektodawców zmian celu. Uważamy, że większą uwagę powinno się kłaść na edukację, szkolenia, uświadomienia, że posiadanie zwierząt wiąże się z wieloma obowiązkami. Wsadzanie wszystkich do więzienia za byle przewinienie nie jest – w naszej ocenie – racjonalnym rozwiązaniem. Ostatnio było głośno w mediach o bezwzględnej karze pozbawienia wolności orzeczonej przez sąd dla rolnika, który w wieku 60 lat chciał dorobić kilka złotych na targu i nie wiedział, że musi najpierw ogłuszyć karpia zanim go zabije.
Wiele zadań ustawodawca kieruje pod adresem gmin, tradycyjnie już nie zabezpieczając (przynajmniej nic z takiego z ustawy nie wynika) środków na ten cel. Jak to zwykle bywa – tzw. czarną robotę będą musiały wykonać samorządy, które to, dosłownie biorąc cytat z ustawy , będą musiały opiekować się kotami dachowcami i innymi, które – jak to koty – chadzają własnymi drogami.
Wspomniany już na wstępie art. 7 został poddany w nowelizacji ogromnym zmianom. Wszystko to – w naszej ocenie – jest absurdem do kwadratu, gdyż nie wiadomo jakim organizacjom państwo przyznaje prawo do wymierzania sprawiedliwości, mniej więcej tak jak w dawnych czasach czyniły to trybunały ludowe. Na miejscu od razu zapadał wyrok i od razu był egzekwowany. Przedstawiciele organizacji tzw. prozwierzęcych, które tylko i wyłącznie z racji zapisu w statucie o „ochronie zwierząt” będą mogły decydować, czy zwierzę jest przetrzymywane we właściwych warunkach, czy nie, będą rozstrzygały czy posiadacz zwierzęcia jest winny, czy nie i wymierzały karę w postaci zabrania zwierząt do niewiadomego miejsca. W ostatnim czasie do Dolnośląskiej Izby Rolniczej trafiło wiele skarg rolników na postępowanie organizacji, tzw. prozwierzęcych, których przedstawiciele – niestety w majestacie prawa – wchodzili na teren gospodarstw rolnych, niezależnie czy w obecności, czy pod nieobecność rolnika i zabierali mu zwierzęta pod byle pretekstem. Te obecne regulacje, jak i to co proponuje obecnie rządząca Polską koalicja jest nie do przyjęcia i domagamy się zmiany tego typu modelu działania. Niestety propozycja nowelizacji art. 7 idzie w odwrotnym kierunku. Nikt nie kontroluje osób, które podają się za przedstawicieli organizacji tzw. prozwierzęcych, jak zachowują się w stosunku do właścicieli zwierząt (wszystkie skargi, jakie trafiały do Izby, opisywały agresywne zachowanie takich przedstawicieli). Pragniemy zwrócić uwagę, że uprawnione o tego służby, w postaci chociażby policji, mają ograniczone prawo wstępu na czyjąś posesję, nie mogą sobie wchodzić od tak. Każde przeszukanie, zatrzymanie rzeczy musi być potwierdzone nakazem prokuratorskim. Służby obowiązuje też pora nocna, kiedy to nie można powyższych czynności wykonywać w czyimś mieszkaniu. Organizacje tzw. prozwierzęce tak naprawdę mogą wchodzić kiedy im się podoba, nie muszą uprzednio nikogo pytać o zgodę. Jedynym formalnym potwierdzeniem „legalności” wstępu jest decyzja wójta, burmistrza lub prezydenta miasta potwierdzająca czasowe odebranie właścicielowi lub opiekunowi zwierzęcia. Ale tak naprawdę jest to kwiatek do kożucha, gdyż taki wójt, burmistrz lub prezydent nie ma możliwości (tak jak np. prokurator, który ma akta sprawy i posługuje się wyspecjalizowanymi, przeszkolonymi i doświadczonymi służbami) zweryfikować tego, co taka organizacja robi. Wszelkie sprzeciwy, skargi, próby interwencji przez właściciela zwierzęcia lub opiekuna kończą się na niczym. Ta swoista wolna amerykanka, która – jak już wspominaliśmy – funkcjonuje obecnie, w przyszłości będzie stosowana na jeszcze większą skalę. Wystarczy, że jakiś działacz prozwierzęcy stwierdzi, że właściciel stracił – niezależnie od swojej woli – możliwość sprawowania osobistej opieki nad zwierzęciem, i już jest pretekst do interwencji. Nawet jeżeli przy tego typu czynnościach asystuje policja, to tylko i wyłącznie biernie się przygląda i pilnuje właściciela, żeby nie przeszkadzał wywozić jakimś tam działaczom organizacji prozwierzęcej swoich zwierząt. Nikt z policjantów nie ma specjalistycznej wiedzy by stwierdzić, że nad zwierzętami ktoś się znęcał. To może uczynić tylko i wyłącznie uprawniony pracownik inspekcji weterynaryjnej, a nie byle kto, i w ostateczności sąd.
Gdzie mogę interweniować służby?
W naszej ocenie tylko i wyłącznie służby państwowe mogą interweniować na czyjejś posesji, mieszkaniu, w gospodarstwie. Mogą to być chociażby służby weterynaryjne w obecności policji czy straży miejskiej, ale nigdy jakieś tam pseudoorganizacje o wątpliwym statusie i wiarygodności. Konstytucja RP stoi w Polsce, póki co jeszcze, na straży obrony własności i nie powinniśmy pewnych granic przekraczać. Już od wielu lat poruszany jest temat, że różnego rodzaju służb mundurowych, które mogą stosować środki przymusu bezpośredniego i wchodzić na czyjąś posesję jest zdecydowanie za dużo. A tutaj prawodawca upoważnia do tego osoby, których tożsamości, pochodzenia i kwalifikacji nikt nie sprawdza, które nie mają żądnych szkoleń, które mogą być nawet niepełnoletnie. Do tego nikt nie kontroluje dokąd te zwierzęta są wywożone, jak są przetrzymywane itd. Sytuacja jest naprawdę niebezpieczna.
Ustawodawca w art. 9b nakłada na właściciela lub opiekuna zwierzęcia domowego, które uciekło lub zagubiło się, a w szczególności psa, obowiązek niezwłocznego zawiadomienia o tym najbliższego schroniska dla zwierząt, straży gminnej lub Policji oraz podjąć inne działania w celu odnalezienia zwierzęcia. Oznacza to, że wywieszenie kartki na słupie lub drzewie, że „zaginął kot” już nie wystarczy. Trzeba będzie do tego angażować policję, spisywać protokół, szukać kota. Po prostu absurd. A gdzie czas na ściganie przestępstw i szukanie afer gospodarczych? Zamiast ścigać morderców, złodziei, fałszerzy, wyłudzaczy podatku VAT, policja będzie przyjmowała zgłoszenia zaginięcia kotów, psów, królików…
Co ważne, rządzący chcą wprowadzić obowiązek oznakowania każdego psa w Polsce na koszt właściciela, czynione są przymiarki, żeby również kota. Ma być prowadzony stosowny rejestr. Będzie się tam wpisywało, oczywiście poza rasą i danymi zwierzęcia, także imię i nazwisko, kod pocztowy i miejsce zamieszkania posiadacza zwierząt. Wgląd do takiego rejestru będą miały, oprócz uprawnionych służb, także… organizacje społeczne, których statutowym celem działania jest ochrona zwierząt. Organizacje tzw. prozwierzęce będą więc mogły inwigilować każdego obywatela w Polsce, który posiada psa. Tego typu organizacje już praktycznie będą mogły wszystko, co jest – naszym zdaniem – absolutnie niedopuszczalne.
Zupełnie bezpodstawnie rządzący chcą wprowadzić zakaz hodowli zwierząt futerkowych. W tym zakresie przetoczyła się już przez nasz kraj ostra dyskusja i samorząd rolniczy do tych głosów krytyki się przyłącza.
Jesteśmy również za utrzymaniem możliwości uboju rytualnego zwierząt, gdyż to daje duże możliwości rozwoju i zbytu dla hodowców bydła. Stanowisko samorządu rolniczego jest w tej materii od samego początku jednoznaczne i stanowcze.
Duże nasze wątpliwości budzi przyznanie organizacjom tzw. prozwierzęcym szerokiego prawa udziału w postępowaniach, zwłaszcza karnych, przeciwko właścicielom zwierząt. Zgodnie z proponowanym art. 39a, „organizacje społeczne, których statutowym celem działania jest ochrona zwierząt, mogą wszcząć postępowanie lub wziąć udział w charakterze strony w toczącym się postępowaniu karnym, cywilnym, administracyjnym lub sądowoadministracyjnym, jeżeli zachodzi potrzeba ochrony zwierząt.” Pragniemy zauważyć, że zainteresowanie takich organizacji daną sprawą może nie wynikać tylko z powodu troski o los zwierząt, ale po prostu być uwarunkowane interesem materialnym. Organizacje takie będą przecież mogły przejąć zwierzę po właścicielu, jeżeli zostanie on skazany za przestępstwa określone w analizowanej ustawie. Uważamy przyznanie tak dużych uprawnień organizacjom za nieuzasadnione.
Źródło: Leszek Grala, Prezes Dolnośląskiej Izby Rolniczej
fot.firmowe
Tytan to pierwiastek chemiczny z grupy metali przejściowych. W przyrodzie posiada pięć stabilnych izotopów. Występuje w skałach magmowych oraz osadowych – zawsze w rudach innych pierwiastków. W skorupie ziemskiej jego koncentracja wynosi około 0,6%. Mimo powszechnej obecności jest niedostępny dla roślin w warunkach naturalnych (przy pH gleby 4-6). Większość roślin zawiera około 1 ppm tytanu, choć są gatunki, na przykład skrzyp czy pokrzywa, u których stężenie to jest kilkadziesiąt razy większe. Pierwiastek ten ma tendencję do akumulowania się w tkankach zawierających krzemionkę.
Tytan – wspiera wiele kluczowych procesów fizjologicznych
Według prof. dr hab. Pawła Węgorka (IOR) tytan wpływa na wiele kluczowych procesów fizjologicznych roślin. Przede wszystkim zwiększa zawartość chlorofilu w liściach, a przez to intensyfikuje proces fotosyntezy, co bezpośrednio przekłada się na przyrost biomasy i plonu. Pozytywnie oddziałuje na równowagę hormonalną. Poprzez usprawnienie przebiegu procesów metabolicznych poprawia efektywność pobierania składników pokarmowych z podłoża, głównie potasu, azotu, magnezu, wapnia i żelaza. Przyspiesza budowę ścian komórkowych, wzmacnia naturalną odporność roślin na czynniki stresowe. Dodatkowo, stanowiąc składnik substancji służących roślinom jako metabolity wtórne odstrasza lub powstrzymuje od żerowania szkodliwe owady. Jednak główną funkcją tytanu jest poprawa procesu zapylenia i tworzenia organów generatywnych – nasion i owoców.
Efektywne zapylanie
Efektywne zapylenie kwiatów i następujące po nim zapłodnienie determinuje ilość i jakość plonu. Wiele czynników zewnętrznych, jak choćby nieodpowiednie warunki meteorologiczne, czy mała liczba owadów zapylających (w przypadku roślin owadopylnych) negatywnie wpływają na przebieg kwitnienia, a więc i samego zapylenia. Tak, jak w przypadku wiatropylności, tak i owadopylności kluczowym zadaniem każdego plantatora jest takie przygotowanie uprawy, by proces kwitnienia i późniejszego zapylenia przebiegał sprawnie i skutecznie. Ten okres jest szczególnie istotny w kontekście generowania plonu. Ważny jest ogólny stan uprawy, odpowiednie jej odżywienie i ochrona, by kwitnienie przebiegało bez zakłóceń. Jednak te działania nie zawsze są wystarczające. Mała liczba zapylaczy lub nieodpowiednia aura w trakcie kwitnienia mogą zniweczyć działania plantatora. Jak zatem wspomóc rośliny i jak ingerować w ten proces?
Pomóc z pewnością może tytan. Ma on niezwykle pozytywny wpływ na witalność pyłku kwiatowego, a tym samym procesy związane z zapyleniem i zapłodnieniem. Pierwiastek ten zwiększa wigor ziaren pyłku, zapewnia lepsze jego przyleganie do znamienia słupka i stymuluje rozwój łagiewki pyłkowej. Zabiegi z wykorzystaniem biostymulatorów opartych o tytan w znacznym stopniu łagodzą skutki niedostatecznego zapylenia i zapłodnienia, co w świetle spadku liczebności pszczół i innych owadów zapylających ma niebagatelne znaczenie. Niweluje także negatywne skutki niekorzystnego przebiegu warunków pogodowych, niskiej i wysokiej temperatury czy intensywnych opadów, które nie tylko przekładają się na spadek populacji zapylaczy, ale są także szkodliwe dla roślin. Tytan łagodzi te stresy – wzmacnia naturalną odporność na te czynniki. Długa i chłodna wiosna, deszcze, wysoka temperatura w okresie około kwitnienia oraz niedostateczna ilość zapylaczy to sytuacje, w których bezwzględnie należałoby wspomóc rośliny tytanem. Włączenie do standardowych zabiegów agrotechnicznych biostymulatorów zawierających łatwo przyswajalne jony tytanu w zdecydowany sposób ułatwia uprawę dzięki lepszemu zapłodnieniu i zapyleniu oraz zredukowaniu negatywnego wpływu stresu, wywołanego czynnikami abiotycznymi i biotycznymi. Efektem są wyższe rośliny o grubszej łodydze, większej ilości liści i owoców, a co się z tym wiąże również wyższy plon.
Poprawa produktywności roślin i jakości plonu
W ostatnich latach zebrano wiele przekonujących danych o korzystnym wpływie tytanu na poprawę produktywności roślin i jakości plonu. Jego stosowanie zaleca się w okresach intensywnego rozwoju i wzrostu roślin oraz w warunkach osłabienia roślin przez czynniki stresowe.
Wyniki licznych badań naukowych pozwoliły dobrze poznać mechanizm jego działania, a wdrożenia polowe konkretnych preparatów potwierdziły ich wysoką skuteczność. Z uwagi na wszechstronne korzyści, jakie tytan przynosi roślinom, warto dokarmiać dolistnie plantacje preparatami zawierającymi ten pierwiastek. Bardzo ważna jest forma, w jakiej znajduje się tytan zawarty w preparacie. Musi być on w formie organicznej, dostępnej dla roślin. Należy pamiętać, że tlenki tytanu są nierozpuszczalne w wodzie, więc niedostępne dla roślin. Jednym z wyjątkowo dobrze przetestowanych w polskich warunkach jest Tytanit. Z badań przeprowadzonych w sadach jabłoniowych przez dr hab. Dariusza Wronę z SGGW wynika, iż zastosowanie preparatu poprawiło wzrost drzew, niezależnie od użytych podkładek. Były one wyższe i miały większą długość pędów bocznych oraz średnicę pnia, w porównaniu z kontrolą. Opryski zwiększały zawartość składników mineralnych w liściach i tym samym poprawiały odżywianie roślin. Z doświadczeń dr hab. Moniki Bieniasz z UR w Krakowie nad tym samym gatunkiem wynika, iż preparat znacząco zwiększył procent zawiązywania owoców, zarówno podczas swobodnego zapylenia, jak i zapylenia własnym pyłkiem. Zabieg spowodował wzrost liczby nasion w owocach, a także zwiększył masę samych owoców. Podobne wyniki uzyskali także naukowcy badający działanie preparatu w uprawach ogrodniczych i typowo rolniczych. Wszystkie te badania potwierdzające wysoką skuteczność preparatów zawierających tytan w przyswajalnej dla roślin formie powinny skłonić plantatorów do ich stosowania. Dbałość o kondycję upraw i zapewnienie jak najlepszych warunków dla całego procesu kwitnienia determinują osiągnięcie satysfakcjonującego plonu. Jest to szczególnie istotne ze względu na coraz częściej występujące ekstremalne warunki pogodowe, a także zmniejszającą się populację pszczół i innych zapylaczy.
Nagrody dla najczęściej kupowanych w Polsce marek ciągników rozdane. Statuetki AgriTrac za rok 2018 trafiły do rąk przedstawicieli marek New Holland, John Deere i Kubota. Podczas targów Agrotech w Kielcach po raz pierwszy przyznano również nagrodę dla najczęściej kupowanego traktora. Ciągnikiem roku 2018 został New Holland TD 5.85.
Podobnie jak w roku ubiegłym, wyróżnienia przyznane zostały w dwóch kategoriach: rejestracje nowych ciągników oraz rejestracje nowych ciągników na klienta indywidualnego. W obydwu przypadkach pierwsze miejsce przypadło marce New Holland. W 2018 roku zarejestrowano łącznie 1936 nowych ciągników tego producenta, w tym 1465 na klientów indywidualnych. Drugie miejsce na podium zajął John Deere, z liczbą 1525 ciągników zarejestrowanych ogółem i 958 na klientów indywidualnych. Trzeci wynik w kraju osiągnęła japońska Kubota z liczbą 930 rejestracji (w tym 631 na klientów indywidualnych).
I kategoria: Rejestracje nowych ciągników rolniczych w 2018 roku
I miejsce: New Holland (1936 szt.)
II miejsce: John Deere (1525 szt.)
III miejsce: Kubota (930 szt.)
II kategoria: Rejestracje nowych ciągników rolniczych na klienta indywidualnego w 2018 roku
I miejsce: New Holland (1465 szt.)
II miejsce: John Deere (958 szt.)
III miejsce: Kubota (631 szt.)
New Holland TD 5.85 traktorem roku 2018
Najchętniej kupowanym przez polskich rolników nowym traktorem był w ubiegłym roku włoski ciągnik New Holland TD 5.85. W ręce klientów w 2018 roku trafiły 224 nowe traktory tego typu.
– Model ciągników rolniczych został wybrany metodologią rejestracji we wszystkich grupach, czyli na klientów indywidualnych oraz firmy. Zestawienie nie zawiera tych ciągników, które były rejestrowane z różnych względów przez dealerów ciągników rolniczych. Traktujemy to jako tzw. rejestracje własne. Ciągniki te nie miały na moment rejestracji użytkownika końcowego– mówi Tomasz Rybak, menedżer projektu AgriTrac.
AgriTrac
Projekt badawczy AgriTrac zbiera dane z rynku ciągników w Polsce i w Europie – z 16 krajów – od 2005 roku. Szczegółowe analizy sprzedaży ciągników rolniczych, mierzone liczbą rejestracji, stały się w branży podstawowym narzędziem szacowania udziałów rynkowych – z podziałem na marki, modele, pojemności silnika oraz inne dane o znaczeniu rynkowym. Projekt realizowany jest przez firmę konsultingową Martin & Jacob.
Ta strona korzysta z plików cookies. Służą do tego, by strona działała prawidłowo a także do analizowania ruchu na stronie, a także, by wyświetlać Ci lepiej dopasowane treści i reklamy. Stosujemy również cookies podmiotów trzecich. Dowiedz się więcej w Polityce prywatności i cookies.
Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawić wrażenia podczas poruszania się po witrynie. Niektóre z nich są przechowywane w przeglądarce, bo są niezbędne do działania podstawowych funkcji witryny. Używamy również plików cookie podmiotów trzecich, które pomagają nam analizować i rozumieć, w jaki sposób korzystasz z tej witryny. Te pliki cookie oraz pliki stosowane w celach reklamowych będą przechowywane w Twojej przeglądarce tylko za Twoją zgodą. Masz również możliwość rezygnacji z tych plików cookie. Jednak rezygnacja z niektórych z tych plików cookie może wpłynąć na wygodę przeglądania.
Niezbędne pliki cookie są absolutnie niezbędne do prawidłowego funkcjonowania strony. Te pliki cookie zapewniają działanie podstawowych funkcji i zabezpieczeń witryny. Anonimowo.
Cookie
Duration
Description
cookielawinfo-checkbox-analytics
11 months
To ciasteczko jest używane przez wtyczkę GDPR Cookie Consent. Jest stosowane, by przechowywać zgodę użytkownika na pliki cookies z kategorii „Analityczne”.
cookielawinfo-checkbox-functional
11 months
To ciasteczko jest stosowane przez wtyczkę GDPR Cookie Consent, aby udokumentować zgodę użytkownika na ciasteczka z kategorii "Funkcjonalne".
cookielawinfo-checkbox-necessary
11 months
To ciasteczko jest używane przez wtyczkę GDPR Cookie Consent. Jest stosowane, by przechowywać zgodę użytkownika na pliki cookies z kategorii „Niezbędne”.
cookielawinfo-checkbox-others
11 months
To ciasteczko jest używane przez wtyczkę GDPR Cookie Consent. Jest stosowane, by przechowywać zgodę użytkownika na pliki cookies z kategorii „Inne”.
cookielawinfo-checkbox-performance
11 months
To ciasteczko jest używane przez wtyczkę GDPR Cookie Consent. Jest stosowane, by przechowywać zgodę użytkownika na pliki cookies z kategorii „Wydajnościowe”.
viewed_cookie_policy
11 months
To ciasteczko jest używane przez wtyczkę GDPR Cookie Consent i służy do przechowywania informacji, czy użytkownik wyraził zgodę na korzystanie z plików cookie. Nie przechowuje żadnych danych osobowych.
Funkcjonalne pliki cookie wspierają niektóre funkcje tj. udostępnianie zawartości strony w mediach społecznościowych, zbieranie informacji zwrotnych i inne funkcjonalności podmiotów trzecich.
Analityczne pliki cookie są stosowane, by zrozumieć, w jaki sposób odwiedzjący wchodzą w interakcję ze stroną internetową. Te pliki pomagają zbierać informacje o wskaźnikach dot. liczby odwiedzających, współczynniku odrzuceń, źródle ruchu itp.
Reklamowe pliki cookie są stosowane, by wyświetlać użytkownikom odpowiednie reklamy i kampanie marketingowe. Te pliki śledzą użytkowników na stronach i zbierają informacje w celu dostarczania dostosowanych reklam.