– Nie mamy nic przeciwko fotografowaniu pięknych widoków, ale na litość boską – nie niszczcie nam upraw! – apeluje pani Joanna.
Co się działo w ostatnich dniach?
– Chyba pół województwa do nas zjechało. Wiele osób jednak w ogóle nie zważa, że to pole jest własnością prywatną. Wdzierają się samochodami, rozjeżdżają uprawę. Całe rodziny rozkładają koce, gdzie popadnie. Dzieci biegają i depczą rośliny. A co gorsze, w ogóle nie zwracają uwagi na nasze ostrzeżenia – mówi kobieta.
Doszło do tego, że w niedzielę właściciele pola musieli wezwać policję.
– Wzdłuż drogi jest zakaz zatrzymywania się. To niebezpieczny odcinek trasy. A ludzie bagatelizują, bez opamiętania biegają przez ruchliwą jezdnię – dodaje Okuszko.