Pesymizm wśród rolników rośnie, a z najnowszego badania Ipsos wynika, że co piąty rolnik myśli o porzuceniu swojej działalności w ciągu najbliższych pięciu lat.
Badanie, zlecone przez organizację CropLife Europe, przeprowadzono w dziewięciu krajach UE, w tym również w Polsce. Wyniki są zatrważające. Aż 91% rolników twierdzi, że reakcja polityków na ich problemy jest daleka od oczekiwań. Pomimo masowych protestów, niewiele się zmieniło.
Coraz trudniej wiązać koniec z końcem
Problem, który rolnicy podkreślają najbardziej, to zbyt niski poziom dochodów i przytłaczająca biurokracja. Aż 69% rolników uważa, że ich zarobki nie wystarczają na pokrycie podstawowych kosztów utrzymania gospodarstwa. Codzienność staje się coraz trudniejsza, a zamiast skupić się na produkcji żywności, wielu rolników spędza długie godziny na wypełnianiu dokumentów.
– Mamy dość biurokracji, która tylko zabiera nam czas. Zamiast się rozwijać, wciąż utknęliśmy w papierkach – mówią rolnicy.
Innowacje na wagę złota
Wyniki badania pokazują także, że rolnicy chcą dostępu do nowoczesnych technologii, które mogą poprawić wydajność ich pracy. Precyzyjne maszyny, biotechnologia, biopestycydy – to wszystko może zrewolucjonizować branżę, ale dostęp do tych narzędzi jest wciąż mocno ograniczony. Rolnicy chcą, by unijna polityka i krajowe przepisy stały się bardziej przyjazne innowacjom.
Bez wsparcia dla technologii, rolnictwo staje się coraz mniej opłacalne, a przyszłość gospodarstw – niepewna.
Strach o przyszłość: młodsze pokolenie odchodzi
Najbardziej niepokojącym sygnałem jest to, że co piąty rolnik planuje zakończyć działalność w ciągu najbliższych pięciu lat. Z kolei 5% rolników chce zrezygnować z pracy na roli już w ciągu najbliższego roku! To zdecydowany alarm, że rolnictwo musi stać się bardziej opłacalne i atrakcyjne dla młodszych pokoleń. Większość rolników nie wierzy, że ich dzieci zdecydują się kontynuować tradycje rodzinne na wsi.
– Jeśli nie będzie zmian, rolnictwo straci przyszłość – podkreślają eksperci.
Potrzebne zmiany, a nie obietnice
Olivier de Matos, dyrektor generalny CropLife Europe, nie ma wątpliwości, że Unia Europejska musi przestać tylko obiecywać i zacząć działać. Rolnicy oczekują ograniczenia biurokracji, uczciwego podziału zysków oraz dostępu do nowoczesnych technologii. Tylko wtedy mogą liczyć na przyszłość w tej branży.
Czas na działanie!
Rolnicy w Polsce i w innych krajach UE jasno mówią: potrzebują zmian, które naprawdę poprawią ich sytuację. Zamiast obiecywania „lepszego jutra”, Europa musi wziąć odpowiedzialność za przyszłość rolnictwa, aby nie stracić tego, co udało się wypracować przez pokolenia.
Blokowanie granic, wzmożone kontrole weterynaryjne i obowiązkowa kwarantanna dla wszystkich zwierząt przywożonych do Polski – tego domagają się organizacje skupione w inicjatywie #HodowcyRazem w odpowiedzi na coraz poważniejsze zagrożenie pryszczycą.
W specjalnym apelu do Ministra Rolnictwa, przedstawiciele branży trzody chlewnej, bydła i drobiu ostrzegają: wystąpienie tej choroby w Polsce może doprowadzić do katastrofy dla całego sektora hodowlanego i przetwórczego.
Nielegalny przemyt realnym zagrożeniem
Jednym z głównych powodów niepokoju są doniesienia o nielegalnym obrocie cielętami. Według sygnatariuszy listu, zwierzęta te mogą być przemycane przez granice i nielegalnie znakowane polskimi kolczykami.
– Dla niektórych to opłacalny biznes, ale dla nas to śmiertelne zagrożenie – czytamy w oświadczeniu. Hodowcy obawiają się, że w ten sposób do Polski może trafić pryszczyca, której ogniska już teraz występują m.in. na Słowacji, Węgrzech i w Niemczech.
W piśmie skierowanym do resortu rolnictwa #HodowcyRazem postulują:
radykalne ograniczenie liczby przejść granicznych dla transportów zwierząt,
wzmocnienie kontroli dokumentów i pojazdów,
większe wsparcie dla służb weterynaryjnych i granicznych,
obowiązkowe monitorowanie i kwarantannę dla wszystkich zwierząt przywożonych do Polski.
Podkreślają, że choroba taka jak pryszczyca może zniszczyć genetykę stad, zmusić do masowych ubojów i zamknąć dostęp do wielu rynków eksportowych, których odbudowa może potrwać całe lata – o ile w ogóle będzie możliwa.
Lekarze weterynarii również biją na alarm
Apel hodowców wspierają lekarze weterynarii. W ich opinii Polska potrzebuje nowoczesnych narzędzi do monitorowania i reagowania na zagrożenia – w tym rozwiązań cyfrowych, lepszej identyfikacji zwierząt oraz jasno określonych procedur bioasekuracyjnych.
Zwracają też uwagę, że w walce z pryszczycą nie wystarczy działanie pojedynczych gospodarstw. Kluczowa jest rola państwa, które powinno zorganizować skuteczny system zapobiegania i kontroli.
Zagrożone miejsca pracy i bezpieczeństwo żywnościowe
Hodowcy przypominają, że produkcja zwierzęca to nie tylko mięso i mleko. To także tysiące miejsc pracy w gospodarstwach, przetwórniach, transporcie i handlu. Zachwianie tego systemu może mieć poważne skutki gospodarcze – nie tylko dla rolników, ale i całej branży rolno-spożywczej.
Jednocześnie wyrażają gotowość do współpracy z administracją państwową i weterynaryjną, podkreślając, że potrzebne są działania skoordynowane i zdecydowane, zanim choroba przekroczy granicę Polski.
Apel podpisali m.in.: POLSUS, POLPIG, Krajowa Rada Drobiarstwa, Polskie Zrzeszenie Producentów Bydła Mięsnego, Polska Federacja Hodowców Bydła i Producentów Mleka, Polska Federacja Rolna, Krajowa Federacja Hodowców Drobiu i Producentów Jaj.
4 tysięcy młodych ludzi z całej Polski, 1200 szkół i jeden wspólny cel – zostać fachowcem, który zna się na nowoczesnym sprzęcie jak mało kto. Tyle działo się na XIV Ogólnopolskich Mistrzostwach Mechaników podczas targów Poznań Motor Show.
Wśród wielu kategorii była ta, która nas – rolników – interesuje najbardziej: „Młody Mechanik Maszyn Rolniczych”. I co ważne – od lat wspiera ją John Deere, czyli marka, której nikomu przedstawiać nie trzeba.
Nie tylko teoria – tu się działało naprawdę
Zawody to nie były żadne „testy na kartce”. Uczestnicy musieli wykazać się w praktyce – przy ciągniku John Deere 6155M, na symulatorze zwarć i z testerem diagnostycznym w ręku.
Niektórym pociekł pot z czoła, bo zadania wcale nie były proste. Ale dokładnie o to chodzi – żeby pokazać, jak wygląda prawdziwa praca mechanika w serwisie.
– Dla tych młodych to nie tylko konkurs. Dla wielu to pierwszy krok w dorosłe życie zawodowe – mówiła Joanna Różycka z John Deere. – I świetnie, że zaczynają właśnie od maszyn rolniczych.
Zwycięzcy? Z Trzcianki!
W kategorii „Młody Mechanik Maszyn Rolniczych” wygrali Jakub Netter i Radosław Synoradzcki z CDS-LIDER w Trzciance. Pokazali, że mają głowę na karku i ręce do roboty. Ich sukces to nie tylko wiedza, ale też praktyka i sporo zaangażowania.
Prosta sprawa – bez dobrych mechaników ani rusz. Maszyny są coraz bardziej zaawansowane. Coraz mniej da się naprawić młotkiem i kombinerkami. Trzeba znać elektronikę, umieć korzystać z testerów, rozumieć, co „mówi” traktor, gdy wyświetla błąd.
Dlatego takie mistrzostwa to nie tylko fajna zabawa dla młodzieży. To inwestycja w przyszłość rolnictwa.
9 maja 2025 roku na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu gościł Christophe Hansen – komisarz Unii Europejskiej odpowiedzialny za rolnictwo. To ważna wizyta, bo rzadko zdarza się, żeby tak wysoki urzędnik z Brukseli przyjeżdżał bezpośrednio do Polski, i to jeszcze na uczelnię, która ma silne związki z praktyką rolniczą.
Spotkanie nie miało charakteru politycznej przemowy – była to raczej rozmowa z młodymi ludźmi i naukowcami, którzy na co dzień zajmują się rolnictwem. Byli obecni studenci, doktoranci, pracownicy uczelni, a także prowadzący dyskusję prof. Wawrzyniec Czubak, specjalista od polityki rolnej UE.
Główne tematy? Przyszłość rolnictwa, młodzi i innowacje
W trakcie spotkania poruszano konkretne sprawy – od przyszłości dopłat unijnych, przez zrównoważone rolnictwo, aż po to, jak zatrzymać młodych ludzi na wsi. Komisarz podkreślał, że w najbliższych latach Unia chce stawiać na nowoczesność i praktyczne rozwiązania w gospodarstwach.
– Rolnictwo musi być opłacalne, ale też bardziej odporne na susze, zmiany klimatu i problemy z rynkiem. Nie chodzi tylko o technologie, ale też o lepsze wykorzystanie wiedzy i współpracę z nauką – mówił Hansen.
Młodzi chcą działać, ale potrzebują wsparcia
Studenci i doktoranci pytali m.in. o uproszczenie przepisów, lepszy dostęp do programów wsparcia oraz o to, jak realnie Unia pomoże młodym rolnikom. Zwracali też uwagę na problem przekazywania gospodarstw i braku jasnej ścieżki rozwoju.
Komisarz odpowiadał szczerze – nie wszystko da się zmienić od razu, ale Bruksela chce słuchać i brać pod uwagę głos ludzi z terenu. Wskazał też, że Polska ma bardzo duży potencjał, jeśli chodzi o młodych rolników, i warto to wykorzystać.
Sąd Apelacyjny w Lublinie utrzymał we wtorek decyzję o zakazie zgromadzenia przewoźników przed przejściem z Ukrainą w Dorohusku. Postanowienie jest prawomocne i nie przysługuje już od niego odwołanie. Oznacza to, że trwający od poniedziałku protest powinien zostać zakończony. Wcześniej Sąd Rejonowy Lublin stanął po stronie protestujących i uchylił zakaz zgromadzenia, który został wydany przez wójta gminy Dorohusk Wojciecha Sawę.
Polscy przewoźnicy rozpoczęli blokowanie przejścia granicznego w Dorohusku 12 maja. W konsekwencji liczba ciężarówek w elektronicznej kolejce zmniejszyła się niemal o połowę. Poinformował o tym RBC-Ukraina, powołując się na Państwową Służbę Celną.
Według funkcjonariuszy celnych przewoźnicy masowo likwidują „eKolejkę” umożliwiającą przekroczenie granicy przez Dorohusk. Wybierają inne punkty kontrolne na granicy ukraińsko-polskiej. W nocy z 12 na 13 maja w punkcie kontrolnym „Jagodzin” po stronie ukraińskiej odprawiono zaledwie 8 ciężarówek. Manifestujący przepuszczają po jednej ciężarówce na godzinę w obu kierunkach.
Protestujący na granicy przewoźnicy domagają się m.in. przywrócenia limitu zezwoleń dla ukraińskich przewoźników na wjazd do Polski, zakazu rejestrowania firm transportowych z kapitałem spoza UE, wprowadzenia przez Ukrainę oddzielnej kolejki w systemie elektronicznym dla pustych samochodów ciężarowych jadących z Ukrainy do Polski.
Polski resort infrastruktury podkreślił, że działa, by zmienić przepisy, które obecnie są objęte Umową UE-UA o transporcie drogowym towarów. Minister wystąpił do Komisarza ds. transportu z informacją o negatywnych skutkach tej umowy dla polskiej branży transportu drogowego i skierował prośbę o analizę wpływu umowy na cały rynek przewozów drogowych UE.
W polskim rolnictwie nie trzeba dziś wielkiej iskry, by wzniecić ogień niezadowolenia. Jednak tym razem nie chodzi o drożyznę środków ochrony roślin, nie o Zielony Ład, nie o import zboża z zagranicy. Oś konfliktu przeniosła się nad Bałtyk – do portu w Gdańsku. To tu, niemal po cichu, odwołano przetarg na dzierżawę terenów pod terminal zbożowy. Bez wyjaśnień, bez konsultacji, bez debaty publicznej. Ktoś podjął decyzję, która może zaważyć na przyszłości całego sektora rolno-spożywczego.
Kto blokuje rozwój portu – polityka czy interesy?
Terminal zbożowy miał być nowym sercem eksportu polskiego ziarna – inwestycją na miarę XXI wieku, pomostem między krajowym rolnictwem a rynkami Bliskiego Wschodu, Azji i Afryki. Tymczasem zamiast rozwoju mamy stagnację, a zamiast konkretów – podejrzenia.
Nie trzeba być ekspertem od logistyki morskiej, by dostrzec, że coś tu nie gra. Rolnicy i eksporterzy od miesięcy czekali na jasny sygnał – że państwo rozumie ich potrzeby, że porty będą wspierać eksport, a nie rzucać mu kłody pod nogi. Przetarg odwołano, oficjalnych powodów nie podano. Milczenie władz portu budzi jeszcze większy niepokój.
W kuluarach mówi się o próbie przejęcia terenów przez państwową spółkę spożywczą. Inni sugerują, że decyzje są efektem nacisków z zagranicy – może naszych zachodnich sąsiadów, którym na rękę byłoby wyciszenie polskiego eksportu. W tle majaczy także wątek polityczny – czy obecna ekipa rządząca chce „oczyścić pole”, by wprowadzić własnych graczy? Tego nie wiemy. Ale rolnicy nie mają wątpliwości: ktoś z pełną świadomością wyciąga wtyczkę z gniazdka eksportowego potencjału Polski.
– Działając w imieniu spółki pod firmą Zarząd Morskiego Portu Gdańsk S.A. z siedzibą w Gdańsku (dalej jako ZMPG), na podstawie § 2.2.3 Dokumentacji uprzejmie informujemy, że zgodnie z § 2.1.18 Dokumentacji Przetarg nr 1/SRH/2024 na oddanie w najem zabudowanej nieruchomości gruntowej o powierzchni 239.502,00 m kw. zlokalizowanej w Gdańsku został przez ZMPG odwołany bez podania przyczyn – poinformowano w komunikacie zamieszczonym na stronie internetowej Portu Gdańsk.
Polska zbożowa potęgą? Tylko na papierze
Jeszcze niedawno mówiono, że Polska może stać się zbożową potęgą Europy. Mamy odpowiednie warunki klimatyczne, doświadczenie, ogromne plony. Ale nie mamy infrastruktury, a ta, którą mamy – zamiast być rozwijana – jest blokowana. Bez portów nie ma eksportu. Bez eksportu – nie ma rynku. A bez rynku – nie ma rolnictwa. Proste jak konstrukcja cepa.
Zamknięcie możliwości przeładunkowych oznacza spadek cen skupu. Zboże zalega w magazynach, a rolnik zmuszony jest oddać je za półdarmo. Niewielu stać na takie ryzyko. Dla wielu to kwestia być albo nie być.
Premier zapowiada nowy terminal – tylko co z teraźniejszością?
Premier co prawda zapowiedział budowę nowego, państwowego terminala zbożowego. Świetnie. Tyle że jego ukończenie planowane jest dopiero na 2026 rok. Trzy lata w tej branży to wieczność. Rolnik nie może czekać. Spółki eksportowe nie będą trzymały towaru w nieskończoność. Handel szuka alternatyw. A konkurencja z innych państw już zaciera ręce.
To kolejny przykład, jak oderwane od rzeczywistości są decyzje podejmowane w Warszawie. Plany planami, ale dziś trzeba działać. Dziś potrzebny jest terminal, nie za trzy lata. Dziś trzeba wysyłać zboże, bo jutro będzie za późno.
Rolnicy oszukani po raz kolejny
Środowisko rolnicze nie ma złudzeń – to kolejny cios w ich interesy. Po miesiącach zmagań z chaosem zbożowym, po protestach, blokadach, niespełnionych obietnicach – teraz przyszedł czas na cichy sabotaż z poziomu portu. Wielu mówi wprost: „znowu nas wystawili”.
Zamknięcie portu to nie tylko sprawa logistyki. To symbol tego, jak traktuje się polskiego rolnika. Jak kogoś, kto ma tylko produkować, nie pytać o nic, nie domagać się niczego. Jak pracownika najemnego we własnym kraju.
Dla kogo gra ten rząd?
Nie sposób nie zadać dziś pytania: czyje interesy reprezentują decydenci? Czy naprawdę ktoś wierzy, że przypadkiem unieważniono przetarg na jeden z najważniejszych elementów polskiej suwerenności żywnościowej? Czy ktoś jeszcze wierzy, że w tle nie ma układów, nacisków i brudnej gry?
Rolnicy domagają się odpowiedzi. I mają do tego prawo. Bo to oni będą pierwszymi ofiarami tych decyzji. A za nimi – cała gospodarka.
Polska potrzebuje sprawnych, silnych portów zbożowych. Potrzebuje systemu, który wspiera eksport, a nie go utrudnia. Potrzebuje rządu, który działa z myślą o interesie narodowym, nie o układach i kombinacjach. Potrzebuje szacunku dla rolnika, który karmi ten kraj.
Zamknięcie portu zbożowego w Gdańsku to nie tylko błąd. To sygnał – że ktoś celowo gasi światło w jednym z najważniejszych sektorów naszej gospodarki. Czy pozwolimy na to w milczeniu?
Przed nami noc z opadami na południu kraju- popada wszędzie w ilości od 3 do 12 mm- na Podhalu, Bieszczadach, Śląsku Cieszyńskim do 10-20 mm. Nad ranem przelotnie popada od Pomorza Zachodniego po Kaszuby i Żuławy. Na termometrach od -2 stopni w Supraśli do +10 stopni w Sanoku. W ciągu dnia w całym kraju pojawią się burze z przelotnymi opadami od deszczu po grad i krupę śnieżną. Z racji wichur na zachodzie, północy i w centrum kraju chmury będą szybko się przemieszczać przynosząc maksymalnie 1-8 mm opadu. Wiatr rozpędzi się do 60-70 km/h a podczas burz do 80 km/h. Po opadach temperatura spadać ma do zaledwie 3-6 stopni.
Zrobotyzowane stanowisko do gięcia blach. fot. firmowe
Firma Unia Group cały czas się rozwija, co widać po nowych inwestycjach zrealizowanych do końca ubiegłego roku. Zainwestowano 75 mln zł w wyposażenie fabryk w nowoczesne i zawansowane maszyny. Trafiły one m.in. do fabryk Grudziądzu i Brzegu, gdzie są produkowane opryskiwacze, rozsiewacze zawieszane i zaczepiane i rozrzutniki obornika oraz przyczepy przeładowcze i platformy transportowe. Unia ma także fabrykę w Słupsku i w Kątach Wrocławskich, gdzie znajduje się fabryka Unia Grains znana z produkcji urządzeń do suszenia i przechowywania ziarna.
Większość podzespołów jest wytwarzana na miejscu w czterech wydziałach produkcyjnych. Mamy tu wydział obróbki plastycznej, spawania, malarni i montażu. Wszystkie działy są wspierane całą gospodarką magazynową, transportem wewnątrz zakładowym i kontrolą jakości. Dodatkowo wszystkie procesy są wspomagane zintegrowanym systemem zarządzania SAP. Poza wydziałami produkcyjnymi system SAP działa w pozostałych obszarach firmy. Fabryka w Brzegu działa od 1951 r., zajmuje obszar 8,5 ha, a w obszarze produkcyjnym zatrudnionych jest ponad 150 osób.
Nowy laser
Pierwszy wydział to obróbka plastyczna, która rozpoczyna proces produkcji maszyn. W ostatnich miesiącach zostały zakupione i zainstalowane nowe maszyny. Jedną z nich jest wycinarka laserowa światłowodowa o mocy 12 kW. Sprzęt pozwala na wycinanie arkuszy blachy o wymiarach 1,5×3,0 m i grubości do 30 mm. Urządzenie ma system do automatycznej wymiany dysz i jest 6 krotnie szybsze w pracy niż poprzedniej generacji wycinarka laserowa. Tym sposobem można zwiększyć moce produkcyjne, gdy będzie taka potrzeba.
Robotyzacja zwiększyła precyzję i powtarzalność elementów, co przekłada się na wyższą jakość wyrobów i mniejszą ilość poprawek. fot. firmowe
Automatyczne gięcie
Kolejną inwestycją zrealizowaną w fabryce w Brzegu jest zrobotyzowane stanowisko do gięcia elementów. Składa się ono z prasy tandem, na której można wyginać elementy o długości do 8 m i 8 mm grubości. Tym sposobem w fabryce można wykonać wszystkie gięcia elementów do maszyn budowanych w Brzegu. Prasa ma 400 ton nacisku. Każdy z robotów jest w stanie dźwignąć materiał o masie do 300 kg i oprócz tego automatycznie zmienić uchwyt w zależności od wielkości formatu blachy, który trzeba wygiąć. Są to uchwyty pneumatyczno- magnetyczne, które trzymają detal. Prasy są wyposażone w automatyczny laserowy pomiar kąta gięcia, mamy przez to zachowaną dużą precyzję gięcia i powtarzalność produkcji.
Roboty spawalnicze
Na wydziale spawalni wdrożono dwa stanowiska. Jedno jest dedykowane do małych elementów i jedno stanowisko do wielkogabarytowych elementów. To pierwsze ma dwie stacje każda ze stron pozwala na umieszczenie elementu do spawania o wymiarach 1,5×3,5x 1 m. Oprócz tego jest 8 ręcznych stanowisk spawalniczych. Drugi nowoczesne zrobotyzowane stanowisko jest dedykowane do wielkogabarytowych elementów takich jak m.in. ramy rozrzutników Apollo. Elementy składowe ramy są łączone na specjalnym przyrządzie, jest on tak zaprojektowany, żeby dać możliwość pospawania wielu elementów. Produkowana jest zazwyczaj seria ram. Następnie ramy są łączone wraz ze ścianami i cała konstrukcja jest umieszczania na przyrządzie do spawania wielkogabarytowych elementów, resztę spoin wykonuje robot spawalnicy. Trawa to do 12 godzin.
Proszkowe malowanie
Na terenie fabryki w Brzeg jest malarnia proszkowa z trzema kabinami malarskimi. Jedna kabina jest do malowania podkładowego, a dwie do malowania nawierzchniowego. Bardzo istotne jest właściwe przygotowanie powierzchni do malowania. Jest to realizowane procesem obróbki zwanym śrutowaniem. Proces malowania jest manualny. Elementy są malowane farbą podkładowo-poliestrowo-epoksydową z domieszką cynku. Dodatkowo powłoka nawierzchniowa jest farbą poliestrową. Ten rodzaj malowania pozwala na zachowanie dużej ochrony antykorozyjnej. Na terenie fabryki jest też malarnia mokra do malowania wielkogabarytowych elementów.
Nowe suwnice i magazyn wysokiego składowania
Gotowe polakierowane elementy są kierowane na halę montażową o powierzchni 15 tys. m2. Montaż odbywa się w sposób taktowy, czyli na każdym takcie są zespoły pracowników, które wykonują maszynę do pewnego stopnia. Następnie maszyna przechodzi na kolejny takt. Są też stanowiska do montażu gniazdowego, gównie do kompletów montażowych. Trafiają one na magazyn, a z niego do maszyny. Dla ułatwienia montażu dużych elementów zamontowano sekcję suwnic. Kolejne inwestycje widać w skumulowanym magazynie przy montażowym. Powstały regały wysokiego składowania. Są tu dwa regały windowe, każdy z nich posiada 70 półek o powierzchni 12 m2. Łącznie można na nich umieści towaru o masie 90 t. W tej części hali jest możliwość zmieszczenia ok. 2500 palet. Takie rozwiązanie łatwo zaopatrywać stanowiska montażowe w potrzebne detale.
Suwnice ułatwiają montaż dużych maszyn. fot. firmowe
Każda maszyna zbudowana w Brzegu jest po montażu wnikliwie sprawdzana na stacji kontroli. Jedno ze stanowisk jest wyposażone w hamownię, a dwa są wyposażone w wanny. Pracownicy sprawdzają nie tylko układ hydrauliczny, pneumatyczny, ale również elektryczny i cały cieczowy w opryskiwaczach pod kątem prawidłowego dawkowania i szczelności poszczególnych układów. Odbywa się też proces kalibrowania maszyn. Cała kontrola opryskiwacza trwa ok. 3 godzin. Część maszyn jest produkowana na zamówienie klientów, a część jest wytwarzana w seriach ze względu na ekonomię produkcji. Rocznie we wszystkich fabrykach produkuje się ok. 25 tys. maszyn, a zatrudnionych jest ok. 1000 pracowników.
Nowe maszyny
Firma cały czas się rozwija co widać nie tylko po nowych inwestycjach w fabrykach, ale również projektach, które niebawem mają zostać zaprezentowane. W ambitnych planach jest zbudowanie samojezdnego opryskiwacza. Zgodnie z założeniami ten projekt i prototyp ma być gotowy w ciągu roku. Podwozie będzie wykorzystane od jednego z wiodących zachodnich producentów maszyn. Natomiast reszta będzie zaimplementowana od maszyn produkowanych w Brzegu. Mając ogromne doświadczenie w produkcji opryskiwaczy zawieszanych i ciąganych da się ten cel osiągnąć.
Prototypowy samojezdny opryskiwacz z firmy Unia ma być gotowy w przyszłym roku. fot. firmowe
Zmodernizowany Cross
Agregat Cross to narzędzie topowe do uprawy bezorkowej. Unia oferuje ten sprzęt od ponad 20 lat. W ubiegłym roku dokonano szeregu zmian. Nowej generacji agregat Cross II rama została skonstruowana od nowa. Jest ona sztywniejsza, a środek ciężkości został przesunięty bliżej ciągnika. Elementami roboczymi są zęby uprawowe z zabezpieczeniem sprężynowym, ale opcjonalnie można zastosować zabezpieczenie śrubowe. Zabezpieczenie sprężynowe zadziała, gdy na końcu dłuta pojawi się siła równa 600 kg, wcześniej było to 550 kg. Tym sposobem w trudnych warunkach mamy zapewnioną równą uprawą na ustaloną głębokość bez efektu tzw. klawiszowania elementów roboczych. Producent oferuje kilka typów redlic. Te z oznaczeniem Durum są wyposażone w płytki z węglika spiekanego. Wytrzymałość tych redlic jest 6-7 krotnie dłuższa od tych standardowych redlic napawanych. Ich wytrzymałość jest określana na 60-70 ha. Redlice można wyposażyć w boczne podcinacze do cało powierzchniowej uprawy na głębokość 15 cm, a bez podcinaczy można pracować na głębokości do 30 cm. Do agregatu o szerokości roboczej 3 m zapotrzebowanie na moc jest szacowane na 150-200 KM, wszystko zależy od warunków na polu i głębokości uprawy. Uchwyt zęba został zmieniony względem poprzednich wersji. Są tu zastosowane elementy odkuwane, które charakteryzują się dużą wytrzymałością. Za trzema rzędami zębów pracuje brona zagarniająca. Zmieniono sposób regulacji brony zagarniającej dokonuje się tego jedną korbą. Skrajne talerze do transportu są składane i mają dodatkowo regulację kąta pracy. Ostatnim elementem jest wał doprawiający. Do wyboru jest wał daszkowy, ceownikowy, teownikowy lub rurowy. Agregat Cross II można opcjonalnie wyposażyć w zestaw montażowy i siewnik poplonu FP. Wysiew jest rzutowy. Jest również opracowane rozwiązanie, które umożliwia wgłębne podawanie nawozu. Na ząb przykręca się specjalne nakładki, które pozwalają na deponowanie granul na trzech głębokościach. Głęboko, płytko lub 50:50. W tym zestawie na przednim TUZ ciągnik montuje się zbiornik na nawóz USF tym sposobem w czasie uprawy można dokonywać jednocześnie zlokalizowanego nawożenia. Cross II jest dostępny o szerokości roboczej 3 m, a w opracowaniu są narzędzia o szerokości 4 i 5 m z ramą składaną hydraulicznie. Są również plany na opracowanie konstrukcji półzawieszanej jako Cross HP.
Zawieszany agregat Cross o szerokości roboczej 3 m. fot. K. Grzeszczyk
Regulowany dyszel
Nowy zaczepiany opryskiwacz Heron jest produkowany w fabryce w Brzegu. Rama opryskiwacza wykonana jest ze stali Strenx, a wszystkie elementy stalowe są śrutowane stalowymi kulkami, potem jest nanoszona proszkowo warstwa podkładu cynkowego, a potem drugi raz jest nanoszona właściwa farba proszkowa koloru czerwonego. Sprzęt jest wyposażony w dyszel obrotowy, który może być agregatowzny z ciągnikiem na zaczep rolniczy lub transportowy. Jest również możliwość regulacji przedniej części dyszla tak, żeby jak najlepiej wypoziomować maszynę. Zaczep jest też amortyzowany na gumowym odbojniku. W opryskiwaczu jest zamontowana dwuprzewodowa pneumatyczna instalacja hamulcowa z automatycznym regulatorem siły hamowania. W standardzie jest montowane sterowanie Isobus. Pakiet ten można dodatkowo rozbudować o terminal sterujący, dżojstik czy nawigację GPS, jeżeli zamierzamy korzystać w pełni z funkcji rolnictwa precyzyjnego. Maszyna może być również rozbudowana o moduł rolnictwa 4.0 i system dwukierunkowej komunikacji maszyną, a platformą zarządzającą. Jest ona opracowana wspólnie z firmą xFARM a nazywa się Unia Smart Farming. Korzystając z tego rozwiązania można bezprzewodowo transmitować danie z platformy do maszyny i odwrotnie. Tym sposobem można założyć w biurze plan pracy, opracować mapę pola i importować ją bezpośrednio do komputera na opryskiwaczu. Układ cieczowy zasila pompa o wydajności 400 l/min. Jest ona napędzana z WOM ciągnika. Opcjonalnie dostępny jest hydrauliczny napęd pompy.
Różne modele
Heron dostępny jest ze zbiornikami o pojemności 3000, 4000, 5000 i 6000 l. Belki polowe są oferowane o szerokości od 21 do 30 m. W opracowaniu są belko o szerokości roboczej 33 i 36 m. W standardzie belki są niezależne co oznacza możliwość rozkładania indywidualnie lewą lub prawą stronę. Jest też możliwość tzw. ćwiartkowania np., belkę polową o szerokości roboczej 21 można złożyć do 15 m, 24 do 18 m, 27 do 21 m. Na belce są montowane głowice 4-pozycyjne z kompletem różnych rozpylaczy. Z zewnątrz rzuca się nowoczesny design opryskiwacza z zabudowanymi zaworami przez zamykane osłony. Z lewej strony maszyny są umieszczone zawory sterujące z czytelnymi piktogramami wyciętymi na blasze kwasoodpornej. Zawór czterodrogowy może kierować ciecz roboczą na belkę polową, do zasysanie wody z rozwadniacza, cyrkulacji cieczy wewnątrz zbiornika i w pozycji płuczek wirowych i myjki ciśnieniowej. W opryskiwaczach Heron są zamontowane trzy płuczki wirowe do mycia zbiornika. W modelach ze zbiornikiem o pojemności 3000 i 4000 l zbiornik na czystą wodę jest o pojemności 400 l. Z kolei w modelach ze zbiornikami o pojemności 5000 i 6000 l zbiornik na czystą wodę ma pojemność aż 500 l. W opryskiwaczu Heron zastosowano rozwadniacz o pojemności 60 l. W standardzie rozwadniacz ma lancę zasysającą ciecz ze zbiorników. Zbiornik spoczywa na osi, która jest dodatkowo amortyzowana pneumatycznie. Opcjonalnie można zamówić oś skrętną z możliwością regulacji rozstawu kół w zakresie od 1,8; 2,0; lub 2,25 m. Belka polowa ma zastosowaną amortyzację pionową na siłownikach na układzie równoległobocznym. Jest również amortyzacja na boki za pomocą siłowników gazowych. W standardzie jest również podświetlenie LED belki polowej. W opryskiwaczu jest zastosowany trzy stopniowy system filtracji. Filtr główny przy rozwadniaczu, drugi stopień to filtr samoczyszczący przy z zaworze głównym, a trzeci stopień to filtry sekcyjne umieszczone na belce polowej. Belka polowa może być podzielona od 5 do 17 osobnych sekcji opryskowych. Jest też dostępny system Eco Stop, który rozłącza pojedynczy rozpylacz. Oprócz tego jest system oprysku pulsacyjnego Dyna Jet. Producent oferuje system Boom Level z dwoma czujnikami do automatycznego utrzymywania belki polowej od chronionej powierzchni, a w wersji Boom Level Plus są zamontowane cztery czujniki. W czasie pracy lewa i prawa strona belki działa niezależnie. Opryskiwacz można wyposażyć w różnej szerokości i wysokości koła. Z opcji proponowana jest własna hydraulika na opryskiwaczu. Na wałku WOM ciągnika montuje się multiplikator z pompą hydrauliczną zasilającą ten układ.
Zaczepiany opryskiwacz Heron ze zbiornikiem o pojemności 3000 l. fot. K. Grzeszczyk
Sprawa Czarnobyla jest naocznym przykładem tego, co grozi ludziom w przypadku skażenia promieniotwórczego. Jest to niezwykle ważne w sytuacji gdy toczy się wojna na Ukrainie, a Rosja co jakiś czas grozi użyciem broni atomowej. Zresztą broń masowego rażenia jest w posiadaniu wielu krajów o czym przy[pomnieliśmy sobie, gdy nagle wybuchł konflikt (na szczęście został zażegnany) między dwoma mocarstwami atomowymi – Indiami i Pakistanem. Tymczasem każde użycie broni jądrowej będzie niosło ze sobą natychmiastowe olbrzymie straty w ludziach oraz w infrastrukturze i co może jest jeszcze ważniejsze wykluczy na dziesięciolecia skażone obszary z jakiegokolwiek użytkowania.
Naukowcy uznali, że niektóre obszary wokół Czarnobyla nadają się do uprawy
W opublikowanym na sciencedirect.com raporcie międzynarodowi eksperci stwierdzili, że przynajmniej część obszarów które zostały wyłączone z upraw po awarii elektrowni atomowej w Czarnobylu w 1986 roku są odpowiednie do użytku rolniczego.
Poziom skażenia maleje z powodu naturalnego rozpadu radioaktywnego
Przez ponad 30 lat obszar o powierzchni 2000 kilometrów kwadratowych pozostawał częściowo opuszczony. Jednak ze względu na naturalny rozpad radioaktywny i erozję gleby, poziom skażenia znacznie się zmniejszył.
Naukowcy ocenili skażenie promieniowaniem około 100 hektarów ziemi w obwodzie żytomierskim i przewidzieli poziomy absorpcji pierwiastków promieniotwórczych przez zwykłe uprawy rolne.
Na zbadanym obszarze można bezpiecznie uprawiać już wiele roślin
Eksperci stwierdzili, że efektywna dawka promieniowania dla pracowników rolnych jest znacznie niższa niż krajowy limit bezpieczeństwa ustanowiony w Ukrainie. Ponadto poziom promieniowania był znacznie niższy niż naturalne tło promieniowania typowe dla większości regionów świata.
Pod warunkiem przestrzegania krajowych norm bezpieczeństwa żywności, na tych obszarach można bezpiecznie uprawiać znaczną liczbę roślin.
Naukowcy wzywają ukraińskie władze do zaktualizowania mapy zagospodarowania przestrzennego obszaru Czarnobyla, aby umożliwić legalne rolnictwo w ograniczonym zakresie.
Władze mogą nie wysłuchać jednak tego apelu, zdając sobie sprawę, że przywrócenie produkcji rolniczej na terenach kojarzonych z Czarnobylem mogłoby dać pretekst do bojkotowania w Europie wszystkich produktów rolnych sprowadzonych z Ukrainy.
W związku z rozpoczęciem wiosennego redyku w południowej Polsce oraz zagrożeniem pryszczycą, która wystąpiła na Słowacji, Główny Lekarz Weterynarii apeluje o szczególną ostrożność podczas wypasu owiec. Sprawdź co mówi komunikat!
Pryszczyca na Słowacji – polski Główny Lekarz Weterynarii ostrzega hodowców
W opublikowanym komunikacie zaleca się m.in.:
Zachowanie ostrożności po polowaniu: Osoby, które w ciągu ostatnich 48 godzin brały udział w polowaniu na dzikie zwierzęta, nie powinny wykonywać czynności związanych z hodowlą owiec.
Unikanie wypasu zwierząt z różnych gospodarstw: Należy unikać wypasu stad owiec pochodzących z różnych gospodarstw i państw. W przypadku, gdy do takiego wypasu dojdzie, należy zgłosić go do biura powiatowego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
Oczyszczanie sprzętu i terenu: Rolnicy powinni systematycznie czyścić i dezynfekować narzędzia oraz sprzęt wykorzystywany do obsługi zwierząt, a także zapewnić, by osoby postronne nie wchodziły na tereny, gdzie odbywa się wypas owiec.
Zabezpieczenie pastwisk: Pastwiska muszą być odpowiednio zabezpieczone, by zminimalizować kontakt z dzikimi zwierzętami. Należy również codziennie sprawdzać stan zdrowia zwierząt.
Uwaga na objawy pryszczycy: Objawami mogą być kulawizna u wielu zwierząt, duża liczba padłych jagniąt, pęcherze na błonach śluzowych, gorączka oraz obfite ślinienie. W razie zauważenia takich symptomów należy niezwłocznie skontaktować się z weterynarzem.
Pryszczyca to choroba wysoce zakaźna, która może prowadzić do ogromnych strat w hodowli zwierząt, w tym bydła, owiec, świń i kóz. Z uwagi na ryzyko przeniesienia wirusa do Polski i potencjalne konsekwencje, bardzo ważne jest przestrzeganie powyższych zaleceń.
Będą ciągniki, transparenty i ludzie z twarzami wyżłobionymi przez wiatr, słońce i gniew. 14 maja Szczecin stanie się tubą wiejskiej Polski, która – choć często ignorowana – nadal żywi to miasto. I każde inne. Sprawdź szczegóły!
Rolnicy znów wychodzą na ulice. Tym razem zbiorą się na Wałach Chrobrego – miejscu symbolicznym, bo na wyniosłym brzegu Odry będą domagać się spraw, które powinny być oczywiste: uczciwości, szacunku, przeżycia.
Nie z żądaniami – z dramatami. Z fakturami nieopłaconymi od miesięcy, z kredytami zaciągniętymi w czasach, gdy chleb był droższy od mąki. Z pytaniami bez odpowiedzi: jak długo jeszcze mają dopłacać do swojej pracy?
Protest rolników w Szczecinie ma pokazać, że wieś nie jest kartą przetargową. Że nie da się prowadzić gospodarstwa według schematów pisanych zza biurka w Brukseli. Że jeśli ktoś jeszcze myśli, że „rolnik się sam wyżywi”, to najwyższy czas wyjść z bańki.
Protest rolników w Szczecinie. Pięć palących spraw
Napływ taniej żywności z zagranicy podcina skrzydła polskiej produkcji. Trudno konkurować z towarem, który kosztuje mniej niż worek nawozu.
Przepisy blokujące hodowlę zwierząt sprawiają, że obory pustoszeją. A wraz z nimi – całe regiony.
Europejski Zielony Ład, choć szczytny w założeniu, w praktyce dla wielu rolników oznacza kłopoty. Przepisy są zbyt sztywne, a rzeczywistość zbyt złożona.
Dostęp do ziemi – tu chodzi o to, by rolnik z Polski miał pierwszeństwo, a nie firma z logo i kapitałem zza granicy.
Susza oceniana zza komputera? Rolnicy chcą, by ktoś wreszcie zajrzał na ich pola, zanim powie im, że „wszystko w normie”.
Protest rolników, który odbędzie się 14 maja 2025 roku w Szczecinie, jest organizowany przez szeroką koalicję rolniczych i społecznych organizacji. Wśród głównych organizatorów znajdują się: NSZZ RI Solidarność, Kółek Rolniczych, Oddolnego Protestu Rolników, Związku Plantatorów Buraka i Forum Pracodawców Transportu.
Wielkopolska Izba Rolnicza przekazała wstępne podsumowanie tegorocznych siewów kukurydzy. jak co roku – warunki atmosferyczne nie były łaskawe dla rolników. Jak wynika z zebranych informacji, pogoda istotnie wpłynęła na przebieg siewów w różnych regionach kraju. O ile północ i centrum Polski borykały się z dotkliwą wiosenną suszą, o tyle południowe województwa musiały stawić czoła intensywnym i częstym opadom.
Większość gospodarstw zdołała zakończyć siewy kukurydzy ziarnowej przed majówką, natomiast zasiewy kukurydzy przeznaczonej na kiszonkę właśnie dobiegają końca.
Mniej nasion, większa odporność – nowy kierunek w uprawie
Z informacji przekazanych przez Wielkopolską Izbę Rolniczą wynika również, że wielu producentów zdecydowało się w tym roku na ograniczenie ilości wysiewanych nasion – nawet o kilka tysięcy sztuk na hektar. To efekt zmieniającego się klimatu i coraz częstszych susz. Redukcja obsady ma zmniejszyć konkurencję roślin o wodę i składniki pokarmowe, co – jak wskazują praktycy – może pozytywnie wpłynąć na ich rozwój.
Siew głęboki – dostosowany do rzeczywistości
Izba zwraca uwagę, że głębokość siewu była w tym sezonie jednym z kluczowych czynników decydujących o powodzeniu uprawy. Na glebach lekkich kukurydzę wysiewano na 6–7 cm, natomiast na glebach cięższych – średnio na 5 cm. Wszystko po to, by nasiona miały kontakt z wilgotnym podłożem. To działanie nie jest jednak pozbawione ryzyka – chłodniejsza gleba może opóźnić wschody, dlatego na ich ocenę trzeba jeszcze poczekać.
Odchwaszczanie – dostosowane do warunków polowych
W komunikacie Wielkopolskiej Izby Rolniczej podkreślono również, że wybór strategii odchwaszczania kukurydzy w tym roku w dużej mierze zależy od lokalnych warunków glebowych i wilgotności. W rejonach dotkniętych suszą, rolnicy raczej rezygnują z herbicydów doglebowych, które przy niedostatecznym uwilgotnieniu tracą skuteczność, i stawiają na preparaty nalistne. Tam, gdzie wystąpiły kwietniowe opady, możliwe było natomiast zastosowanie skutecznych herbicydów przedwschodowych.
WIR wskazuje m.in. na Adengo 315 SC jako przykład środka, który – dzięki obecności izoksaflutolu i tienkarbazonu metylu – skutecznie ogranicza presję ze strony chwastów, takich jak chwastnica jednostronna, komosa biała, rdesty czy przytulia czepna. Może być stosowany zarówno przed, jak i tuż po wschodach, pod warunkiem odpowiedniej wilgotności gleby.
Jak podaje Wielkopolska Izba Rolnicza, siewy zostały zakończone, a teraz rolnicy z niepokojem obserwują pola, oczekując na wschody. Najwięcej obaw budzą one w rejonach, które odnotowały najmniejsze sumy opadów. Jednak doświadczenie pokazuje, że rośliny potrafią przystosować się do trudnych warunków startowych i nadrabiać zaległości w późniejszym okresie wegetacji.
Ta strona korzysta z plików cookies. Służą do tego, by strona działała prawidłowo a także do analizowania ruchu na stronie, a także, by wyświetlać Ci lepiej dopasowane treści i reklamy. Stosujemy również cookies podmiotów trzecich. Dowiedz się więcej w Polityce prywatności i cookies.
Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawić wrażenia podczas poruszania się po witrynie. Niektóre z nich są przechowywane w przeglądarce, bo są niezbędne do działania podstawowych funkcji witryny. Używamy również plików cookie podmiotów trzecich, które pomagają nam analizować i rozumieć, w jaki sposób korzystasz z tej witryny. Te pliki cookie oraz pliki stosowane w celach reklamowych będą przechowywane w Twojej przeglądarce tylko za Twoją zgodą. Masz również możliwość rezygnacji z tych plików cookie. Jednak rezygnacja z niektórych z tych plików cookie może wpłynąć na wygodę przeglądania.
Niezbędne pliki cookie są absolutnie niezbędne do prawidłowego funkcjonowania strony. Te pliki cookie zapewniają działanie podstawowych funkcji i zabezpieczeń witryny. Anonimowo.
Cookie
Duration
Description
cookielawinfo-checkbox-analytics
11 months
To ciasteczko jest używane przez wtyczkę GDPR Cookie Consent. Jest stosowane, by przechowywać zgodę użytkownika na pliki cookies z kategorii „Analityczne”.
cookielawinfo-checkbox-functional
11 months
To ciasteczko jest stosowane przez wtyczkę GDPR Cookie Consent, aby udokumentować zgodę użytkownika na ciasteczka z kategorii "Funkcjonalne".
cookielawinfo-checkbox-necessary
11 months
To ciasteczko jest używane przez wtyczkę GDPR Cookie Consent. Jest stosowane, by przechowywać zgodę użytkownika na pliki cookies z kategorii „Niezbędne”.
cookielawinfo-checkbox-others
11 months
To ciasteczko jest używane przez wtyczkę GDPR Cookie Consent. Jest stosowane, by przechowywać zgodę użytkownika na pliki cookies z kategorii „Inne”.
cookielawinfo-checkbox-performance
11 months
To ciasteczko jest używane przez wtyczkę GDPR Cookie Consent. Jest stosowane, by przechowywać zgodę użytkownika na pliki cookies z kategorii „Wydajnościowe”.
viewed_cookie_policy
11 months
To ciasteczko jest używane przez wtyczkę GDPR Cookie Consent i służy do przechowywania informacji, czy użytkownik wyraził zgodę na korzystanie z plików cookie. Nie przechowuje żadnych danych osobowych.
Funkcjonalne pliki cookie wspierają niektóre funkcje tj. udostępnianie zawartości strony w mediach społecznościowych, zbieranie informacji zwrotnych i inne funkcjonalności podmiotów trzecich.
Analityczne pliki cookie są stosowane, by zrozumieć, w jaki sposób odwiedzjący wchodzą w interakcję ze stroną internetową. Te pliki pomagają zbierać informacje o wskaźnikach dot. liczby odwiedzających, współczynniku odrzuceń, źródle ruchu itp.
Reklamowe pliki cookie są stosowane, by wyświetlać użytkownikom odpowiednie reklamy i kampanie marketingowe. Te pliki śledzą użytkowników na stronach i zbierają informacje w celu dostarczania dostosowanych reklam.