Podsekretarz stanu Adam Nowak odwiedził Koreę, by wesprzeć polskich producentów i otworzyć nowe możliwości eksportowe dla mleka, mięsa, jaj i drobiu. To już czwarta wizyta przedstawiciela MRiRW w Korei w ostatnich dwóch latach – i przyniosła konkretne ustalenia!
Forum Biznesowe Polska-Korea 2025
W Seulu odbyło się Forum Biznesowe Polska-Korea 2025, gdzie wiceminister podkreślił, że Korea to jeden z najbardziej perspektywicznych rynków dla polskich producentów żywności. Szczególnie dobrze radzą sobie polskie produkty mleczne – zyskują coraz większą popularność wśród koreańskich konsumentów.
Na forum rozmawiano też o zwiększeniu dostępu dla mięsa wołowego i innych produktów rolnych, tak aby równoważyć wymianę handlową i otworzyć nowe możliwości dla polskich firm.
Konkretne ustalenia z koreańską administracją
Podczas spotkań z przedstawicielami MFDS i APQA udało się wypracować konkretne rozwiązania:
Zatwierdzenie nowych procedur dla mięsa drobiowego przetworzonego termicznie;
Audyty zakładów wieprzowych w strefach wolnych od ASF – szybszy dostęp do eksportu;
Audyty zakładów mleczarskich i produkujących jaja – nowe produkty będą mogły trafiać na rynek koreański;
Przyspieszenie zatwierdzania zakładów drobiowych, wieprzowych i wołowych.
Strona koreańska zadeklarowała, że Polska jest priorytetowym partnerem, a dalsze działania będą prowadzone w ścisłej współpracy z polskimi producentami.
Polska żywność coraz popularniejsza w Korei
W 2024 r. eksport rolno-spożywczy do Korei wzrósł o 13% i osiągnął 93 mln euro. Największy udział mają produkty mleczne (31%), a także skrobia ziemniaczana, piwo, czekolada i przetwory spożywcze.
Polski import z Korei wyniósł 47,5 mln euro, głównie herbaty, kawy, ciasta i wody mineralne.
29 września 2025 r. podsekretarz stanu w MRiRW Adam Nowak odwiedził województwo wielkopolskie, gdzie wziął udział w sesji sejmiku województwa. Radni jednogłośnie przyjęli stanowisko wyrażające sprzeciw wobec umowy UE-Mercosur w obecnym kształcie.
Podczas wizyty wiceminister odwiedził również instytucje podległe resortowi rolnictwa i wziął udział w briefingu prasowym wicemarszałka województwa wielkopolskiego Krzysztofa Grabowskiego, który podkreślił znaczenie stanowiska:
„Przyjęliśmy je jednogłośnie, bo wolą Sejmiku jest wspieranie polskich rolników i polskiego rolnictwa. Wewnętrzna solidarność jest równie ważna, jak działania międzynarodowe.”
Polska konsekwentnie broni interesów rolników
Podsekretarz stanu Adam Nowak przypomniał, że resort rolnictwa popiera negatywne stanowisko polskiego rządu wobec Mercosur, przyjęte w listopadzie 2024 r. W trakcie prezydencji Polski w Radzie UE oraz na posiedzeniach Rady AGRIFISH podejmowane są działania zmierzające do tego, aby umowa nie weszła w życie w obecnym kształcie.
„Musimy działać dwutorowo – budować mniejszość blokującą i jednocześnie negocjować korzystne kontyngenty, rekompensaty i kwestie bezpieczeństwa żywności” – podkreślił wiceminister.
Polska równocześnie intensywnie rozwija rynki zagraniczne dla krajowych produktów: otwarto chiński rynek na polski drób, wietnamski na borówki, a rozmowy z Koreą Południową dotyczą dostępu dla wołowiny, drobiu i produktów mleczarskich.
Ponad 2 mld zł na gospodarkę wodno-ściekową
Adam Nowak poinformował także o zwiększeniu środków w ramach IV rewizji Krajowego Planu Odbudowy i Wzmacniania Odporności.
„Alokacja na inwestycje w zrównoważoną gospodarkę wodno-ściekową przekroczy 2 mld zł, z czego blisko 100 mln zł trafi do Wielkopolski. To wsparcie dla gmin wiejskich i miejsko-wiejskich w inwestycje w infrastrukturę wodno-kanalizacyjną.”
Kontrola w Instytucie Włókien Naturalnych i Roślin Zielarskich
Wiceminister przypomniał też o trwającej kontroli Instytutu, związanej z doniesieniami o nieprawidłowościach przy realizacji projektów w ramach KPO.
„Nie będziemy tolerować żadnych nieprawidłowości, ale najpierw musimy dokładnie sprawdzić fakty” – zaznaczył Adam Nowak.
Europejski Bank Centralny podał oficjalny kurs euro do dopłat 2025, według którego przeliczane będą płatności bezpośrednie i przejściowe wsparcie krajowe. Rolnicy od tygodni czekali na tę informację, bo to właśnie ona decyduje o tym, ile pieniędzy faktycznie trafi na ich konta. Wynik już znamy – i budzi spore emocje.
Kurs euro do dopłat 2025 – oficjalne dane
Jak podało w komunikacie MRiRW, 30 września 2025 r. EBC ogłosił, że kurs euro do dopłat 2025 wynosi 4,2698 PLN za 1 EUR. To mniej niż rok wcześniej, gdy obowiązywał przelicznik 4,2788 PLN. Różnica wydaje się niewielka, ale przy miliardach złotych do rozdysponowania oznacza realne straty w wielu gospodarstwach.
Ile pieniędzy dostaną rolnicy?
Choć sam kurs euro nie cieszy, pula środków na dopłaty bezpośrednie i PWK w 2025 roku to aż 15,77 mld PLN. To o 23,68 mln PLN więcej niż w kampanii 2024. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi zapowiedziało, że wkrótce opublikuje projekty rozporządzeń określających stawki dopłat. Wyjątkiem będzie ekoschemat „Dobrostan zwierząt” – tu stawki poznamy dopiero w kwietniu 2026 r.
W najbliższym czasie MRiRW skieruje do konsultacji publicznych projekty rozporządzeń określające stawki poszczególnych płatności (bez ekoschematu Dobrostan zwierząt – stawki zostaną określone w kwietniu 2026 r.).
W gminie Kulesze Kościelne (woj. podlaskie) ziemniaki od lat pozostają ważnym elementem lokalnej tradycji kulinarnej i rolniczej. Jednym z gospodarzy, którzy zajmują się ich uprawą, jest Waldemar Frankowski. Jak podkreśla, choć zaczynał od niewielkich ilości, dziś ziemniaki stanowią istotną część jego gospodarstwa.
– Sadzę dwie odmiany. Jedna to irga, a druga to amerykanka, które akurat dzisiaj kopiemy – mówi rolnik.
Od kilku arów do trzech hektarów
Początki uprawy ziemniaków w gospodarstwie pana Waldemara Frankowskiego były skromne.
– Zaczęliśmy od niewielkiej ilości, ale było coraz więcej klientów chętnych kupować. No i z czasem coraz więcej zaczęliśmy go sadzić – wspomina pani Krystyna Frankowska.
– W naszym regionie ludzie sadzą niewielkie ilości. Myślę, że jestem jednym z niewielu w tej gminie, którzy mają takie areały – około 3 hektarów. Staram się uprawiać je ekologicznie, bez nawozów, na naturalnym tylko oborniku – dodaje rolnik.
Miniony sezon sprzyjał uprawom.
– Na ziemniaka ten rok był bardzo dobry, bo w lipcu i sierpniu padały deszcze. Wtedy, kiedy rósł, było dosyć wilgotno. W tym roku jednak jest słaba cena, bo ziemniaków w kraju jest dużo – zauważa.
Rodzinna uprawa i sprzedaż
Historia rozwoju plantacji to również odpowiedź na rosnące zainteresowanie wśród bliskich i sąsiadów.
– Najpierw sadziliśmy na potrzeby własne, później dużo osób z rodziny i znajomych chciało ziemniaków i tak szybko one schodziły. Zaczynaliśmy od kilku arów, teraz mamy 3 hektary. W tamtym roku też mieliśmy niecałe 3 hektary, ale już wszystko wyprzedaliśmy do kwietnia, do Wielkanocy. Nie było planu na to – samo z siebie tak przyszło – wyjaśnia pani Krystyna.
Gospodyni podkreśla, że szczególnie odmiana „amerykanki” cieszy się popularnością. – Rosną większe, jest ich więcej pod krzakiem. Praktycznie nie ma sadzeniaka, a drobnych ziemniaków dla kur to naprawdę niewielkie ilości. Sortujemy je na trzy rodzaje: jadalne, sadzeniaki i odpad paszowy. Ten ostatni też się przydaje – mam około 20 gęsi i 50 kur, a jeśli ktoś potrzebuje, to może u nas kupić. Amerykany mają czerwoną skórkę, a w środku są białe i sypkie po ugotowaniu – opowiada rolniczka.
Tradycyjne potrawy i smak dzieciństwa
Choć niektórzy klienci podobno narzekają, że amerykanki są trudniejsze do obierania, ich walory smakowe są nie do przecenienia.
– One po prostu mają więcej skrobi. Ja, na przykład, używam ich do kiszki ziemniaczanej czy placków. Choć szczerze mówiąc, nie dobieram odmian do potraw – gotuję z tego, co akurat jest zaczęte, albo co dzieci nabiorą do wiaderka – mówi z uśmiechem pani Krystyna.
Dla rodziny państwa Frankowskich ziemniaki to nie tylko pożywienie, ale i element codzienności.
– W większości domów ziemniaki królują – czy do zupy, czy do drugiego dania. Myślę, że osiemdziesiąt procent obiadów to ziemniaki – zauważa rolniczka.
Praca w polu – wysiłek i satysfakcja
Uprawa ziemniaków to także codzienna praca, często wykonywana wspólnie przez całą rodzinę.
– Trochę się licytujemy o to, kto co ma robić, bo każdy szuka najmniej wyczerpującego zajęcia. W sierpniu kopanie zaczynamy kopaczką, żeby młody ziemniak się nie obijał. Później, podczas głównych wykopków, używamy kombajnu. Na kombajnie trzeba stać przy taśmie i zbierać kamienie albo uszkodzone bulwy. Przy kopaczce – kto ma mocny kręgosłup, kopie schylony, a kto słabszy – na kolanach. Kopaczka daje mały efekt – w sierpniu przez cały dzień jedno, góra dwa rzędy. A wczoraj trzy godziny kombajnem i poszło dwanaście rzędów – taka różnica – podkreślają gospodarze.
Przyszłość gospodarstwa
– Tu bardziej są ziemie pod ziemniaki niż pod pszenicę – zauważa Waldemar Frankowski.
Syn państwa Frankowskich, Kuba nie wyklucza w przyszłości zmian w strukturze upraw, ale jedno jest pewne – chce zostać na gospodarstwie.
– Ziemniaki nie muszą zostać na zawsze, ale gospodarstwo chcę kontynuować – zapewnia.
– Nadzieja jest matką głupich, ale matka kocha swoje dzieci – tak jak my kochamy naszą ziemię – mówi jedna z rolniczek z Augustowa. Te słowa najlepiej oddają sytuację, z jaką od trzynastu lat mierzą się mieszkańcy wsi w gminie Raczki (woj. podlaskie). Na ich działkach została wybudowana została obwodnica. Ponad 200 właścicieli, więcej niż 1000 przejętych nieruchomości i wciąż brak satysfakcjonującego zakończenia sprawy.
„Zostaliśmy oszukani”
Rolnicy wspominają początek swoich problemów: obietnice godziwych odszkodowań, zapewnienia o rzetelnych wycenach i słowa urzędników, że nikt nie zostanie pokrzywdzony. Rzeczywistość okazała się inna. – Zapewniano nas, że rzeczoznawca to człowiek zaufania publicznego. A okazało się, że wyceny były robione zza biurka, nawet bez wizyt na działkach – mówią poszkodowani. – Sam rzeczoznawca przyznał w sądzie, że korzystał tylko z geoportalu. Jak można wyceniać ziemię, której się nawet nie widziało? – dodają.
Wielu rolników twierdzi, że ich ceny ich gruntów zostały zaniżone nawet kilkukrotnie. – Wojewoda obiecywał 10 złotych za metr kwadratowy. Dostaliśmy po 2–3 złote. To była krzywda, której nie da się naprawić – słyszymy od jednego z mieszkańców.
Sprawa obwodnicy Augustowa trafiła na sejmowe komisje. Posłowie określili ją mianem „błędu systemowego”. – Powiem szczerze: dla nas to nie jest żaden system, tylko życie naszych rodzin. Nazwać nasz dramat błędem systemowym? To boli – komentuje Bożena Stankiewicz.
Podobne historie można mnożyć. – Jeden rolnik stracił 12 hektarów, czyli połowę swojego gospodarstwa. Jak ma się z tego podnieść? – pytają sąsiedzi.
Straty, których nie da się odbudować
Wywłaszczenia nie tylko zmniejszyły areał gospodarstw, ale odebrały też możliwość dalszego rozwoju. – Zostawili mi kawałek ziemi za obwodnicą. Chciałem to odsprzedać, ale nikt nie chciał odkupić, bo teren stracił atrakcyjność. Zostałem z niczym – opowiada pan Wojciech. – Myśmy gospodarowali na tej ziemi od pokoleń. Teraz to piąte pokolenie ma żyć z uszczuplonego kawałeczka. To nie jest tylko ziemia, to nasze życie i zabezpieczenie rodzin – słyszymy.
Walka w sądach i nowe nadzieje
Rolnicy nie poddają się – od lat składają odwołania, wnioski i apelacje. Wielu z nich powołuje się dziś na artykuł 155 KPA, który daje szansę na wzruszenie starych decyzji. – Złożyliśmy wnioski, przedstawiliśmy dowody, ale decyzje są wciąż negatywne. Ministerstwo twierdzi, że nie ma podstaw. A sądy wydają sprzeczne wyroki – mówi jeden z poszkodowanych.
Mimo wielu rozczarowań rolnicy nie tracą ducha. – Trzynaście lat walczymy o własność. Gdzie jest konstytucja, która mówi o ochronie prawa własności? – pytają.
„Nadzieja to wszystko, co nam zostało”
Choć wielu z nich ma świadomość, że odzyskanie godziwych pieniędzy może być niemożliwe, nadal wierzą, że ktoś w końcu wysłucha ich głosu. – My nie chcemy jałmużny. Chcemy tylko uczciwego rozliczenia za to, co zabrano. Nadzieja jest matką głupich – mówią ze smutnym uśmiechem. – Ale bez nadziei nie da się żyć.
Ceny zbóż w punktach prowadzących skup, a mowa tu o średnich cenach transakcji, spadły w większości przypadków III tygodniu września – informuje cotygodniowy raport MRiRW. Na tle generalnie tanich zbóż, wyróżnia się tylko ubiegłoroczna kukurydza, której cena średnia oscyluje od wielu tygodni wokół 950 zł/t. Jednocześnie cena średnia skupu rzepaku wzrosła symbolicznie w zakładach tłuszczowych.Po ostatnich zmianach w raportach cenowych MRiRW, krajowe ceny pszenicy były w III tygodniu września o 10-14% niższe niż rok temu. Minimalnie taniej niż przed rokiem skupowano również pszenżyto i żyto paszowe. Drożej niż rok temu (średnio) płacono za żyto konsumpcyjne, jęczmień i starą kukurydzę. O ok. 4% mniej niż rok temu płacono średnio za rzepak.
Ile płacono za krajowe zboża – tabela (ceny średnie, minimalne i maksymalne)
Ceny minimalne zbóż są często o 100 zł/t, a nawet więcej niższe od cen średnich
Warto zauważyć, że ceny minimalne skupu zbóż, a dotyczą najczęściej małych rolników są dużo niższe (do nawet powyżej 100 zł/t) od raportowanych cen zbóż średnich dla kraju, czy makroregionu. Największe różnice cenowe dotyczą pszenicy.
W przeciwieństwie do publikowanych szeroko w internecie ofertowych cen zbóż (często bardzo niskich) raport MRiRW pokazuje transakcyjne ceny zbóż, czyli ceny zbóż akceptowane również przez rolników. Warto mieć na uwadze, że raportowane ceny zbóż dotyczą III tygodnia września, ale też często dostaw z umów zawartych wcześniej (po wyższej cenie).
Ceny zbóż (7 z 10) spadły w tygodniu kończącym się 21-września
Według raportu MRiRW ceny zbóż (średnie krajowe ceny transakcji) w siedmiu przypadkach spadły w krajowych punktach skupu w tygodniu kończącym się 21-go września 2025 roku. Skala zmian cen średnich mieściła się w zakresie od (+0,8%) – owies konsumpcyjny do (-3,4%) – żyto konsumpcyjne.
Cenę średnią krajową skupu pszenicy konsumpcyjnej ustalono w raportowanym tygodniu na 783 zł/t, bez zmian w skali tygodnia. W poszczególnych makroregionach średnie ceny skupu wyniosły: 776 zł/t – Centralno-Wschodni, 804 zł/t – Południowy i 762 zł/t – Północno-Zachodni. Warto zauważyć jednak, że cena minimalna pszenicy konsumpcyjnej w kraju obliczona z 5 najniższych transakcji sięgnęła tylko 662 zł/t.
W raportowanym tygodniu udział zbóż paszowych w skupie wzrósł do 39% (+1% w skali tygodnia). W tym kukurydza stanowiła 8% dostaw, a pszenica paszowa 20% całego skupu zbóż.
Cena średnia krajowa pszenicy kupowanej na cele paszowespadła o 6 zł/t do 757 zł/t, a w makroregionach ceny średnie płacone za ziarno paszowe pszenicy mieściły się w przedziale 733 – 775 zł/t. Jednak cena minimalna pszenicy paszowej w kraju obliczona z 5 najniższych transakcji sięgnęła tylko 609 zł/t.
Stara kukurydza najdroższa od dwóch lat
W tygodniu kończącym się 21-go września 2025 roku cena średnia krajowa kukurydzy suchej ustalona została na 948 zł/t, czyli o tylko 6 zł/t niżej w skali tygodnia. Są to najwyższe poziomy ceny średniej od połowy sierpnia 2023 roku. W makroregionach ceny średnie tego zboża zamknęły się w wąskim przedziale przedziale 920 – 959 zł/t, a cena minimalna w kraju (średnia z 5 najniższych transakcji) wyniosła 910 zł/t.
Ceny zbóż: KUKURYDZA SUCHA (wykres w ujęciu tygodniowym)
Po ostatnich aktualizacjach, krajowe ceny pszenicy były w III tygodniu września o 11-14% niższe niż rok temu. Minimalnie niżej niż przed rokiem (średnio) wyceniane było także pszenżyto i żyto paszowe. Jednocześnie więcej niż rok temu płacono za żyto konsumpcyjne, jęczmień i starą kukurydzę.
Zmiany cen średnich zbóż (zł/t) na przestrzeni lat – tabela
Średnie, krajowe ceny zakupu pszenicy konsumpcyjnej i kukurydzy na przestrzeni 20 lat w układzie miesięcznym
Ceny rzepaku według MRiRW
Dane MRiRW pokazują, że w tygodniu kończącym się 21-go września 2025 roku średnia cena zakupu rzepaku wzrosła w zakładach tłuszczowych o 6 złotych do 2.006 zł/t*. Oznacza to cenę o 4,0% niższą niż rok temu. Dla porównania, seria najbliższa kontraktu na rzepak (dostawa w listopadzie 2025) na Matif wyceniana była na koniec omawianego tygodnia nieco wyżej i wyniosła 2.019 zł/t.
Średnie ceny skupu rzepaku w Polsce (wykres w ujęciu tygodniowym)
Najbliższej nocy słaby deszcz do 0,5-3 mm popada na południu kraju. Im bliżej gór tym więcej a im bliżej centrum tym mniej. Przejaśnienia pojawią się na Suwalszczyźnie i na Pomorzu Zachodnim. Na termometrach od +1/+3 stopni od Suwałk po Lidzbark Warmiński, Kaszuby, Pomorze Zachodnie do 5-7 nad resztą kraju.
Powiedzenie ludowe mówi ” Gdy październik będzie mroźny to nie będzie styczeń groźny. Przypomnę, że kiedyś pod koniec miesiąca wiele razy potrafił padać śnieg; czy chwytać 6 stopniowy przymrozek.
Pierwszy dzień miesiąca przyniesie od Warmii po centrum i Małopolskę przeważnie pochmurne niebo. Im bliżej wieczora tym większa szansa na przejaśnienia. Na zachód od tej pochmurnej strefy pojawi się słońca; zwiększy się gradient temperatury i po południu miejscami przelotnie popada do 1-3 mm. Na Dolnym Śląsku największa szansa na opady. Na wschód od strefy chmur dzień suchy z przejaśnieniami.
Wiatr powieje umiarkowanie z północnego wschodu i wschodu a od powiatu lęborskiego po słupski, koszaliński chwilami będzie niemal bezwietrznie.
Kolejnej nocy pojawią się przymrozki od poziomu gruntu do około 3-4 metrów na poziomie -3/-1 stopnia-zwłaszcza na wschodzie, południu i w centrum kraju.
W naszej narodowej kuchni ziemniak zajmuje ważne i ugruntowane miejsce. Polscy rolnicy od lat zaspokajają potrzeby rynku, spełniając coraz wyższe wymagania jakościowe. Tegoroczna nadprodukcja w krajach Unii sprawiła jednak, że nasze bulwy zalegają w przechowalniach, podczas gdy na stoły Polaków coraz częściej trafiają ziemniaki z importu. Gdzie podział się nasz konsumencki patriotyzm?
Marcin Fesser Dominowo, pow. średzki, woj. wielkopolskie 90 hektarów gruntów rolnych o klasie bonitacyjnej III-V produkcja warzyw – ziemniaki jadalne i cebula
Ziemniak od 30 lat
W Dominowie ziemniaka uprawiają od kilkudziesięciu lat. Z resztą nie ma się co dziwić – Wielkopolska z pyry słynie. Decyzję o specjalizacji i intensyfikacji produkcji podjęto natomiast 30 lat temu. Dobra koniunktura sprawiła, że areał rokrocznie zwiększano. Dzisiaj powierzchnia uprawy ziemniaka w gospodarstwie Marcina Fessera zajmuje szokująco duży udział w płodozmianie – niemalże 75%! A reszta? Kilkanaście hektarów cebuli i może kilka zbóż.
– Powierzchnię uprawy ziemniaka zwiększaliśmy systematycznie. Duży przeskok nastąpił jednak 10 lat temu, kiedy zlikwidowaliśmy hodowlę zwierząt. Skupiliśmy się wówczas na produkcji polowej – mówi Marcin Fesser.
Kilkadziesiąt lat specjalistycznej produkcji sprawiło, że gospodarstwo jest obecnie w pełni dostosowane do uprawy ziemniaka – począwszy od parku maszynowego, kończąc na zapleczu magazynowym. Marcin Fesser doszedł do tego dzięki silnej determinacji i zapałowi do pracy.
Duży udział ziemniaka w płodozmianie
Zdawać by się mogło, że monokulturę w produkcji polowej toleruje kukurydza lub co najwyżej żyto. W Dominowie to jednak ziemniak zdominował pola. W płodozmianie przypada nawet wielokrotnie po sobie. I tu nasuwa się podstawowe pytanie – jakie są tego negatywne skutki?
– Mimo dużego udziału ziemniaka nie mam problemu z agrofagami płodozmianowymi. Plantacje są monitorowane przez cały okres wzrostu, począwszy od sadzenia, aż do zbioru. Nie ma tu miejsca na żadne błędy czy niedociągnięcia. Mój ojciec spędza całe dnie na polu i w ciągniku, wykonując zabiegi ochrony – podkreśla Marcin Fesser.
W takim razie jak nie agrofagi, z którymi póki co można jeszcze walczyć, to może są problemy z glebą? Ziemniak ma ujemny bilans materii organicznej i degraduje w pewnym stopniu siedlisko. Ponadto mechaniczna uprawa i zbiór niszczą strukturę i agregaty glebowe. Można ograniczyć te negatywy?
– Staramy się w miarę możliwości wprowadzać nawozy naturalne. Przyznaję, że prawidłowego zmianowania u nas nie ma, wymieniamy się jednak gruntami z sąsiadami. Ja sadzę u niego ziemniaki, a on sieje u mnie pszenicę – mówi Marcin Fesser.
Kwalifikowany materiał sadzeniakowy oraz odpowiednia agrotechnika pozwalają uzyskać bulwy w wyrównanym kalibrze. fot. M.Piśny
Nawadnianie z głową
Nawadnianie ziemniaków staję się powoli koniecznością w obliczu zmian klimatu. Okresowe susze występują coraz częściej, szczególnie w warunkach pustynniejącej Wielkopolski. Brak wody znacząco ogranicza potencjał plonowania ziemniaka i tym samym dochodowość uprawy. Nawadnianie pozostaje jednak dla wielu zabiegiem dyskusyjnym. Czy można rozsądnie je przeprowadzać?
– Plantacje ziemniaka nawadniamy według potrzeb. Nie lejemy wody dniami i nocami, zapełniając po brzegi redliny. Czerpiemy ją z dwóch studni głębinowych i dwóch stawów. Deszczownie uruchamiamy w momentach widocznych niedoborów. W tym sezonie nie zaistniała pilna potrzeba podlewania. Nie było wysokich temperatur i parowania jak w roku ubiegłym – podkreśla Marcin Fesser.
Ziemniak to specjalistyczny gatunek, który wymaga staranności i dbałości podczas całej wegetacji. fot. M.Piśny
Choroby nie stanowią problemu
W uprawie ziemniaka swoje żniwo zbierają szczególnie choroby. Zaraza czy alternarioza ziemniaka to dwa największe zagrożenia w trakcie wegetacji. W tym sezonie w wielu regionach siały one spustoszenie. Plantatorzy “przespali” często kluczowe momenty, kiedy następowała infekcja roślin. Spóźniona reakcja i ochrona często nie przynosiły już zamierzonych efektów. Chorobom nie dali się jednak specjaliści – tacy jak chociażby Ci z Dominowa.
– Choroby nie są dla nas żadnym problemem. Zaplanowana strategia ochrony oraz częsta lustracja pozwalają na utrzymanie zdrowej plantacji od wschodów aż do zbiorów. Wykonujemy około 10 zabiegów w odstępie 7–10 dni. Rotujemy substancje czynne, zapobiegając odpornościom i nie dopuszczając do spadku efektywności. W przypadku infekcji zarazy łodygowej wystarczą często 3–4 godziny do infekcji. To właśnie ta choroba wystąpiła u nas silnie w tym sezonie – mówi Marcin Fesser.
Stonka nie ma szans
Żuk z Kolorado zrzucony w akcie zemsty przez Amerykanów miał zniszczyć polskie rolnictwo i jedyny słuszny, komunistyczny ustrój. To oczywiście mit, który w PRL-u propagandowo nagłaśniano, kiedy ten insekt zaczynał pustoszyć plantacje. Stonka ziemniaczana, bo o niej mowa, przypłynęła przypadkowo przez ocean na statkach. Dziś plantatorzy w całej Europie walczą z nią wszelakimi możliwymi metodami, najczęściej tą chemiczną. W Dominowie mają na nią swoje – i to skuteczne – sposoby.
– Stonka ziemniaczana nie stanowi dla nas zagrożenia. Kluczem w skutecznej walce jest przede wszystkim temperatura. Pyretroidy działają do 20 stopni Celsjusza. Powyżej tych wartości są praktycznie bezużyteczne i nie pomogą nawet końskie dawki. Zabiegi należy wykonywać wczesnym rankiem, nawet o 4. czy 5. godzinie. Wtedy stonka budzi się do życia i wychodzi na powierzchnię liścia, żerując z rosą. Tutaj kluczowy jest monitoring plantacji. Stosujemy proste i tanie insektycydy, rotując w miarę możliwości substancje czynne – podkreśla Marcin Fesser.
Sprawdzone w naszych warunkach
Zróżnicowany klimat oraz siedlisko determinują potencjał plonowania poszczególnych odmian. Inne warunki występują w Polsce aniżeli w Holandii, Francji czy Niemczech. Lokalizacja hodowli, gdzie powstają nowe kreacje, jest istotnym czynnikiem wartym analizy. Polskie odmiany poradzą sobie lepiej w niekorzystnym sezonie wegetacyjnym – a tych ostatnimi laty nie brakuje.
– To trzeba wprost powiedzieć. Zagraniczne kreacje ziemniaka są nie do końca dopasowane do naszych warunków. To, że urosły one w Niemczech czy Holandii, nie oznacza, że w Polsce uzyskamy podobne efekty. W swoim gospodarstwie stawiam na krajowe odmiany wyhodowane w naszym klimacie i przez naszych specjalistów – podkreśla Marcin Fessner.
Hodowla Ziemniaka Zamarte wspiera rodzimą produkcję wprowadzając na rynek nowoczesne odmiany. fot. B.Ryńska
Odmiany z Zamarte
W Dominowie od lat stawiają na krajowe odmiany ziemniaka. Marcin Fesser ceni szczególnie te pochodzące z Hodowli Ziemniaka w Zamartem. I choć barwne katalogi innych hodowli i firm zachęcają do wyboru zagranicznych kreacji, to jednak te z polskim rodowodem przeważają na jego plantacjach.
– Odmiany z Zamartego królują w naszym gospodarstwie. Mieliśmy u siebie słynnego Lorda czy Denara. Obecnie stawiamy na Jurka i Hetmana. Te dwie kreacje zajmują niespełna 40 hektarów, podczas gdy ogólna powierzchnia w tym sezonie stanowi około 60 hektarów.Jurek nadaje się do długiego przechowywania, nawet do marca, bez przymusu gazowania przechowalni. W redlinach znajdziemy dużą ilość bulw o średnim kalibrze. Hetman jest w uprawie pierwszy sezon, jednak podczas wegetacji pokazał już swoje doskonałe zdolności adaptacyjne na słabych glebach. Wyróżnia się doskonałą odpornością na parcha. Zebraliśmy część tej odmiany z plonem na poziomie 55–57 t/ha! Ta kreacja to strzał w dziesiątkę. Cenię sobie współpracę z Hodowlą Ziemniaka w Zamartem. Widzę, że rolnicy coraz częściej powracają do polskich odmian– mówi Marcin Fesser.
Odmiany z Hodowli Ziemniaka Zamarte są odpowiedzią na zróżnicowane wymagania plantatorów i konsumentów. fot. M.Piśny
Smak, kolor i kształt bulw
Polscy plantatorzy dbają o jakość bulw, szczególnie że wymagania rynku i konsumentów rosną. Ludzie kupują często oczami – jeśli coś nie będzie przykuwało wzroku, to nie znajdzie się w koszyku. Tym samym oprócz smaku i walorów kulinarnych ziemniaka ważny jest jego wygląd.
– Walory smakowe, kolor i kształt bulw to przede wszystkim cecha odmianowa. Kolor miąższu może być różny – od żółtego, poprzez biały, do nawet fioletowego. Wybór zależy od upodobań konsumentów. Bulwy muszą być wyrównane, z małą ilością oczek oraz bez uszkodzeń mogących przyspieszyć ich starzenie i psucie. A smak? To także zasługa słońca – im go więcej, tym ziemniak smaczniejszy. Jako producenci utrzymujemy jakość na jak najwyższym poziomie, spełniając wyśrubowane wymagania rynku – podkreśla Marcin Fesser.
Współpraca to podstawa
W sektorze ziemniaka wahania cen i popytu występują podobnie jak na rynku trzody chlewnej, bydła czy zbóż. Popyt i podaż zmieniały się na przestrzeni lat. Podstawą sukcesu jest jednak współpraca każdego ogniwa w całym łańcuchu. Nie sztuką jest bowiem wyprodukować. Sztuką jest znaleźć nabywcę i towar sprzedać z zyskiem.
–Współpracuje z okolicznymi kontrahentami. Wielu z nich pochodzi z naszej gminy, a nawet i wsi. Odbierają oni towar ode mnie na bieżąco, co pozwala na płynną pracę. W ich gestii jest natomiast dalsza dystrybucja. Cenię sobie takie uczciwe działania – mówi Marcin Fessner.
Niemieccy i holenderscy rolnicy zwiększyli areał uprawy ziemniaka. Zebrane przez nich rekordowe plony eksportują na rynki zagraniczne, w tym do Polski. fot. M.Piśny
Po eldorado nadszedł krach
W sektorze warzywniczym dobra koniunktura w ostatnich latach cieszyła plantatorów. Popyt rósł, a podaż często nie nadążała. Ta korelacja mogła oznaczać tylko jedno – wzrost cen za skupowany surowiec. Eldorado trwało przez kilka ostatnich lat, jednak nieubłaganie nadchodzi jego kres. Krach nastąpił już między innymi w sektorze ziemniaka jadalnego.
– Krach w każdej produkcji następuje od zwyżki towaru. Widzimy to na przykładzie ziemniaka jadalnego. Załamanie następuje także w cebuli czy kapuście i kalafiorze. Niesamowita nadprodukcja jest także na rynku marchwi. To nawet nie chodzi o niską cenę. Towaru po prostu już nikt nie chce– mówi Marcin Fesser.
Przyczyn załamania jest jednak kilka, jak nie kilkanaście. Rynek stanął już w momencie, kiedy w okresie wiosennym pojawił się młody ziemniak, a stare bulwy wypełniały jeszcze przechowalnie. Krajowa nadprodukcja to jedno. Dużo ziemniaka napływa do Polski z Niemiec czy Holandii, gdzie areał uprawy bił w tym roku historyczne rekordy. Nasadzeń przybyło także u nas. W kraju nad Wisłą ziemniaka zasadzono na 211 tys. ha!
– Rynek jest, mówiąc kolokwialnie – zatkany. Należy go w miarę możliwości upłynniać. W tym sezonie areał i plony ziemniaka biją rekordy w wielu krajach Unii Europejskiej. W Polsce w tą specjalistyczną uprawę weszło wielu nowych plantatorów. Nasadzili oni po 40, 80 czy nawet 100 hektarów, nie mając odpowiedniego sprzętu, nie wspominając już o możliwościach zbytu. Nad ziemniakiem zawisły tym samym czarne chmury. Mimo wszystko lepiej poradzą sobie w tej sytuacji wieloletni producenci niż nowicjusze – podkreśla Marcin Fesser.
Takiej sytuacji jeszcze nie było
W branży rolniczej huśtawki cenowe to nic nadzwyczajnego. Rolnicy przywykli już do nich i starają się liczyć opłacalność nie sezonowo, ale przez pryzmat wielolecia. Z roku na rok jest jednak coraz trudniej. Utrzymanie stabilności finansowej w obliczu rosnących cen środków do produkcji rolnej nie należy do łatwych zadań. Wynagrodzenie za sprzedane surowce to często jałmużna. Najgorzej jest jednak, kiedy płodów nie można nawet sprzedać i to właśnie dotyka w tym sezonie sektor ziemniaka.
– W produkcji ziemniaka bywały lata lepsze i gorsze, ale bulwy zawsze udało się sprzedać. W tym momencie jest jednak bardzo źle. Nie pamiętam, żeby taka sytuacja miała kiedykolwiek miejsce. Mam nadzieje, że rynek się upłynni i powróci do choć częściowej normalności. Na ten moment polskiego ziemniaka nikt po prostu nie chce. Konkurencja zaniża ceny, aby upłynnić towar. Potrzebna jest szybka reakcja naszego rządu. Nadzieją jest zwiększony eksport na Ukrainę i do Rumunii – stwierdza Marcin Fesser.
Na magazynach i przechowalniach zalegają tysiące ton polskiego ziemniaka, którego nikt nie chce kupić. fot. M.Piśny
Zmuszeni do przechowania
Zbiory ziemniaków wciąż trwają jednak niskie ceny i brak odbiorców sprawiają, że coraz większa część plonu trafia do magazynów na długotrwałe przechowanie. To z kolei generuje dodatkowe koszty i wyzwania. Przechowywanie ich luzem na pryzmie wiąże się ze zwiększonym ryzykiem gnicia, zwłaszcza jeśli materiał jest wilgotny. Zdecydowanie bezpieczniejszym rozwiązaniem pozostają skrzyniopalety, choć wymagają one większego nakładu pracy. Ziemniaki przeznaczone do długiego przechowywania należy również poddać procesowi gazowania.
– Połowa sukcesu w uprawie ziemniaka to jego prawidłowe przechowanie. Podstawą jest zebranie czystych i zdrowych bulw. Tak naprawdę o jakość przechowywania dba się już na polu, podczas zbiorów. Towar trzeba odpowiednio zabezpieczyć przed chorobami, w tym przed zgnilizną. Niestety, nie każdy rolnik dysponuje odpowiednim zapleczem magazynowym, które umożliwia dłuższe składowanie – podkreśla Marcin Fesser.
Wspierajmy rodzimą produkcję
– Powinniśmy wspierać rodzimą produkcję i hodowle. Polskie odmiany ziemniaka są wytrzymałe, sprawdzone i zasługują na mocne wsparcie finansowe, aby mogły się dalej rozwijać. W ten sposób możemy ograniczyć wpływ zachodnich firm na nasz rynek i zadbać o to, by polski ziemniak trafiał bezpośrednio od rolnika do konsumenta, bez zagranicznych pośredników. Polska dysponuje ogromnym potencjałem w tej dziedzinie. Rolnicy potrafią wyprodukować ziemniaka najwyższej jakości – prawdziwym problemem pozostaje jedynie sprzedaż. Każdy, kto spróbuje polskiego ziemniaka, szybko zauważy różnicę w smaku w porównaniu do zagranicznego produktu. Naprawdę mamy się czym chwalić – puentuje Marcin Fesser.
Były chiński minister rolnictwa Tang Renjian został skazany na karę śmierci za łapówkarstwo i korupcję. Według Sądu Ludowego miasta Changchun, wyrokowi śmierci towarzyszy dwuletnie zawieszenie wykonania wyroku, dożywotnie pozbawienie praw politycznych oraz konfiskata całego majątku osobistego, donoszą lokalne media.
Na szczęście, dla skazanego ministra, wyrok w zawieszeniu oznacza, zgodnie z chińskim prawem, zastąpienie kary śmierci karą dożywotniego pozbawienia wolności, jeśli w ciągu dwóch lat nie popełni skazany żadnych nowych przestępstw.
Sąd stwierdził, że w latach 2007–2024 urzędnik, piastując wysokie stanowiska w rządzie centralnym i regionalnym, zorganizował proceder mający na celu uzyskanie nielegalnych korzyści. Otrzymał ponad 268 milionów juanów (około 38 milionów dolarów) za pośrednictwo w transakcjach biznesowych, przyznawaniu kontraktów rządowych i mianowaniu personelu.
Podczas ostatniej rozprawy, która odbyła się 25 lipca, były minister przyznał się do winy i wyraził skruchę za swoje czyny, co sąd wziął pod uwagę przy wydawaniu wyroku.
Kariera Tang Renjiana obejmowała wysokie stanowiska w rządach Regionu Autonomicznego Guangxi-Zhuang i prowincji Gansu, a także stanowisko sekretarza grupy partyjnej w Ministerstwie Rolnictwa. Sprawa korupcyjna z kolei rozwinęła się w zeszłym roku: urzędnik został wydalony z Partii Komunistycznej w listopadzie, aresztowany w grudniu, a do kwietnia tego roku prokuratura w Changchun zakończyła postępowanie w sprawie aktu oskarżenia.
Roczna inflacja we wrześniu wyniosła 2,9%poinformował Główny Urząd Statystyczny. GUS opublikował we wtorek (30.09.2025) szybki szacunek dotyczący wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych (CPI) za wrzesień 2025 roku. Zgodnie z nim inflacja we wrześniu wyniosła 2,9 proc. w skali roku. Jest to wynik równy rocznej inflacji z sierpnia.
Ceny żywności nadal napędzają roczną inflację we wrześniu
Ceny żywności i napojów bezalkoholowych wzrosły we wrześniu o 4,2 proc. w skali roku, ale spadły o 0,5 proc. w porównaniu z sierpniem.
Nośniki energii podrożały o 2,4 proc. w skali roku i 0,2 proc. w stosunku do sierpnia.
Wskaźniki inflacji rocznej i miesięcznej obniżały paliwa. Paliwa do prywatnych środków transportu potaniały o 4,9 proc. w skali roku i skromne 0,4 proc w skali miesiąca.
Zmiany cen towarów i usług konsumpcyjnych w stosunku do analogicznego okresu roku poprzedniego (w %) – wykres
Warto zauważyć, że każdy z nas ma swój własny „koszyk inflacyjny” i może odmiennie odczuwać zmiany cen usług i towarów !!!
Już w lipcu inflacja znalazła się celu inflacyjnym NBP
Dało to podstawy do dalszego cięcia stóp procentowych we wrześniu. Inflacja to jeden z głównych czynników, na który zwraca uwagę Rada Polityki Pieniężnej (RPP), przy podejmowaniu decyzji o obniżce stóp procentowych.
Ostatnio, na początku września Rada Polityki Pieniężnej (RPP) postanowiła obniżyć (trzeci raz w tym roku) stopy procentowe NBP o 0,25 pkt. proc. do poziomu:
stopa referencyjna 4,75 proc. w skali rocznej;
stopa lombardowa 5,25 proc. w skali rocznej;
stopa depozytowa 4,25 proc. w skali rocznej;
stopa redyskontowa weksli 4,80 proc. w skali rocznej;
stopa dyskontowa weksli 4,85 proc. w skali rocznej.
Polski rynek przetwórstwa owoców i warzyw przeżywa trudny czas. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych producentów soków i napojów owocowych – Marvit – znalazł się w poważnych tarapatach finansowych. Firma, która przez lata była symbolem jakości i tradycji w produkcji soków tłoczonych, rozpoczęła proces sprzedaży części swojego majątku. To może oznaczać początek końca jej działalności w dotychczasowej formie.
Historia marki Marvit
Marvit powstał w latach 90. jako rodzinne przedsiębiorstwo specjalizujące się w produkcji soków i nektarów z polskich owoców. Od początku działalności firma stawiała na naturalne receptury, brak sztucznych konserwantów i wysoką jakość surowców. Produkty Marvit zdobyły popularność w całym kraju – były obecne w dużych sieciach handlowych, a także w lokalnych sklepach.
Przez lata marka budowała wizerunek producenta soków „prosto z natury”, korzystając z owoców od polskich sadowników i rolników. Jednak w ostatnich latach presja konkurencji, rosnące koszty i zmiany w preferencjach konsumentów zaczęły podważać stabilność finansową firmy.
Od lidera rynku do problemów finansowych
Jeszcze kilka lat temu Marvit był jednym z liderów polskiego rynku soków – jego produkty można było znaleźć niemal w każdym sklepie. Jednak rosnące koszty produkcji, konkurencja ze strony tańszych marek, zmiany w preferencjach konsumentów oraz presja ze strony sieci handlowych doprowadziły do stopniowego pogarszania się sytuacji finansowej.
Obecnie producent prowadzi wyprzedaż nieruchomości, maszyn i urządzeń produkcyjnych. Wśród wystawionych na sprzedaż aktywów znajdują się:
hale produkcyjne,
linie technologiczne do tłoczenia i butelkowania soków,
magazyny i chłodnie.
Według ekspertów, jest to próba pozyskania środków na spłatę zobowiązań oraz utrzymanie płynności finansowej. Niestety, w wielu przypadkach takie działania są ostatnim etapem przed całkowitym zamknięciem działalności lub sprzedażą marki inwestorowi zewnętrznemu.
Przyczyny kryzysu – nie tylko konkurencja?
Choć rynek soków w Polsce wciąż jest duży, to zmienia się jego struktura.
Import tanich koncentratów z zagranicy obniża ceny detaliczne, utrudniając konkurowanie lokalnym producentom.
Spadek spożycia soków – część konsumentów wybiera wodę, napoje funkcjonalne lub produkty bez dodatku cukru.
Wysokie koszty energii i surowców – szczególnie owoców, których ceny w ostatnich latach mocno wzrosły.
Presja sieci handlowych – wymuszanie niższych cen i większych promocji kosztem marży producenta.
Upadek dużego zakładu przetwórczego, takiego jak Marvit, to nie tylko problem dla jego pracowników, ale także dla rolników dostarczających owoce. Mniejsza liczba odbiorców oznacza:
konieczność szukania nowych kontrahentów,
ryzyko obniżenia cen skupu,
większą zależność od eksportu surowców.
Dla gospodarstw specjalizujących się w produkcji jabłek, porzeczek czy wiśni może to być poważny cios, szczególnie w sezonach nadprodukcji.
Rynek wieprzowiny ma się w fatalnej kondycji. Zawirowania w handlu międzynarodowym, wojna celna z Chinami oraz nadprodukcja w Unii Europejskiej powodują, że ceny spadają, a rolnicy stale stoją przed poważnym wyzwaniem utrzymania opłacalności produkcji.
Stabilna cena w Niemczech, ale rynek pełen obaw
Giełda VEZG w Niemczech utrzymała swoje notowania – cena minimalna w klasie E wynosi 1,85 euro, czyli około 7,90 zł/kg. Mimo braku zmian, wśród obserwatorów rynku narasta obawa o możliwe obniżki. Powody są dwa:
Brak handlu na sesjach ISW – sygnał, że zakłady mięsne naciskają na redukcję cen.
Problemy z eksportem do Chin – kraje, które dotychczas sprzedawały tam wieprzowinę, mają trudności ze zbytem, co grozi zapaścią sektora.
Przykładem jest Francja, gdzie prognozowane straty w branży sięgają nawet 400 mln euro. Towar, który wcześniej trafiał do Państwa Środka, musi zostać ulokowany w Europie, co uruchamia efekt domina – nadwyżki mięsa w jednym kraju wpływają na ceny w całej UE.
Nadwyżka produkcji – problem całej Unii
Europa jest jednym z największych producentów wieprzowiny na świecie.
Produkcja w UE: ok. 20 mln ton rocznie
Konsumpcja wewnętrzna: ok. 13,5 mln ton
Oznacza to, że co roku trzeba wyeksportować prawie 7 mln ton mięsa. Jakiekolwiek zawirowania w handlu międzynarodowym – jak obecny kryzys z Chinami – są dla branży wyjątkowo groźne.
Polska – ceny poniżej poziomu niemieckiego
W naszym kraju cena skupu świń w klasie E waha się obecnie od 7,20 do 7,60 zł/kg, czyli poniżej poziomu niemieckiego.
Przy obecnych kosztach produkcji – 5,90–6,00 zł/kg w cyklu zamkniętym – rentowność jest minimalna, a dla gospodarstw obciążonych kredytami sytuacja staje się krytyczna. Rolnicy, którzy kupili drogie warchlaki, są w szczególnie trudnym położeniu.
Zakłady mięsne tłumaczą obniżki presją ze strony sieci handlowych. Argument jest prosty: jeśli nie sprzedadzą taniej, sieci sprowadzą mięso z innych krajów UE, gdzie eksporterzy muszą pozbyć się nadwyżek, aby uniknąć kosztów magazynowania. Efekt jest taki, że koszty przerzucane są w dół łańcucha, a na końcu znajdują się rolnicy, którzy nie mają już możliwości ich zredukowania.
To niestety kolejny ciężki rok dla hodowców trzody.
Ta strona korzysta z plików cookies. Służą do tego, by strona działała prawidłowo a także do analizowania ruchu na stronie, a także, by wyświetlać Ci lepiej dopasowane treści i reklamy. Stosujemy również cookies podmiotów trzecich. Dowiedz się więcej w Polityce prywatności i cookies.
Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawić wrażenia podczas poruszania się po witrynie. Niektóre z nich są przechowywane w przeglądarce, bo są niezbędne do działania podstawowych funkcji witryny. Używamy również plików cookie podmiotów trzecich, które pomagają nam analizować i rozumieć, w jaki sposób korzystasz z tej witryny. Te pliki cookie oraz pliki stosowane w celach reklamowych będą przechowywane w Twojej przeglądarce tylko za Twoją zgodą. Masz również możliwość rezygnacji z tych plików cookie. Jednak rezygnacja z niektórych z tych plików cookie może wpłynąć na wygodę przeglądania.
Niezbędne pliki cookie są absolutnie niezbędne do prawidłowego funkcjonowania strony. Te pliki cookie zapewniają działanie podstawowych funkcji i zabezpieczeń witryny. Anonimowo.
Cookie
Duration
Description
cookielawinfo-checkbox-analytics
11 months
To ciasteczko jest używane przez wtyczkę GDPR Cookie Consent. Jest stosowane, by przechowywać zgodę użytkownika na pliki cookies z kategorii „Analityczne”.
cookielawinfo-checkbox-functional
11 months
To ciasteczko jest stosowane przez wtyczkę GDPR Cookie Consent, aby udokumentować zgodę użytkownika na ciasteczka z kategorii "Funkcjonalne".
cookielawinfo-checkbox-necessary
11 months
To ciasteczko jest używane przez wtyczkę GDPR Cookie Consent. Jest stosowane, by przechowywać zgodę użytkownika na pliki cookies z kategorii „Niezbędne”.
cookielawinfo-checkbox-others
11 months
To ciasteczko jest używane przez wtyczkę GDPR Cookie Consent. Jest stosowane, by przechowywać zgodę użytkownika na pliki cookies z kategorii „Inne”.
cookielawinfo-checkbox-performance
11 months
To ciasteczko jest używane przez wtyczkę GDPR Cookie Consent. Jest stosowane, by przechowywać zgodę użytkownika na pliki cookies z kategorii „Wydajnościowe”.
viewed_cookie_policy
11 months
To ciasteczko jest używane przez wtyczkę GDPR Cookie Consent i służy do przechowywania informacji, czy użytkownik wyraził zgodę na korzystanie z plików cookie. Nie przechowuje żadnych danych osobowych.
Funkcjonalne pliki cookie wspierają niektóre funkcje tj. udostępnianie zawartości strony w mediach społecznościowych, zbieranie informacji zwrotnych i inne funkcjonalności podmiotów trzecich.
Analityczne pliki cookie są stosowane, by zrozumieć, w jaki sposób odwiedzjący wchodzą w interakcję ze stroną internetową. Te pliki pomagają zbierać informacje o wskaźnikach dot. liczby odwiedzających, współczynniku odrzuceń, źródle ruchu itp.
Reklamowe pliki cookie są stosowane, by wyświetlać użytkownikom odpowiednie reklamy i kampanie marketingowe. Te pliki śledzą użytkowników na stronach i zbierają informacje w celu dostarczania dostosowanych reklam.