Co znajdziesz w artykule?
Jeden silnik V8 w ursusie C360 to za mało? Choć trudno w to uwierzyć, to taki wniosek musiał się w pewnym momencie zrodzić w głowie Pana Krzysztofa Michałowskiego, znanego szerzej w sieci jako Profesor Chris. Jakich zmian od ostatniej naszej wizyty dokonał w projekcie swojego ursusa C360?
Polski URSUS z amerykańskim sercem
Rok temu omawiany w tym artykule Ursus różnił się od seryjnego na dobrą sprawę tylko dolotem, wydechem i sporo zmniejszonym prześwitem. Mimo to, ztuningowany ciągnik już wtedy przykuwał uwagę tysięcy pasjonatów rodzimej techniki rolniczej, co pokazaliśmy w jednym z naszych filmów – TUTAJ
250 koni mechanicznych pod maską sześćdziesiątki
Pan Krzysztof postanowił jednak pójść dalej. Początkowo rozważane były dwie opcje, modyfikacja seryjnego silnika, bądź montaż silnika V8. Wybór padł na 8-litrową, benzynową jednostkę forda generującą 250 koni mechanicznych. Należy pamiętać, że mimo iż jest to silnik z zapłonem iskrowym, to został on stworzony jako wół roboczy i nie był montowany w żadnym samochodzie osobowym.
Z perspektywy naszych czasów może wydawać się to wręcz irracjonalne, ale silnik ten wykorzystywany był do napędzania ciężarówek z lat 60-tych. Stosunek mocy do momentu przypomina bardziej silnik diesla a niżeli benzyniaka, mówimy o 250KM i aż 600Nm. Współczesne silniki z zapłonem iskrowym mają stosunek bliższy 1:1,5.
Jakie modyfikacje były potrzebne do montażu ośmiocylindrowego silnika w ursusie?
Ten konkretny egzemplarz silnika zamontowany w ursusie pochodzi z motopompy. Nie trudno się domyślić, że montaż tej jednostki w miejsce seryjnego silnika, do najłatwiejszych nie należało. Pierwszym problemem było to, że w seryjnym ursusie blok silnika jest elementem nośnym całej konstrukcji. Amerykańskie V8 kompletnie się do takiej funkcji nie nadaje. Pan Krzysztof postanowił zbudować ramę nośną z mocowania do ładowacza czołowego. I na niej osadzić przednią oś i silnik.
Większy problem był z połączeniem silnik-skrzynia biegów i samym przeniesieniem 3-krotnie większego niż seryjnie, momentu obrotowego przez sprzęgło. Do skręcenia bloku silnika z obudową skrzyni konieczne było wykonanie specjalnego adaptera z naprawdę grubego kawałka stali.
Jeszcze większy problem był z przeniesieniem napędu. Twórca projektu rozwiązał problem łącząc dwa koła zamachowe, seryjne z jednostki forda z seryjnym, acz znacząco odelżonym kołem z ursusa. Redukcja masy wirującej była konieczna ze względu na fakt, że prędkość obrotowa jednostki forda jest prawie 2-krotnie wyższa niż standardowego motoru montowanego w ursusach C360.
Dodatkowo zespawane ze sobą zostały wałek pierwszego i drugiego stopnia. Ten prosty, chodź wcale nie oczywisty zabieg sprawił, że sprzęgło dwustopniowe stało się sprzęgłem jednostopniowym dwutarczowym. Jak widać pomysł okazał się być strzałem w dziesiątkę!
Drugi silnik V8 w ursusie
Jeden silnik V8 w ursusie okazał się być dopiero początkiem, ponieważ zrodził się pomysł aby dołożyć drugi silnik z tyłu i napędzać ciągnik przez WOM!
„Najnowszą modyfikacją ciągnika jest silnik z tyłu ciągnika. Jest to jednostka Chryslera o pojemności 5,7 litra o mocy 200 koni mechanicznych. Silnik przez wiele lat był magazynowany w wojskowym pojemniku, który był nieszczelny, niestety doprowadziło to do dostania się wilgoci do wnętrza silnika. Poskutkowało to pojawieniem się rdzy na cylindrach, której nie dało się usunąć, dlatego w silniku zostały założone nowe tuleje i pierścienie. Jednostka zawieszona jest na tylnym podnośniku, a napęd przechodzi z koła zamachowego przez wałek przekaźnika mocy do WOM-u. Taki mechanizm sprawia, że drugi silnik będzie pracował tylko wtedy, gdy obracać się będą koła.” – opowiada Pan Krzysztof
Zachować styl retro, czyli ursus C360 na sterydach
W ciągniku zostało przeprowadzonych jeszcze kilka zmian. Zostały założone dwa hydrauliczne hamulce ręczne, pozwalające hamować każde koło z osobna. W miejsce standardowego wybieraka trafił ten z ostrówka, a za trakcje odpowiada spore ogumienie z sieczkarni John Debre. Rodzi się zatem pytanie dlaczego ten ciągnik nadal nazywamy ursusem? Najważniejsze jest to, ze z zewnątrz nadal wygląda jak ursus C360, tyle że na sterydach, i taki ma pozostać!
Wyblakła i zdarta farba, pogięta maska i korodujące błotniki, to wszystko nadaje autentyczności temu ciągnikowi, bo wygląda on tak, jakby ostatnie 30 lat spędził w polu. Dlatego to, co dla niektórych wydawało by się być oznaką niedbalstwa, zostanie zakonserwowane pod bezbarwnym lakierem.
Jaki jest cel takich przeróbek?
Na sam koniec rodzi się pytanie po co to wszystko? Twórca projektu odpowiada jasno: „Nie sama pracą żyje człowiek, w życiu potrzebna jest też pasja”.
Czy ten ciągnik mógłby sprawdzić się w tractor pullingu? Wiele wskazuje, że za jakiś czas przyjdzie się nam o tym przekonać na własne oczy! Jeżeli chcesz usłyszeć jak ta maszyna pracuje, zobacz nasz film, który przygotowaliśmy poniżej: