Co znajdziesz w artykule?
Na czym stanęła sytuacja z Belarusami? Ostatnie obrady sejmowej komisji rolnictwa dają pewne nadzieje, ale i zostawiają wiele pytań bez odpowiedzi. Ministerstwo infrastruktury zapewnia, że ciągniki nie będą wycofywane, ale jednocześnie każe rolnikom samodzielnie walczyć w sądach o swoje prawa. Czy to przypadkiem nie odwrócenie ról? To władza powinna stać na straży obywateli, a nie rzucać im kłody pod nogi.
Biurokracja kontra zdrowy rozsądek
Problem ciągników Belarus narodził się z niejasności prawnych dotyczących homologacji. Unijne przepisy mówią jedno, krajowe drugie, a urzędnicy w różnych regionach Polski interpretują je na swój sposób. Efekt? Rolnicy, którzy legalnie kupili i zarejestrowali swoje maszyny, nagle dowiadują się, że ich decyzje mogą zostać unieważnione. To sytuacja kuriozalna, w której państwo samo sobie przeczy. Nie dziwi więc, że wiceminister Stanisław Bukowiec zapowiedział wprowadzenie przepisów abolicyjnych.
Tylko że – i tu dochodzimy do sedna problemu – te przepisy mogą wejść w życie dopiero za kilka miesięcy. Do tego czasu rolnicy muszą zmagać się z decyzjami samorządowych kolegiów odwoławczych i składać pozwy do sądów administracyjnych. Pytanie brzmi: dlaczego w ogóle muszą to robić? Skoro ministerstwo wie, że sytuacja jest niejednoznaczna i obiecuje rozwiązanie, powinno zawiesić sporne decyzje. Zamiast tego nakazuje rolnikom wziąć sprawy w swoje ręce.
Rolnicy jako zakładnicy przepisów
Nie da się ukryć, że cała ta sprawa ma szerszy kontekst. Jak słusznie zauważył były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski, przepisy dotyczące emisji spalin oraz homologacji często wyglądają jak celowe działania eliminujące konkurencję. Proste, solidne i stosunkowo tanie ciągniki MTZ Belarus stanowią alternatywę dla droższych, zachodnich marek. Czy nie o to właśnie chodzi? Jeśli wyeliminuje się białoruską konkurencję, rolnicy będą skazani na zakup droższych maszyn, a rynek stanie się jeszcze bardziej zależny od zachodnich dostawców.
Jednomyślność podczas obrad komisji rolnictwa była miłym zaskoczeniem, ale nie zmienia faktu, że rolnicy zostali postawieni pod ścianą. Co mają zrobić ci, których ciągniki już są na celowniku urzędników? Według przedstawicieli ministerstwa – iść do sądu. To może oznaczać długie miesiące nerwów, kosztów i niepewności.
Czy rząd stanie po stronie rolników?
Jeśli ministerstwo infrastruktury naprawdę chce rozwiązać problem, powinno jak najszybciej doprowadzić do zmian w prawie. Najlepiej poprzez ekspresową nowelizację przepisów, co zasugerował Ardanowski. W przeciwnym razie pozostaje pytanie, czy rząd rzeczywiście wspiera rolników, czy tylko udaje, że próbuje naprawić bałagan, który sam stworzył. Czas pokaże, ale jedno jest pewne – to rolnicy są tu największymi poszkodowanymi i to oni, zamiast skupić się na pracy, muszą teraz walczyć o prawo do użytkowania swoich własnych maszyn.