Szalejące ceny nawozów, szczególnie azotowych, sprawiają, że pojawia się pytanie o alternatywę dla standardowego nawożenia doglebowego. Naturalnie wzrok kieruje się na drugą możliwą drogę podania składników pokarmowych jaką jest ich aplikacja dolistna. Spróbujmy zatem przedstawić argumenty „za” i „przeciw” takiemu rozwiązaniu.
Koronnym argumentem za dolistną aplikacją składników pokarmowych jest efektywność tego sposobu ich dostarczania. Przyjmuje się, że efektywność ta mierzona ilością składnika jaką pobiera roślina do ilości składnika zastosowanego wynosi blisko 100%. Oczywiście ten parametr też ma wartość zmienną zależną od wielu czynników. Najbliżej tego poziomu jest osiągany wtedy gdy liście rośliny uprawnej całkowicie zasłaniają glebę (cała ciecz robocza spada na liście), temperatura jest w przedziale 20 – 250C, a wilgotność względna powietrza wynosi około 70 – 80% (optymalne warunki wchłaniania składników cieczy roboczej). Jednak nawet jeżeli warunki odbiegają od przytoczonych i tak daje wysoką, w stosunku do doglebowego stosowania, efektywność.
Drugim argumentem za dolistną aplikacją azotu jest obecność w nawozach tego typu składników wspierających przemiany tego składnika w roślinach w roślinach – głównie chodzi tutaj o mikroelementy. Pozwala to zaopatrzyć rośliny w składniki niezbędne do sprawnego funkcjonowania metabolizmu azotowego i tym samym maksymalnego wykorzystania dostępnego składnika pokarmowego. Mówiąc o dostępności mamy tu na myśli zarówno azot zastosowany dolistnie, doglebowo, ale także zasoby glebowe. A te nie są małe, ponieważ wykonywane na starcie wegetacji wiosennej badania zawartości azotu mineralnego w glebach pokazują, że nawet niezbyt zasobne gleby zawierają często po kilkadziesiąt (w przeliczeniu na hektar) kilogramów azotu, o glebach lepszych i zasobniejszych nie wspominając (tam jest to zwykle powyżej 100kg N min./ha). Nie stoi zatem na przeszkodzie nic aby po ten składnik sięgnąć, zwłaszcza w świetle bieżącej sytuacji rynkowej.
I tutaj również niejako naprzeciw może wychodzić dolistna aplikacja składników pokarmowych. Aż chce się zapytać, co ma wspólnego dolistne podanie nawozu z pobieraniem azotu z gleby? Odpowiedź kryje się w fizjologii roślin – składnik zaaplikowany dolistnie zostaje pobrany przez rośliny, przez co chwilowo zwiększa się jego stężenie w sokach rośliny. Organizm rośliny dąży do tego aby stężenie składnika powróciło do właściwego poziomu fizjologicznego, które jest niższe niż stężenie aplikowanej cieczy roboczej. Naturalnym sposobem jest rozcieńczenie składnika poprzez zwiększone pobranie wody z gleby. Ale roślina wraz ze zwiększonym ciągiem transpiracyjnym pobiera nie tylko wodę, ale i dostępne w strefie korzeniowej składniki pokarmowe. Dzięki temu może lepiej wykorzystać to co oferuje siedlisko w którym rośnie i zbudować większy plon oparty o dostępne zasoby przy mniejszym zapotrzebowaniu na bieżące dostawy składników.
Trzeba też spojrzeć na drugą stronę, czyli argumenty będące przeciwskazaniem do takiej huraoptymistycznej zamiany jednej formy nawożenia na drugą.
Po pierwsze ilość niezbędnego do pobrania azotu. Warto tu posłużyć się cyframi, które najlepiej to zobrazują. Niech przykładem będzie pszenica o średnim plonie 8 t/ha i oczekiwanym parametrze zawartości białka w ziarnie na poziomie 14%. Daje nam to plon białka z 1ha plantacji na poziomie 1120kg. Jeżeli przeliczymy to na wielkość niezbędnej akumulacji azotu to uzyskamy wynik 180kg N (1120 kg białka /6,25; [6,25 – współczynnik przeliczenia białka na azot i odwrotnie]), nie licząc tego co zostanie zakumulowane w plonie ubocznym. Jak widać na tym prostym przykładzie, potrzeby roślin pod kątem azotu są relatywnie wysokie, co jest cechą znamienną odnoszącą się do wszystkich składników z grupy makro. A zatem jeżeli w przeciętnym zabiegu dokarmiania dolistnego jesteśmy w stanie dostarczyć około 3 – 4 kg azotu na hektar, to musielibyśmy wykonać dla tego konkretnego, przywołanego wyżej, przykładu ponad 50 zabiegów dokarmiania dolistnego (nie licząc innych źródeł azotu).
Nawet uwzględniając zasoby glebowe i ich spore wykorzystanie to nadal pozostaje do wykonania około 30 zabiegów. Jest to trudne ze względów technicznych, organizacyjnych i fizjologicznych. Nie wiemy też jak tak duża podaż składnika na liście, wpłynęłaby na funkcjonowanie roślin i czy nie przyniosłaby więcej szkody niż pożytku. Konkluzja jest taka, że właściwym miejscem pobierania przez roślinę dużych ilości składników jest korzeń i to ten organ rośliny dostarcza jej największą część akumulowanych makroskładników w tym azotu.
Jednak aby nawożenie doglebowe spełniło swoją rolę, a przede wszystkim przynosiło określone efekty musi być spełnionych szereg czynników. I tu na pierwszy plan wysuwa się odczyn gleby, który mocno modyfikuje zdolności pobierania składników przez korzeń, a tym samym mocno modyfikuje efektywność stosowanych nawozów doglebowych. Kolejny aspekt to wielkość jednorazowej dawki – lepiej stosować nieco mniejsze, a częściej, niż odwrotnie. Dzielenie dawek pozwala też na lepsze dostosowanie wielkości nawożenia do możliwości roślin w konkretnych warunkach siedliskowych i aktualnego przebiegu pogody, a tym samym możliwości uzyskania określonego plonu. I ostatni element tej układanki to bilansowanie składników – wszak nie samym azotem żyje roślina. Aby nawożenie było skuteczne, czyli podany składnik wykorzystany, roślina potrzebuje pozostałych makroskładników i całej palety mikroskładników. Nie należy o tym zapominać, bo ten aspekt oprócz odczynu gleby w największym stopniu determinuje efektywność całego procesu nawożenia. Dla praktycznie wszystkich makroskładników właściwą drogą podania jest droga doglebowa, natomiast ważnym uzupełnieniem, szczególnie w okresach zachwianego pobierania z gleby (np. pod wpływem czynników pogodowych) jest aplikacja dolistna. Jest to też jedyna skuteczna droga podania mikroskładników, których rola w kontekście efektywności nawożenia azotowego i nawożenia w ogóle jest znacząca (aktywacja praktycznie wszystkich enzymów jest skorelowane z obecnością określonych mikroelementów).
Gdzie zatem, mając na uwadze wszystkie powyższe od cen nawozów zaczynając poprzez potrzeby roślin i możliwości ich zaspokojenia, leży prawda o nawożeniu? Jak zwykle pośrodku. Możemy w nieco większym niż zwykle zakresie wykorzystać dolistną aplikację składników pokarmowych, ale nie zastąpimy nią głównego kierunku ich pobierania, czyli przez korzeń. Możemy też, a w tym trudnym czasie powinniśmy zwrócić uwagę na efektywność zabiegów nawożenia doglebowego. Efektywność ta ma wieloczynnikowy wymiar i nawożenie dolistne, a może bardziej precyzyjnie – bilansujące nawożenie doglebowe nawożenie dolistne – pełni istotny element tej efektywności, żeby nie powiedzieć, że jej filar. Bo przy obecnych cenach nawozów nie można sobie pozwolić na sypanie nawozów, dzisiaj trzeba je z niemniejszą niż przy stosowaniu dolistnym aplikować – aplikować dokładnie tyle ile trzeba i kiedy trzeba, aby każdy zastosowany kilogram składnika przekładał się na określony wynik w plonowaniu.