Ziemniaczany patriotyzm. Jak wspierać krajową produkcję? [REPORTAŻ]

spot_img
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

W naszej narodowej kuchni ziemniak zajmuje ważne i ugruntowane miejsce. Polscy rolnicy od lat zaspokajają potrzeby rynku, spełniając coraz wyższe wymagania jakościowe. Tegoroczna nadprodukcja w krajach Unii sprawiła jednak, że nasze bulwy zalegają w przechowalniach, podczas gdy na stoły Polaków coraz częściej trafiają ziemniaki z importu. Gdzie podział się nasz konsumencki patriotyzm?


Marcin Fesser
Dominowo, pow. średzki, woj. wielkopolskie
90 hektarów gruntów rolnych

o klasie bonitacyjnej III-V
produkcja warzyw – ziemniaki jadalne i cebula

Ziemniak od 30 lat

W Dominowie ziemniaka uprawiają od kilkudziesięciu lat. Z resztą nie ma się co dziwić – Wielkopolska z pyry słynie. Decyzję o specjalizacji i intensyfikacji produkcji podjęto natomiast 30 lat temu. Dobra koniunktura sprawiła, że areał rokrocznie zwiększano. Dzisiaj powierzchnia uprawy ziemniaka w gospodarstwie Marcina Fessera zajmuje szokująco duży udział w płodozmianie – niemalże 75%! A reszta? Kilkanaście hektarów cebuli i może kilka zbóż.

– Powierzchnię uprawy ziemniaka zwiększaliśmy systematycznie. Duży przeskok nastąpił jednak 10 lat temu, kiedy zlikwidowaliśmy hodowlę zwierząt. Skupiliśmy się wówczas na produkcji polowej mówi Marcin Fesser.

Kilkadziesiąt lat specjalistycznej produkcji sprawiło, że gospodarstwo jest obecnie w pełni dostosowane do uprawy ziemniaka – począwszy od parku maszynowego, kończąc na zapleczu magazynowym. Marcin Fesser doszedł do tego dzięki silnej determinacji i zapałowi do pracy. 

Duży udział ziemniaka w płodozmianie

Zdawać by się mogło, że monokulturę w produkcji polowej toleruje kukurydza lub co najwyżej żyto. W Dominowie to jednak ziemniak zdominował pola. W płodozmianie przypada nawet wielokrotnie po sobie. I tu nasuwa się podstawowe pytanie – jakie są tego negatywne skutki? 

– Mimo dużego udziału ziemniaka nie mam problemu z agrofagami płodozmianowymi. Plantacje są monitorowane przez cały okres wzrostu, począwszy od sadzenia, aż do zbioru. Nie ma tu miejsca na żadne błędy czy niedociągnięcia. Mój ojciec spędza całe dnie na polu i w ciągniku, wykonując zabiegi ochrony podkreśla Marcin Fesser.

W takim razie jak nie agrofagi, z którymi póki co można jeszcze walczyć, to może są problemy z glebą? Ziemniak ma ujemny bilans materii organicznej i degraduje w pewnym stopniu siedlisko. Ponadto mechaniczna uprawa i zbiór niszczą strukturę i agregaty glebowe. Można ograniczyć te negatywy? 

– Staramy się w miarę możliwości wprowadzać nawozy naturalne. Przyznaję, że prawidłowego zmianowania u nas nie ma, wymieniamy się jednak gruntami z sąsiadami. Ja sadzę u niego ziemniaki, a on sieje u mnie pszenicę mówi Marcin Fesser. 

Kwalifikowany materiał sadzeniakowy oraz odpowiednia agrotechnika pozwalają uzyskać bulwy w wyrównanym kalibrze. fot. M.Piśny

Nawadnianie z głową

Nawadnianie ziemniaków staję się powoli koniecznością w obliczu zmian klimatu. Okresowe susze występują coraz częściej, szczególnie w warunkach pustynniejącej Wielkopolski. Brak wody znacząco ogranicza potencjał plonowania ziemniaka i tym samym dochodowość uprawy. Nawadnianie pozostaje jednak dla wielu zabiegiem dyskusyjnym. Czy można rozsądnie je przeprowadzać? 

– Plantacje ziemniaka nawadniamy według potrzeb. Nie lejemy wody dniami i nocami, zapełniając po brzegi redliny. Czerpiemy ją z dwóch studni głębinowych i dwóch stawów. Deszczownie uruchamiamy w momentach widocznych niedoborów. W tym sezonie nie zaistniała pilna potrzeba podlewania. Nie było wysokich temperatur i parowania jak w roku ubiegłym podkreśla Marcin Fesser. 

Ziemniak to specjalistyczny gatunek, który wymaga staranności i dbałości podczas całej wegetacji. fot. M.Piśny

Choroby nie stanowią problemu

W uprawie ziemniaka swoje żniwo zbierają szczególnie choroby. Zaraza czy alternarioza ziemniaka to dwa największe zagrożenia w trakcie wegetacji. W tym sezonie w wielu regionach siały one spustoszenie. Plantatorzy “przespali” często kluczowe momenty, kiedy następowała infekcja roślin. Spóźniona reakcja i ochrona często nie przynosiły już zamierzonych efektów. Chorobom nie dali się jednak specjaliści – tacy jak chociażby Ci z Dominowa.

– Choroby nie są dla nas żadnym problemem. Zaplanowana strategia ochrony oraz częsta lustracja pozwalają na utrzymanie zdrowej plantacji od wschodów aż do zbiorów. Wykonujemy około 10 zabiegów w odstępie 7–10 dni. Rotujemy substancje czynne, zapobiegając odpornościom i nie dopuszczając do spadku efektywności. W przypadku infekcji zarazy łodygowej wystarczą często 3–4 godziny do infekcji. To właśnie ta choroba wystąpiła u nas silnie w tym sezonie mówi Marcin Fesser. 

Stonka nie ma szans

Żuk z Kolorado zrzucony w akcie zemsty przez Amerykanów miał zniszczyć polskie rolnictwo i jedyny słuszny, komunistyczny ustrój. To oczywiście mit, który w PRL-u propagandowo nagłaśniano, kiedy ten insekt zaczynał pustoszyć plantacje. Stonka ziemniaczana, bo o niej mowa, przypłynęła przypadkowo przez ocean na statkach. Dziś plantatorzy w całej Europie walczą z nią wszelakimi możliwymi metodami, najczęściej tą chemiczną. W Dominowie mają na nią swoje – i to skuteczne – sposoby. 

Stonka ziemniaczana nie stanowi dla nas zagrożenia. Kluczem w skutecznej walce jest przede wszystkim temperatura. Pyretroidy działają do 20 stopni Celsjusza. Powyżej tych wartości są praktycznie bezużyteczne i nie pomogą nawet końskie dawki. Zabiegi należy wykonywać wczesnym rankiem, nawet o 4. czy 5. godzinie. Wtedy stonka budzi się do życia i wychodzi na powierzchnię liścia, żerując z rosą. Tutaj kluczowy jest monitoring plantacji. Stosujemy proste i tanie insektycydy, rotując w miarę możliwości substancje czynnepodkreśla Marcin Fesser. 

Sprawdzone w naszych warunkach

Zróżnicowany klimat oraz siedlisko determinują potencjał plonowania poszczególnych odmian. Inne warunki występują w Polsce aniżeli w Holandii, Francji czy Niemczech. Lokalizacja hodowli, gdzie powstają nowe kreacje, jest istotnym czynnikiem wartym analizy. Polskie odmiany poradzą sobie lepiej w niekorzystnym sezonie wegetacyjnym – a tych ostatnimi laty nie brakuje.

– To trzeba wprost powiedzieć. Zagraniczne kreacje ziemniaka są nie do końca dopasowane do naszych warunków. To, że urosły one w Niemczech czy Holandii, nie oznacza, że w Polsce uzyskamy podobne efekty. W swoim gospodarstwie stawiam na krajowe odmiany wyhodowane w naszym klimacie i przez naszych specjalistów podkreśla Marcin Fessner. 

Hodowla Ziemniaka Zamarte
Hodowla Ziemniaka Zamarte wspiera rodzimą produkcję wprowadzając na rynek nowoczesne odmiany. fot. B.Ryńska

Odmiany z Zamarte

W Dominowie od lat stawiają na krajowe odmiany ziemniaka. Marcin Fesser ceni szczególnie te pochodzące z Hodowli Ziemniaka w Zamartem. I choć barwne katalogi innych hodowli i firm zachęcają do wyboru zagranicznych kreacji, to jednak te z polskim rodowodem przeważają na jego plantacjach. 

Odmiany z Zamartego królują w naszym gospodarstwie. Mieliśmy u siebie słynnego Lorda czy Denara. Obecnie stawiamy na Jurka i Hetmana. Te dwie kreacje zajmują niespełna 40 hektarów, podczas gdy ogólna powierzchnia w tym sezonie stanowi około 60 hektarów. Jurek nadaje się do długiego przechowywania, nawet do marca, bez przymusu gazowania przechowalni. W redlinach znajdziemy dużą ilość bulw o średnim kalibrze. Hetman jest w uprawie pierwszy sezon, jednak podczas wegetacji pokazał już swoje doskonałe zdolności adaptacyjne na słabych glebach. Wyróżnia się doskonałą odpornością na parcha. Zebraliśmy część tej odmiany z plonem na poziomie 55–57 t/ha! Ta kreacja to strzał w dziesiątkę. Cenię sobie współpracę z Hodowlą Ziemniaka w Zamartem. Widzę, że rolnicy coraz częściej powracają do polskich odmian – mówi Marcin Fesser. 

Hodowla Ziemniaka Zamarte
Odmiany z Hodowli Ziemniaka Zamarte są odpowiedzią na zróżnicowane wymagania plantatorów i konsumentów. fot. M.Piśny

Smak, kolor i kształt bulw

Polscy plantatorzy dbają o jakość bulw, szczególnie że wymagania rynku i konsumentów rosną. Ludzie kupują często oczami – jeśli coś nie będzie przykuwało wzroku, to nie znajdzie się  w koszyku. Tym samym oprócz smaku i walorów kulinarnych ziemniaka ważny jest jego wygląd. 

– Walory smakowe, kolor i kształt bulw to przede wszystkim cecha odmianowa. Kolor miąższu może być różny – od żółtego, poprzez biały, do nawet fioletowego. Wybór zależy od upodobań konsumentów. Bulwy muszą być wyrównane, z małą ilością oczek oraz bez uszkodzeń mogących przyspieszyć ich starzenie i psucie. A smak? To także zasługa słońca – im go więcej, tym ziemniak smaczniejszy. Jako producenci utrzymujemy jakość na jak najwyższym poziomie, spełniając wyśrubowane wymagania rynku podkreśla Marcin Fesser.

Współpraca to podstawa

W sektorze ziemniaka wahania cen i popytu występują podobnie jak na rynku trzody chlewnej, bydła czy zbóż. Popyt i podaż zmieniały się na przestrzeni lat. Podstawą sukcesu jest jednak współpraca każdego ogniwa w całym łańcuchu. Nie sztuką jest bowiem wyprodukować. Sztuką jest znaleźć nabywcę i towar sprzedać z zyskiem.

Współpracuje z okolicznymi kontrahentami. Wielu z nich pochodzi z naszej gminy, a nawet i wsi. Odbierają oni towar ode mnie na bieżąco, co pozwala na płynną pracę. W ich gestii jest natomiast dalsza dystrybucja. Cenię sobie takie uczciwe działania mówi Marcin Fessner. 

Niemieccy i holenderscy rolnicy zwiększyli areał uprawy ziemniaka. Zebrane przez nich rekordowe plony eksportują na rynki zagraniczne, w tym do Polski. fot. M.Piśny

Po eldorado nadszedł krach

W sektorze warzywniczym dobra koniunktura w ostatnich latach cieszyła plantatorów. Popyt rósł, a podaż często nie nadążała. Ta korelacja mogła oznaczać tylko jedno – wzrost cen za skupowany surowiec. Eldorado trwało przez kilka ostatnich lat, jednak nieubłaganie nadchodzi jego kres. Krach nastąpił już między innymi w sektorze ziemniaka jadalnego.

Krach w każdej produkcji następuje od zwyżki towaru. Widzimy to na przykładzie ziemniaka jadalnego. Załamanie następuje także w cebuli czy kapuście i kalafiorze. Niesamowita nadprodukcja jest także na rynku marchwi. To nawet nie chodzi o niską cenę. Towaru po prostu już nikt nie chce – mówi Marcin Fesser. 

Przyczyn załamania jest jednak kilka, jak nie kilkanaście. Rynek stanął już w momencie, kiedy w okresie wiosennym pojawił się młody ziemniak, a stare bulwy wypełniały jeszcze przechowalnie. Krajowa nadprodukcja to jedno. Dużo ziemniaka napływa do Polski z Niemiec czy Holandii, gdzie areał uprawy bił w tym roku historyczne rekordy. Nasadzeń przybyło także u nas. W kraju nad Wisłą ziemniaka zasadzono na 211 tys. ha! 

– Rynek jest, mówiąc kolokwialnie – zatkany. Należy go w miarę możliwości upłynniać. W tym sezonie areał i plony ziemniaka biją rekordy w wielu krajach Unii Europejskiej. W Polsce w tą specjalistyczną uprawę weszło wielu nowych plantatorów. Nasadzili oni po 40, 80 czy nawet 100 hektarów, nie mając odpowiedniego sprzętu, nie wspominając już o możliwościach zbytu. Nad ziemniakiem zawisły tym samym czarne chmury. Mimo wszystko lepiej poradzą sobie w tej sytuacji wieloletni producenci niż nowicjusze podkreśla Marcin Fesser. 

Takiej sytuacji jeszcze nie było

W branży rolniczej huśtawki cenowe to nic nadzwyczajnego. Rolnicy przywykli już do nich i starają się liczyć opłacalność nie sezonowo, ale przez pryzmat wielolecia. Z roku na rok jest jednak coraz trudniej. Utrzymanie stabilności finansowej w obliczu rosnących cen środków do produkcji rolnej nie należy do łatwych zadań. Wynagrodzenie za sprzedane surowce to często jałmużna. Najgorzej jest jednak, kiedy płodów nie można nawet sprzedać i to właśnie dotyka w tym sezonie sektor ziemniaka.

– W produkcji ziemniaka bywały lata lepsze i gorsze, ale bulwy zawsze udało się sprzedać. W tym momencie jest jednak bardzo źle. Nie pamiętam, żeby taka sytuacja miała kiedykolwiek miejsce. Mam nadzieje, że rynek się upłynni i powróci do choć częściowej normalności. Na ten moment polskiego ziemniaka nikt po prostu nie chce. Konkurencja zaniża ceny, aby upłynnić towar. Potrzebna jest szybka reakcja naszego rządu. Nadzieją jest zwiększony eksport na Ukrainę i do Rumunii stwierdza Marcin Fesser.

Na magazynach i przechowalniach zalegają tysiące ton polskiego ziemniaka, którego nikt nie chce kupić. fot. M.Piśny

Zmuszeni do przechowania

Zbiory ziemniaków wciąż trwają jednak niskie ceny i brak odbiorców sprawiają, że coraz większa część plonu trafia do magazynów na długotrwałe przechowanie. To z kolei generuje dodatkowe koszty i wyzwania. Przechowywanie ich luzem na pryzmie wiąże się ze zwiększonym ryzykiem gnicia, zwłaszcza jeśli materiał jest wilgotny. Zdecydowanie bezpieczniejszym rozwiązaniem pozostają skrzyniopalety, choć wymagają one większego nakładu pracy. Ziemniaki przeznaczone do długiego przechowywania należy również poddać procesowi gazowania.

– Połowa sukcesu w uprawie ziemniaka to jego prawidłowe przechowanie. Podstawą jest zebranie czystych i zdrowych bulw. Tak naprawdę o jakość przechowywania dba się już na polu, podczas zbiorów. Towar trzeba odpowiednio zabezpieczyć przed chorobami, w tym przed zgnilizną. Niestety, nie każdy rolnik dysponuje odpowiednim zapleczem magazynowym, które umożliwia dłuższe składowanie podkreśla Marcin Fesser.

Wspierajmy rodzimą produkcję

– Powinniśmy wspierać rodzimą produkcję i hodowle. Polskie odmiany ziemniaka są wytrzymałe, sprawdzone i zasługują na mocne wsparcie finansowe, aby mogły się dalej rozwijać. W ten sposób możemy ograniczyć wpływ zachodnich firm na nasz rynek i zadbać o to, by polski ziemniak trafiał bezpośrednio od rolnika do konsumenta, bez zagranicznych pośredników. Polska dysponuje ogromnym potencjałem w tej dziedzinie.
Rolnicy potrafią wyprodukować ziemniaka najwyższej jakości – prawdziwym problemem pozostaje jedynie sprzedaż. Każdy, kto spróbuje polskiego ziemniaka, szybko zauważy różnicę w smaku w porównaniu do zagranicznego produktu. Naprawdę mamy się czym chwalić – puentuje Marcin Fesser. 

spot_imgspot_img
Michał Piśny
Michał Piśny
Jestem rolnikiem z pasji i zamiłowania. Produkcja roślinna jest od wielu lat sektorem moich zainteresowań i działań. W okresie wegetacji spędzam dużo czasu na polach. Bardzo ważna dla mnie jest ochrona naszego miejsca pracy jakim jest gleba. W swojej pracy skupiam się na propagowaniu zrównoważonego rolnictwa. Obecnie studiuję rolnictwo na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu. Dokształcam się stale poprzez kursy i szkolenia. Jestem otwarty na kontakty z ludźmi.

Napisz komentarz

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments

Podobne artykuły

Bieżący Agro Profil

spot_img

Śledź nas

Ostatnie artykuły

Strefa wiedzy

Pogoda dla rolników

0
Would love your thoughts, please comment.x