czwartek, 6 marca, 2025

Tańce, hulanki, swawole! Radziłów żegna karnawał! [FOTORELACJA]

spot_imgspot_img

– To jest wesele Jana i Ziabeli! – można było usłyszeć 4 marca w Radziłowie (woj. podlaskie). Tańce, hulanki, swawole! Głośno i kolorowo, czyli tak, jak nakazuje ludowa tradycja. W skrócie: radziłowskie zapusty! Czas hucznych zabaw i jedzenia do syta dobiegł końca. Ostatnie chwile karnawału warto było więc spędzić w Radziłowie, by przekonać się, jak to dawniej bywało.

Radziłowska tradycja obchodzenia ostatniego dnia karnawału

Najbardziej widowiskowym punktem zapustów był korowód weselny, gdzie główne role odgrywali wspomniani Jan i Ziabela. Za naturalnej wielkości postaciami Jana i Izabeli, umieszczonymi na kole i sprawiającymi wrażenie wirujących w tańcu, podążała Para Młoda w towarzystwie Koła Gospodyń Wiejskich z Radziłowa. W orszaku nie mogło zabraknąć kóz, bocianów oraz słomianych chochołów (niedźwiedzi), a także licznie przybyłych widzów. 

– To jest nasza radziłowska tradycja obchodzenia ostatniego dnia karnawału. Różnie można karnawał obchodzić, ale my robimy to tak, jak robili to nasi dziadkowie i ojcowie. Zaczęliśmy odnawiać tę tradycję, która na pewien czas została zapomniana. I chyba nam to wychodzi. Mieliśmy tutaj takiego włodarza, który był właścicielem ziemskim, bogatym człowiekiem. Spotkał na swojej drodze pewną rozwiązłą kobietę, która była śliczna, ale i rozpustna. Pomogła mu roztrwonić cały majątek. Chcemy pokazać tę historię ku przestrodze innym, że majątek to jednak nie wszystko. Ostatecznie parze młodej zostało tylko koło i butelka wódki w kieszeni. I na tym kole, które zostało podczepione do ciągnika, dziś tańczą. Naszą tradycją jest, że okrążamy tym barwnym korowodem Radziłów – opowiadał pan Zbigniew Mordasiewicz. 

– Chcemy pokazać ludziom, jak bawi się nasz region, jak bawi się Radziłów i okolica. To zabawa, ale też i przestroga. Jan i Ziabela prowadzili życie wesołe, mocno zakrapiane alkoholem. Byli dość majętnymi ludźmi, którzy przehulali swój majątek. To podtrzymanie tradycji oraz ostatni czas, kiedy możemy wspólnie się pobawić, coś pokazać innym. Nie robimytego dla pieniędzy, ale dla dobrej zabawy – podkreślali Arkadiusz Konopka i Patryk Cieszewski, którzy wcielili się w rolę pary młodej. 

25 lat tradycji a nawet więcej! 

– Zebraliśmy się 25 lat temu, zupełnie spontanicznie, zupełnie przypadkowa grupa ludzi i zaczęliśmy to kultywować. Zastanawialiśmy się, czy to warto, czy to jest fajne. Okazało się, że ludzie tego chcą. I tak już mamy 25 lat i liczymy, że będzie to trwało nadal – mówili zaangażowani w widowisko mieszkańcy.

– Kiedy byłem mały, to chochoły, czyli niedźwiedzie owijano grochowinami, dziś nikt grochu nie sieje – wspominał pan Krzysztof.

Radosny korowód przeszedł dookoła rynku, odwiedzając przy tym lokalne sklepy, a nawet instytucje. 

– Potrafimy się bawić, co więcej, tam gdzie Jan i Izabela nie wejdą, może nie wieść się dobrze. Jan i Izabela przynoszą szczęście. Wchodzą do sklepu – jest handel, wchodzą do urzędu – jest rozwój gminy – podkreślał Krzysztof Milewski, wójt Radziłowa. – My, jako instytucje informujemy, kiedy to wydarzenie się odbędzie, ale cała reszta, to mieszkańcy, koła gospodyń. Atmosfera – to wszystko tworzy to, że warto tu być – mówił z dumą włodarz. 

– U nas te zapusty kończą karnawał, jutro zaczyna się post, gdzie według naszej tradycji, wszystkie panny musiały się zebrać, przyczepiano im śledzie do pleców i ciągnęły taki bal drewna. Karnawał był ostatnim dniem, w którym panna mogła wyjść za mąż. Jeżeli nie wyszła, to była właśnie taka kara i przestroga, żeby to już był ostatni rok – opowiadał pan Zbigniew. 

Tradycja nie została zamknięta w skansenie. 

– Radość jest ogromna, to bardzo ważne wydarzenie. Ta tradycja ma „naście” lat. To nas wyróżnia, że nie zamykamy się, że nie odbywa się to w muzeum, ale w naszej miejscowości, są tutaj nasi mieszkańcy, biorą w tym udział, nie jest to reżyserowane, wszystko odbywa się na żywo – zauważył wójt Krzysztof Milewski.

Pod sceną Parę Młodą przywitała publiczność, która chętnie uczestniczyła w biesiadzie przy weselnym stole. Tego dnia rynek w Radziłowie wypełnił się także występami ludowych zespołów, wprowadzając wszystkich w iście zapustowy nastrój. 

spot_imgspot_img
Marta Śliwińska
Marta Śliwińska
Politolog z przypadku, kulturoznawca z zamiłowania i pasji. Przed laty wyjechałam z małej miejscowości do miasta, by znów powrócić na wieś – tym razem do pracy. To wieś i jej mieszkańcy są mi najbliżsi. Twórcy ludowi, artyści, gawędziarze, rolnicy - spotkania niby zwykłe, a jednak niezwykłe. Do takich ludzi chcę wracać, takich ludzi chcę pokazywać innym – szczerych, prawdziwych, pracowitych, z pasją. Wiem, że za każdą napotkaną osobą może kryć się niesamowita historia, która tylko czeka na odkrycie. „Rób to, co kochasz, a nie przepracujesz ani jednego dnia” – hasło zgoła banalne, ale jakże prawdziwe w moim przypadku.

Napisz komentarz

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments

Podobne artykuły

Bieżący Agro Profil

spot_img

Śledź nas

Ostatnie artykuły

Strefa wiedzy

Pogoda dla rolników

0
Would love your thoughts, please comment.x