Szarańcza to owad, który zawsze kojarzył się z krajami afrykańskimi lub azjatyckimi. Jednakże, na Sardynii, włoskiej wyspie na Morzu Śródziemnym, staje się ona coraz większym problemem. W zeszłym roku szarańcza zdewastowała 60 tysięcy hektarów pól na Sardynii. W tym roku władze regionu nie zamierzają czekać, aż plaga owadów będzie za późno powstrzymana.
Szarańcza plagą terenów nie tylko podmiejskich
Szarańcza to gatunek owada, który ma bardzo wysoką zdolność do przemieszczania się. To powoduje, że walka z tymi szkodnikami toczy się nie tylko na polach, ale także w miastach i wsiach, gdzie pojawiają się w poszukiwaniu pożywienia. Z tego powodu, władze Sardynii zdecydowały się włączyć do walki przede wszystkim wojsko. Bezpieczeństwo publiczne jest bardzo ważne, a nagły wzrost populacji szarańczy może stworzyć poważne zagrożenie.
Operacja dezynsekcji z udziałem wojska i dronów planowana na wiosnę
W ubiegłym roku straty, spowodowane przez szarańczę, oszacowano na 100 milionów euro. Władze lokalne zdają sobie sprawę, że potrzebna jest ogromna determinacja, aby powstrzymać plagę owadów, która może ponownie zaatakować już za kilka tygodni. Skupiska szarańczy będą lokalizowane przy pomocy dronów, a wojsko, straż leśna, straż pożarna oraz obrona cywilna przystąpią do dezynsekcji. Ta ogromna operacja ma rozpocząć się w połowie marca.
Włochy od dawna cieszą się opinią kraju o wyjątkowo pięknych krajobrazach i znakomitym jedzeniu. Wszystko to mogłoby zostać zniszczone, gdyby szarańcza dalej siała spustoszenie na sardyńskich polach. Właśnie dlatego walka z tymi szkodnikami jest tak ważna. Władze Sardynii pokazują, że są gotowe zrobić wszystko, co w ich mocy, aby powstrzymać inwazję szarańczy i ochronić swoją ziemię przed jej szkodliwym wpływem.
źródło: TVN 24
Na szczęście u nas w Polsce dysonujemy odpowiednimi siłami i środkami w postaci samolotów agro mogącymi te 50 tyś. ha pokryć w dwa tygodnie selektywnymi środkami od zwalczania tego typu insektów. Nie potrzebna jest armia wojska do zwalczania owadów, bo nie jest do tego szkolona. Wystarczy jeden nasz rolnik i zażegna problem. Jeżeli owady przez przypadek dostaną się na sąsiednią wyspę z powodu silnych i korzystnych wiatrów to wrota do Europy są dla nich otwarte. Dlatego w interesie UE jest pomoc tym władzom lokalnym w skuteczniejszym zwalczaniu problemu. Już wcześniej Europe nawiedzały takie kataklizmy i nie wróżyło to niczego dobrego. Najpierw głód, potem choroby i z tak osłabionym przeciwnikiem nie ma co nawet wyciągać szabli sam się podda.