Co znajdziesz w artykule?
– Zdecydowanie jest to moje miejsce na ziemi i spełnienie marzeń z dzieciństwa, bo od zawsze kochałam konie. I to one mnie do tego wszystkiego pociągnęły. Mój pierwszy koń – Botka – a później kolejne. I oczywiście moja miłość do nich. Później doszły zadowolone dzieci, które zaczęły przyjeżdżać na jazdę oraz ich rodzice, którzy widzieli swoje pociechy uśmiechnięte, chcące wrócić tu ponownie. To wszystko nabrało takiego rozpędu. Sama nie wiem jak to się tak szybko potoczyło – mówi Kasia Grabowska, szalona czterdziestoletnia blondynka, która ponad rok temu postanowiła wywrócić swoje życie do góry nogami i ruszyć „z kopyta”, by spełniać swoje marzenia.
Katarzyna Grabowska po wielu latach porzuciła etatową pracę „urzędniczki”, by zająć się tym, co kocha
Stajnia Złota Ostroga powstała z jednej strony z przypadku, a z drugiej – z silnej potrzeby realizacji pragnień.
– Tak, trzeba być niesamowitym wariatem. Ludzie pukali się w głowę pytając, po co to robię. Oczywiście, był niesamowity strach, jak to będzie, czy się uda, czy dam radę. Los mi sprzyjał, więc poszłam za tym i udało się! Jest ciężko, to jest praca fizyczna. Codzienne wstawanie, karmienie i obrządek, ale czuję szczęście i spełnienie. Przebywanie z końmi to coś niesamowitego – to radość i dobra energia, której życzę każdemu – podkreśla Kasia.
Po pierwszego konia pojechała aż 500 km
– Nie miałam żadnego doświadczenia jako hodowca. Koń mi się tak spodobał, że wsiadłam w samochód i pojechałam po niego aż za Poznań. Nigdy nie ciągnęłam przyczepy, tym bardziej z żywym zwierzęciem. Póżniej przywiozłam kolejnego i kolejnego – wspomina właścicielka stajni.
Konie – recepta na szczęście
– Konie podniosły mnie z bardzo trudnego czasu, były moją terapią, receptą na lepsze życie. Źródło dochodu to jedno, ale najważniejsza jest ta radość – radość dzieci, ale i moja, spełnienie się w tym. To jest najważniejsze. Nie mogę do końca nazwać tego co robię pracą. To jest moja pasja, to jest coś, co w tej chwili daje mi największe szczęście. Konie są terapią dla dzieci, dorosłych i dla mnie – przekonuje Katarzyna Grabowska.
Złota Ostroga to stajnia rodzinna, przydomowa. Najważniejszy w tym miejscu jest szacunek do zwierząt, a każdy gość traktowany jest wyjątkowo.
– Kiedy mamy marzenia, to mamy coś, czego możemy się trzymać i dążyć do jego osiągnięcia. Marzenia mogą nas motywować, inspirować i dawać nam poczucie spełnienia, gdy je osiągniemy. Uszczęśliwiają nas i dają radość życia. I tak jest też w moim przypadku, w przypadku mojej stajni. Moje marzenie się spełniło. Moje życie jest moją pasją i kocham to co robię – zapewnia właścicielka Złotej Ostrogi.
Za Kasią pierwszy sezon pracy „na swoim” – pierwsze wyźrebienia, nieprzespane noce i niezapomniane chwile, które zostaną w pamięci już na zawsze.
– Najważniejszy moment był wtedy, kiedy Whiskey przyszła na świat. Rodziłam razem z tą swoją klaczą przez dwa miesiące – non stop na kamerce, nieprzespane noce, ale kiedy się urodziła, to było to szczęście nad szczęście, chociaż teraz pokazuje rogi – śmieje się mieszkanka Kamionki.
Miniony rok to też jej pierwsi podopieczni, którzy – podobnie jak ona – kochają konie oraz przejawiają wielką chęć do nauki jazdy. Nie zabrakło też organizacji pierwszych imprez dla najmłodszych oraz kolonii.
– To był naprawdę niesamowity czas. Czas olbrzymiej dawki radości, uśmiechu i spełnienia nie tylko dla mnie ale i dla Was. To był najlepszy czas! W tym czasie również poznałam wspaniałych ludzi, zaczęłam poznawać osoby z tą samą pasją, miłością do koni, które były dla mnie często wsparciem. Pierwsze wspólne rajdy, szaleństwo na grzbiecie tych wspaniałych zwierząt. Każdy z nich jest inny wyjątkowy, ma swój charakter, swój temperament – podsumowała Kasia. – Konie dały mi siłę, radość, inne życie. Teraz mogę powiedzieć, że jestem naprawdę szczęśliwa. Moje miejsce na ziemi jest przy nich, gdziekolwiek bym nie była – kończy.