Co znajdziesz w artykule?
Pisaliśmy już o założeniach rządowego projektu Ustawy o zmianie ustawy o grupach producentów rolnych i ich związkach. Zgodnie z intencją Rządu zmiany w prawie mają zachęcić rolników i producentów rolnych do zrzeszania się i wspólnego gospodarowania. Niepokój władz budzi natomiast bardzo niski poziom – jedynie 1 procentowy – rolników i producentów rolnych uczestniczących w tego typu przedsięwzięciach. Do dyskusji na temat przyczyn tego zjawiska doszło podczas niedawnego, pierwszego czytania nowelizacji ustawy w Sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Ma być dużo łatwiej?
Proponowane w nowelizacji zmiany poparł Jan Krzysztof Ardanowski, były Minister Rolnictwa, a obecnie Poseł na Sejm z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, który wyraził opinię, że ustawa w nowym kształcie przyniesie ułatwienia w działalności producenckich grup, bo doprecyzowane zostaną różnego rodzaju wątpliwości, którymi w przeszłości zajmowały się nawet sądy. Zaletą nowych przepisów, zdaniem Ardanowskiego, będzie także większa elastyczność przy realizacji podstawowych zadań i celów grup.
Czy rolników to interesuje?
– Stoimy jednak w obliczu zasadniczego pytania: czy w ogóle rolnicy w Polsce chcą tworzyć grupy producenckie? – zastanawiał się Jan Krzysztof Ardanowski – Wydaje się, że kilkanaście lat doświadczeń i dużych pieniędzy, które zostały włożone w proces ich tworzenia, nie przyniosły efektu. To nie jest kwestia błędów w ustawie o spółdzielniach rolników. Zakładała ona szereg korzyści, wynikających z organizowania się, a mimo to nic nie dała .
Zdaniem byłego szefa resortu rolnictwa przyczyną niskiego zainteresowania mogą być złe doświadczenia rolników z czasów komunizmu, albo też charakterologiczna potrzeba indywidualizmu w podejściu do gospodarowania.
Wysoki poziom na Zachodzie
Na przykłady z państw Zachodu Europy powoływała się natomiast Posłanka Anita Sowińska (Lewica). Wymieniła przy tym Francję i Holandię, gdzie zrzeszonych jest ponad 90 proc. rolników.
– Dzięki temu siła rolników jest większa, również negocjacyjna jeżeli chodzi o negocjacje cenowe – zauważała Posłanka Lewicy. – Z rządowej analizy wynika, że mamy obecnie 886 grup producenckich, które skupiają 12,5 tys. członków. To nie jest dużo, przy czym średnio wychodzi około 14 członków na grupę. Czy przedstawione rozwiązania prawne pomogą w rozwiązaniu problemu systemowego? Szczerze mówiąc, mam wątpliwości.
Dlaczego nastąpił spadek?
Inny ciekawy wątek poruszył Poseł Piotr Borys z Koalicji Obywatelskiej, który zauważył, że od 2016 r., gdy działało 1331 grup producenckich, nastąpił radykalny ich spadek do liczby 886.
– Chciałbym zapytać co tak naprawdę było tego przyczyną? To jest po prostu wysoce niepokojące – stwierdził Parlamentarzysta Koalicji
Więksi tłamsili mniejszych?
– Myślę, że odpowiedź jest bardzo prosta – ripostował Poseł Jarosław Sachajko (Kukiz15). – Przyczyną jest to, że nie było spółdzielczości, tylko to była organizacja kapitałowa. Nagle mniejsi rolnicy w tej, nazwijmy to, spółce zobaczyli, że nic w niej nie mogą. Duży, który sobie wziął czterech mniejszych, o wszystkim decydował, dlatego rolnicy się wycofywali z działalności w ramach grup producenckich.
Na Zachodzie mieli czas?
W imieniu Rządu do sprawy odniósł się Sekretarz Stanu i Wiceminister Rolnictwa i Rozwoju Wsi Ryszard Bartosik. Jego zdaniem problem ilościowego kryzysu w kwestii udziału rolników grupach producenckich jest bardzo złożony i ma wiele historycznych odniesień.
– Wszyscy z państwa się orientują, że aby grupa dobrze funkcjonowała, musi przynosić odpowiednie zyski, ale musi też mieć kapitał – wyjaśniał Wiceminister Bartosik. – W krajach zachodnich, gdzie była nieskrępowana działalność gospodarcza, a związki producentów w różnych formach mają długą tradycję istnienia, od okresu jeszcze przed II wojną światową, grupy potrafiły ten kapitał stworzyć, zbudować. Gdy rolnicy widzieli zysk, interes w funkcjonowaniu w grupie producenckiej, potrafili się w zrzeszać
Nie wystarczą tylko pieniądze?
Do spadku liczby grup w Polsce po 2016 roku, Wiceminister Bartosik odniósł się natomiast następująco:
– Zawsze jest tak, że jeśli można uzyskać dofinansowanie, a środki były w pewnym okresie, to choćby z tego tytułu grupy powstawały – przekonywał Wiceminister. – W wielu grupach, jeśli nie było głębszej idei, było wykorzystanie środków. W czasie, który był możliwy do rozliczenia pieniędzy działano, a potem grupy ulegały samolikwidacji. I tak to niestety wyglądało. Stąd też te spadki w statystykach.
A co wy o tym sądzicie?
Więcej informacji na temat założeń procedowanej w Sejmie nowelizacji Ustawy o zmianie ustawy o grupach producentów rolnych i ich związkach, znaleźć można w naszym artykule pt: „ Grupy producenckie i izby rolnicze, co je czeka po rządowych zmianach? (publ.: 30 czerwca br, link: https://agroprofil.pl/wiadomosci/grupy-producenckie-i-izby-rolnicze-co-je-czeka-po-rzadowych-zmianach/ )
Nas jednak interesuje wasza opinia i odpowiedź na zasadnicze pytania: Czy warto zakładać lub działać w grupach producenckich? Jakie są złe lub dobre strony takich rozwiązań? – Co o tym myślicie? Napiszcie.
Źródła: Kancelaria Sejmu RP, MRiRW
Foto: Pixabay
Witam, nie jestem rolnikiem i nie posiadam żadnego gospodarstwa o charakterze rolnym. Prowadzę własną działalność od 28 lat w tym od lat trzech spółkę z własnym synem (sposób na sukcesję). Od ponad 40-tu lat przyglądam się życiu na wsi i gospodarowaniu najpierw mojego teścia a potem szwagra. Gospodarstwo 4-5ha dobrej ziemi w okolicach Sandomierza. Ponieważ ukończyłem studia techniczne a także liznąłem różnych form spółdzielczości już od szkoły podstawowej, to jestem wielkim zwolennikiem zrzeszania się do wspólnego działania. Próbowałem zachęcić szwagra do podobnego działania – nic z tego. Brak wiedzy, genetyczny brak zaufania, chciwość ale też naiwność i wstydliwość – to są cechy typowego polskiego rolnika i jest to model dość powszechny. Jak się trzeba postawić, to jeden chowa się za drugiego. Jak trzeba się zrzeszyć, to nikt nikomu nie zaufa. Przeczytałem powyższy artykuł z dużym zaciekawieniem i życzę wszystkim odważnym rolnikom, żeby im się udało, bo bez tego się nie da, nie te czasy.
Witam, grupy producenckie to nie jest wcale taka słodycz. Byłem na praktyce w niemczech gdzie takowe istniały i w praktyce wygląda to tak że kilku gospodarzy tworzących grupe producencką miało kombajn zbożowy i jeszcze kilka maszyn. Jeden z nich tak zwiększył obsade bydła że przez 2 sezony nie używał kombajnu. Jeśli nie używał to chciał odzyskać swoją część pieniędzy i kombajn został sprzedany. Większość dobrych rolników którzy sobie jakoś radzą nie chcą wchodzić w grupy producenckie aby ktoś ich nie pociągnął na dno. Dużo lepszym rozwiązaniem jest wzajemne świadczenie usług bo wtedy każdy odpowiada za swoją maszynę i swoje finanse. A gdy maszyna jest kilku gospodarzy to znaczy że jest niczyja. Tym którzy tworzą grupy i się wzajemnie szanują szczerze gratuluję ja w tym nie widzę przyszłości.