Co znajdziesz w artykule?
– Kilkadziesiąt razy wieszałem ten apel. Tu jest napisane, że zwracam się z prośbą o odstrzał dzików na moich gruntach. Jestem w stanie pomóc każdemu myśliwemu, a nawet mu dopłacić, żeby tylko te dziki zostały zlikwidowane. Pan przychodząc mówi, że jest rolnikiem, że jest za rolnikami i twierdzi, że winne tej sytuacji są pędraki? A wie pan dlaczego one są? Bo ja hoduję konie. Nie ma takiego rozporządzenia, żeby konie załatwiały się do torebki. Jeżeli to pędraki, a nie dziki są winne, to je złapcie – zwrócił się do przedstawiciela Polskiego Związku Łowieckiego rozżalony Marcin Szarejko.
Gospodarz z Zabłudowa od blisko 10 lat toczy batalię z miejscowym Kołem Łowieckim „Żbik” o odszkodowania za szkody, które na jego łąkach wyrządziły dziki.
Szacunkowe koszty to od 4 do 12 tys. złotych za hektar. W tym roku dzikie zwierzęta zniszczyły u pana Marcina około 30 hektarów. Tereny wymagają rekultywacji.
– Robiąc rekultywację każdy rolnik wie, że z użytków zielonych nie ma żadnego pożytku w pierwszym roku. Użytek zielony jest użytkiem wieloletnim. Zasiewając trawę wiosną, mając zwierzęta, gdzie mam je wypasać i jak mogę kupić dzisiaj dla całej obsady zwierząt siano? Bela siana kosztuje 200 zł, a jedna bela idzie mi na jedno rozdanie rano, druga – wieczorem. Muszę więc zainwestować 400 zł dziennie, aby utrzymać zwierzęta. Od wielu lat piszę pisma o oszacowanie strat do Koła Łowieckiego „Żbik”. Koło się nie stawia, a jak już się stawiło i oszacowało, to samo odwołało się od swoich szacunków do Lasów Państwowych, bo istnieje taka droga i procedura i przez takie działanie oni to wszystko przeciągają – opowiadał poszkodowany gospodarz z Zabłudowa.
Spotkanie w Podlaskiej Izbie Rolniczej. Problemem jest ustawodawstwo
27 listopada w siedzibie Podlaskiej Izby Rolniczej odbyło się spotkanie w sprawie sytuacji pana Marcina.
– Poznałem Marcina w 2014 roku, kiedy to był zakaz strzelania z powodu ASF. I w tym miejscu u Marcina znowu historia się powtarza. Nigdzie nie ma porytych łąk, natomiast u Marcina są. W wyniku półrocznej przerwy w strzelaniu w 2014 roku, po protestach, rządzący zobowiązali się zmienić prawo. Pamiętam, że Sejm przegłosował ustawę, w której zwierzyna nieustrzelona jest własnością Skarbu Państwa i za to miał płacić Skarb Państwa. Natomiast w 2019 roku pan prezydent te ustawę zawetował. Nie wiem na czyj wniosek. Gdyby ta ustawa przeszłą dalej, nie mielibyście żadnego problemu – ani z nami, ani z panem Marcinem, ponieważ płaciłby wojewoda. Systemowo nadal jest to nierozwiązane – zauważył Grzegorz Leszczyński, prezes Podlaskiej Izby Rolniczej.
W sprawie dzików interweniuje prezes PIR
Prezes Podlaskiej Izby Rolniczej zaapelował o rozwiązanie sprawy.
– Dlaczego koło Zabłudowa nadal są te dziki? Czy Polski Związek Łowiecki nie ma honoru, żeby tę sprawę rozwiązać? Bo ja do myśliwych nic nie mam. Tutaj chodzi o ustawę, o politykę, o zarząd główny. Dlaczego wy nie potraficie tej sprawy załatwić od początku do końca? Przecież to poryły dziki – zwrócił się do obecnego podczas spotkania przedstawiciela Polskiego Związku Łowieckiego Grzegorz Leszczyński.
Sytuacja ze szkodami wyrządzonymi przez dziki powtarza się od kilku lat. Marcin Szarejko bezskutecznie walczy o ich odstrzał. To pomogłoby zmniejszyć straty. W 2021 roku gospodarz z Zabłudowa otrzymał od Koła Łowieckiego „Żbik” odszkodowanie w kwocie 222 tys. zł. Należy zaznaczyć, że sprawa ciągnęła się od roku 2014.
– Szkody łowieckie były, są i będą. Co jest jednak przyczyną, że dziki idą w to samo miejsce? – zastanawiał się głośno Andrzej Lenczewski, członek Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Białymstoku.
– Bo są, to jest logiczne – odpowiedział bez zawahania prezes Podlaskiej Izby Rolniczej.
– Ale dlaczego w tym miejscu a nie w innym? – dociekał Andrzej Lenczewski.
– Każde zwierzę, jeżeli ma dobrze i nie czuje zagrożenia, będzie się tam pojawiać – dodał Marcin Szarejko.
– Tam jest pędrak – powiedział przedstawiciel Polskiego Związku Łowieckiego.
– Nie szukajmy przyczyny w pędraku, tylko w dziku- stwierdził Grzegorz Leszczyński.
Potrzebna jest dobra współpraca między rolnikami i myśliwymi
Członkowie Podlaskiej Izby Rolniczej zwracali uwagę na potrzebę dobrej współpracy pomiędzy myśliwymi a rolnikami, podkreślając tym samym, że takie relacje są możliwe.
– Myśliwi z mojego okręgu chcąc mi pomóc, naprawdę się starają. Też miałem spore straty i wiem, że jak chcą, to mogą. A tutaj idzie to wszystko w innym kierunku. Straty u Marcina nie mają końca. Dziki nadal przychodzą i niszczą. Wystarczy je odstrzelić. Marcin musiał zrezygnować z krów, przeszedł na konie, ale z czego ma utrzymać rodzinę, z czego żyć? –pytał Zdzisław Łuba, członek zarządu Podlaskiej Izby Rolniczej.
– Też mam grunty, które są w obwodach łowieckich i do mnie, z mojego koła myśliwi – co uważam za dobrą praktykę – wracając z obwodu, zjeżdżają i informują, że na łące dziki poryły, żebym napisał pismo, żeby się nie przedawniło, ponieważ muszą mi coś zapłacić – Witold Grunwald, członek zarządu Podlaskiej Izby Rolniczej.
W tym roku Koło Łowieckie „ Żbik”, w okręgu, na terenie którego położone są łąki gospodarza z Zabłudowa, odstrzeliło 42 dziki. Jednak – jak twierdzi przedstawiciel Polskiego Związku Łowieckiego – likwidacja dzików nie może być stawiana jako punkt honoru…
– Jako myśliwi służymy przyrodzie. Mamy określone terminy polowania, mamy określone plany łowieckie, które realizujemy. To jest problem poważny, który należy rozwiązać. Też jestem rolnikiem i rozumiem to doskonale. Są przypadki różne, ale trzeba szukać przyczyny. Nie można jednak twierdzić, że to ma być punkt honoru, żeby te dziki zlikwidować. Koło oszacuje starty, a następnie wypłaci. Jeżeli rolnik zgodzi się z wysokością odszkodowania. Jeżeli się nie zgodzi na daną kwotę, ma prawo odwołać się do nadleśnictwa – zapewnił Andrzej Lenczewski.