środa, 10 września, 2025
spot_imgspot_img
Strona główna Blog Strona 1008

Zima rozdaje karty – podsumowanie na rynkach światowych

0

Co znajdziesz w artykule?

W ostatnim czasie do Europy dotarła fala zimnego powietrza z nad Syberii. Niskie temperatury mogą powodować uszkodzenia ozimin, co może też wpłynąć na wysokość zbiorów w UE. Zagrożone są uprawy w rejonie Bałtyku oraz w środkowej części kontynentu. Obecnie, na giełdach występuje niepewność co do przezimowania upraw, która sprzyja zwyżce cen pszenicy. Na zakończenie tygodnia pszenica na MATIF została wyceniona na 687 zł/t (wzrost o 17 zł/t w ciągu tygodnia). O jednego dolara zdrożała również pszenica na CBOT.

Rzepak

Nadejście zimnego powietrza, pcha ceny rzepaku w górę. W minionym tygodniu, rzepak w Paryżu był wyceniony na 1489 zł/t,  tj. o 32 zł więcej, niż w ubiegły piątek.

Kukurydza

Nastąpiło spowolnienie wzrostu cen, obserwowanego od kilku tygodni. W ostatnim czasie nie opublikowano danych, które istotnie wpływałby na ceny kukurydzy.

Ropa i waluty

Trzy tygodnie temu obserwowaliśmy silną przecenę ropy, wynikającą ze wzrostu zapasów ropy w USA. Spadek z pewnością byłby kontynuowany, gdyby nie pojawiła się informacja o rozmowach dotyczących przedłużenia ograniczeń wśród krajów współpracujących w ramach OPEC. Przedłużenie ograniczeń w wydobyciu ropy będzie wspierać cen ropy, która jednak nie powinna przekroczyć progu 67$/bbl. Ostatni okres przebiega pod znakiem stabilizacji kursów walut. Na konie tygodnia euro wyceniono na 4,18 zł, natomiast dolara amerykańskiego na 3,39.

Zawsze lżej kręcisz – wspomaganie kierownicy w Ursusie

0

Na komfort pracy ciągnikiem rolniczym składa się wiele rzeczy. Kluczowa, zwłaszcza w starszych traktorach, jest łatwość manewrowania, a ta zależy od tego, czy ma on układ wspomagania. Na rynku nie brakuje szeregu różnych rozwiązań w tym zakresie do montażu w nieprodukowanych już ciągnikach, m.in. Ursusa C-330, C-360 i MF 255 czy też do Ursusa 4512.

Układ wspomagania w ciągniku z ładowaczem czołowym
Układ wspomagania w ciągniku z ładowaczem czołowym to nie jest drogi luksus, lecz konieczność, która poprawi wykonywanie zadań związanych z załadunkiem i rozładunkiem różnych materiałów.

Te ciągniki przyczyniły się do zmotoryzowania rolnictwa. Niestety, w czasach, kiedy były produkowane, nikomu nie zależało na tym, by wyposażyć je w układ wspomagania kierownicy. Do dziś w wielu gospodarstwach „trzydziestki”, „sześćdziesiątki” i małe Massey Fergusony są wykorzystywane, nierzadko z zamontowanym ładowaczem czołowym przy różnych pracach załadunkowych i rozładunkowych, a z takim wyposażeniem o komforcie kierowania bez układu wspomagania można zapomnieć. Szkoda zdrowia na siłowanie się z kierownicą, kiedy można nią kręcić jednym palcem. Receptą na ten mankament jest kupno gotowego zestawu lub próba zbudowania takiego z gotowych zespołów.

Różne rozwiązania układu wspomagania kierownicy

Przeglądając różne ogłoszenia zamieszczone w prasie rolniczej czy też w Internecie, znaleźć można szereg rozwiązań kilku firm zajmujących się produkcją układów wspomagania przewidzianych do samodzielnego montażu. W skład takiego zestawu wchodzi m.in. pompa, która może być napędzana z układu rozrządu, z wału korbowego silnika lub za pomocą przekładni pasowej. Poza tym jest orbitrol, podstawa do jego zamocowania, wał kierowniczy, siłownik dwustronnego działania z uchwytami i przegubami kulistymi.

Ten zespół w zależności od producenta może być zamontowany do korpusu silnika, poprzecznie na przedniej osi lub do przystawki montowanej w miejscu oryginalnej kolumny kierowniczej. Ponadto w zestawie jest zbiornik na olej oraz przewody hydrauliczne. Oprócz tego jest zestaw śrub, instrukcja montażu i gwarancja.

Orbitrol Ursus C-330
W miejscu kolumny kierowniczej Ursusa C-330 jest zamontowany w specjalnej przystawce orbitrol.

Warianty układu wspomagania do Ursusa i MF

Firma Agricola z Lubienia Kujawskiego produkcją układów wspomagania kierownicy zajmuje się od 8 lat. W ofercie są m.in. kompletne zestawy układu wspomagania przeznaczone do Ursusa C-355, C-360 i C-360 3P. Pasuje on również do tych ciągników, które mają dodatkowo zamontowany ładowacz czołowy.

Pompa zasilająca ma napęd za pomocą wału z przegubami kardana, który jest przykręcony do koła pasowego zamontowanego na wale korbowym. Siłownik hydrauliczny jest zamocowany do korpusu silnika. Taki zestaw jest wyceniony na 2190 zł (wszystkie ceny brutto). Z kolei 2290 zł trzeba zapłacić za rozwiązanie z napędem pompy z układu rozrządu. Siłownik dwustronnego działania w tym wypadku jest zamocowany wzdłuż silnika. Za wariant z siłownikiem montowanym między kołami osi płaskiej lub okrągłej trzeba zapłacić 2390 zł. Napęd pompy jest z wału korbowego.

Posiadacze Ursusa C-360 3P mogą go wyposażyć w układ wspomagania z pompą montowaną z prawej strony pod sprężarką. Uzyskuje ona napęd z mechanizmu rozrządu. Siłownik dwustronnego działania jest zamontowany wzdłuż silnika. Taki zestaw jest wyceniony na 2190 zł. Natomiast z siłownikiem poprzecznie zamontowanym na płaskiej przedniej osi kosztuje 2390 zł. Do Ursusa C-330 jest oferowanych kilka typów układu wspomagania kierownicy na orbitrolu. Pierwszy w cenie 2390 zł przeznaczony jest do ciągników z tzw. okrągłą i płaską osią. Pompa w tym ciągniku jest zamontowana w miejscu sprężarki. Uzyskuje ona napęd za pomocą paska klinowego z wału korbowego. Natomiast siłownik dwustronnego działania jest zamontowany poprzecznie między kołami. W takiej samej cenie można kupić kompletny układ wspomagania kierownicy, ale z pompą napędzaną z układu rozrządu.

Z kolei wariant z siłownikiem dwustronnego działania, który jest zamocowany do wspornika przykręconego w miejscu łączenia się korpusu silnika z układem napędowym, jest wyceniony na 2290 zł. Pompa w tym wypadku jest napędzana z mechanizmu rozrządu. Poza tym jest oferowane wspomaganie pasujące do ciągników MF 235, MF 255, Ursus 3512 i Ursus 2812 za cenę 2990 zł. Układ ten został zbudowany na bazie fabrycznego wspomagania do MF 255. Z kolei za kompletne wspomaganie do Ursusa 4512 zapłacić trzeba 2590 zł. W obu powyższych wypadkach pompa zasilająca układ ma napęd z układu rozrządu.

Pompa zasilająca układ wspomagania Ursus C-330
Pompa zasilająca układ wspomagania w ursusie C-330 z napędem z mechanizmu rozrządu.

Układ wspomagania z poprzecznym siłownikiem

Firma Agro-Tur oferuje układ wspomagania do Ursusa C-330, C-4011, C-360 i C-360 3P. W zestawie jest siłownik dwustronnego działania zamontowany poprzecznie przed osią. W tym celu trzeba zamontować nową podwójną dźwignię zwrotnicy i uchwyt do zamocowania siłownika. Tego typu rozwiązanie jest oferowane zarówno do osi tzw. okrągłej, jak i płaskiej. Układ wspomagania kierownicy zasilany jest z koła pasowego wału korbowego. Producent do łączenia koła pasowego z przystawką do napędu pompy zastosował wał ze sprzęgłem łańcuchowym.

Tego typu rozwiązanie jest bardzo trwałe i ma jeszcze jedną zaletę w porównaniu z innymi stosowanymi do napędu pompy – jest szybko rozłączalne. Doceni to każdy, kto będzie chciał szybko wymienić pasek klinowy do napędu pompy wodnej i alternatora. Wystarczy wysunąć tylko zabezpieczenie na ogniwie łączącym łańcuch, zdemontować go, a następnie odsunąć jedno koło zębate i przez powstałą szczelinę można wsunąć nowy pasek klinowy. Na układ wspomagania producent udziela 24-miesięcznej gwarancji. Firma oferuje sprzedaż ratalną oraz możliwość montażu u klienta. Zestaw do Ursusa C-360 to wydatek rzędu 2200 zł, a do C-330, który dodatkowo musi być wyposażony w drążek poprzeczny z ramionami, 2400 zł.

Wspomaganie w Ursusie z napędem elektrycznym

Przeglądając ogłoszenia, można znaleźć również układ wspomagania z napędem elektrycznym do Ursusa C-330, C-330 M i C-335 w cenie 999 zł. Montaż polega na odkręceniu z oryginalnej kolumny wału kierowniczego z kierownicą, a w jego miejsce przykręca się przystawkę z elektrycznym silnikiem i wałem kierowniczym. Po zamontowaniu tego zespołu trzeba podłączyć się do układu elektrycznego. Zaletą tego rozwiązania jest niższy koszt w porównaniu z rozwiązaniami z układem hydraulicznym, szybkie działanie zaraz po włożeniu kluczyka do stacyjki i sprawne działanie bez względu na to, czy ciągnik pracuje z zamontowanym ładowaczem czołowym, czy też bez niego. Nie brakuje ogłoszeń z przerobioną kolumną kierowniczą Ursusa C-360 na wersję ze wspomaganiem elektrycznym. Taki zestaw kosztuje 1250 zł, a przy dostarczeniu kolumny na wymianę – 750 zł.

Własna konstrukcja wspomagania w Ursusie C-360

Ze zbudowaniem własnej konstrukcji układu wspomagania nie ma większych problemów. Wystarczy trochę smykałki do majsterkowania i Ursusa C-360 można w taki zespół wyposażyć, co udowodnił Mariusz Lisiecki z Woli Skorzęckiej w woj. wielkopolskim.

Od kiedy ten układ działa w Ursusie C-360 i jakie zespoły zostały do niego wykorzystane?
Zbudowałem go ok. 10 lat temu razem z bratem. Do jego budowy zostały wykorzystane zespoły znajdujące się w warsztacie. Pompa zamocowana jest do specjalnie dorobionej przystawki umieszczonej pod alternatorem. Pochodzi ona z auta dostawczego marki Mercedes. Pompa jest napędzana paskiem klinowym. Dodatkowo trzeba było zamontować dłuższy pasek i rolkę prowadzącą przed pompą olejową w celu zwiększenia kąta opasania koła pasowego i poprowadzenia paska nad korpusem wspornika osi przedniej. Kolejny ważny element to zbiornik oleju. Stanowi go oryginalny filtr oleju z wkładem do kombajnu zbożowego Bizon Rekord Z058. Układ wspomagania kierownicy jest zalany olejem ATF przeznaczonym do takich zespołów. Siłownik jest zamontowany wzdłuż silnika. Opiera się on z jednej strony o uchwyt przykręcony do połączenia korpusu silnika z układem napędowym, a z drugiej – do regulowanego przegubu kulowego osadzonego w ramieniu zwrotnicy. Siłownik pochodzi z układu kierowniczego kombajnu zbożowego Bizon Super. Kluczowym elementem w układzie jest orbitrol zamocowany w miejscu oryginalnej kolumny kierowniczej. Zespół ten pochodzi także od bizona. Ciągnik został dodatkowo wyposażony w szerokie przednie koła z oponami o rozmiarze 11.5-80-15.3, co znacznie poprawiło jazdę z obciążonym wysięgnikiem ładowacza czołowego – dodaje Mariusz Lisiecki.

Siłownik dwustronnego działania Ursus C-360
Poprzecznie zamontowany siłownik dwustronnego działania w Ursusie C-360.

Bezobsługowe wspomaganie w Ursusie C-330

Innym rolnikiem, który postanowił zmodernizować ciągnik, tym razem Ursusa C-330, był Tomasz Majchrzak z Gorzykowa w woj. wielkopolskim.

W jaki typ układu wspomagania ciągnik został wyposażony?
Przeglądając różne ogłoszenia w Internecie, zainteresowałem się elektrycznym wspomaganiem do Ursusa C-330. Było ono wycenione na niespełna 500 zł. Przeróbki wymagała oryginalna kolumna kierownicza. Trzeba było odciąć z niej wał kierownicy, a w jego miejsce zamocować przystawkę z silnikiem elektrycznym od auta osobowego oraz podłączyć go do zasilania. W tym wypadku jest ono podłączone do rozrusznika, a przewód sterujący do stacyjki. Układ wspomagania działa po ok. 10 sekundach od włączenia zasilania. Jest to czas wyliczony na uruchomienie silnika, tak żeby od razu nie obciążać instalacji elektrycznej. Plusem tego rozwiązania jest proste funkcjonowanie pozbawione układów hydraulicznych, łatwy montaż i brak obsługi – mówi Tomasz Majchrzak.

Społecznicy od pokoleń

0
Przedwojenna fotografia rodziny Kiejnichów na tle domu w Kobylnikach.

Pisząc o niepodległości naszego kraju w kontekście wsi i pracy na roli, szczególnie w obecnych czasach, warto przypomnieć słowa wypowiedziane w 1928 r. w Wierzchosławicach przez Wincentego Witosa, trzykrotnego premiera Polski: Chłop zachował w najgorszych chwilach ziemię, religię i narodowość. Te trzy wartości dały podstawę do stworzenia państwa. Bez nich nie moglibyśmy go mieć. Gdzie chłop stanął, tam się podstawa przyszłego odrodzenia ostała. 

Setna rocznica odzyskania niepodległości to idealna okazja, by podkreślić znaczenie polskiej wsi w historii kraju. Często zapominamy o korzeniach, które są fundamentem naszej kultury. To między innymi niezłomność polskich rolników, ich miłość i przywiązanie do ojczystej ziemi ukształtowało kolejne pokolenia. Nie można o tym zapominać. Bogatą historią swojej rodziny zechciał się z nami podzielić pan Przemysław Kiejnich ze wsi Kobylniki.

Z Irlandii do Polski i na Wielkopolskę

Historia ta, być może trochę przewrotnie, ma swój początek w dziewiętnastowiecznej Irlandii i związana jest z okresem tzw. wielkiego głodu, który przypadał na lata 1845–1849. Jest to czas, w którym plantacje ziemniaka zostały dotknięte przemieszczoną ze Stanów Zjednoczonych na tereny ówczesnej Europy zarazą ziemniaka. Choroba rozprzestrzeniała się gwałtownie. Spowodowało to masową emigrację ludności irlandzkiej. Jednym z takich emigrantów był prawdopodobnie przodek rodziny Kiejnichów. Sprowadził się on na tereny przypadające obecnie na okolice Zduńskiej Woli, Pabianic, Widawy i Łasku. Stamtąd bowiem wywodzi się geneza nazwiska Kiejnich na ziemiach polskich. Tutaj również rozpoczyna się historia rodziny związana z pracą na roli. Jak wynika z ustnych przekazów, protoplasta Kiejnichów uratował z jeziora tonące dziecko zamożnego szlachcica, który w geście wdzięczności obdarował odważnego Irlandczyka kawałkiem ziemi. Początki losów rodziny na terenach Wielkopolski przypadają na przełom XIX i XX wieku. W tym okresie pradziadek pana Przemysława, Sykstus Leon Kiejnich, najprawdopodobniej wnuk dzielnego Irlandczyka, sprowadził się do podpoznańskiego Garaszewa, kupując tam 100-morgowe gospodarstwo za pieniądze ze sprzedaży cegielni i niewielkiego gospodarstwa, które posiadał we wsi Kocina (woj. łódzkie). W kolejnych latach powiększył on majątek dokupując jeszcze 50 mórg. Ze względu na liczne potomstwo Sykstus Leon dzieli wcześniej zakupione ziemie na wiano dla swoich trzech córek, a resztę gospodarstwa sprzedaje. W 1926 r. z oszczędności, jakie mu pozostały, kupuje 20-hektarowe gospodarstwo we wsi Kobylniki (powiat poznański), które później dziedziczy jeden z trójki synów, Ignacy. Ignacy Kiejnich – krótko po przejęciu gospodarstwa po swoim ojcu – w 1932 r. żeni się z Walerią, córką kobylnickiego rolnika, Karola Gawendy. Właśnie wtedy w Kobylnikach krzyżują się losy dwóch rolniczych rodów.

Fotografia ślubna Karola i Marii Gawendów wykonana jeszcze w Stanach Zjednoczonych.

Do Ameryki za lepszym życiem 

Karol Gawenda wywodził się z Wieprza (woj. małopolskie) z wielodzietnej, góralskiej rodziny. Już jako młody chłopak musiał opuścić dom rodzinny i pracować na własne utrzymanie. Zostaje kucierem (tak w gwarze poznańskiej nazywano woźnicę) na dworze pewnego szlachcica. W taki sposób przez kilkanaście lat zbiera pieniądze, za które kupuje bilet na okręt do Ameryki. Karol Gawenda emigruje za ocean na początku XX wieku i podejmuje się tam katorżniczej pracy w odlewni aluminium. W okropnych warunkach, przy bardzo wysokiej temperaturze pracuje na dwie zmiany, czyli po 16 godzin na dobę. Gorączka panująca w odlewni była niewyobrażalna. Jak wynika z rodzinnych opowiadań, Karol w ciągu jednej tylko zmiany wypijał aż dwa wiadra wody! Los był jednak łaskawy dla Gawendy. Na obczyźnie nie pozostaje sam. Spotyka miłość swojego życia, Polkę, góralkę z Choczni koło Wadowic. Karol i Maria pobierają się i powoli dorabiają się majątku. Kupują drugi dom w South Bend w stanie Indiana, w którym żona Maria prowadzi pensjonat dla Polaków emigrujących do Stanów Zjednoczonych. Mimo tego Karol nie mógł zrezygnować z męczarni w odlewni. Bardzo trudne warunki pracy, ale przede wszystkim tęsknota za ojczyzną spowodowała, że postanawia wrócić do Polski. W 1922 roku przypływa do kraju sam, zostawiając na miejscu żonę wraz z czwórką dzieci. Na spółkę z kuzynem, który był lekarzem, kupuje ok. 25-hektarowe gospodarstwo na terenie Wielkopolski, właśnie w tych samych Kobylnikach, na które cztery lata później sprowadzi się jego przyszły jeszcze wtedy zięć, Ignacy Kiejnich. Niestety, współpraca między kuzynami nie układała się dobrze. Krewny Karola nie chciał pracować na roli, a mimo to żądał od niego dywidendy za swoją część majątku. Gawenda postanawia sprowadzić do Polski Marię oraz dzieci, a sam ponownie udaje się do Ameryki jeszcze na dwa lata, by pracując w odlewni zdobyć środki na wykupienie gospodarstwa. Na ten czas zawiera umowę cywilną z panem Litewką, który podczas nieobecności gospodarza pracuje na roli i dogląda zwierząt. Wynajmuje mieszkanie Litewce, który wraz z rodziną otrzymuje od niego tzw. ognarię – wynagrodzenie w postaci płodów rolnych. W końcu, po dwuletnim dorobku Karol Gawenda spłaca kuzyna i staje się pełnoprawnym, jedynym właścicielem majątku. Swojemu ognariuszowi, panu Litewce, pożycza pieniądze na wykupienie mniejszego, położonego nieopodal gospodarstwa. Do końca życia utrzymują ze sobą serdeczne, przyjacielskie kontakty.

Dziadek pana Przemka, Ignacy Kiejnich wraz ze swoimi końmi.

Wojenne losy Kiejnichów i Gawendów 

Karol i Maria wiodą dobre, spokojne życie. Zainwestowali w gospodarstwo, odremontowali dom i budynki gospodarskie. Rodzi im się kolejne, piąte już dziecko. W 1932 r. wydają córkę Walerię za wspomnianego już wcześniej Ignacego Kiejnicha, syna sąsiadującego z nimi rolnika. Waleria sprowadza się na gospodarstwo męża. Niestety, długo nie trwała ta rodzinna sielanka. Nadchodzi rok 1939, a wraz z nim niemiecka okupacja. Niemiec zajmuje gospodarstwo Gawendów, początkowo pozwalając im mieszkać na strychu. Okupant jednak nie mógł znieść obecności prawowitych właścicieli. Organizuje im wywóz w okolice Lublina. Tam, nie doczekując końca II wojny światowej, Karol Gawenda umiera w wyniku ciężkiej grypy, która w tamtych czasach była chorobą śmiertelną. Po 1945 r. Marii udaje się wrócić do Kobylnik, a gospodarstwo przejmuje jej syn, Edward. Również Walerii i Ignacego nie omija wojenna tragedia. W 1942 r. oboje zostają wysiedleni. Ignacy trafi a na roboty do Niemiec, a jego żona do końca II wojny światowej pozostaje wraz z dziećmi w położonym kilkanaście kilometrów od Kobylnik Skórzewie. Szczęśliwie oboje doczekali końca wojny. Ignacy wraca z robót na gospodarstwo i stara się odbudować zniszczony majątek. Kiejnichom rodzi się czworo dzieci, trzech synów i najmłodsza z rodzeństwa, córka Maria. Gospodarstwo przejmuje w 1974 r. drugi z kolei syn, Henryk. W 1993 r. rolę gospodarza na 22 hektarach ziemi przejmuje po swoim ojcu Henryku jego młodszy syn Przemysław.

Młody Henryk Kiejnich, miłośnik mechanizacji, w Kółku Rolniczym przygotowywał maszyny do pracy.

Rodzinne tradycje 

Na przestrzeni tylu lat gospodarstwo Kiejnichów zawsze prosperowało dobrze. Już dziadek Ignacy zatrudniał kiedyś dwie pomoce domowe. W pracach na roli pomagało mu natomiast dwóch parobków. Po II wojnie światowej zatrudniał u siebie osiedlonych w Kobylnikach Niemców i utrzymywał z nimi kontakty nawet po ich powrocie za sąsiednią granicę. Kiejnichowie to także zapaleni miłośnicy mechanizacji rolnictwa. W roku 1960 Ignacy zakłada w swoim gospodarstwie Kółko Rolnicze i sprowadza dwa ciągniki Ursus 25, snopowiązałkę, maszynę do wybierania ziemniaków i drobne maszyny do pracy przy ciągnikach. Kółko zaczyna świadczyć usługi na rzecz okolicznych rolników i etapowo się rozrasta. W 1967 r. Kółko zmienia siedzibę – wykupuje swój własny teren w Kobylnikach, jest to tzw. miejsce koło krzyża, a po kilku latach przenosi się do miejscowości Mrowino. Tam powstaje duża baza Kółka, które zasięgiem swoich usług obejmuje teren gminy Rokietnica. Działalność Kółka Rolniczego daje początek powstaniu Spółdzielni Kółek Rolniczych na tym obszarze Wielkopolski. Pasję do maszyn i urządzeń rolniczych zaszczepił Ignacy również u swojego następcy, syna Henryka, który ukończył Szkołę Rolniczą na Golęcinie. W ślad za swoim ojcem poszedł także pan Przemysław, zostając absolwentem mechanizacji rolnictwa w tej samej szkole. Ojciec pana Przemysława tuż po przejęciu gospodarstwa sprowadza w 1975 r. ciągnik Ursus C-330 i w kolejnych latach sukcesywnie poszerza park maszynowy.

Kiejnichowie mieli we wsi najładniejszą bryczkę. Do ślubu wieziony jest jeden z synów Karola Gawendy, końmi powozi ojciec pana Przemysława, Henryk.

Społeczna działalność rodziny Kiejnichów była związana nie tylko z prowadzeniem usług na rzecz lokalnej społeczności rolniczej, ale przede wszystkim opiera się na działalności samorządowej. Ignacy Kiejnich pełnił w swoim życiu wiele różnych funkcji społecznych. Był przede wszystkim wieloletnim radnym gminy Rokietnica, ale także mężem zaufania i prezesem oddziału Polskiego Stronnictwa Ludowego. Żyłkę samorządową odziedziczył po ojcu syn Henryk, który przez ponad 20 lat pełnił funkcję radnego gminy oraz sołtysa Kobylnik. Zarówno pan Przemysław, jak i jego żona Sylwia aktywnie uczestniczą w życiu lokalnego samorządu. Pani Sylwia Kiejnich już 3 kadencję zasiada w Radzie Gminy Rokietnica, jej mąż natomiast w 2010 roku został wybrany na radnego powiatu poznańskiego i piastuje tę funkcję już drugą kadencję. Pan Przemysław z dumą podkreśla tradycje samorządowe. By pogodzić rolę radnego z prowadzeniem gospodarstwa, zrezygnował z produkcji zwierzęcej, ale jak sam mówi: Z nas wszystkich to dziadek Ignacy miał najtrudniej. Z Kobylnik do Rokietnicy jest prawie 6 kilometrów i na sesje rady gminy musiał jeździć rowerem. Często zimą babcia mówiła mu, by zaprzestał to „rządzenie”, bo wyraźnie odbijało się to na jego zdrowiu. Dzisiaj pan Przemysław Kiejnich gospodaruje wraz z żoną Sylwią na stu hektarach ziemi, skupiając produkcję roślinną wokół uprawy zbóż, kukurydzy i buraków cukrowych. Mają dwie córki. Starszą Annę, studentkę prawa oraz młodszą, Marię. Sukcesywnie rozwijają gospodarstwo z pomocą środków pozyskiwanych z różnego rodzaju programów wsparcia finansowego rolnictwa. Począwszy już od programów SAPARD na PROW kończąc, pan Przemysław wymienił cały park maszynowy i zmodernizował budynki gospodarskie, stawiając m.in. suszarnię do kukurydzy. Z optymizmem patrzy w przyszłość, nie wykluczając kolejnych inwestycji. W trudniejszych chwilach wraca wspomnieniami do słów dziadka Ignacego, który przetrzymał najtrudniejszy dla siebie czas władzy komunistycznej, choć, jak sam mówi, mógł sprzedać ziemię i żyć lepiej. Zdaniem pana Przemysława to właśnie przywiązanie do ziemi i chęć kultywowania rodzinnych tradycji jest w obecnych czasach jednym z przejawów patriotyzmu.

Zwózka snopów w żniwa.

Firma Bury Maszyny Rolnicze otwiera nową halę

0

Firma Bury Maszyny Rolnicze otwiera nową halę montażową 2000 m2 z magazynem części zamiennych. Na hali znajduje się również stanowisko do końcowej kontroli opryskiwaczy.

Końcowy test opryskiwacza.
Nowa hala montażowa.
Gotowe opryskiwacze czekające na dostawę do dealerów.

Agro Akademia BASF

0

Zakończył się cykl Agro Akademii poświęconej uprawie zbóż i rzepaku. Zobaczcie, co chce Wam przekazać doradca BASF – Kamil Szpak.

 

100 lat rolniczych tradycji

0

Tradycje rolnicze i poszanowanie ziemi są w naszym kraju zakorzenione właściwie od samego początku istnienia państwa. Już sama etymologia nazwy Polska wskazuje na rolniczy charakter terenów, które niegdyś zamieszkiwane były przez Polan – plemię, którego nazwa pochodzi od pola. Chcąc uczcić 100. letnią rocznicę odzyskania niepodległości, wracamy pamięcią do dawnych lat, by w kontekście rolnictwa i prowadzenia gospodarstwa podkreślić korzenie polskości. Niecodzienną, bo aż czteropokoleniową historią gospodarstwa może pochwalić się rodzina Ryńskich.

Od leśnika do rolnika

Historia rodu na gospodarstwie położonym we wsi Parlin (woj. kujawsko- -pomorskie) ma swój początek w 1914 roku. Wtedy to Waleria i Wincenty Ziółkowscy wykupili od rodziny Wieczorków 60-hektarowe gospodarstwo, sprowadzając się na te tereny ze Szczytnik (woj. wielkopolskie) i budując ośmioizbowy dom, w którym wychowywali siedmioro dzieci. W kolejnym pokoleniu ziemie zostały podzielone – 40 ha otrzymała najstarsza córka Ziółkowskich – Leokadia, natomiast pozostałe 20 hektarów przypadło w udziale jej młodszemu bratu Florianowi. Niestety, gospodarstwo szybko podupadło. Wpływ na to miała I wojna światowa, podczas której ojciec rodzeństwa, Wincenty, został ranny, oraz nieszczęśliwe małżeństwo Leokadii z panem Ossowskim, który zmarł przedwcześnie. Gospodarstwo bezdzietnej wdowy powoli popadało w ruinę. Rok 1936 okazał się jednak przełomowy. Jak czytamy w liście pana Władysława Woźniaka – ówczesnego pracownika na gospodarstwie pani Ossowskiej, tego roku udał się on z Leokadią po drewno na opał do nadleśnictwa w pobliskim Szczepanowie. Tam podszedł do niego mężczyzna ok. trzydziestoletni i zaczął go wypytywać o panią, z którą przyjechał. Jak się niedługo po tym wydarzeniu okazało, był to Wacław Ryński. Ślub Wacława i Leokadii nastąpił jeszcze tego samego roku. Wacław, syn leśniczego Antoniego Ryńskiego, zainwestował w gospodarstwo i pobudował budynki inwentarskie – murowaną chlewnię i oborę oraz drewnianą stodołę. Gospodarstwo zatrudniało wówczas 4 stałych pracowników na deputacie i dodatkowo około 14 osób podczas prac żniwnych. A uprawiane były głównie zboża – pszenica, jęczmień, żyto i owies oraz łąki – te do utrzymania i wykarmienia świń, 10 krów mlecznych i 8 koni, które chodziły w dwóch fornalkach. Zboże było zbierane we wcześniejszej fazie niż dotychczas. Kosiło się je już w dojrzałości woskowej i ustawiało w tzw. sztygi, czyli po 2 lub 4 oparte o siebie kłosami snopy związanego zboża. Zboże początkowo cięto ręcznie, do omłotu natomiast służyła młocarnia, najpierw parowa, sprowadzana tylko na okres zbiorów. W późniejszych latach Wacław jako pierwszy we wiosce nabył snopowiązałkę konną marki Lanz. Po dojrzeniu nasion snopy zwoziło się dwoma wozami drabiniastymi z żelaznymi kołami i ustawiano z nich stogi. W jednym stogu mieściło się zboże z ok. 2,5 ha żyta, pozostałych zbóż – trochę więcej. Ze względu na długą słomę stogi żytnie układane były w kształt koła, w przeciwieństwie do stogów np. pszennych lub jęczmiennych, które miały kształt prostokątny. Podczas zwożenia snopów przy jednym wozie pracowały 4 osoby, dwie podawały, a dwie układały snopy na wozie. – Takie ułożenie stogu to była niemała sztuka. Snopy trzeba było ułożyć tak, by nie zaciekała woda i nie zamoczyła ziarna – wspomina Antoni, najmłodszy z trójki dzieci Wacława i Leokadii. Swój pierwszy stóg ułożył, mając zaledwie 16 lat zastępując ojca, który spadł podczas pracy przy żniwach. Młody Antoni nie miał wówczas dużej wprawy w układaniu, wcześniej zajmował się zwożeniem snopów. Z uśmiechem wraca do tamtych lat, komentując, że gdyby nie pomoc zatrudnionych do pracy kobiet, ten stóg nigdy by nie powstał.

Zjazd Koła Rolniczego w Szczepanowie

Czas odpoczynku 

Ale nie samą pracą żyje człowiek, jak mówi pan Antoni. – W domu była zasada, że każdej niedzieli zbierała się cała rodzina i pracownicy, i jechaliśmy konno do lasu nad okoliczne jeziora. Kobiety i najstarsi na wozach śpiewali przy dźwiękach harmonii. Potem w tym jeziorze myliśmy konie i sami się kąpaliśmy. A zimą były kuligi i ognisko. Mieliśmy takie sanie konne na metalowych płozach. Człowiek żył jakoś bardziej beztrosko niż teraz. Rodzice pana Antoniego brali czynny udział w życiu kulturalnym okolicy. Nieopodal Parlina, w Słaboszewku, właściciel majątku, Kazimierz Zdziechowski organizował wieczory literackie w swoim dworku. Bywali tam m.in. Witold Gombrowicz czy Maria Dąbrowska. Ojciec Wacław był także aktywnym członkiem kółka rolniczego w Szczepanowie.

II wojna światowa 

W gospodarstwie pomagali wszyscy z rodziny. Nawet najstarszy brat pana Wacława, Konstanty Ryński, przyjeżdżał do pomocy w czasie żniw. Ten fakt uratował go przed Katyniem. Był ofi cerem, a sowieci robili selekcję naszych ofi cerów, którzy mieli zerwane naramienniki oficerskie, oceniając dłonie! Konstanty ręce miał spracowane, więc „tylko” został zesłany na Syberię. Uchował się, a potem wstąpił do armii Andersa. Spoczywa w rodzinnym grobie jako powstaniec wielkopolski na poznańskim Junikowie. II wojna światowa nie oszczędzała nikogo. Gospodarstwo zajął okupant niemiecki. Rodzina Ryńskich była zmuszona opuścić dom rodzinny. Osiedlili się w Pakości. Tam pan Wacław pracował jako zarządca. Po ustaniu walk powrócił do Parlina. Większość majątku została rozkradziona. W domu nie było mebli. Konie zabrało wojsko. Pierwszą powojenną orkę wykonał krową i bykiem. Szczęśliwie ojciec Wacława, leśniczy, wspomógł syna w odbudowie gospodarstwa. Sam sprowadził się na emeryturę do wykupionej kamienicy w Strzelnie. Tam przez większość czasu wychowywała się córka Wacława i Leokadii, Anna Ryńska. Dzięki temu mogła ukończyć szkołę średnią, by w 1954 r. podjąć studia rolnicze w Wyższej Szkole Rolniczej w Poznaniu. Zdolna Anna zafascynowała się tematyką hodowli roślin. W 1961 r. rozpoczęła prace badawcze nad zimoodpornością koniczyny jako doktorantka Katedry Genetyki Wyższej Szkoły Rolniczej w Olsztynie.

Najmłodszy Antoni Ryński wraz z ojcem Wacławem i dziadkiem Antonim oraz siostrą Anną i bratem Janem.

Zmechanizowanie gospodarstwa 

Wspomniany już wcześniej pan Antoni urodził się w 1945 r., 17 dni po zakończeniu wojny i to jego ojciec wyznaczył na swojego następcę. Wraz z rozwojem techniki w gospodarstwie pojawiało się coraz więcej maszyn. Pierwszy ciągnik zakupiono w 1961 r. – był to Zetor 25. Rok później sprowadzono snopowiązałkę ciągnikową WC-3. Gospodarstwo poszerzyło produkcję mleka oraz rozpoczęło uprawy nasienne koniczyny. Do omłotu drobnych nasion wykorzystywany był bukownik. W 1971 r., już jako gospodarz, pan Antoni zakupił pierwszy nowy ciągnik, Ursus C-4011, który jest w gospodarstwie po dziś dzień. Rok potem sprowadził młocarnię Warmiankę. W kolejnych latach park maszynowy sukcesywnie się powiększał. Ciągniki, które nadal można zobaczyć w gospodarstwie, to Ursus 914 i Ursus 1224. W 1979 r. pan Antoni wybudował nowy dom, w którym wychowywała się czwórka jego dzieci. Sukcesywnie rozwijał produkcję mleka, powiększył stado, zmodernizował oborę. Pomimo tego, że urodził się tuż po zakończeniu wojny, i był w latach pięćdziesiątych młodym chłopakiem, to również i jego nękano. W stanie wojennym, w wigilię 24 grudnia 1981 r. został wezwany na komendę milicji w Mogilnie i wypuszczony dopiero po kilkunastu godzinach. Było to pokłosie jeszcze działań jego ojca, Wacława, który jako jedyny we wsi nie wstąpił do Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej. Mimo różnych przeciwności ze strony ówczesnych władz gospodarstwo nadal prosperowało dobrze. W 1989 r. pan Antoni sprowadził z fabryki w Płocku kombajn Bizon Z056. W latach 1995–2001 prowadził także chów bydła mięsnego. Początkowo zakupił 10 jałówek czystej rasy Limousine. Także w 2001 r. zmodernizował oborę ze stanowiskami do udoju typu „rybia ość”. W szczytowym sezonie produkcji mleka stado liczyło ponad 50 sztuk krów mlecznych HF.

Widok na podwórze. Studnia znajduje się w tym samym miejscu po dziś dzień.

Kolejne pokolenie 

Obecnie gospodarstwo prowadzi najstarszy syn pana Antoniego, Karol Ryński. Swoją pierwszą ziemię zakupił w wieku 20 lat – było to 6,5 hektara. Wraz z żoną Wiolettą sukcesywnie zwiększali areał. W 1998 r. mieli już w posiadaniu 40 hektarów, które uprawiali, wypożyczając maszyny z gospodarstwa ojca. W tamtych latach najbardziej dochodowymi uprawami były groch, pszenica, rzepak i buraki. Korzystając z budynków inwentarskich ojca, pan Karol prowadził również chów trzody w cyklu zamkniętym. W szczytowym momencie stado liczyło 30 sztuk macior. W 2009 roku pan Antoni przeszedł na emeryturę przekazując synowi gospodarstwo, a sam poświęcił się swojej największej pasji – myślistwu. Od tego momentu pan Karol gospodaruje na 80 hektarach ziemi własnej, skupiając się głównie na produkcji pszenicy, rzepaku i buraków. W latach 2010–2014 wymienił cały park maszynowy, kupując m.in. ciągnik Case IH Puma 155 i kombajn New Holland TC 5060. Zmienił także kierunek produkcji zwierzęcej z trzody chlewnej na bydło opasowe. Czy rolnicza tradycja w rodzinie Ryńskich zostanie podtrzymana? Tego jeszcze nie wiemy, ale perspektywy są obiecujące. Pan Karol ma dwie córki. Starsza studiuje rolnictwo, a młodsza administrację. W jakim kierunku potoczy się ich życie – pokaże los. Jedno jest pewne, tradycje związane z życiem na wsi są w nich głęboko utrwalone.

Praca przy żniwach – zwożenie snopów.


Nowość w ofercie siewników Amazone

0

Do oferty siewników firmy Amazone dołączył nowy pneumatyczny siewnik nabudowany AD-P 01 Special. Jego szerokość wynosi 3 m i umożliwia zastosowanie w zestawie z nową broną wirnikową KE 01 oraz kultywatorami wirnikowymi KG/KX 01. Połączenie z maszyną uprawową zapewnia złącze QuickLink – rozwiązanie znane z siewników Cataya oraz Centaya. Do wyboru pozostają zbiorniki ziarna o pojemności 850 l lub 1250 l. W przypadku tego drugiego można dodatkowo zastosować nadstawkę zwiększającą pojemność o kolejne 250 l. Dostępne są redlice stopkowe WS lub redlice RoTeC-Control z rozstawem rzędów od 12,5 cm albo 15 cm. Ponadto istnieje możliwość zamontowania zagarniacza dokładnego lub rolkowego. Nacisk redlic można regulować mechanicznie za pomocą uniwersalnego narzędzia obsługowego lub hydraulicznie. Do sterowania maszyny służą komputer obsługowy Amadrill+ lub terminal Isobus. Nowa segmentowa głowica rozdzielająca siewnika zapewnia możliwość włączania ścieżek technologicznych 2 × 5 lub 2 × 6 – w zależności od rozstawu rzędów. Włączanie ścieżek technologicznych odbywa się bezpośrednio za pomocą segmentowej głowicy rozdzielającej.

W kategorii wyposażenia opcjonalnego segmentowej głowicy rozdzielającej dostępne jest elektryczne rozłączanie połówkowe, które umożliwia rozpoczęcie pracy połową szerokości roboczej maszyny. Dodatkowym udogodnieniem podczas pracy na ukośnych poprzeczniakach i w klinach pola są systemy GPS-Switch i AutoPoint.

Do zagęszczenia gleby w przypadku siewnika AD-P 01 Special mogą posłużyć: wał metalowy zębaty PW 600, klinowy wał pierścieniowy KW 580, klinowy wał pierścieniowy o profilu Matrix KWM 600 lub trapezowy wał pierścieniowy TRW 500 i TRW 600. |PR

Firma PhosAgro poszerzyła swoją ofertę o nawóz potasowy

0

Nawóz UltraKali poszerzył ofertę nawozową PhosAgro w Polsce. UltraKali składa się z potasu, magnezu, siarki i sodu. Powstał z połączenia soli potasowej z siarczanami magnezu i sodu. Składniki te zastosowano w proporcjach, które pozwalają na zbilansowane zaspokojenie potrzeb pokarmowych najbardziej wymagających roślin w całym okresie wegetacji.

Wysoka rozpuszczalność

Jak zapewnia producent wszystkie składniki nawozu są całkowicie rozpuszczalne w wodzie, a więc są szybko i łatwo przyswajane przez rośliny. Potas zawarty w UltraKali chroni uprawy przed skutkami suszy glebowej umożliwiając im racjonalne gospodarowanie wodą, zwiększa mrozoodporność i podnosi efektywność pobierania azotu. Wpływa to korzystnie na wysokość plonu i jego jakość.

Wysoka jakość

Okrągła granula UltraKali charakteryzuje się wysoką twardością, jest stabilna i trwała podczas transportu, magazynowania i rozsiewu. Dzięki temu nawóz jest dostosowany do wszystkich typów rozsiewaczy, nadaje się do rolnictwa precyzyjnego, umożliwia równomierny wysiew przy dużym zakresie szerokości roboczych.

Jak podaje producent unikatowa jest też zawartość sodu w postaci siarczanu. Zazwyczaj pierwiastek ten występuje w nawozach w postaci chlorku (soli kamiennej), co niebezpiecznie podnosi zasolenie gleby.

Nawóz rekomendowany do stosowania przedsiewnego po zbiorze rośliny przedplonowej. Możliwa jest również aplikacja pogłówna oraz w technologii dawek dzielonych, istotnych na glebach o małym kompleksie sorpcyjnym. Zalecany do stosowania na uprawy tolerujące chlorki. |PS

Skład UltraKali:

41% Potas – (K2O) tlenek potasu rozpuszczalny w wodzie

15% Siarka – (SO3) tlenek siarki rozpuszczalny w wodzie

6,5% Magnez – (MgO) tlenek magnezu rozpuszczalny w wodzie

4% Sód – (Na2O) tlenek sodu rozpuszczalny w wodzie.

II Konferencja Wapnowanie – gleba i plony naturalnie lepsze

0

Kopalnia Wapienia „Czatkowice” sp. z o.o. organizuje już po raz drugi Konferencję „Wapnowanie – gleba i plony naturalnie lepsze”, która odbędzie w dniu 7.03.2018r. w Centrum Kongresowym Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, przy Al. 29-Listopada 46.

Przesłaniem konferencji jest propagowanie wiedzy na temat skutecznego i naturalnego rozwiązywania problemów związanych z zakwaszeniem gleb w Polsce. Wapnowanie gleb jest ważnym zabiegiem agrotechnicznym, nie tylko o działaniu odkwaszającym, ale i poprawiającym właściwości fizyko – chemiczne i biologiczne gleby. Na konferencji zostanie przedstawiona aktualna wiedza na temat stanu polskich gleb, metody jej badania, sposoby poprawy struktury i żyzności gleby, form wapna nawozowego dostępnych na rynku polskim oraz innowacyjna technologia wapnowania wapnem pylistym w technice bezorkowej.

Konferencja ma charakter edukacyjny i skierowana jest przede wszystkim do środowiska rolniczego Małopolski i Śląska (rolnicy, doradcy rolniczy, studenci uczelni rolniczych). Wśród prelegentów są zarówno naukowcy, przedstawiciele IUNG w Puławach, Okręgowej Stacji Chemiczno – Rolniczej w Krakowie, Małopolskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego oraz przedsiębiorcy rolni. Patronat Honorowy nad Konferencją objął JM Rektor Uniwersytetu Rolniczego im. Hugona Kołłątaja w Krakowie.

Uczestnicy konferencji będą mieli możliwość zwiedzenia Muzeum Gleb.

Udział w konferencji jest bezpłatny.
Rejestracja on-line trwa do 28.02.2018r. www.czatkowice.pl

XVI Ogólnokrajowy Konkurs Bezpieczne Gospodarstwo Rolne

0

Od 2003 r. Konkurs organizowany jest przez Kasę Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego, we współpracy z Ministerstwem Rolnictwa i Państwową Inspekcją Pracy. W 2018 roku jednym z organizatorów jest również Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Konkurs został objęty Patronatem Honorowym Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy w roku 100-stulecia Odzyskania Niepodległości 1918-2018.

W piętnastu dotychczasowych edycjach udział wzięło ponad 18 tysięcy gospodarstw indywidualnych. Laureaci Konkursu otrzymali atrakcyjne nagrody rzeczowe i finansowe – w ubiegłym roku zwycięzca został uhonorowany ciągnikiem o mocy 55 KM.

Konkurs jest jednym z wielu działań prewencyjnych prowadzonych przez Kasę na rzecz zmniejszenia liczby wypadków i chorób zawodowych rolników. Celem Konkursu jest promocja zasad ochrony zdrowia i życia w gospodarstwie rolnym. Udział w Konkursie mogą brać zarówno duże, jak i małe gospodarstwa rolne.

Właściciele zgłaszanych gospodarstw mają okazję do zaprezentowania swoich warsztatów pracy i osiągnięć zawodowych, zdobycia cennych nagród, a także poddania gospodarstwa profesjonalnemu audytowi bezpieczeństwa pracy, który przeprowadzą komisje konkursowe. Podczas eliminacji sprawdzą one, czy zasady ochrony zdrowia i życia są stosowane w ocenianym gospodarstwie, a także czy wyeliminowane są w nim zagrożenia wypadkowe. W skład komisji konkursowych wchodzą specjaliści z zakresu bhp w rolnictwie, reprezentujący Kasę Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego, Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, Państwową Inspekcję Pracy, Ośrodki Doradztwa Rolniczego, Ochotniczą Straż Pożarną i inne instytucje działające w środowisku wiejskim. Zastosowanie się do ich rad i uwag przyczynia się do wyeliminowania wielu zagrożeń, a tym samym do zmniejszenia ryzyka wypadków i chorób zawodowych rolników oraz ich rodzin.

Ważne terminy:

31.03.2018 r. – upływa termin zgłaszania udziału w konkursie

25.05.2018 r.- zakończenie etapu regionalnego konkursu

15.06.2018 r. – zakończenie etapu wojewódzkiego

09.07-27.07.2018 r. – wizytacja gospodarstw finałowych

Link do Regulaminu Konkursu

Targi Ferma 2018

0

Od jutra, aż do niedzieli trwają XVIII Międzynarodowe Targi Ferma Bydła i XXI Międzynarodowe Targi Ferma Świń i Drobiu. Odbywają się w hali EXPO/MOSiR w Łodzi. Zachęcamy do udziału i zapraszamy na nasze stoisko.

Godziny otwarcia dla zwiedzających:
Piątek 10:00 – 17:00
Sobota 10:00 – 17:00
Niedziela 10:00 – 15:30

Więcej szczegółów na stronie wydarzenia: Link

TUZ, czyli trzypunktowy układ zawieszenia

2

Trzypunktowy układ zawieszenia narzędzi, zwany skrótowo TUZ-em, to nieodzowny element każdego współczesnego ciągnika. Wynaleziony został już prawie 100 lat temu, jednak jego konstrukcja z biegiem lat ewoluowała. Przyjrzymy się konstrukcji, funkcjom oraz historii rozwoju trzypunktowego układu zawieszenia.

Historia powstania trzypunktowego układu zawieszenia

Pierwsze pojazdy rolnicze o napędzie parowym (tzw. lokomobile) cechowały się ograniczoną funkcjonalnością przy pracach polowych – najczęściej wykorzystywano je do najbardziej energochłonnego zabiegu, jakim była orka. Późniejszy rozwój konstrukcji pojazdów rolniczych sprawił, że można je było agregatować z maszynami o różnym przeznaczeniu. Szybko dostrzeżono wówczas zalety maszyn zawieszanych w porównaniu z maszynami przyczepianymi; te pierwsze charakteryzowały się niższym ciężarem i zapewniały agregatowi większą zwrotność (np. na uwrociach), ponadto ciężar maszyny zawieszonej na ciągniku rolniczym jest przenoszony na koła napędowe, polepszając tym samym właściwości trakcyjne.

Funkcjonalność takiego rozwiązania wymagała jednak zastosowania systemu, który pozwalałby na szybką i płynną zmianę wysokości położenia maszyny. Prace nad stworzeniem takiego układu podjął w latach 20. XX wieku Harry Ferguson. W 1925 roku uzyskał on patent na hydraulicznie sterowany trzypunktowy układ zawieszenia narzędzi. Układ ten miał już to, co dziś nazwalibyśmy regulacją siłową – umożliwiała ona zmianę zagłębienia pługa w zależności od jego oporu. TUZ według koncepcji Fergusona po wielu modernizacjach i modyfikacjach przetrwał w zasadniczej formie do dnia dzisiejszego.

Funkcje i budowa TUZ-a

Do podstawowych zadań trzypunktowego układu zawieszenia zaliczamy:

  • zmianę wysokości położenia zawieszonej maszyny względem ciągnika,
  • umożliwienie płynnego zagłębiania/ wygłębiania maszyny,
  • uzyskanie położenia transportowego,
  • zapewnienie stabilizacji maszyny względem ciągnika,
  • zmianę zagłębienia maszyny w zależności od oporu roboczego.

Trójpunktowy układ zawieszenia składa się z dwóch zasadniczych części:

  • część mechaniczna – układ zawieszenia,
  • część hydrauliczna – podnośnik hydrauliczny.

Część mechaniczna

Część mechaniczna TUZ-a to układ dźwigniowy, który z jednej strony jest połączony z ciągnikiem, a z drugiej strony – z narzędziem. Układ ten wyposażony jest w dwa cięgła dolne oraz tzw. łącznik górny. Na końcach cięgieł dolnych i łącznika górnego zamontowane są elementy łączące TUZ z maszyną (najczęściej w przedniej części maszyny zamontowane są sworznie służące do łączenia z cięgłami i łącznikiem).

Podnoszenie cięgieł dolnych możliwe jest dzięki działaniu siłownika hydraulicznego – tłoczysko tego siłownika połączone jest z ramionami, a te za pośrednictwem wieszaków podnoszą cięgła dolne. Łącznik górny natomiast, oprócz tego, że służy jako element mocujący, daje możliwość poziomowania maszyny względem ciągnika (dzięki tzw. śrubie rzymskiej).

Część hydrauliczna

Część hydrauliczna TUZ-a (nazywana często układem hydrauliki wewnętrznej) w najbardziej elementarnej wersji składa się z siłownika (odpowiedzialnego za podnoszenie), pompy (źródło ciśnienia w układzie) oraz rozdzielacza (służącego do sterowania przepływem oleju). W większości układów hydraulicznych powinien być ponadto zamontowany zawór bezpieczeństwa, który otworzy się przy zbyt dużym ciśnieniu (np. na skutek przekroczenia udźwigu). W ten sposób układ zabezpieczony jest przed uszkodzeniem.

Podnoszenie maszyny zawieszonej na TUZ można uzyskać, przesterowując rozdzielacz – w ten sposób łączymy odpowiednie kanały przepływu oleju. Skierowany on wówczas zostanie do komory siłownika i spowoduje wysunięcie tłoka, a następnie podniesienie ramion podnośnika i cięgieł dolnych.

Opuszczanie realizuje się również dzięki przesterowaniu rozdzielacza, z tym że w zależności od konstrukcji układu może zachodzić ono na dwa sposoby:

  • w układach wyposażonych w siłownik jednostronnego działania przesterowanie rozdzielacza polega na umożliwieniu wypływu oleju z siłownika do zbiornika oleju; wytłaczanie oleju z siłownika zachodzi dzięki sile pochodzącej od ciężaru maszyny,
  • w układach z siłownikiem dwustronnego działania, aby opuścić narzędzie musimy tak przesterować rozdzielacz, aby zapewnić dopływ oleju w kierunku powodującym ruch „powrotny” siłownika (siłownik ten ma dwie komory robocze).
TUZ - trójpunktowy układ zawieszenia
Współcześnie produkowane ciągniki muszą być coraz bardziej wszechstronne. Większą możliwość ich wykorzystania gwarantują przednie TUZ-y wzbogacone dodatkowo w złącza elektryczne i hydrauliczne.

Przy okazji omawiania układu hydrauliki wewnętrznej należy wspomnieć o tym, że pompa hydrauliczna w trakcie pracy pobiera pewną część mocy silnika. Nawet bez obciążenia układu w pompie występuje tarcie, które może spowodować szybsze zużywanie się elementów pompy. Jest to o tyle istotny problem, że nie we wszystkich ciągnikach istnieje możliwość całkowitego wyłączenia napędu pompy, np. gdy nie korzystamy z układu hydraulicznego. O ile w ciągnikach starszego typu umożliwienie włączenia i wyłączenia pompy wymagało ingerencji w elementy mechaniczne, to obecnie tę funkcję realizuje się np. poprzez zastosowanie sprzęgła elektromagnetycznego.

Współczesne TUZ-y

Występujące we współczesnych ciągnikach trzypunktowe układy zawieszenia różnią się pewnymi szczegółami konstrukcyjnymi, które mogą wpływać na funkcjonalność oraz na bezpieczeństwo i komfort obsługi. Jedną z cech, które mogą różnicować TUZ-y, jest sposób połączenia maszyny z cięgłami dolnymi i łącznikiem górnym. W prostszych rozwiązaniach na końcach cięgieł dolnych zamontowane były przeguby kuliste.

Każdy z przegubów miał otwór, w który należało wprowadzić sworzeń połączony na stałe z agregatowaną maszyną. Łącznik górny również miał przegub kulisty z otworem, w którym umieszczano sworzeń. Główną wadą tego rozwiązania było to, że łączenie maszyny w każdym z punktów mocowania musiało odbywać się ręcznie – przy tej czynności mogło dojść np. do urazów dłoni. Ponadto, zarówno przy cięgłach dolnych, jak i łączniku górnym, konieczne było stosowanie zabezpieczeń uniemożliwiających samoczynne rozłączenie.

Tych wad są pozbawione TUZ-y nowego typu, w tym wypadku cięgła dolne i łącznik górny mają końcówki hakowe z zabezpieczeniami zapadkowymi. Końcówki te służą do łączenia ze specjalnymi przegubami kulowymi osadzanymi na sworzniach maszyny. Podczas zawieszania maszyny na tego typu układzie nie ma konieczności ręcznego zakładania końcówek na sworznie. Proces następuje samoczynnie aż do „zaskoczenia” zapadek (końcówki są wyposażone w elementy naprowadzające). Oczywistą zaletą takiego rozwiązania jest większy komfort i bezpieczeństwo – traktorzysta nie musi nawet wysiadać z kabiny.

Kolejną cechą konstrukcyjną różniącą układy zawieszenia jest sposób stabilizacji cięgieł dolnych. Jednym z głównych wymogów stawianych TUZ-om jest zapewnienie właściwej stabilizacji w kierunku poprzecznym. Chodzi tu o zabezpieczenie maszyny przed nadmiernymi wychyleniami, np. w położeniu transportowym. W starszych rozwiązaniach rolę stabilizatorów pełniły łańcuchy połączone z jednej strony z obudową mostu napędowego, a z drugiej – z cięgłami dolnymi. Między odcinkami łańcuchów zamontowane były elementy służące do skracania bądź wydłużania łańcucha (tym samym pozwalając na zmianę dopuszczalnego kąta wychylenia cięgieł dolnych na boki). W układach nowszego typu spotkać można stabilizatory z funkcją samoblokowania się po zmianie położenia maszyny z roboczego w transportowe.

TUZ w trakcie prac polowych
Zużycie paliwa podczas orki zależy od wielu czynników. Kluczowe jest prawidłowe ustawienie pługa, jednak nie mniej ważne – umiejętne korzystanie z funkcji podnośnika.
Podnośnik z układem EHR
Podnośniki z układem EHR są komfortowe w obsłudze nie tylko w kabinie, ale także z poziomu gruntu, przy agregatowaniu sprzętu i kiedy trzeba na polu dokonać regulacji maszyny. Wystarczy skorzystać z przycisków sterujących umieszczonych na błotnikach.

Elektronika w trzypunktowym układzie zawieszenia

Zastosowanie systemów elektronicznych w ciągnikach nie ominęło również trzypunktowego układu zawieszenia. Jak wiadomo, jedną z funkcji TUZ-u jest umożliwienie uzyskania różnych rodzajów regulacji głębokości pracy maszyny. W pierwotnej wersji (mechanicznej) występowały trzy podstawowe typy regulacji – pozycyjna, siłowa i mieszana. Przy regulacji siłowej i mieszanej impulsem do wywoływania zmiany położenia maszyny, np. po wzroście oporu roboczego, była zmiana siły na elementach łączących maszynę z ciągnikiem, najczęściej na łączniku górnym.

Do pomiaru siły i przekazywania impulsu sterującego hydrauliką stosowane były elementy mechaniczne, np. sprężyny, dźwignie. Oprócz tego w układzie musiały być zamontowane elementy służące do określania chwilowego położenia ramion TUZ-u. W nowszych rozwiązaniach TUZ-ów pomiar siły jest realizowany przy użyciu czujników współpracujących z układem elektronicznym. W tym wypadku możemy mówić o tzw. elektrohydraulicznych układach zawieszenia sterowania pracą podnośnika TUZ.

Najbardziej znanym z tych układów jest system EHR (z ang. Electronic-hydraulic Hitch Control) opracowany i wdrożony przez firmę Bosch w końcu lat 70. XX wieku. Układ ten w porównaniu ze starszymi rozwiązaniami charakteryzuje szereg zalet; oprócz regulacji podstawowych (siłowa, pozycyjna, mieszana) pozwala na zmiany głębokości pracy maszyny w zależności od innych parametrów np. może współpracować w układem pomiaru prędkości rzeczywistej i teoretycznej, określając w ten sposób poślizg kół. Jeśli poślizg przekroczy wcześniej zaprogramowaną wartość, to układ wygłębi maszynę, pozwalając na częściowe dociążenie osi napędowej i redukcję poślizgu.

Ponadto, do innych udogodnień związanych z użytkowaniem EHR-u zaliczyć można płynną zmianę prędkości podnoszenia/ opuszczania maszyny, szybkie opuszczanie maszyny bądź możliwość zaprogramowania określonej wysokości podnoszenia. Obsługa układów wyposażonych w EHR jest mniej uciążliwa niż to miało miejsce w wypadku starszych rozwiązań – dźwignie sterujące pracą rozdzielacza zostały zastąpione przez panel z przyciskami. Ponadto, sterowanie pracą podnośnika może odbywać się spoza kabiny ciągnika. W wielu rozwiązaniach konstrukcyjnych dodatkowy panel z przyciskami sterującymi jest umieszczany na zewnątrz, np. na tylnej części błotnika.

Dolne cięgła hakowe a TUZ
Dolne cięgła hakowe pozwalają szybciej, wygodniej i bezpieczniej agregatować maszyny na TUZ.

TUZ z przodu

W latach 80. XX wieku w ciągnikach zaczęły upowszechniać się trzypunktowe układy zawieszenia montowane z przodu ciągnika. W oczywisty sposób zwiększało to funkcjonalność ciągnika. W niektórych wypadkach można było wykonywać dwie czynności podczas jednego przejazdu roboczego. Należy pamiętać, że zawieszenie maszyny w przedniej części ciągnika zwiększy jego stabilność podłużną, zmniejszając tym samym ryzyko odrywania się przedniej osi. Z tego powodu przedni TUZ służy niekiedy do montowania dodatkowego balastu. Jeśli ciągnik jest wyposażony w napęd na obie osie, to oprócz poprawy stabilności uzyskujemy lepsze właściwości trakcyjne na skutek dociążenia osi przedniej.

Standaryzacja elementów TUZ-ów

Początkowy rozwój trzypunktowych układów zawieszenia spowodował pewne niedogodności związane z tym, że niektóre firmy produkowały maszyny przystosowane do łączenia jedynie z niektórymi rodzajami ówczesnych TUZ-ów. Obecnie rozmiary elementów trzypunktowego układu zawieszenia są znormalizowane: określa je międzynarodowa norma ISO 789-1. Wedle tej normy TUZ-y występują w czterech kategoriach (1, 2, 3, 4), przy czym kategoria czwarta jest dodatkowo podzielona na dwie podkategorie (4L i 4H).

Norma określa wymiary poszczególnych elementów układu, m.in. średnice otworów mocujących, rozstaw końcówek cięgieł i wymiary przegubów kulistych. Zasadą jest, że im wyższa kategoria, tym większe wymiary elementów. Oznacza to jednocześnie, że TUZ-y wyższych kategorii przeznaczone są do ciągników o większych mocach.

Podsumowując, można stwierdzić, że rodzaj i konstrukcja trzypunktowego układu zawieszenia narzędzi jest jednym z najważniejszych kryteriów, którymi powinien kierować się rolnik przy wyborze ciągnika. Znajomość poszczególnych odmian i funkcji TUZ-u może okazać się pomocna zarówno przy zakupie ciągnika, jak i maszyn zawieszanych, które mają z nim współpracować.

Normalizowane elementy TUZ
Rozmiary elementów trzypunktowego układu zawieszenia są znormalizowane międzynarodową normą ISO 789-1. Ich podział obejmuje cztery kategorie (1, 2, 3, 4), przy czym kategoria czwarta jest dodatkowo podzielona na dwie podkategorie (4L i 4H).