Co znajdziesz w artykule?
Integrowana produkcja roślin to nowoczesne i zrównoważone podejście do rolnictwa, które łączy wiedzę agronomiczną z praktykami przyjaznymi środowisku. W obliczu zmian klimatycznych, rosnących oczekiwań konsumentów i zaostrzających się przepisów unijnych, coraz więcej gospodarstw wybiera ten model upraw jako alternatywę dla intensywnej produkcji rolniczej.
Integrowana produkcja – nowy model gospodarowania
Jeszcze kilka lat temu o ograniczeniu chemii w rolnictwie mówiło się głównie w kontekście rolnictwa ekologicznego – niszowego, wymagającego, często postrzeganego jako nieopłacalne. Dziś sytuacja wygląda inaczej. Rośnie świadomość społeczna, a konsumenci coraz uważniej spoglądają na to, co trafia na ich talerze. Unia Europejska w tym czasie dokłada kolejnych aktów prawnych mających na celu zmniejszenie ilości stosowanych dotychczas pestycydów i nawozów sztucznych. Jednocześnie sami rolnicy zaczynają zauważać, że intensywna produkcja polowa przyczynia się do degradacji ekosystemu, pogarsza strukturę biologiczną pól uprawnych oraz zwiększa koszty produkcji.
W odpowiedzi na te wyzwania coraz większym zainteresowaniem cieszy się integrowana produkcja. Działania z tego zakresu zakładają świadome i racjonalne korzystanie ze środków ochrony roślin tylko wtedy, gdy jest to konieczne. Rolnik nie rezygnuje jednak całkowicie ze stosowania klasycznych pestycydów, lecz sięga po nie rozsądnie. Dobiera mniej inwazyjne preparaty, stosuje zabiegi precyzyjnie i tylko na podstawie monitoringu i aktualnej presji ze strony agrofagów.
Mniej pestycydów, więcej przyszłości
![Integrowana Produkcja. Rolnicy wybierają zrównoważone metody [REPORTAŻ] 1](https://agroprofil.pl/cms/wp-content/uploads/2025/05/1000006654-1018x1024.jpg)
Wojciech Biszczak
powiat kraśnicki, województwo lubelskie
105 ha gruntów o klasie bonitacyjnej IIIa – IVb
produkcja roślinna: 35 ha pszenicy ozimej; 10 ha jęczmienia ozimego; 18,5 ha rzepaku ozimego; 12 ha grochu siewnego; 14 ha soi; 12,7 ha gryki; 2,5 ha porzeczki czarnej; 0,3 ha maliny
– Przez dłuższy czas zastanawiałem się nad zmianą podejścia do sposobu gospodarowania. Nie jestem rolnikiem ekologicznym w pełnym tego słowa znaczeniu, ale coraz bardziej kieruje się zasadami i praktykami proekologicznymi. Skłoniła mnie do tego przede wszystkim rosnąca świadomość konsumentów. Dziś ludzie naprawdę interesują się tym, skąd pochodzi ich żywność i w jaki sposób została wyprodukowana.
W mediach coraz częściej mówi się o skutkach intensywnej i nieuzasadnionej chemizacji w krajach takich jak Ukraina czy Brazylia, gdzie substancje czynne, mimo że skuteczne, degradują środowisko, a ponadto są toksyczne, co bezpośrednio zagraża również konsumentowi. W Unii Europejskiej ten model przestaje być akceptowalny – także ze względu na wspólnotowe regulacje wdrażane pod postacią Zielonego Ładu.
W moim gospodarstwie postanowiłem na coś, co określam jako podejście regeneracyjne. Wszystko zaczyna się od gleby – bo zdrowa, żywa gleba to zdrowsze rośliny, a te lepiej radzą sobie moim zdaniem bez chemii. Na swoich gruntach wdrożyłem międzyplony, uproszczoną uprawę i zadbałem o odczyn gleby. Kluczowe okazało się też zróżnicowanie płodozmianu – dziś około 25% moich upraw stanowią rośliny bobowate. Taki układ sprzyja biologicznej równowadze: rośliny wspierają się nawzajem, a patogeny mają utrudnione warunki do rozwoju. Na przykład – kiedyś zmagałem się ze zgnilizną twardzikową w rzepaku. Teraz, gdy ta roślina pojawia się na jednej działce raz na 5 lat, problem ma marginalny charakter.
Często mówi się, że odejście od orki czy ograniczenie chemii powoduje wzrost presji chwastów. Moim zdaniem, jeśli płodozmian jest szeroki i zróżnicowany, a stosowane substancje pochodzą z różnych grup chemicznych, to wręcz przeciwnie – presja chwastów maleje. Stosuję mniej herbicydów, bo nie muszę wykonywać poprawek, nie mam problemu z uciążliwymi gatunkami. W dodatku oszczędzam nie tylko pieniądze, ale i czas.
Nie korzystałem z żadnych programów unijnych lub krajowych czy doradztwa. Ta zmiana była wynikiem wspólnej decyzji mojej i kilku kolegów ze studiów – postanowiliśmy, że chcemy prowadzić nasze gospodarstwa w sposób bardziej świadomy. Zrezygnowaliśmy z uprawy orkowej, ograniczyliśmy pestycydy, postanowiliśmy na różnorodność i szersze spojrzenie. Wierzę, że kluczem do zmiany w rolnictwie jest edukacja. Wiedza i świadomość to najważniejsze narzędzia, jakie dziś mamy. Niestety, wielu starszych rolników trudno przekonać do nowych metod, ponieważ przez lata przyzwyczaili się do określonych schematów. Powinniśmy inwestować nie tylko w technologię, ale też szkolenia, lokalne inicjatywy, które pokazują, że można inaczej.
Nie jestem przeciwnikiem chemii w rolnictwie, nawet uważam, że w niektórych przypadkach jest potrzebna. Ale dziś staram się działać rozsądnie. Regularnie lustruję plantację, nie wykonuję zabiegów, gdy nie ma takiej potrzeby. Zrezygnowałem z niektórych długo zalegających środków, szczególnie fungicydów z grupy SDHI, na rzecz tańszych i mniej inwazyjnych triazoli czy strobiluryn. To podejście nie tylko bardziej ekologiczne, ale też bardziej ekonomiczne. Z nadzieją patrzę też na rozwój biologicznej ochrony roślin. Dziś to jeszcze raczkująca dziedzina, ale wierzę, że w przyszłości stanie się realną i skuteczną alternatywą dla pestycydów chemicznych.
![Integrowana Produkcja. Rolnicy wybierają zrównoważone metody [REPORTAŻ] 2 Integrowana Produkcja](https://agroprofil.pl/cms/wp-content/uploads/2025/05/IMG_9233-1024x768.jpg)
Chemia pod kontrolą
![Integrowana Produkcja. Rolnicy wybierają zrównoważone metody [REPORTAŻ] 3](https://agroprofil.pl/cms/wp-content/uploads/2025/05/Krzysztof-Gizinski-fot.-K.-Gizinski-743x1024.jpeg)
Krzysztof Giziński
powiat łosicki, województwo mazowieckie,
40 hektarów gruntów o klasie bonitacyjnej IVa – IVb
produkcja roślinna: 20 ha kukurydzy na ziarno, 11 ha ziemniaków skrobiowych, 9 ha słonecznika oleistego
– Integrowaną produkcją zajmuję się od około dwóch lat, ale nawet w tak krótkim czasie zauważyłem wyraźne różnice, zarówno w kondycji gleby, jak i w ogólnym podejściu do prowadzenia gospodarstwa. Ograniczenie chemii sprawia, że gleba zaczyna żyć na nowo. Staje się zdrowsza, biologicznie bardziej aktywna, co bezpośrednio przekłada się na jakość plonów. W integrowanej produkcji ogromną rolę odgrywa świadomy wybór odmian. Zauważyłem, że niektóre kreacje są bardziej odporne na presję szkodników – jak choćby stonki ziemniaczanej – co znacząco ułatwia ochronę roślin bez konieczności częstego sięgania po pestycydy. To wymaga większej wiedzy, obserwacji i planowania, ale daje realne efekty. Z czasem zaczynamy pracować bardziej z naturą niż przeciwko niej.
Nie da się ukryć, że to podejście wiąże się z większym nakładem pracy. Mechaniczne zwalczanie chwastów jest czasochłonne, a przy większych areałach bywa logistycznie trudne. Należy działać w odpowiednim momencie – przegapienie kluczowej fazy rozwojowej chwastów może oznaczać, że metody mechaniczne już nie wystarczą. Wówczas pole manewru się zwęża, a środki chemiczne dostępne w integrowanej produkcji są ograniczone tylko do określonych substancji i terminów. Dodatkowym wyzwaniem jest cała dokumentacja – skrupulatne zapisy, ewidencje zabiegów, kontrole. W moim przypadku zajmuje się tym firma, co bardzo pomaga, ale wiąże się też z kosztami. Niezależnie od wielkości gospodarstwa trzeba liczyć się z dodatkowym kosztem rzędu kilku tysięcy złotych rocznie, co przy małych areałach często po prostu się nie kalkuluje.
Choć moje uprawy, takie jak kukurydza czy słonecznik, trafiają głównie do przetwórstwa i nie mam bezpośredniego kontaktu z konsumentem, jestem przekonany, że świadomość społeczeństwa rośnie. Ludzie coraz częściej pytają, jak powstaje żywność, jakimi metodami jest produkowana. I choć dziś jeszcze integrowana produkcja nie zawsze jest widocznie promowana na rynku, to jestem pewien, że jej znaczenie będzie rosło. Z perspektywy rolnika mogę powiedzieć jedno – mimo większego zaangażowania, biurokracji i wyzwań technicznych bilans jest zdecydowanie na plus. Pracuję w zgodzie z przyrodą, gleba odwdzięcza się lepszą strukturą, a ja mam poczucie, że robię coś wartościowego, zarówno dla siebie, jak i dla środowiska.
Sprawdź także: Etykieta środka ochrony roślin wszystko powie! Jak czytać i stosować pestycydy skutecznie i bezpiecznie?