Co znajdziesz w artykule?
Jak wygląda siew bezpośredni na Litwie? Podejście do uprawy litewskich rolników różni się znacząco od tego, co znamy w Polsce. U nas strip-till jeszcze nie tak dawno w oczach wielu był egzotyką. Tymczasem niektórzy Litwini postanowili pójść krok dalej i całkowicie zrezygnować z uprawy.
Siew bezpośredni na Litwie
Siew bezpośredni zwany też uprawą zerową, lub no-tillem to technologia w Europie niezwykle rzadko wykorzystywana. Naturalnie kojarzy się ona z takimi krajami, jak Brazylia, USA, Kanada czy Australia. Są to kraje, w których gospodarstwo posiadające kilka tysięcy hektarów nie jest niczym nadzwyczajnym, a uzyskiwane plony są sporo niższe od tych znanych nam w Europie, dlatego siew bezpośredni ma tam rację bytu. Zasiać szybko i wydajnie, zebrać niewiele, ale przy bardzo niskich nakładach. Na Litwie sytuacja wygląda nieco podobnie, choć zaznaczyć trzeba, że siew bezpośredni też nie jest tutaj standardem.
Nasza wizyta u litewskich rolników
Podczas naszego kilkudniowego pobytu w tym kraju mogliśmy odwiedzić 4 gospodarstwa, obrabiające obszary od 2000 do 6300 hektarów! Od wielu lat rolnicy stosują uprawę bezorkową, a coraz częściej siew bezpośredni. Choć na papierze średnia powierzchnia gospodarstwa na Litwie jest jedynie nieco większa niż w Polsce, to trzeba sobie jednak powiedzieć, że dużych gospodarstw nie brakuje w tym kraju. Powodem jest, oczywiście, kolektywizacja prowadzona na tych ziemiach w XX w. i późniejsza reprywatyzacja.
Chłodniejszy klimat i wcześniejsza zima
W gospodarstwach o powierzchni liczonej w tysiącach hektarów największym problemem jest czas. Dodatkowo nakłada się jeszcze jeden czynnik, mianowicie chłodniejszy klimat, który po pierwsze sprawia, że zboża znikają później z pól niż w Polsce, a po drugie wymusza wcześniejszy niż u nas siew. Dla przykładu, na północy Litwy połowa września to już ostatni gwizdek na siew pszenicy ozimej. Wszystko to sprawia, że szczególnie ci więksi przechodzą na siew bezpośredni.
Siew bezpośredni, a płodozmian
Sama rezygnacja z uprawy i nagłe przejście na siew bezpośredni miałoby fatalny skutek. Gospodarstwa, które z powodzeniem wprowadziły u siebie tę technologię, pracowały nad tym latami. Żeby zrezygnować z uprawy, trzeba poniekąd wrócić do wiedzy naszych dziadów, trzeba wrócić do czasów, w których wiele problemów rozwiązywał prawidłowy płodozmian.
Siew bezpośredni w praktyce
W gospodarstwie Mariusa Ragažinskasa, który gospodaruje na 2500 ha, uprawia się łącznie kilkanaście gatunków roślin, m.in. trawy nasienne, groch, rzepak, bobik, zboża czy koniczyny. Kolejna kwestia to odpowiednia struktura gleby. Marius w swoim gospodarstwie, zanim wszedł w technologię siewu bezpośredniego, 15 lat uprawiał glebę w systemie bezorkowym, stopniowo spłycając głębokość uprawy, by ostatecznie z niej całkowicie zrezygnować. Efekt? Plon jest bardziej stabilny i utrzymuje się na podobnym poziomie jak wcześniej, co wcale tak oczywiste nie jest, zwłaszcza gdy gleba nie ma dobrej struktury.
A co rolnik zyskał w zamian? Wydajność i oszczędność! Przygotowanie pola do siewu właściwie zamyka się w jednym zabiegu niszczenia samosiewów i chwastów herbicydem, następnie jest już siew. Marius do tego celu używa zestawu złożonego z ciągnika Claas Axion i siewnika Horsch Avatar o szerokości aż 12 m! Wydajność imponuje, w ciągu 12-godzinnej zmiany taki zestaw jest w stanie obsiać ponad 200 ha, zużywając przy tym znikome ilości paliwa, bo przecież nie traci się energii na mieszanie gleby.
Siew bezpośredni, a ugniatanie gleby
Ogromną wagę na Litwie przykłada się do ugniatania gleby, przemierzając ten kraj naprawdę trudno jest spotkać na polu ciągnik bez kół bliźniaczych. Ugniatanie to szczególnie duży problem przy bardzo płytkiej uprawie i technologii siewu bezpośredniego. Jeżeli ciągnik zbyt mocno zagęści glebę, to korzenie roślin, takich jak rzepak, po prostu nie będą w stanie się przebić. Innym problemem w uprawie zerowej jest to, że nie ma możliwości ich wyrównania, dlatego Marius wykorzystywał do siewu ciągnik półgąsienicowy. Skuteczny siew bezpośredni to też odpowiednia technologia zbioru i odbioru płodów z pola. Rolnicy często wykonują to w ten sposób, że zestawy do odwozu poruszają się tylko po ścieżkach lub kombajn dojeżdża na skraj pola i tam opróżnia zbiornik.
Duże wymagania wobec siewników
Niewielu producentów w Europie podejmuje się budowy siewnika do siewu bezpośredniego, gdyż po pierwsze to nie takie łatwe zadanie, a po drugie w Europie rynek jest niewielki na tego typu maszyny. We wszystkich gospodarstwach, na których byliśmy, wykorzystywano siewniki Horsch, w zasadzie 2 modele. Praktycznie niespotykany w Polsce Pronto NT, czyli w konfiguracji do technologii no-till oraz równie rzadki Avatar.
Choć z zewnątrz obie maszyny różną się znacząco, to w obu technologia jest niemal identyczna, a największa różnica leży w maksymalnym nacisku na redlicę. W Pronto jest to 150 kg, a w Avatarze aż 350 kg. Kiedy potrzebny jest tak duży nacisk – aż 350 kg? W 2 przypadkach: gdy siejemy w ciężką i suchą glebę lub przy wysiewie w wysoki zielony międzyplon. W innych przypadkach 150 kg to w zupełności wystarczająco, by zagłębić talerz w glebie.
Żyżne gleby Litwy
Litwa nie należy do krajów z najlepszymi glebami, gdyż ponad połowa wszystkich gruntów to gleby lekkie. Gospodarstwa, które odwiedzaliśmy, położone były na, nazwijmy to, żyznym pasie, czyli obszarze z całkiem dobrymi glebami ciągnącymi się z północy na południe kraju. Litwa ma system klasyfikacji gruntów podobny jak Niemcy, czyli skalę od 0 do 100 punktów. W tym regionie grunty miały w granicach 40–60 punktów i poziom próchnicy od 2 do ponad 4%, czyli naprawdę dobrze. Przy technologii siewu bezpośredniego jest to kluczowa sprawa, ponieważ trudno by było nawet przy największych wysiłkach zrezygnować z uprawy na glebie, która ma w granicach 1% próchnicy. Sekret w tym, by zastąpić mechaniczne rozluźnianie gleby biologią, a im więcej próchnicy, tym więcej życia w glebie.
Artykuł ukazał się w miesięczniku Agro Profil 10/2024.