Co znajdziesz w artykule?
“Zielony Ład do kosza” to slogan, który przyświecał tegorocznym protestom rolników. Nowa Wspólna Polityka Rolna wzbudza wiele kontrowersji, często skrajnych, a ekoschematy dla wielu są zmorą i przymusem. Na łamach naszych mediów przedstawiliśmy wielokrotnie opinie zwolenników jak i przeciwników Zielonego Ładu, który jest obecnie tematem wielu dyskusji, ale i nawet sporów. W rozmowie z prof. UPP, dr hab. Tomaszem Piechotą spróbujemy jeszcze raz omówić wszystko od podstaw i poruszyć wiele drażliwych kwestii.
Panie Profesorze. Pytania nie będą łatwe, więc zacznijmy może od samego początku. Jakie są założenia ogólne Zielonego Ładu i na co mają one istotnie wpłynąć?
– Założenia Zielonego Ładu stworzonego przez Unię Europejską są bardzo szczytne i nie można mówić, że są one złe. Ratując klimat ratujemy również i siebie. Europa już teraz doświadcza zmian klimatycznych, a przykładem tego może być Hiszpania zmagająca się z znacznym deficytem wody. Pamiętajmy także, że ratujemy przy okazji także nasz lokalny mikroklimat, chociażby przez walkę ze smogiem. Przez działania Zielonego Ładu walczymy także o nasz rynek wewnętrzny poprzez skrócenie łańcuchów dostaw gwarantujących stabilność i bezpieczeństwo żywnościowe. Pandemia pokazała jak jest to ważne.
O zmianach klimatycznych słyszymy bardzo wiele – jedni uważają, że to fikcja, a inni, że to rosnący i realny problem dla naszej planety. Jak więc strategia Zielonego Ładu ma wpłynąć na klimat oraz rolnictwo?
– Zielony Ład ma wzmocnić wielokierunkowo odporność rolnictwa na zmiany klimatyczne poprzez zwiększenie odporności gleb na suszę czy poprawę gospodarki wodnej. Zmiany klimatyczne są i nie można temu zaprzeczyć. Co najwyżej można dyskutować czy są one spowodowane w 100% przez działalność człowieka czy nakładają się na to zjawiska naturalne. Pewnym jest, że nie jesteśmy w stanie ich całkowicie zatrzymać.
Wiele mówi się także o rosnącej emisji gazów cieplarnianych, w tym dwutlenku węgla. Jak mają się działania dotyczące ich redukcji w Unii Europejskiej na tle reszty świata?
– Zacznijmy od tego, że nieprawdą jest, że reszta świata nie wykonuje żadnych działań w kierunku ograniczenia emisji. Chiny czy chociażby Amerykanie robią bardzo dużo, tyle tylko, że Unia Europejska chce w tym przodować. My w tych swoich założeniach wyprzedzamy innych o jakieś 5-10 lat. Ograniczanie emisji CO2 ze źródeł rolniczych to jest jednocześnie to samo działanie, które zwiększa odporność na zmiany klimatu.
Mówi się, że nie ma ideałów. Tak jest też i z Zielonym Ładem. Co należałoby w nim poprawić, aby przynosił realne i wymierne efekty?
– Jak wspomniałem założenia Zielonego Ładu są bardzo szczytne, jednak ich wykonawstwo jest niejednoznaczne i nieprecyzyjne. Te sztywne ramy przepisów wchodzące na dodatek z opóźnieniem zniechęcają. Brakuje także nadal edukacji i budowania świadomości zarówno rolnikom jak i pozostałej części społeczeństwa.
Założenia Zielonego Ładu są wprowadzane do sektora rolniczego między innymi poprzez nową Wspólną Politykę Rolną. Co obecnie jest jej nadrzędnym celem?
– Nadrzędnym celem nowej WPR jest ochrona zasobów naturalnych, w tym gleby. Jej działania mają wzmocnić środowisko naturalne. Należy tutaj wspomnieć przede wszystkim o usługach ekosystemowych, czyli każde dobro, każdy pożytek przeliczalny na pieniądze, które my czerpiemy z przyrody. I to im mamy mniej tej naturalnej i półnaturalnej przyrody, tym mniej mamy bioróżnorodności i tym więcej tracimy w produkcji rolnej. Poziom usług ekosystemowych jest nadal generalnie niski.
Nowa Wspólna Polityka Rolna jest skonstruowana w sposób inny od poprzednich. To już nie tylko dotowanie produkcji, ale i wykonywanie wielu prośrodowiskowych działań. Do czego mają zachęcić rolników wdrażane praktyki?
– Przede wszystkim do dbania o materię organiczną i poziom próchnicy glebowej. Mają zachęcić m.in. do stosowania nawożenia organicznego, wdrażania zrównoważonych płodozmianów czy uproszczeń w uprawie roli. Cały czas się tym zajmujemy i to promujemy. Dla przykładu nawiąże do jednego z ekoschematów mówiącym o przykrywaniu obornika w przeciągu 12 godzin. Przecież każdy prawdziwy rolnik taką praktykę wykonuje nie zważając na ekoschemat, a tu jeszcze za to będą dopłacać. To wszystko to znana od dawna stara i dobra praktyka rolnicza, no może z wyjątkiem uprawy bezorkowej, bo to jest faktycznie nowość. Nowość, ale znana w Polsce w sumie od 30 lat. Idea tego wszystkiego jest taka, żeby zachęcić tych, którzy tego jeszcze nie robią, żeby do tego spróbowali i przeszli na to.
Nowym filarem Wspólnej Polityki Rolnej są ekoschematy. Czym one są z praktycznego punktu widzenia?
– Generalnie ekoschematy są działaniami wychodzącymi ponad ogólnie obowiązujące wymogi. Czyli coś, co można jeszcze zrobić więcej, żeby spełniać te cele. Ekoschematy idą przede wszystkim w kierunku ochrony warsztatu pracy rolnika. Jak wspomniałem każde z tych działań jest dobrą praktyką rolniczą propagowaną od lat. W przeciągu mojej trzydziestoletniej pracy zawsze promowałem i mówiłem o tych praktykach. Jako Uniwersytet Przyrodniczy cały czas się tymi zagadnieniami zajmujemy. To już jest teraz drugie, a nawet i trzecie pokolenie rolników, w których szczepimy te wartości. Podkreślam to jeszcze raz – ekoschematy to żaden nowoczesny wymysł, to tak naprawdę powrót do starych i dobrych praktyk.
Najczęściej wybierane przez rolników ekoschematy należą do grupy tzw. “rolnictwa węglowego”. Do czego mają przyczynić się działania z tego zakresu?
– Działania z zakresu “rolnictwa węglowego” mają przyczynić się do gromadzenia próchnicy, która składa się w połowie swojej masy z węgla. To jest jej główny składnik. Więc jak mówimy rolnictwo węglowe, myślimy węgiel organiczny, a dalej próchnica. Działania z tego zakresu mają zwiększyć jej zawartość w glebie budując jej strukturę, zwiększając pojemność wodną czy infiltrację, czyli tempo przyjmowania wody. W wyniku praktyk ściągamy przy okazji część dwutlenku węgla z atmosfery. To dwa w jednym. Jednocześnie chronimy klimat oraz glebę.
Jak można podsumować miniony pierwszy rok w nowej Wspólnej Polityce Rolnej i ekoschematach?
– Z pewnością należy przyznać, że jest wiele skrajnych sytuacji. Sytuacji szczególnie takich, gdzie rolnik obraża się na wszystko i na wszystkich m.in. za te elementy, które w ogóle nie weszły, czyli na przykład 4% ugorowania. Ten pierwszy rok był takim trochę nazwijmy to nieładem. Nieład był przede wszystkim ze względu na przepisy, które były niedoprecyzowane i wchodziły z opóźnieniem. Niejasne pojęcia czy interpretacje. To na pewno wywołało w mojej opinii największy problem. No i zabrakło tej wspomnianej już przeze mnie edukacji.
W zależności od wyboru i połączenia ekoschematów może uzyskać nawet kilka punktów – równowartość jednego wyniosła w 2023 roku 104,89 zł. Czy punktowanie i wysokość stawek są, jednak adekwatne do nakładów poniesionych na wdrożenie założonych praktyk?
– Założenia pierwotne ekoschematów mówią wprost – dotacja ma tylko pokrywać podstawowe koszty związane z prowadzeniem praktyki. Kwota ma zapewnić rolnikowi pewność, że nie poniesie dodatkowych kosztów w przypadku niepowodzenia. Oczywiście stawki były ustalone z dużym wyprzedzeniem, a ceny się zmieniają, a więc nie zawsze one się w pełni pokrywają. Na przykładzie upraw bezpłużnych – rolnik wynajmuje usługę siewu pasowego, która kosztuje obecnie więcej niż średnio 400 zł. Większość zostanie, jednak zrekompensowana, a więc chętniej się skusi, żeby spróbować tej technologii. I to jest cel podkreślany od samego początku. To jest po to, żeby zachęcić rolnika do spróbowania nowej praktyki, która w sumie ma mu przynieść wymierne korzyści, a nie tylko te pieniądze z dodatkowej dopłaty.
Do Zielonego Ładu i ekoschematów zniechęca przede wszystkim biurokracja i wiele niesprecyzowanych przepisów i pojęć. Co należałoby więc dopracować w samych ekoschematach i czego zabrakło?
– Zabrakło szczegółów w respektowaniu i egzekwowaniu ekoschematów. Drobiazgów polegających na przykładowo niejasnym sposobie zgłaszania przykrycia obornika. No i to są właśnie te drobiazgi, które najbardziej zaważyły na klapie i utrudniły rolnikowi życie. No i tutaj właśnie na tym by trzeba popracować, nad tymi przepisami, które dokładnie będą określały, co musimy spełnić, żeby dany ekoschemat na przykład został zaliczony. Tylko żeby one nie były znowu zbyt szczegółowe, bo nas zje biurokracja. Mają być po prostu jednoznaczne. W samych ekoschematach jako tych założeniach nie widzę, jednak potrzeby zmian. Uważam, że były one dobrze przemyślane.
Oliwy do ognia dolewa temat ugorowania. To chyba najbardziej kontrowersyjna rzecz w Zielonym Ładzie. Mało kto umie wytłumaczyć sensownie inicjatywę i zasadność tego działania. Czy zdaniem Profesora zasadnym jest wprowadzenie przymusowego ugorowania części gruntów rolnych?
– Punkt pierwszy. Czy mówimy o ugorowaniu, czy o odłogowaniu, a może o przeznaczeniu na obszar nieprodukcyjny. To są trzy zupełnie różne sprawy. Ugór to jest pole, o które my dbamy, ale które nie daje nam plonu. Teraz pytanie, czy to ma być ugór czarny, bo rolnicy najczęściej tak to rozumieją. Nie, ponieważ tam jest powiedziane, że nie wolno wykonywać żadnych uprawek w podanych datach. Ten ugór ma być porośnięty roślinnością, która ma oddać przyrodzie trochę tego miejsca dla niej. Natomiast, żeby to miało sens, to faktycznie te 4% powinny być sensownie zagospodarowane. Czyli nie zbieramy plonów, ale tam się coś pożytecznego dzieje. To nie jest, jednak łatwa inicjatywa do wykonania.
Rośnie niezadowolenie społeczne. Tak dużych protestów rozlewających się po całej Unii Europejskiej nie było od dawien dawna. Dlaczego ten Zielony Ład jest tak kontrowersyjny?
– Bo dużo nam każą, a mało tłumaczą. To jest jedno. Po drugie musimy sobie powiedzieć jasno – to nie jest tylko ocieplenie klimatu, to jest jego rozregulowanie. A trzecia rzecz to strefa komfortu, z której ciężko wielu wyjść. To, że nie możemy dalej robić tego, to co robiliśmy. W ogóle uświadomienie sobie, że wiele obecnie wykonywanych powszechnie praktyk rolniczych nie jest dobre, czyli na przykład zbyt intensywna orka czy brak płodozmianu. Wyjście ze strefy komfortu zawsze boli, ale niestety, żeby pójść naprzód musimy z niej wyjść.
Jednym z popularniejszych sloganów nadrukowanych na banerach, ale i padających z ust protestujących było hasło “Zielony Ład do kosza”. Czy to rzecz wskazana i realna do wykonania, czy może potrzeba po prostu zmiany?
– Zmiana tak, wyrzucenie nie. Zmiana przede wszystkim kwestii tych szczegółów i przepisów. Tu na przykład możemy dyskutować o tych 4% obowiązkowego ugorowania. Natomiast cele pozostają cały czas te same i środki, czyli te drogi, którymi do nich dochodzimy też były wskazane od początku. Rolnicy się już, jednak raz zrazili i teraz niestety wielu z nich już nie będzie chciało niczego słuchać.
Rozmowę zakończmy pytaniem bardzo trudnym. Czy Zielonym Ładem oraz ekoschematami zbawimy świat i uzyskamy jakiekolwiek efekty?
– Jeżeli weźmiemy się wszyscy do pracy to tak. Nie odrębnie jako Unia Europejska czy jako świat tylko każdy z osobna. Każdy z 8 miliardów ludzi na świecie. Każdy ma swoje do zrobienia. W naszym przypadku dbając o swoje gospodarstwo ja będę zbawiał ten świat, który należy do mnie. W Zielonym Ładzie chodzi o to, żeby każdy korzystał z tego, co robi dla dobra wszystkich. Zielony Ład to nie jest jakaś ideologia tylko ratowanie własnych czterech liter. To jest ratowanie własnego kraju czy kontynentu, ale i całej planety. Może jedni zrobią mniej, a drudzy więcej, ale Zielony Ład pokazuje nam kierunek.
Możemy dyskutować o szczegółach, ale kierunek, czy tego chcemy, czy nie chcemy, jest tylko jeden – postęp albo zagłada. Bardzo mi przykro, że musiałem to po raz pierwszy powiedzieć na głos, ale niech to będzie puenta tej rozmowy.
Dziękuje Profesorowi za udzielenie wyczerpujących, ale i odważnych odpowiedzi na wiele trudnych pytań związanych z kontrowersyjnym Zielonym Ładem. Miejmy nadzieję, że ta rozmowa przyniesie dla wielu czytelników nowy punkt widzenia.
Zielony ład do kosza