Wieś czeka. Rolnicy przychodzą na spotkania, domagają się rozmów, protestują na ulicach, blokują drogi. I co? I nic. Politycy nie przychodzą. Nie odpowiadają. Nie chcą słuchać.
Rolnicy czekali, politycy nie przyszli. Władza ma inne priorytety
Ostatnie wydarzenia dobitnie pokazują, jak wielka jest przepaść między władzą a rolnikami. Ci, którzy produkują żywność, utrzymują gospodarkę i zapewniają bezpieczeństwo żywnościowe, zostają zignorowani. Władza ma inne priorytety – spory w Sejmie, polityczne przepychanki, medialne wystąpienia. A rzeczywiste problemy? Spychane na dalszy plan.
Tak było na Dolnym Śląsku, gdzie Dolnośląska Izba Rolnicza zorganizowała spotkanie rolników z politykami. Koordynowane przez Oddolny Ogólnopolski Protest Rolników (OOPR) rozmowy miały dotyczyć kluczowych kwestii:
– Umowy Mercosur, która może zalać rynek tanimi produktami rolnymi spoza UE,
– niekontrolowanego importu, który uderza w polskich producentów,
– stopniowego wygaszania krajowej hodowli,
– surowych wymogów Zielonego Ładu, które dla wielu rolników oznaczają koniec działalności,
– dostępu do ziemi zarządzanej przez KOWR.
Tyle że… politycy nie przyszli. Europoseł Anna Zalewska była jedyną przedstawicielką świata polityki, która znalazła czas, by wysłuchać rolników. Reszta? Cisza.
Rolnicy od miesięcy alarmują: niekontrolowany napływ zboża z Ukrainy niszczy polski rynek, koszty produkcji rosną, ceny skupu lecą w dół, a unijne regulacje często bardziej szkodzą, niż pomagają. Mimo to, zamiast konkretów, słyszą tylko ogólniki i puste obietnice. Gdy w końcu decydują się na spotkanie z przedstawicielami rządu, politycy… nie przychodzą.
Trudno o bardziej jaskrawy dowód lekceważenia. To nie tylko brak szacunku – to jawne ignorowanie ludzi, którzy codziennie pracują na to, by kraj miał co jeść. Jak długo jeszcze polska wieś będzie traktowana jak niewygodny temat?
Problem nie leży wyłącznie w jednej partii czy rządzie. To stała tendencja, w której politycy od lat traktują rolnictwo jako temat drugorzędny. Przypominają sobie o nim w czasie kampanii wyborczej, gdy trzeba złożyć kilka obietnic i uścisnąć dłonie na targowiskach. Potem? Znowu cisza.
Wieś nie zapomina i nie odpuszcza. Gdy rządzący nie przychodzą na rozmowy, rolnicy wychodzą na ulice. I będą to robić tak długo, aż ktoś wreszcie otworzy oczy. Bo gospodarka może funkcjonować bez wielu rzeczy – ale bez rolnictwa? Nigdy.