Co znajdziesz w artykule?
Drony w rolnictwie już nikogo nie zadziwiają. W wielu regionach świata są codziennym widokiem na polach, szczególną popularność zyskują w Azji. W Europie jednak sytuacja jest zgoła odmienna, głównie ze względu na kwestie prawne, choć drony w rolnictwie to nie tylko oprysk z powietrza.
Ochrona chemiczna z wykorzystaniem dronów
Technologia ochrony chemicznej przy użyciu dronów jest zgoła odmienna niż to, co wykonujemy na co dzień przy użyciu opryskiwaczy polowych. Podczas wykonywania zabiegu ciągnikiem z agregatem opryskowym masa zestawu i ilość cieczy w zbiorniku jest ważna, ale jeżeli ciągnik ma odpowiedni zapas mocy, a gleba nie jest zbyt mocno uwilgotniona, to 100 czy 200 kg cieczy roboczej więcej w zbiorniku nie spowoduje problemów z wykonaniem zabiegu. W jaki sposób drony w rolnictwie przyczyniają się do rozwiązania tego problemu?
Drony w rolnictwie zmieniają całkowicie podejście do oprysków. Dron ma określony udźwig, wynoszący zazwyczaj kilkanaście kilogramów. Oznacza to, że możemy zapomnieć o dawkach cieczy rzędu 200 czy 300 litrów na hektar. Drony rolnicze posiadają rozpylacze tworzące bardzo drobne krople, krople tak małe, że gdyby nie silny pęd powietrza generowany przez śmigła, to większość z nich nie dotarłaby na liście roślin ze względu na ogromną podatność na znoszenie. Dodatkowo strumień powietrza działa jak PSP w opryskiwaczach polowych, pozwalając pokryć powierzchnie pod liściem. Efekt ten był wykorzystywany już dekady temu podczas zabiegów wykonywanych śmigłowcami. Dawka cieczy roboczej przy zabiegu wykonywanym dronem to między 7 a 10 litrów na hektar! U większości rolników w głowie rodzi się pytanie, a co ze stężeniem?
Na etykietach producenci środków podają zalecaną dawkę cieczy roboczej na hektar i jest to z reguły zakres między 200 a 500 litrów w zależności od gatunku rośliny uprawnej, czyli nawet kilkudziesięciokrotnie więcej niż to, co jest zalecane dla oprysków dronami. W regionach świata, gdzie wykonywanie zabiegów chemicznych dronami czy samolotami jest dozwolone, firmy chemiczne oferują preparaty dostosowane do dawek cieczy roboczej między 5 a 10 litrów na hektar. W Europie trudno o takie środki, ponieważ nie ma na nie popytu, gdyż prawo traktuje tak samo zabiegi wykonywane przez samoloty, jak i drony w rolnictwie, czyli w praktyce zakazuje ich.
Zabiegi ochrony roślin z powietrza a prawo
Drony w rolnictwie a prawo. Rozpocząć trzeba od tego, że środki biologiczne oraz nawozy dolistne można stosować przy użyciu dronów bez żadnych ograniczeń. Problem rodzi się wtedy, gdy występuje potrzeba wykonania zabiegu środkiem chemicznym. Niestety, prawo wrzuca do jednego worka wszystkie metody wykonywania zabiegów z powietrza. Prawdopodobnie zmieni się to w przyszłości, ponieważ czym innym jest zabieg wykonywany samolotem pędzącym ponad 200 km/h nad łanem, a czym innym oprysk dronem w rolnictwie prowadzonym z precyzją sięgającą zaledwie kilku centymetrów. Obecnie możliwe jest wykonywanie zabiegu przy użyciu drona po uzyskaniu stosownego zezwolenia. Rolnik może powołać się na brak możliwości użycia sprzętu naziemnego, np. ze względu na problemy ze zbyt wysokim uwilgotnieniem gleby. W praktyce jednak mało kto korzysta z takiej możliwości.
Oprysk dronem: Zaskakująca wydajność
Spoglądając na drona, trudno uwierzyć, że takie małe urządzenie byłoby zdolne do zastąpienia opryskiwacza polowego. Okazuje się jednak, że dron o pojemności zbiornika 10 litrów jest w stanie opryskać w ciągu godziny blisko 10 ha. Oczywiście, trzeba pamiętać, że aby uzyskać taką wydajność potrzebna jest odpowiednia logistyka, czyli zapas baterii i stacja do mieszania cieczy roboczej i tankowania. Ciekawie się robi, gdy tę wydajność zestawimy z ceną. Koszt takiego gotowego do pracy drona, o masie poniżej 25 kg, to z reguły 40–50 tys. netto. Nie bez znaczenia jest też fakt, że operator praktycznie nie ma kontaktu ze środkami chemicznymi, ponieważ jest z dala od pola, na którym wykonuje się zabieg.
Drony w rolnictwie, a ochrona biologiczna i mapowanie pól
Drony rolnicze, ochrona biologiczna i mapowanie pól- te dwie kwestie to nie przyszłość rolnictwa, lecz teraźniejszość. Doskonałym przykładem jest wykorzystanie dronów do ochrony biologicznej w uprawie kukurydzy. Rozwój omacnicy prosowianki może ograniczyć kruszynek. Ten niepozorny owad pasożytuje na jajach omacnicy prosowianki skutecznie ograniczając jej ilość. Na mniejszych areałach rolnicy mogą skorzystać z zawieszek, które rozwiesza się ręcznie na roślinach. Problem rodzi się wtedy, gdy mówimy o polach o powierzchni kilkunastu czy kilkudziesięciu hektarów. Wówczas można skorzystać z usługi rozrzucania kulek z kruszynkiem przy użyciu właśnie drona.
Jeszcze częściej rolnicy wykorzystują drony do wykonywania map kamerami multispektralnymi. Na podstawie zebranych danych rolnik może opracować mapę aplikacyjną dla nawozów czy nasion. Technologią przyszłości jest wykorzystanie kamer hiperspektralnych, które potrafią określić nawet zasobność gleby w składniki pokarmowe. Czy drony rolnicze zatem zastąpią opryskiwacze? Spoglądając na światowe trendy, wszystko na to wskazuje, choć jest to jeszcze technologia „młoda”, którą trzeba dopracować i pod którą trzeba stworzyć odpowiednie ramy prawne. Pamiętać należy jednak, że opryskiwacze polowe pozostaną niezastąpione przy chociażby aplikacji nawozów płynnych, np. RSM, czy dokarmianiu dolistnym mocznikiem – tu masa cieczy, którą trzeba zaaplikować na hektarze, jest zbyt duża, aby dron sobie z nią poradził.