Vacatio legis do 12 lat i 1000 euro za samicę?
Gdyby poważnie potraktowano hodowców
Postulowane przez rząd wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt futerkowych w ramach nowelizacji Ustawy o ochronie zwierząt i rzeczywista sytuacja w tej branży, to ostatnio jeden z najgorętszych rolniczych tematów. Kontrowersji jest wiele a spór odnosi się zarówno do ekonomii jak i do kwestii moralnych.
Specjalnie dla nas do powyższych spraw odniósł się dr. hab. Andrzej Jakubczak, profesor uczelni, Kierownik Zakładu Genetyki Ogólnej i Molekularnej Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie, Assesor Programu WelFur (- program certyfikacji i oceny dobrostanu zwierząt futerkowych – przyp. red.), czynny hodowca i autor oraz współautor kilkudziesięciu publikacji na temat hodowli zwierząt futerkowych.
– W publicznej debacie często umniejsza się znaczenie gospodarcze hodowli zwierząt futerkowych jako branży. Pojawiają się twierdzenia, że to niewiele znacząca gałąź rolnictwa. Jak jest naprawdę?
– Zacznijmy od początku. Na obszarze polski działa w tej chwili około 810 ferm zwierząt futerkowych mięsożernych, to jest hodowli norek, lisów pospolitych i polarnych oraz jenotów z produkcją około 6 mln skór rocznie oraz około 200 ferm szynszyli z produkcją około 40 000 skór na rok. Jednak ta liczba dotyczy tylko ferm aktywnych czyli tych, które nie zawiesiły swojej działalności w wyniku trudnej sytuacji gospodarczej spowodowanej stanem pandemicznych na świecie bądź będących w trakcie dezynfekcji i odkażania terenu.
– W krajowej debacie funkcjonuje też stereotyp „futerkowego lobby”? Budzi to w powszechnym odbiorze negatywne skojarzenia. Kto zatem tak naprawdę zajmuje się tego rodzaju działalnością?
– Hodowla zwierząt futerkowych ma w Polsce długoletnią tradycję sięgającą okresu po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku. Warto podkreślić, że w przeważającej liczbie są to firmy rodzinne zatrudniające oprócz hodowców również ich najbliższych. Tego rodzaju działalność zapewnia dochód całym rodzinom a także wielu ludziom związanym z tą dziedziną produkcji rolnej. Często są to mieszkańcy rolniczych gmin lub małych miasteczek. Dodam, że w zależności od różnych regionów kraju zachodzą istotne różnice pod względem pogłowia hodowli. Duże fermy powstawały na dawnych terenach popeegerowskich w zachodniej Polsce, często z obsadą nawet kilkunastu tysięcy samic stada podstawowego. Tam też zatrudnienie jest znacznie większe bo w każdym z takich obiektów przy obsłudze zwierząt pracuje od 20 do nawet 50 pracowników. Natomiast na południu i wschodzie kraju działają małe rodzinne fermy o obsadzie od kilkuset do kilku tysięcy samic stada podstawowego. Wspomnę też, że wielkość ferm szynszyli waha się najczęściej pomiędzy 200 a 500 samic stada podstawowego.
– Protestujący rolnicy wspominają o tym, że likwidacja ferm zwierząt futerkowych skutkować będzie kryzysem w innych branżach rolnych, hodowlanych i przetwórczych.
– To prawda. Hodowla zwierząt futerkowych ze względu na utylizację UPPZ (-ubocznych produktów pochodzenia zwierzęcego – przyp. red.) i zarządzanie odpadami jest w bezpośredni sposób powiązana z zakładami zajmującymi się przetwarzaniem mięsa. Jest też istotnym partnerem gospodarczym dla firm przetwarzających z branży rolno spożywczej, gwarantując im prawidłowe funkcjonowanie. Dotyczy to szczególnie sektorów takich jak np. rybny czy drobiu. Zakaz hodowli zwierząt futerkowych negatywnie wpłynie też na branże z pozoru luźno związane z hodowlą zwierząt futerkowych. Wymienię tutaj choćby branżę drzewną, która oprócz materiałów konstrukcyjnych pawilonów i klatek dostarcza hodowcom materiał ściółkowy albo trocinę potrzebną do czyszczenia skór.
Wymienić trzeba też firmy produkujące dodatki paszowe i witaminy, których kilkadziesiąt ton rocznie użytkuje się jako niezbędny komponent paszowy.
– Jednak to nie wszystko. Są przecież także specjaliści, którzy mogą stracić pracę.
– Ma pan rację. Wspomnieć należy o lekarzach weterynarii, którzy skończyli specjalizację z zakresu zwalczania chorób zwierząt futerkowych, zbudowali własne gabinety a teraz nie będą nikomu potrzebni.
Proszę sobie wyobrazić, że do chwili obecnej na dawnych Wydziałach Zootechnicznych wszystkich Polskich Uczelni Rolniczych wykłada się przedmiot hodowla zwierząt futerkowych, a na wydziałach weterynaryjnych tychże uczelni przedmiot: zwalczanie i leczenie chorób zwierząt futerkowych.
– A jak to wygląda pod kątem państwowych instytucji i korzyści dla kraju?
– Od lat według ustawodawcy zwierzęta futerkowe zaliczane są do zwierząt gospodarskich, a co za tym idzie ich proces hodowli podlega kontroli instytucji państwowych powołanych do oceny należytych standardów hodowli. Godne podkreślenia są także dokonania polskich hodowli zwierząt futerkowych do których zaliczę wyhodowanie wielu cennych odmian barwnych tych zwierząt. Jak już wspominałem hodowla zwierząt futerkowych ma w Polsce długoletnią tradycję i duże znaczenie gospodarcze. Natomiast w makroskali stanowi też znaczące źródło dochodów budżetowych naszego państwa.
– Czy zatem rację miał nowy Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi Grzegorz Puda, który stwierdził niedawno, że hodowla zwierząt futerkowych to branża bardzo
brutalna polegająca na utrzymywaniu zwierząt jedynie po to by, cytuję: „obedrzeć je ze skóry”?
– Na wstępie chciałbym zauważyć, że w terminologii zootechnicznej czy też weterynaryjnej nie ma terminu „obdzieranie ze skór” bo dotyczy to tusz zwierzęcych, a nie żywych zwierząt. W mojej ocenie to celowo użyte określenie mające wskazywać na pejoratywne znaczenie zawodu hodowcy i zootechnika zajmującego się hodowlą zwierząt futerkowych. Czyli już na wstępie według autora tych słów hodowca powinien się czuć jak ktoś gorszy i niepotrzebny! W historii wielokrotnie spotykaliśmy się z taką retoryką. Wprowadzenie określenia „obdzieranie ze skór” ma zatem podkreślić element barbarzyństwa, co jest dziwne gdyż cały ten proces jest kontrolowany przez służby podległe samemu ministrowi.
– Jak więc wygląda problem uboju we właściwej perspektywie?
– Działalność hodowlana prowadzona jest z poszanowaniem godności zwierząt i z jednoczesną minimalizacją stresu. Niestety ubój jakichkolwiek zwierząt, bez względu na docelowe ich wykorzystanie ma w sobie element terminalny (- związany ze śmiercią – przyp. red.). Hodowanie zwierząt domowych takich jak nasze psy i koty też nieuchronnie związane jest z uśmiercaniem pewnej liczby zwierząt gospodarskich w celu zapewnienia im pożywienia. Człowiek dla osiągnięcia korzyści emocjonalnych i materialnych podporządkował sobie świat roślin i zwierząt, co niejednokrotnie wiąże się z ingerencją w dobrostan innych gatunków. Dla przykładu psy i koty domowe, które utrzymujemy w większości przypadków dla spełnienia swoich potrzeb emocjonalnych zjadają inne zwierzęta, a powodem tego jest ich drapieżnictwo.
Tak więc, jak już wspomniałem, działalność hodowlana prowadzona jest z poszanowaniem godności zwierząt minimalizując jednocześnie stres również podczas uboju. Natomiast każda dopuszczalna metoda uboju powinna minimalizować stres i ból. Powinna też być dostosowana do danego gatunku zwierząt. Oczywiście bez uszkadzania produktu końcowego jakim może być mięso czy skóra. Należy jednak pamiętać, że niestety ubój jakichkolwiek zwierząt, bez względu na docelowe ich wykorzystanie ma w sobie element terminalny.
– W popularnych mediach pojawiają się również obrazy mające potwierdzać opinię o złych warunkach utrzymywania zwierząt, ich stałym cierpieniu, czy wręcz złych intencjach hodowców. Jak odniesie się pan do tej sprawy?
– Każdy materiał można zmanipulować i przedstawić w sposób stronniczy uwzględniając jedynie opinie osób, które nie znają branży hodowli zwierząt futerkowych. Te materiały nie są oparte o badania naukowe i bazują na emocjach ludzi. To tak jakbyśmy na podstawie wizyty w szpitalu na oddziale ratunkowym konstruowali opinię, że każdy człowiek w tym kraju jest chory lub uległ wypadkowi. Materiały udostępnione w popularnych mediach nie uwzględniają na przykład faktu że, na przedstawianych fermach jest na przykład 10 000 zwierząt o normalnych parametrach życiowych, a jedno nie spełnia tych kryteriów. Nikt też nie uwzględnia faktu, że na fermie znajduje się izolatka lub wydzielona część fermy dla chorych zwierząt i zamieszczone materiały mogły dotyczyć właśnie tych przypadków. Jednak należy pamiętać, że wśród szerokiej rzeszy legalnie działających hodowców mogą zdarzać się pojedyncze przypadki, w których mamy do czynienia z niedociągnięciami lub zaniedbaniami. Może zatem lepiej byłoby wspólnie działać w celu ich eliminacji lub poprawy dobrostanu na fermach niż walczyć z hodowlą zwierząt futerkowych jako taką. Nadmienię jednak z naciskiem, że hodowcy którzy w sposób nieprofesjonalny prowadzą taką działalność powinni mieć czas na dostosowanie się do obowiązujących przepisów lub powinni zakończyć działalność. Natomiast fermy, które nie podlegają nadzorowi odpowiednich organów powinny być jak najszybciej zamknięte, a ich właściciele pociągnięci do odpowiedzialności! Należy pamiętać, że każda działalność związana z hodowlą jakiegokolwiek gatunku zwierząt może budzić kontrowersje począwszy do warunków utrzymania, stanu zdrowia po uciążliwość zapachową.
– Czy zdarzały się przykłady materiałów medialnych w sposób szczególny zmanipulowane? Takich, które wymagały natychmiastowych sprostowań?
– Widziałem na przykład materiał telewizyjny pokazujący działania pracownika zatrudnionego przez firmę loobująca za likwidacją każdego rodzaju hodowli zwierząt. Człowiek ten zamiast pracować i opiekować się zwierzętami zgłaszając ewentualne problemy, filmował sytuacje do których nie powinien dopuścić! To wprost niesłychane, że na fermie na której utrzymywano kilkadziesiąt tysięcy zwierząt znalazł on po trzech miesiącach pracy kilka przypadków swojego własnego złego postępowania! To po prostu skandal!
– Mówi się też, że hodowla zwierząt futerkowych to „branża schyłkowa”. Jaka jest pańska opinia na ten temat?
– Dopóki istnieje zapotrzebowanie na produkty, to hodowla będzie dalej prowadzona, tylko… po zmianach polskiego prawa już w innych krajach. W Europie i poza nią. Wszędzie tam, gdzie obowiązują wyśrubowane standardy pod względem dobrostanu zwierząt. Można też zapytać o to: dlaczego nie wprowadzono zakazu noszenia futer, sprzedaży i przetwarzania skór, używania kosmetyków z olejem norczym czy używania rzęs naturalnych? Możemy oczywiście udawać, że nie ma hodowli zwierząt futerkowych, chociaż większość krajów europejskich zezwala na taką formę działalności rolniczej. I w większości krajów europejskich hoduje się zwierzęta futerkowe. Natomiast zakaz hodowli poza naszymi granicami wprowadzono w krajach, w których nie było hodowli lub była ona szczątkowa, tak jak w Chorwacji czy Szwajcarii. Dla właściwego porównania skali: to tak jakbyśmy zakazali teraz w Polsce hodowli aligatorów. Natomiast w kilku innych państwach wprowadzono przepisy zgodnie z którymi prawne vacatio legis trwa od 3 do 12 lat! A wypłacone odszkodowania wahają się w kwotach od 300 do nawet 1000 euro od każdej samicy stada podstawowego! Jak więc to się ma do polskich propozycji? Jak?!
– A gdyby jednak w naszym kraju nie wprowadzono zakazu hodowli zwierząt futerkowych? Co byłoby podstawowym priorytetem?
– To bardzo poste. Utrzymanie dotychczasowych standardów i eliminowanie przy udziale służb państwowych marginalnych przypadków braku ich przestrzegania.
Rozmawiał: Robert Gorczyński