niedziela, 7 lipca, 2024
spot_img

Czempiony nie rodzą się same. II Regionalny Czempionat Koni w Zabłudowie

spot_img

2 czerwca 2024 roku do Zabłudowa (woj. podlaskie) zjechały najpiękniejsze ogiery i klacze. Blisko 30 koni rasy Polski Koń Zimnokrwisty i Arden Polski rywalizowało o tytuł czempiona i czempionki podczas II Regionalnego Czempionatu Koni. Zobaczcie jak przebiegła impreza!

Dużo ludzi, dużo koni, dobra atmosfera

– Robię to z miłości do zwierząt. Jeżeli ktoś do czegoś dąży, kocha, to musi się udać. Wtedy nie ma rzeczy niemożliwych. Trzeba tylko dobrać odpowiednich ludzi, którzy w tym pomogą – podkreślał Marcin Szarejko. – Drugi raz u siebie, piękna impreza, dużo ludzi, dużo koni, dobra atmosfera. Najtrudniej było za pierwszym razem, ale o tym najwięcejmoże powiedzieć Marcin, bo to on jest pomysłodawcą i głównym organizatorem. W stosunku do innych gmin, koń cieszy się u nas dużym sentymentem – dodał Andrzej Ślepowroński.

Zabłudów jest silny w hodowli koni

Zadowolenia z imprezy nie kryli przede wszystkim hodowcy z gminy Zabłudów – a tych nie brakuje. 

– Impreza bardzo fajna. Myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie. Są atrakcje dla dzieci, pokazy maszyn rolniczych, przejażdżki bryczką. Mam nadzieję, że będziemy powtarzać to wydarzenie co roku. Zabłudów jest silny w hodowli koni. Nasi hodowcy wyjeżdżają na czempionaty nie tylko w województwie i Polsce, ale i za granicę. Przyjeżdżają z licznymi nagrodami. Jesteśmy tu, żeby się spotkać z innymi pasjonatami, porównać swoje zwierzęta. Przyjeżdżają tu najlepsze konie. Są młode, a ich przygotowanie wymaga pracy. Może nie zawsze pokażą się tak, jakbyśmy tego chcieli. Najważniejsza jest jednak możliwość spotkania, rozmowy. Czujemy satysfakcję, tym bardziej, że jesteśmy na terenie swojej gminy i to właśnie ją promujemy naszymi „perełkami”. Hodujemy je, dbamy o nie i dziś możemy pokazać je naszym sąsiadom, znajomym, ale również tym, którzy przyjechali z daleka – zauważył Mariusz Nikołajuk. 

– Podczas takich wydarzeń przyciąga atmosfera. Ja te konie hoduję, żeby móc z nimi pojechać, pokazać, przeżyć. Na żadnej innej imprezie hodowlanej nie ma takiego ducha. Konie są zwierzętami dość delikatnymi, wbrew powiedzeniu „końskie zdrowie”. To zwierzę musi mieć zapewnione pewne warunki. Jedna z klaczy, z którą dziś przyjechałem, jako jedna z 13 z całej Polski pojedzie na Międzynarodową Wystawę Koni Ardeńskich w Luksemburgu. Z mojej stajni w sumie jadą dwie klacze na 13 z całego kraju – nie krył dumy Andrzej Ślepowroński.

– Ten klimat tworzą ludzie, którzy są bardzo życzliwi. Każdy, jak można zaobserwować, pomaga sąsiadowi obok. Nie czuć tej konkurencji, tylko wzajemne wsparcie – podkreślała Beata Owsiejczuk. 

Ogromne zainteresowanie Czempionatem: Miłośnicy i hodowcy koni z całej Polski zjechali na Podlasie

Czempionatowi towarzyszył tłum miłośników koni. Spotkanie cieszyło się dużym zainteresowaniem hodowców i gości – nie tylko z województwa podlaskiego. Czerwcowe wydarzenie było doskonałą okazją do zapoznania się z postępem hodowlanym koni, a także umożliwiło wymianę doświadczeń pomiędzy hodowcami, a miłośnikami tych zwierząt.

– Pogoda dopisała, są ludzie, mamy okazję spotkać się z hodowcami, wymienić się doświadczeniami. To jest ciężka praca, ale wydaje mi się, że żadna gałąź rolnictwa nie ma się w tej chwili dobrze, więc zdecydowaniu musimy młodych ludzi do tego przyciągać, m.in. organizować tego typu imprezy, by pokazywać szerszej publiczności, jak to wygląda i przekonywać, że konie są fajne – stwierdziła Beata Owsiejczuk.

Konie najlepsze z najlepszych

Do Zabłudowa przyjechały konie najlepsze z najlepszych. Oceniane były w czterech kategoriach: ogiery roczne i dwuletnie oraz klacze roczne i dwuletnie. Najwyżej ocenione zwierzeta w lipcu będą reprezentowały region na Ogólnopolskim Młodzieżowym Czempionacie Koni Rasy Polski Koń Zimnokrwisty i Arden Polski w Kętrzynie.

– Poziom jest bardzo wysoki. To są bardzo ładne zwierzęta, dobrze utrzymane, zadbane. Trzeba pamiętać, że przyjeżdzają tutaj najlepsze sztuki, ponieważ ta wystawa jest jedną kwalifikujących do najbardziej liczącej się imprezy, czyli Ogólnopolskiego Czempionatu w Kętrzynie. Dotarcie konia na czempionat zaczyna się jeszcze przed jego narodzinami, bo od wyboru odpowiedniej klaczy i ogiera, aby uzyskać typ konia, na którym najbardziej opiekunowi zależy. Matka w ciąży jest zadbana, źrebię jest specjalnie doglądane i bardzo często, będąc jeszcze źrebiętami pod matkami, czyli do 6. miesiąca życia, już zalicza swoje pierwsze czempionaty, a w okresie wczesnowiosennym, przy okazji opisywania koni do tzw paszportów, hodowcy przedstawiają roczne lub dwuletnie konie pracownikom Związku Hodowców. Specjaliści oceniają, czy koń się nadaje, czy ma szanse. Później zaczyna się praca z koniem. Musi być dużo częściej czyszczony, musi miećregularne robione kopyta. Duże znaczenia ma praca – należy z nim dużo chodzić, żeby później nie był nadpobudliwy, żeby go oswajać, żeby się dobrze pokazał podczas wystaw, gdzie są obce konie, mnóstwo ludzi, muzyka, dużo innych bodźców. Najbardziej problematyczne są oczywiście ogiery dwuletnie, bo są to „chłopcy”, którzy za parę miesięcy pójdą na aukcjęi jeżeli szczęśliwie ją przejdą, to będą kryć – tłumaczyła lek. wet. Agnieszka Michcik.  Biorąc po nawał obowiązków, które zawsze są w gospodarstwie, szczególnie teraz, kiedy rozpoczęły się pierwsze prace polowe, należy wrazić szacunek, że hodowcom się chce i że znajdują czas, żeby te konie przygotować  dodała.

– Przywiozłem dziś dwa piękne konie i oba wypadły bardzo dobrze. Jedna klacz zajęła I miejsce, więc została czempionką w grupie dwuletnich, a druga zajęła III miejsce. Zawsze są przygotowania. Trzeba z nimi pochodzić, podszkolić, umyć, ponieważ na co dzień chodzą na pastwisku, żyją w zgodziz naturą. Przede wszystkim trzeba mieć dobry materiał zarodowy, później zapewnić odpowiednie warunki bytowe. Czempiony same się nie rodzą – uważa Andrzej Ślepowroński.

– Pielęgnacja koni wymaga dużo poświęcenia, dużo czasu. W tydzień nie da się ogarnąć konia i pojechać z nim na wystawę – uczula Radosław Mikulski.

Zabłudów może być dumny! 

– Jeżeli mamy być z czegoś dumni, to m.in. z hodowców koni. Mamy nadzieję, że w kolejnych latach podtrzymamy tę tradycję i jeszcze profesjonalniej będziemy organizować ten czempionat. Rywalizacja i konkurencja musi być, alespołeczeństwo „koniarzy” wspiera siebie nawzajem. Widać to na każdym kroku. Nie ma tu zawiści, złości, pomagają sobie, uzupełniają się. To jest też piękny przykład, jak powinniśmy żyć – podkreślał Adam Tomanek, burmistrz Zabłudowa.

Pasja, czy zarobek? Miłośnicy koni mówią wprost, że w dzisiejszych czasach hodowla jest mało opłacalna. 

– Narazie perspektywy są nienajlepsze. Jest regres w hodowli koni, jest duży spadek, dużo koni jest sprzedawanych, szczególnie klaczy. Wypadają one z hodowli. Czy młodzi się zachęcą? Rolnictwo się zmienia. Koń pełni już inną rolę, niż dawniej. Zostają w większości pasjonaci – podzielił się swoimi obserwacjami Andrzej Ślepowroński.

– Czasy są bardzo ciężkie dla hodowców. Opłacalność jest niewielka. Hoduje się, bo się lubi, kocha. To nie jest zarobek,to pasja. Przy takich zwierzętach praca się nie kończy, jednak jeżeli się to lubi, to nie liczy się tego. Możliwość przebywania z nimi to wynagradza  uważa Bogdan Kubala.

– Opłacalność na dzień dzisiejszy jest bardziej hobbystyczna. Wiadomo, kto lubi konie, ten będzie je hodował w każdych warunkach. U nas to tradycja wielopokoleniowa i myślę, że zostanie to też u naszych dzieci. Każdy, kto zostaje na gospodarstwie, musi liczyć, co jest opłacalne. To nie jest łatwy kawałek chleba. Rano zwierzęta, wieczorem też trzeba dać im jeść. Wiele razy sami nie zjemy, a zwierzętom musimy. Dawniej koń był wykorzystywany do pracy, dziś zastąpiły go maszyny, więc służy bardziej do rekreacji. Jest duża satysfakcja, kiedy można zaprezentować swoje konie. Każdy uważa, że jego są najlepsze, jednak ktoś musi wygrać, a ktoś musi przegrać. Każdy chciałby mieć czempiona, ale trzeba się podzielić – mówi z uśmiechem Piotr Mikulski. 

Moc atrakcji

Imprezie towarzyszyły także pokazy maszyn rolniczych, stoiska firmowe, animacje dla dzieci, przejażdżki bryczką, stoiska kół gospodyń wiejskich i producenci regionalni ze swoimi wyrobami. 

– Uważam, że ta impreza jest bardzo potrzebna dla gminy, dla hodowców, pasjonatów tych zwierząt, ale też i dla publiczności. To nasza podlaska gościnność robi ten klimat. Koła gospodyń wiejskich stanęły na rzęsach,te smakołyki im świetnie wychodzą. To jest duma. Z kolei jako hodowcy wyjeżdżamy, promujemy naszą gminę, spotykamy się na czempionatach krajowych. Dziś nasi koledzy przyjechali do nas by zobaczyć, jaki mamy materiał hodowlany. Impreza szeroka, ponieważ nie każdy lubi same konie. Niektórzy lubią maszyny, ktoś inny chce spędzić czas z dziećmi. Wiele osób dołożyło swoją cegiełkę, aby ta impreza się udała. Wspólnymi siłami można pokonać pojawiające się przeciwności – podsumował Marcin Szarejko.

– Myślę, że ta impreza ma przyszłość, m.in. dzięki położeniu geograficznemu. Jest to odpowiednia część województwa pod względem ilości koni. Miejsce jest super. Jest gdzie pokazać konie, jest dużo miejsca na stworzenie ringu, na bezpieczne zaparkowanie samochodów, na rozstawienie atrakcji, do tego blisko Białegostoku – wyliczała lek. wet. Agnieszka Michcik.

– Na Podlasiu zawsze był i jest najlepszy klimat dla hodowców – stwierdził Piotr Mikulski.

– Pomysł szalony, ale należy powiedzieć, że bez Marcina Szarejko, jako inicjatora tego czempionatu, nie udałoby się tego zorganizować ani w tamtym, ani w tym roku. Mam nadzieję, że w kolejnych latach, wspólnymi siłami, uda nam się przygotować to wydarzenie na większa skalę.

Jeżeli mamy być z czegoś dumni, to m.in. z hodowców koni. Mamy nadzieję, że w kolejnych latach podtrzymamy tę tradycję i jeszcze profesjonalniej będziemy organizować ten czempionat. Rywalizacja i konkurencja musi być, ale społeczeństwo „koniarzy” wspiera siebie nawzajem. Widać to na każdym kroku. Nie ma tu zawiści, złości, pomagają sobie, uzupełniają się. To jest też piękny przykład, jak powinniśmy żyć. Ta impreza to strzał w dziesiątkę. Takie wydarzenia spajają lokalną społeczność, spajają osoby zrzeszone w kołach gospodyń. Dziś widać zainteresowanie nie tylko ze strony mieszkańców, ale też osób przyjeżdżających spoza terenu gminy. Mam nadzieję, że Zabłudów będzie z tego słynął. Gmina. Mamy się przecież czym się poszczycić – zapewniał Adam Tomanek, burmistrz Zabłudowa. 

Marta Śliwińska
Marta Śliwińska
Politolog z przypadku, kulturoznawca z zamiłowania i pasji. Przed laty wyjechałam z małej miejscowości do miasta, by znów powrócić na wieś – tym razem do pracy. To wieś i jej mieszkańcy są mi najbliżsi. Twórcy ludowi, artyści, gawędziarze, rolnicy - spotkania niby zwykłe, a jednak niezwykłe. Do takich ludzi chcę wracać, takich ludzi chcę pokazywać innym – szczerych, prawdziwych, pracowitych, z pasją. Wiem, że za każdą napotkaną osobą może kryć się niesamowita historia, która tylko czeka na odkrycie. „Rób to, co kochasz, a nie przepracujesz ani jednego dnia” – hasło zgoła banalne, ale jakże prawdziwe w moim przypadku.

Napisz komentarz

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Podobne artykuły

Bieżący Agro Profil

spot_img

Śledź nas

Ostatnie artykuły

Pogoda dla rolników

0
Would love your thoughts, please comment.x