niedziela, 18 maja, 2025
spot_img

Zdradzona ziemia Albionu. Rolnicy Wielkiej Brytanii na skraju buntu

spot_imgspot_img

W brytyjskim krajobrazie rolnym nie słychać już tylko traktora. Coraz częściej rozbrzmiewa głos gniewu, frustracji i determinacji. Ziemia, która przez pokolenia była dumą brytyjskiej wsi, dziś ugina się pod ciężarem biurokracji, niesprawiedliwości i zdradliwych decyzji politycznych. Gdy nadchodzi ogólnonarodowy protest zaplanowany na 24 maja, staje się jasne: wieś mówi dość.

FTA – wolny handel, zniewolony rolnik

W teorii umowy o wolnym handlu (FTA) miały być korzyścią po Brexicie. W praktyce są kolejnym ciosem wymierzonym w brytyjskich producentów żywności. Umowy zawarte m.in. z Australią, Nową Zelandią i Stanami Zjednoczonymi pozwalają na import taniej żywności produkowanej na zasadach, które w Wielkiej Brytanii byłyby nielegalne. Mięso wołowe bez śladu dobrostanu zwierząt, mleko z farm przemysłowych, owoce i warzywa bez ścisłej kontroli pestycydowej – wszystko to płynie do brytyjskich supermarketów, wypierając lokalne produkty.

Rolnicy mówią wprost: zostaliśmy sprzedani za polityczne punkty. Gospodarstwa, które przestrzegają rygorystycznych norm środowiskowych i sanitarnych, muszą konkurować z żywnością z drugiego końca świata, której cena jest możliwa tylko dzięki skrajnemu wyzyskowi i masowej produkcji. To nie jest wolny rynek – to kolonizacja własnego rynku.

Mleczne bankructwo: sprawa Müller UK

W ostatnich tygodniach sytuacja osiągnęła poziom absurdu. Müller Milk UK – jeden z największych odbiorców mleka na wyspach – ogłosił nagłe zawieszenie skupu od wielu swoich dostawców na trzy tygodnie. Bez ostrzeżenia, bez negocjacji, bez wsparcia.

Rezultat? Setki rolników zostało z pełnymi zbiornikami mleka i… związanymi rękami. Nie mogli sprzedać go nikomu innemu. Nie mogli oddać za darmo. Obowiązujące umowy lojalnościowe zabraniały jakiejkolwiek formy dystrybucji poza Müllerem. W efekcie – hektolitry świeżego mleka wylano do rowów i gnojowników. Produkt, który mógłby trafić do szkół, domów dziecka czy szpitalizmarnowany, bo system chroni korporację, nie producenta.

To nie tylko strata ekonomiczna. To moralny policzek dla ludzi, którzy codziennie wstają o czwartej rano, by nakarmić kraj. Gdzie byli wtedy ministrowie? Gdzie było DEFRA? Gdzie był głos Partii Pracy, która rzekomo wspiera klasę pracującą?

Farmers to Action: głos, którego nie da się już uciszyć

Za falą rolniczego oporu stoi dziś jedna z najbardziej zdeterminowanych organizacji oddolnych – Farmers to Action. To właśnie oni stają na czele przygotowań do ogólnonarodowego protestu 24 maja. Zainicjowany przez nich ruch nie jest już tylko sprzeciwem wobec jednej decyzji czy polityki – to pełnowymiarowa walka o przyszłość brytyjskiej wsi.

Farmers to Action od dawna walczą z rządową obojętnością, ale w ostatnich tygodniach udowodnili, że ich działania przynoszą realne efekty. To oni jako pierwsi nagłośnili skandaliczne praktyki firmy Müller Milk UK, która bez ostrzeżenia zawiesiła skup mleka, zmuszając rolników do jego wylewania. Dzięki determinacji i presji społecznej, jaką wywarli, sprawa ta została skutecznie zakończona. Müller został zmuszony do cofnięcia decyzji, a opinii publicznej otwarto oczy na realia przemilczanej dotąd polityki kontraktowej.

Teraz Farmers to Action koncentrują wysiłki na nadchodzącym proteście. „Nie jedziemy do miasta na wycieczkę – jedziemy po przyszłość naszych dzieci”, zapowiadają organizatorzy. Traktory mają stanąć na ulicach nie tylko jako symbol sprzeciwu, ale jako przypomnienie: bez rolnika nie ma chleba, nie ma mleka, nie ma kraju.

Partia Pracy: z kosą na wieś

Wbrew narracji o „sprawiedliwości społecznej”, obecna polityka Partii Pracy wobec rolnictwa to obraz pogardy. Wieś traktowana jest jak relikt przeszłości – miejsce, które można kontrolować z Londynu, nie rozumiejąc jego rytmu ani znaczenia.

Podatek spadkowy (inheritance tax) wciąż stanowi miecz nad głowami rodzinnych gospodarstw. Przekazanie ziemi dzieciom wiąże się z koniecznością spłacenia horrendalnych kwot, nierzadko kończących się wyprzedażą części majątku. Dziedziczenie gospodarstwa, które kiedyś było dumą, dziś jest finansową pułapką. Rząd nie reformuje, bo podatki z wiejskich majątków łatwo ściągnąć. W końcu to „nieliczni”, to „bogaci”, prawda?

Fałsz. To rdzeń lokalnych społeczności. Ludzie żyjący z pracy rąk, nie z kapitału. A mimo to wciąż pchani pod ścianę.

Amerykański sen? Nie dla brytyjskiej wsi

Jakby tego było mało, w tle majaczy kolejna fala importu – tym razem z USA. Szykująca się umowa może otworzyć rynek na amerykańską żywność GMO, chlorowane kurczaki i produkty spoza jakiejkolwiek unijnej normy. Czy brytyjski konsument wie, co wkrótce znajdzie na talerzu? Czy brytyjski rolnik ma jeszcze prawo do ochrony?

Ten import nie będzie uczciwą konkurencjąbędzie końcem gry. Bo jak konkurować z towarem subsydiowanym przez wielkie amerykańskie koncerny, produkowanym na masową skalę bez norm i z wymuszoną przewagą kosztową?

Czy jeszcze można to zatrzymać?

Tak – ale wymaga to odwagi politycznej. Czas skończyć z bezrefleksyjnym podpisywaniem traktatów handlowych. Czas odwrócić priorytety: nie Wall Street, nie lobby detaliczne, ale rolnik – ten, który karmi kraj – ma być w centrum.

W przeciwnym razie, gdy następnym razem zabraknie mleka w sklepach lub ceny mięsa skoczą o 300%, nikt już nie będzie mógł powiedzieć: „nie wiedzieliśmy”.

Brytyjskie rolnictwo stoi dziś na rozdrożu. Albo wybierze się drogę sprawiedliwości i suwerenności żywnościowej. Albo pozwoli, by o jego losie decydowały międzynarodowe korporacje, lewicowi urzędnicy i martwe paragrafy.

Zegar tyka. Wieś nie zapomni.

Napisz komentarz

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments

Podobne artykuły

Bieżący Agro Profil

spot_img

Śledź nas

Ostatnie artykuły

Strefa wiedzy

Pogoda dla rolników

0
Would love your thoughts, please comment.x