Co znajdziesz w artykule?
Polska stara się ograniczyć napływ tanich nawozów azotowych z Białorusi i Rosji, jednak mimo sankcji, produkty te nadal zalewają rynek europejski. Jak to możliwe? Pośrednicy i luki prawne umożliwiają wschodnim firmom ominięcie restrykcji, co zagraża zarówno polskiemu przemysłowi chemicznemu, jak i bezpieczeństwu gospodarczemu Europy.
Sankcje na papierze – realia rynku
Białoruski mocznik, mimo że formalnie objęty sankcjami, wciąż trafia do Polski. W ostatnich dniach na krajową listę sankcyjną wpisano białoruską firmę NFT LLC – pośrednika handlowego. Według Krajowej Administracji Skarbowej (KAS), firma ta działała jako fasada dla białoruskiego giganta chemicznego Grodno Azot, który jest kluczowym producentem nawozów azotowych w regionie.
– Dzięki sieci pośredników Grodno Azot skutecznie omija sankcje, a ich produkty nadal docierają do europejskich odbiorców – podkreśla źródło zbliżone do KAS w rozmowie z portalem Buisness Insider.
W Polsce sytuacja jest szczególnie trudna. Grupa Azoty, kluczowy producent nawozów w kraju, odnotowuje milionowe straty, a przedstawiciele spółki wskazują, że jednym z głównych czynników jest właśnie zalew rynku tanim importem z Białorusi i Rosji.
Mechanizm omijania sankcji
Grodno Azot oficjalnie znajduje się na liście podmiotów objętych sankcjami, co uniemożliwia bezpośredni handel. Jednak współpraca z firmami pośredniczącymi, takimi jak NFT LLC, pozwala na obejście tych ograniczeń. Jak wynika z analizy KAS, białoruscy eksporterzy wykorzystują sieci pośredników i zmieniają kraj pochodzenia produktów, by uniknąć restrykcji.
– To klasyczny przykład kreatywnej księgowości w skali międzynarodowej – ocenia ekspert ds. handlu zagranicznego. – Podmioty te formalnie spełniają przepisy, ale de facto sankcje są fikcją.
Polska odpowiedź – lista sankcyjna i apel do UE
Wprowadzenie NFT LLC na polską listę sankcyjną to dopiero początek działań. KAS zapowiada, że kolejne firmy mogą trafić na listę, jeśli będą podejrzewane o obchodzenie restrykcji. Polska, wraz z Litwą, Łotwą i Estonią, apeluje również do Komisji Europejskiej o nałożenie ceł na rosyjskie i białoruskie nawozy.
– Bruksela musi zareagować, inaczej europejski przemysł chemiczny przestanie istnieć – podkreślają przedstawiciele polskiego rządu.
Niebezpieczna zależność od rosyjskich nawozów
Uzależnienie od rosyjskich nawozów przypomina wcześniejszą zależność od surowców energetycznych. Produkcja nawozów jest wysoce energochłonna, a rosyjscy producenci, korzystając z taniego gazu, są w stanie zaoferować ceny, które są nieosiągalne dla europejskich firm.
W tym roku „Financial Times” ostrzegał, że tanie nawozy z Rosji i Białorusi zagrażają bezpieczeństwu żywnościowemu Europy. Uzależnienie od wschodnich dostawców może okazać się kosztowne w dłuższej perspektywie.
Polska intensyfikuje swoje działania, ale sukces zależy od wsparcia na poziomie Unii Europejskiej. Bez wprowadzenia ceł lub skuteczniejszego egzekwowania sankcji, wschodnie nawozy nadal będą zalewać rynek, a europejski przemysł chemiczny znajdzie się w coraz trudniejszej sytuacji.
SPRAWDŹ TAKŻE: Jakie są ceny nawozów na dzień dzisiejszy?
źródło: buisness insider