Co znajdziesz w artykule?
Wczoraj pisaliśmy o problemach branży mleczarskiej. Gospodarcze kłopoty związane z pandemią koronawirusa dotykają też wielu innych sektorów. Dobitnym tego przykładem jest branża drobiarska, która nie dość że ponosi obecnie straty wynikające z ekspansji COVID-19, to na dodatek zmaga się też z kolejnym nawrotem wysoce zjadliwej ptasiej grypy. Stąd też dramatyczne apele hodowców drobiu domagających się natychmiastowej interwencji na tym rynku i zagospodarowania nadwyżek mięsa. Argumentem są tutaj dramatycznie niskie ceny skupu i brak chętnych do nabywania drobiu. Hodowcy alarmują też, że jeżeli sytuacja się nie zmieni, to będą oni zmuszeni do utylizacji zwierząt.
Wniosek o interwencyjny skup
Obecnie bardzo duża liczba ferm zmuszona jest do przetrzymywania żywego drobiu rzeźnego, który trzeba karmić mimo braku możliwości ulokowania go na rynku. Producenci stoją więc w obliczu dramatycznej decyzji o zagazowaniu i utylizacji drobiu z konieczności. A to, automatycznie zwiększy ich straty.
– Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że to żywność bardzo dobrej jakości, chwilowo nadmiarowa w Polsce, co nie znaczy, że niepotrzebna gdzieś indziej – wyjaśnia Anna Zubków z Polskiego Związku Zrzeszeń Hodowców i Producentów Drobiu i wiceprzewodnicząca Grupy Roboczej „Jaja i drób”, europejskiej organizacji zrzeszającej rolnicze związki zawodowe i organizacje spółdzielcze COPA-COGECA. – Nasza propozycja dotyczy zdjęcia z rynku nadmiarowej ilości drobiu poprzez uruchomienie skupu interwencyjnego i wysłanie tego towaru w rejony gdzie brakuje żywności, na przykład na południe Włoch. Dodam, że nawet w formie darowizny!
https://agroprofil.pl/p/hodowca-drobiu-nr-4-2020/
Proszek z wylęgowych jaj?
Kryzys dotyczy nie tylko mięsa drobiowego, ale też jaj wylęgowych, które również nie są odbierane przez wylęgarnie. I tu także hodowcy zaznaczają, że jeśli się nic nie zmieni, jaja te trzeba będzie utylizować. Stanie się tak, bo zgodnie z unijnym prawem, tego rodzaju jaja nie mogą być sprzedane do konsumpcji. Hodowcy drobiu uważają jednak, że taki towar można by czasowo spożytkować do wytwarzania proszku jajecznego.
– Obawiamy się, że obecny kryzys odbije się także na nas w przyszłości, gdyż stracimy znaczną część stad reprodukcyjnych. Natomiast odbudowa zaplecza piskląt trwa zazwyczaj długie lata – martwi się Anna Zubków z PZZHiPD.
Postawa sektora paszowego
Hodowcy drobiu zaniepokojeni są również postawą sektora paszowego. Ich zdaniem wytwórnie pasz nie tylko nie solidaryzują się z nimi, ale wręcz pogłębiają kryzys. Drobiarzy martwi podnoszone cen pasz w obecnej sytuacji. Także przetwórcy, pośrednicy i handel często ich zdaniem, stosują zbyt wysokie marże, a większa część ekonomicznego ciężaru kryzysu przekłada się na barki hodowców i producentów drobiu oraz jaj.
Niskie ceny i kryzys aneksy
Polski Związek Zrzeszeń Hodowców i Producentów Drobiu wylicza, że obecne koszty produkcji wynoszą około 3,4 zł za 1 kg kurcząt rzeźnych. Natomiast hodowcy są zmuszeni do ich sprzedaży nawet za kwoty mniejsze niż 2 zł za 1 kg żywca. Ale i tak brakuje odbiorów. Dotyczy to tzw. wolnego rynku, na którym funkcjonuje około 30% – 40% hodowców. Nie mniej jednak, również hodowcy, którzy mają podpisane umowy kontraktacyjne przymuszani są do obniżania cen za pomocą aneksów do umów.
– Straty na poszczególnych fermach są ogromne – podsumowuje Anna Zubków. – Większość z nich nie będzie w stanie spłacać kredytów. A konsumenci najczęściej nie mają wiedzy o dramacie producentów, gdyż ceny w większości sklepów tego nie odzwierciedlają – podsumowuje Anna Zubków.
Wnioski do władz
Grupa Robocza COPA-COGECA „Jaja i drób” podjęła zabiegi o skuteczne zasygnalizowanie tych problemów władzom Polski i przedstawicielom administracji Unii Europejskiej. W efekcie Federacja Branżowych Związków Producentów Rolnych zobowiązała się do przekazania postulatów polskich hodowców drobiu do COPA-COGECA z prośbą o podjęcie stosowanych działań na forum Unii Europejskiej.
Tekst przygotował: Robert Gorczyński
Źródło: FBZPR
Foto: Pixabay